21.10.2014

Rozdział 11 - Boję się o ciebie, o nas + Najmocniej przepraszam...

Rozdział dedykowany wszystkim czytelnikom bloga :****
Witajcie!
Tak, wiem zawiodłam, jestem najgorszą osobą na świecie, gdyż przez ponad dwa tygodnie rozdziału nie było. Możecie mnie zabić, udusić, co tylko chcecie, chociaż przyznam nie będzie to przyjemne :/. Przepraszam, najmocniej, przepraszam z całego serduszka. W większości nie komentowałam Waszych blogów, już mówię dlaczego. Otóż październik jest takim miesiącem gdzie... Jest napad KARTKÓWEK i SPRAWDZIANÓW!!! Gdybyście widzieli mój kalendarz. Prawie co trzy dni coś jest. Jedyne co ciągle mam przed oczami to książki, książki i jeszcze raz książki. Nudne to jest!!! Dobra, nie chcę Was też zarazić tą nudą. Chcę tylko Was przeprosić, za moją nieobecność, ale skargi proszę składać do szkoły. Wiedzcie tylko jeszcze, że będę się starać nie robić dużych przerw, a to nie będzie łatwe, bo ostatnio prawie bym dostała szlaban. Myślę, że 1 listopada może się coś pokazać, ale nie obiecuję.
Zapraszam do czytania :) :) :)

 ♥♥♥

Naty
Ludmiła: To co, dziewczyny? Jutro zakupy z naszymi przystojniakami?! - zapytała radośnie, na co reszta chórem się zgodziła.
Vilu: O, świetny pomysł!
Fran: Super! Zastanawiałam się ostatnio nad kupnem jakiegoś ładnego sweterka. Lu pomożesz mi?
Ludmiła: Oczywiście! Cały wieczór dla nas!
Ja: A nasi chłopcy będą jęczeć z nudów.
Vilu: No, właśnie...
Cami: I? Czego się nie robi dla nas? :D
Vilu: Ok, no to gdzie się spotykamy?
Ludmiła: uciebie. Wy jedziecie ze mną, zaś chłopaki z Fede? Pasi?

Przez Skype gadałyśmy jeszcze bardzo długo. Uwielbiam je, to dzięki nim, tak naprawdę odnalazłam się w BA przyjeżdżając ze Stanów Zjednoczonych. To wspaniałe przyjaciółki, zawsze pomogą, doradzą, rozweselą.Pięć lat temu tu się znalazłam, chcąc odwiedzić moją babcię. Wychodząc, któregoś dnia na spacer, aby pozwiedzać, trafiłam na Studio. Weszłam do środka. Widziałam samych utalentowanych muzycznie ludzi w moim wieku. No i wtedy ta cała historia się zaczęła. Jestem tu, aż do dziś.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Maxi.
- Co robisz? - zapytał siadając obok mnie na kanapie.
- Myślę.  - odpowiedziałam krótko.
- A o kim?
- Na pewno nie o tobie. - postanowiłam się z nim podroczyć, lecz ten się obrócił do mnie plecami, udając, że się obraził.
- Jaak to? - zaczął się jąkać.
- Tak to.
- Smutam...
- Uwielbiam się z tobą droczyć - zaczęłam się śmiać, ale niedługo, bo mnie pocałował.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. - powiedział sarkastycznie.
- Teraz to będziesz się cieszył. Jutro idę z dziewczynami na zakupy! - pochwaliłam się, wiedząc już jak będzie odpowiedź.
- No, to baw się dob...
- Z wami! - przerwałam mu dodając radośnie.
- Nie, nie... Proszę.
- Nie marudź! Idę zrobić nam herbatę. - pocałowałam go w policzek i poszłam uśmiechnięta od ucha do ucha.
Z tego co słyszałam, zaczął wydzwaniać do reszty. No to ich wrobiłyśmy.

Centrum handlowe,
Violetta
Chodzimy z dziewczynami od sklepu do sklepu, a chłopaki przenoszą się z ławki na ławkę jedząc już chyba z piątego loda po trzy gałki. A kiedy zobaczą koniki na 2 zł, siadają na nie i zaczynają się huśtać. Wariaci. Musimy zajmować się ubraniami, aby nie spalić się ze wstydu, że są od nas. Jesteśmy zadowolone, gdyż tej zimy jest wiele fajnych rzeczy. Do tego dzisiaj trafiłyśmy na promocje.
Wychodząc po godzinie ze sklepu z butami, zauważyłam pewną osobę. Kogoś mi przypominała. Tylko kogo? Musze tam iść za nim zniknie mi z oczu.
- Leon, dziewczyny! - zawołałam. - Yyy... Muszę iść do toalety, poczekacie?
- Ok, my będziemy tutaj - wskazała palcem Cami, na co chłopaki ciężko westchnęli.
Zaczęłam iść tam, gdzie ją widziałam. Świetnie! No i gdzie ona teraz jest??? Poszłam dalej. Ok, wychodzi, ze sklepu. Niepewnie podeszłam. Gdy dziewczyna odwróciła się w moją stronę, myślałam, że zemdleję. Zatkałam usta dłońmi i niespokojnie oddychałam. Zrobiłam kilka kroków i nie spodziewanie znalazłam się tuż przed nią.
- Coś się stało? - zapytała zdziwiona tym, że tu jestem.
- Yyy, witaj jestem Violetta.
- Aha...
- Yhm, sorrki. Jestem dziś zamyślona. Uczysz się w Studio?
- Nie, ale słyszałam dużo o niej i niedługo będę zdawać. Jestem Lara. - powiedziała uradowana.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Że co? - chwila, czy ja to powiedziałam głośno? Nie... - przepraszam, nie słyszałam.
- Będę zdawać do tej szkoły. - powtórzyła.
To niemożliwe. To ta, która była w moim śnie, ta która całowała Leona. Taka sama i takie samo imię. To nie przypadek.
- Jesteś w związku?
- Tak - ponownie się wystraszyłam.
- A, jeśli mogę znać jego imię?
- Peter. - ulżyło mi.
- Muszę już iść. - pożegnałam się i odeszłam do przyjaciół.

- Leon, możemy już iść?
- A coś się stało? - zapytała czule łapiąc mnie za ramiona.
- Nie, po prostu... Po prostu jestem zmęczona.
Objął mnie ręką i poszliśmy na autobusu, gdyż samochód posiadał tylko Federico. Czekając przy przystanku, zaczęłam jej temat.
- widizałam ją. - zaczęłam.
- Kogo?
- Larę.
Nie odpowiedział robiąc pytającą minę.
- Ta, która mi się śniła. - wytłumaczyłam.
- Vilu... - przytulił mnie.
- Będzie chodzić do Studia. A co jeśli się w Tobie zakocha i zacznie cie podrywac, aty zerwiesz ze mną dla niej? Prosze, bądź...
- Kochanie, będę przy tobie choćby nie wiem co. Ty jesteś ta moją jedyną miłością. To ty, sprawiłaś, że świat nabrał kolorów i dzięki nim, nie jest szary, lecz piękny. Wszystkie dziewczyny, są że tak powiem zwykłe, a ty jesteś wspaniała. Nie zapominaj o tym, bo widzę, że się od tego trzymasz bardzo daleko.
- Boję się o ciebie, o nas, o nasz związek. Przeczuwam, że nie potwa długo.
- Jak możesz tak mówić. Jakaś Lara ma zburzyć nasz związek? Chba sobie żartujesz.
- Przepraszam - spuściłam głowę.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. - pocałował mnie.
W tej chwili podjechał nasz autobus.Wyrwałam się.
- Leon! Autobus! - krzyknęłam.
- Wziął mnie na ręce jak pannę młodą i pobiegł do pojazdu. Wsiedliśmy, skasowaliśmy bilety i usiedliśmy na miejsca, a ja oparłam głowę o ramię Leona i usnęłam.


♥♥♥

Tak, wiem. Rozdział krótki, nudny, denny i beznadziejny. 
Nie mam czasu na nic. Ciesze się, że znalazłam chociaż tą godzinkę. 
Błędy poprawię później ;)
Dziękuję za komentarze pod rozdziałem 10. 
Kocham Was. ♥♥♥
Buziaczki

Julia Verdas :*****

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ



3.10.2014

Rozdział 10 - 128√e980.

Rozdział dedukuję Veronice Blanco ♥  <3 <3 <3
Miłego czytania :)

Leon
Ponownie usiadłem na przeciwko dziewczyny. Jedliśmy uśmiechając się do siebie. Kocham ją. Czuję jakbym był jej starszym bratem, którego obowiązkiem jest ją chronić i zapewnić jej szczęście. A jak się postaram to sprawię, że będę dla niej najbliższą osobą na świecie. Muszę o nią zawsze walczyć, być przy niej cały czas, wspierać, troszczyć się, pocieszać, bawić i co najważniejsze: być dla niej, pokazywać, że ją kocham. Przecież to ja, jestem tym księciem, który pokochał księżniczkę. Zbuduję nam wspaniałe królestwo, założymy rodzinę oraz będziemy żyć długo i szczęśliwie. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Violetta:
- Leon, pójdziemy dziś do Studia ułożyć piosenkę?
- Tak, tylko, że ja już napisałem piosenkę. Nie mogłem bez ciebie wytrzymać, więc napisałem ją z myślą o tobie. - uśmiechnąłem się.
- Naprawdę? - zapytała, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce, dlatego też spuściła głowę.
- No, nie zasłaniaj mi tego pięknego widoku na twojej twarzy.
- Leon, proszę cię, wstydzę się ich. - jeszcze bardziej ja opuściła.
- Ależ one są piękne. Mówię ci ja, twój kochany Leoś.
Podeszła do mnie, usiadła na moich kolanach i się we mnie mocno wtuliła.
Poklepałem ją po pupie chcąc oznajmić, że czas już iść. Jak dobrze, że Studio jest też otwarte w weekendy. Vilu wzięła torebkę i ruszyliśmy w wybrane miejsce. Weszliśmy do pierwszej, lepszej sali, która posiadała białą tablicę na markera. Mało ważne. Zdjąłem powieszony na moim ramieniu futerał z gitarą, wyciągnąłem ją, podałem kartkę ze słowami Violi, a przed sobą położyłem nuty i zacząłem grać melodię. Początek zaśpiewałem sam, lecz potem dołączyła się też Violetta.

Leon: No soy ave para volar
          Y en un cuadro no sé pintar
          No soy poeta, escultor
          Tan sólo soy lo que soy
          Las estrellas no sé leer
          Y la luna no bajaré
          No soy el cielo, ni el sol
          Tan sólo soy

          Pero hay cosas que sí sé
          Ven aquí te mostraré
          En tu ojos puedo ver
          Lo puedes lograr, prueba imaginar

Razem: Podemos pintar colores al alma
         Podemos gritar iee eé
         Podemos volar sin tener alas
         Ser la letra en mi canción
         Y tallarme en tu voz.

     L: No soy el sol que se pone en el mar
         No sé nada que esté por pasar
         No soy un príncipe azul
         Tan sólo soy

        Pero hay cosas que sí sé
        Ven aquí te mostraré
        En tu ojos puedo ver
        Lo puedes lograr (lo puedes lograr...), prueba imaginar

    R: Podemos pintar colores al alma
        Podemos gritar yeh
        Podemos volar sin tener alas
        Ser la letra en mi canción

        No es el destino
        Ni la suerte que vino por mí
        Lo imaginamos y la magia te trajo hasta aquí

Viola:Podemos pintar colores al alma
        Podemos gritar yeey
   R: Podemos volar sin tener alas
        Ser la letra en mi canción

       Podemos pintar colores al alma
       Podemos gritar yeh
       Podemos volar sin tener alas
       Ser la letra en mi canción
       Y tallarme en tu voz.
- Piękna piosenka - skomentowała, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
Wiedziałem, że się jej spodoba. Piosenka jest taka delikatna, jak ona sama.
- To co, spróbujemy jeszcze raz? - zapytałem, a odpowiedź dostałem, jako kiwnięcie głową.
Po zaśpiewaniu utworu napiliśmy się wody, a gdy pakowałem gitarę Vilu zaczęła coś pisać na tablicy czerwonym pisakiem.

Violetta
Na tablicy napisałam:  128√e980.
- Wiesz co to? - zapytałam.
- Yyy. Ttakie coś, z takim czymś i bez takiego czegoooś... - zaczął się jąkać wymachując przy tym rękoma.
- Ty głupolku... - westchnęłam rozczochrując mu włosy. - Co ty w ogóle miałeś z matematyki?
- Nawet nie mów. To był najgorszy przedmiot w gimnazjum. Teraz też jej nie lubię. A co to jest ?
- Też za nią nie przepadałam, ale w porównaniu do ciebie ja, się uczyłam. - zaczęłam chrząkać, aby uniknąć śmiechu.  - Później ci wytłumaczę... - dodałam.
Znów powróciłam do tablicy. Starłam górną część wyniku i poprosiłam Leona, aby na to spojrzał. Wskazałam ręką na moje "dzieło" pokazując wielkie zadowolenie zwykłym uśmiechem.
- Ooo... jakie to słodkie. - podeszłam do niego, a nasze usta złączyły się w namiętny pocałunek.
- Słodki, to jesteś ty i ten pocałunek.
- Nie prawda, ty jesteś słodsza. - zaczął się wykłócać.
- O, nie kochany... Ty, jesteś najsłodszy na świecie.
- Nie porównuj siebie do mnie. Ja jestem mężczyzną, a ty kobietą.
- Okej, wygrałeś. - gdy to powiedziałam widać było, że jest dumny.
Po chwili ciszy się odezwał:
- Chwila, czy to dzisiaj jest dzień kobiet?
- Nie Leon, dzień kobiet jest za miesiąc. - zaśmiałam się.
- A szkoda, bo chciałem ci zrobić z tej okazji niespodziankę...
- A jaką? - zapytałam ciekawa.
- Yyy... Chodźmy na lody, dobrze? - objął mnie ręką i poszliśmy na lody.

Leżąc w łóżku otworzyłam pamiętnik i zaczęłam pisać:
" Jesteśmy znowu razem. Zycie z nim jest piękne. Nie ma przy nim zmartwień. To co mi się w nim najbardziej podoba to to, że się mną opiekuję, jest czuły, ale też potrafi być zabawny i mnie rozbawić na całego, tak jak to dzisiaj było. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mam pewną regułę: Dzień bez Leona, to dzień przegrany, dzień spędzony wspólnie z Leonem, to dzień wygrany. :) "


I tak się prezentuje 11.
Rozdział dedykowany kochanej Veronice z blogów:
Leonetta - mój świat ♥ 
Miłość, której nikt nie rozumie
Spełnione marzenia
Dziękuje za wszystkie miłe komentarze 
od Ciebie pod ostatnimi postami :)
Zapraszam do komentowania ;)

Dobranoc :* :* :*

Julia Verdas ♥