▼
27.11.2015
Rozdział 015 - Nie pogratulujesz?
Violetta
Zadzwonił dzwonek. Nareszcie. Dlaczego akurat ja musiałam rozwiązać pięć zadań na tablicy? Spóźnienie nie jest żadnym argumentem. No, ale przynajmniej koniec na dzisiaj matematyki. Zamknęłam zeszyt i piórnik, po czym wrzuciłam wszystko do plecaka i jak poparzona wybiegłam z sali. Sama zaczęłam się z siebie śmiać. To chyba jedyne co dzisiaj poprawiło mi humor o 1%. Dotąd nienawidziłam dzwonków, bo to one zawsze kończą przerwy. Ale dzisiaj były wyjątkiem. Chciałam jak najprędzej znaleźć się w domu. Odstawiłam plecak pod ścianę i zeszłam po schodach do szatni. Następnie przeszłam obok pomieszczenia sprzątaczki, gdzie niedawno odkryłam kącik z wieszakami na zagubione rzeczy. Głębiej niski schowek. Postanowiłam tam wejść i posiedzieć do końca przerwy. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Odchyliłam kurtki i weszłam jedną nogą. Nagle poczułam rękę na swoim ramieniu. Po dotkniętym miejscu przeszedł mnie gorący, ale bardzo nieprzyjemny dreszcz. Czułam jak w moich oczach był strach, a moja twarz poczerwieniała. Przełknęłam głośno ślinę. Jak sprzątaczka mnie nakryje to będę mieć przerąbane. Przymknęłam oczy i odwróciłam się. Otworzyłam je.
- Szukasz czegoś? - zapytał się.
- L... Leon? Co ty tutaj robisz? Przepraszam bardzo, ale czy w tym momencie mnie śledzisz?! - krzyknęłam.
- Nie... Po prostu tędy przechodziłem i cię zobaczyłem. - tłumaczył się. - Violu, coś się stało? Rano byłaś... - zamyślił się. - inna niż zwykle.
- Taka jestem. Jeśli ci nie pasuję to proszę bardzo. Idź sobie. Zostaw mnie. Bo jestem inna niż ta, którą byś chciał widzieć! Przepraszam. - przeszłam obok niego zderzając się ramieniem o jego ramię i poszłam pod klasę.
Uch... Dlaczego za każdym razem kiedy chcę zostać sama mam tylko trudności? A Leon zawsze jest tam gdzie ja. To już się robi powoli wkurzające. No, bo wyobraźcie sobie jak ktoś ciągle za tobą łazi. Nic nie możesz zrobić, bo zaraz cię wypytuje: "Co się stało? Co tu robisz? Czemu tu przyszłaś". Pobiegłam na następną lekcję. Usiadłam obok Camili. Ona jedyna nic do mnie dzisiaj nie miała.
- Widziałaś zdjęcie Fran na Instagramie? - szepnęła.
Kiwnęłam głową. Zrobiłam podkówkę. Gdy dziewczyna to zobaczyła od razu mnie przytuliła.
- Nie przejmuj się nią. To wredna suka. - wymamrotała.
Zaśmiałam się. Uśmiechnęłam się do niej i powróciłam do monologu nauczycielki.
Nareszcie koniec. Między lekcjami starałam spędzać czas z Camilą. To na dzisiaj podniosła mnie na duchu, nie chciałam tego spieprzyć. Ale nie mogło się przecież tak skończyć. Na koniec uciekłam Camilii i wyszłam ze szkoły, a ona nadal mnie w niej szukała. Otuliłam się rękoma trzęsąc się z zimna. Jest czerwiec, ale nadal słońce nie chce wyjść zza tych czarnych chmur. Spokojnie szłam do domu, kiedy przede mną wyskoczył uśmiechnięty od ucha do ucha Verdas.
- Skarbie... Dlaczego mnie unikasz? Co się stało? - zapytał, a z jego twarzy zniknął uśmiech.
- Dlaczego od razu miałoby się coś stać? Masz ku temu jakieś powody? - mówiłam idąc dalej.
On podążał cały czas za mną w ciszy jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. Zaczęło kropić, padać, a potem lać. Dopiero wtedy postanowił się odezwać.
- Wyszłaś z domu zdołowana, ubrana cała na czarno, w szkole mnie unikałaś, a teraz odnosisz się do mnie jakbyś nie miała ochoty ze mną rozmawiać. Powiedz co cię gnębi.
- Bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać! - krzyknęłam.
- Dlaczego się na mnie wyżywasz? Coś ci zrobiłem?! - odkrzyknął.
Nie dopowiedziałam. Nie miałam żadnego wytłumaczenia. Miałam po prostu dosyć tego troszczenia się, użalania. Chcę być inna. Silna, odważna, niezależna od innych. Między nami była cisza, ale naprawdę słychać było uderzanie kropel deszczu o ziemię. Popatrzyłam na niego. Jego twarz nie pokazywała żadnych uczuć. Nic nie oznaczała. Czekał na moją odpowiedź. Nie odchodził, widać było, że zależy mu na mnie. Ale ja już nie chcę. Odwróciłam się na pięcie. Jeszcze chwila obrotu, a poślizgnęłabym się na błocie. Zachwiałam się i upadłam na Leona. Znowu? On jest wszędzie.
- Puść mnie! - krzyknęłam. - Słyszysz? Zostaw mnie!
Postawił mnie do pionu i nic nie mówiąc poszedł w drugą stronę. Ruszyłam do domu w innym kierunku. Co chwila się patrzyłam za siebie, ale on w ogóle się nie odwracał. Stało się to, czego pragnęłam. Spokoju. Co nie znaczy, że jest mi teraz tak dziwnie. On mnie unika. Stanęłam przed drzwiami. Głośno westchnęłam i nacisnęłam na klamkę. Weszłam do środka, a od progu naskoczył na mnie Federico i mocno przytulił.
- Siostra! Co tak długo? A, no tak, przecież Violcia chodzi do gimnazjum. Gdyby uczyła się w Studio kończyłaby o dwunastej! - krzyczał radośnie.
- Nie dobijaj. Ciesz się i nie wrzeszcz mi do ucha. - uśmiechnęłam się sztucznie i usiadłam na kanapie. Włączyłam jakiś kanał, na którym leciał film. Fede przeskoczył przez kanapę i usiadł obok mnie.
- Sorry, mała. Jest mecz. - powiedział zabierając mi pilota.
Przekręciłam teatralnie oczami i wstałam z mebla. Bliźniak złapał mnie lekko za nadgarstek i pociągnął w swoim kierunku.
- I oglądasz ze mną. Nie rozumiesz, ze to ważny moment dla naszych piłkarzy? Mogą przejść do mistrzostw! A jak przegrają... jak przegrają to osobiście tam pojadę i wygram ten mecz sam! - wykrzyczał podniecony.
- Co was ta piłka tak interesuje? Grają, bo to ich pasja. Co za różnica, czy wygrają, czy nie. Idę.
- Nie, zostajesz. - odpowiedział uśmiechnięty.
- Mam jutro sprawdzian z biologii. - wymyśliłam.
Westchnął. Chwyciłam plecak i przechyliłam się lekko pod wpływem ciężkości. Wczołgałam się po schodach i weszłam do pokoju.
- Robić lekcje, czy nie? - zapytałam siebie po cichu.
"Nie" - pomyślałam.
Spakowałam się i rzuciłam na łóżko.
Następnego dnia ponowie pojawiłam się w szkole. Chociaż w cale nie musiałam. To, że ciocia mogłaby mnie na tym przyłapać to akurat nie jest problem. Powłóczyłabym się po mieście. Może bym coś kupiła. Jest wiele lepszych rzeczy do robienia niż dzień w dzień łażenie w to samo miejsce. Codziennie widzisz te same twarze - te cioty i wiedźmy udające, że mają wiedzę, ale i tak każą nam odpowiadać. Uczysz się na nudnych lekcjach. Jedynie na chemii jest zabawnie. Nie ma to jak układać idiotyczne piosenki o nauczycielce z chemią do chemii.
Weszłam do klasy - spóźniona. Po drodze musiałam wstąpić do butiku. Nowa kolekcja, nie mogłam przeoczyć.
Rozejrzałam się. Nie ma Diego i dwa miejsca wolne. Jedno obok Michaela, a drugie obok Leona. Dlaczego? Ale okey, już wolę usiąść obok mojego "chłopaka". Zajęłam obok niego miejsce.
- Cześć. - wymamrotałam.
Nie odpowiedział, tylko patrzył się w swój zeszyt jak zaklęty. Westchnęłam i otworzyłam zeszyt. Wyjęłam z plecaka telefon i zasłoniłam go piórnikiem. Czułam na sobie wzrok Leona. Coś mu nie pasuje? Odblokowałam iPhona i weszłam na Facebooka. To jedyne co jest interesujące w ciągu tych 45 minut.
- Violetto, czytasz tekst w podręczniku? - przerwał mi nauczyciel.
Popatrzyłam na niego i skłamałam odważnie. Uśmiechnął się i zaczął sprawdzać obecność. Jest! Udało się! Leon patrzył na mnie podejrzanym wzrokiem. Jednak, gdy spojrzałam na niego, odwracał głowę w stronę okna. W pewnym momencie dostałam smsa. Spojrzałam na wiadomość.
Od Leon
Mam dosyć twojego zasranego zachowania. Zmieniłaś się, unikasz mnie. To KONIEC.
Zadzwonił dzwonek, a ja otworzyłam szeroko usta. Czułam jak oczy mi się zaszkliły. Spojrzałam nie dowierzając na chłopaka. Uśmiechnął się chytrze i wyszedł z klasy. Nie, nie, nie! To tak nie miało być! Leon pokazał mi trochę inny świat, lepszy. Wyszłam z ukrycia. To on mi pomógł. Ja chciałam tego i on także. Kochałam jego dotyk, głos, zapach i w jednej sekundzie to wszystko straciłam. Straciłam całe życie, cały świat. Ale skoro nie akceptuje mnie takiej, jakiej jestem to co ja będę się przejmować. Widocznie jest fałszywy i nie potrafi się szczerze zakochać. Przetarłam lekko oczy, aby nie zmyć makijażu. Spakowałam się i wróciłam do domu. Tak, wagaruję. Nie chce mi się siedzieć w tych czterech ceglanych ścianach. Śmierdzi tam, szkoła stara... A w domu przynajmniej nikogo nie będzie. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. Ściągnęłam buty, wyciągnęłam z szafki czekoladę i położyłam się na kanapie. Włączyłam telewizor na jakiś serial i zaczęłam oglądać. Wolne przez sześć godzin. Czego chcieć więcej?
Kilka dni później
Weszłam do szkoły po kilku dniowym urlopie, na który sobie sama pozwoliłam. Ciocia i brat o niczym nie wiedzą. Żyją w przekonaniu, że wszystko okey, chociaż jest bardzo dobrze; i, że codziennie pojawiam się w szkole. Totalnie zaskoczył mnie tłum nastolatków stojących przy szatni mojej klasy. Z trudem się przecisnęłam. Stałam w pierwszym "rzędzie" i patrzyłam przed siebie. Nie wierzę. Aż tak dużo mnie ominęło> Kiedy? Jak? Przecież to nie możliwe! Leon... Leon jest z Francesca?! Chciało mi się wymiotować na widok całujących się gołąbeczków. Po chwili się oderwali. Francesca spojrzała na mnie i do mnie podeszła. Miałam wielkie oczy z niedowierzania. Uśmiechnęła się i wyciągnęła z torebki małe, czarne zdjęcie. Podała mi je i położyła rękę na moim ramieniu. Wyprostowałam karteczkę i przypatrzyłam się dokładnie. Na czarnym tle była mała, biała plamka przypominająca malutkie dziecko jeszcze rozwijające się w łonie matki. Był to wynik USG. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam zaszklonymi oczami na dwójkę. Patrzyłam się tak przez dłuższą chwilę.
- Nie pogratulujesz? - zapytała tuląc się do Leona.
Buahahaha!
Nagła zmiana akcji, co? :p Nie bijcie, proszę xD Leon zerwał z Violettą... przez smsa xD taa... Haha, leje z siebie. Mam coś nie tak w głowie, naprawdę :D
Mam nadzieję jednak, że rozdział się spodobał :) Czekam z radością na wasze opinie i do następnego!
Kocham,
Niunia ;*
20.11.2015
One Shot - "Nieszczęśliwy wypadek" cz. 3
25 kwietnia 2015, środa, godzina 12:30
- Violetta, ona, jeszcze się nie wybudziła. Jej stan się pogorszył. - powiedział lekarz.
- A ta pacjentka, o której pan mówił to Violetta? - zapytał trzęsąc się German.
- Nie, to nie ona - Słysząc te słowa wszystkim spadł kamień z serca. - Przepraszam, jeżeli państwa przestraszyłem, ale nie miałem czasu na wyjaśnienia. Muszę już iść, do widzenia - odparł doktor, po czym wszedł do swojego gabinetu trzaskając głośno drzwiami.
W tym samym czasie kobieta, która spowodowała wypadek była przesłuchiwana na komisariacie komendy głównej.
- Jak to nie pani doprowadziła do wypadku. Na miejscu zdarzenia został znaleziony pański samochód. Rejestracja mówi sama za siebie. Jeżeli pani twierdzi, że nie spowodowała wypadku, to proszę powiedzieć co robiła pani we wtorek 24 kwietnia po godzinie 14? - pytał komendant prowadzący sprawę Violetty zmuszając kobietę do odpowiedzi. - Ja, ja, ja byłam w pracy - jąkała się Priscilla wpadając na pomysł kłamstwa, chcąc uniknąć kary którą najprawdopodobniej będzie więzienie.
- A kto może to potwierdzić? - pytał mężczyzna, ponieważ chciał sprawdzić alibi prawdopodobnej sprawczyni wypadku.
- Mój sze.. szef.. iiii koleżanki z pracy.. - matka Ludmiły Ferro cała się trzęsła ze strachu, bała się, że jej kłamstwa wyjdą na jaw.
- Dobrze my pojedziemy to sprawdzić a panią na razie wypuścimy do domu. Odwieziemy, a dom będzie pod nadzorem naszych policjantów. Do widzenia - odparł komendant po czym poszedł po swoich kolegów, każąc odwieźć kobietę i ją 'pilnować'. - Do widzenia - odpowiedziała sarkastycznie i wyszła z pokoju.
Kilka minut później mężczyzna ze swoimi podporządkowanymi policjantami byli na miejscu. Weszli do budynku i skierowali się w stronę gabinetu dyrektora firmy.
- Dzień dobry. Pan Paweł Witczak? Szef panny Priscilli Ferro?
- Tak to ja. W czym mogę pomóc? - oderwał się od wypełniania papierów, zdejmując okulary i spoglądając na mężczyzn ze zdziwieniem.
- Chcieliśmy się zapytać, czy potwierdzi pan obecność pani Ferro w pracy wczoraj około godziny 14 - tłumaczyli policjanci. - Niestety nie mogę tego potwierdzić. Przykro mi. Pani Priscilla jest na urlopie od 15 kwietnia aż do końca maja. Nie widziałem jej już od kilku dni - powiedział mężczyzna. - Czy mogę już wrócić do mojej pracy? - zapytał uprzejmie.
- Tak, to wszystko. Dziękujemy za informację. Do widzenia - podziękował komendant po czym obaj wyszli z gabinetu zamykając za sobą kulturalnie drzwi.
- Do widzenia - odparł zdenerwowany szef, a zaraz po tym na swój czubaty nos założył okulary.
Wsiadając do radiowozu jeden z policjantów wyciągnął telefon i wyszukał numer telefonu. "Cześć. Wszystko sprawdzone. Ferro nie było wczoraj w pracy ma urlop. Wszystko sprawdzone. Bierzcie ją i przyjeżdżajcie na komendę. Do zobaczenia. " Tak brzmiała rozmowa, a raczej monolog przez telefon. Pan Jabłońsky schował telefon i odpalił auto. Chwilę później wszyscy siedzieli już w pokoju na posterunku.
- Okłamała nas pani. Pan Paweł Witczak potwierdził naszą rację. Nie było pani wtedy w pracy. Ma pani urlop. Przez to kłamstwo czeka panią, niestety, większa kara. W piątek odbędzie się rozprawa w sądzie. Do tego czasu panią zatrzymujemy. Proszę ją zaprowadzić do celi.. - spojrzał do komputera - numer 8.
-A.. ale.. - próbowała wykrztusić coś kobieta. - Żadnych ale! Żegnam panią! - krzyknął komendant a ona została wyprowadzona. Z korytarza ciągle było słychać jej krzyki.
- Violetta, ona, jeszcze się nie wybudziła. Jej stan się pogorszył. - powiedział lekarz.
- A ta pacjentka, o której pan mówił to Violetta? - zapytał trzęsąc się German.
- Nie, to nie ona - Słysząc te słowa wszystkim spadł kamień z serca. - Przepraszam, jeżeli państwa przestraszyłem, ale nie miałem czasu na wyjaśnienia. Muszę już iść, do widzenia - odparł doktor, po czym wszedł do swojego gabinetu trzaskając głośno drzwiami.
W tym samym czasie kobieta, która spowodowała wypadek była przesłuchiwana na komisariacie komendy głównej.
- Jak to nie pani doprowadziła do wypadku. Na miejscu zdarzenia został znaleziony pański samochód. Rejestracja mówi sama za siebie. Jeżeli pani twierdzi, że nie spowodowała wypadku, to proszę powiedzieć co robiła pani we wtorek 24 kwietnia po godzinie 14? - pytał komendant prowadzący sprawę Violetty zmuszając kobietę do odpowiedzi. - Ja, ja, ja byłam w pracy - jąkała się Priscilla wpadając na pomysł kłamstwa, chcąc uniknąć kary którą najprawdopodobniej będzie więzienie.
- A kto może to potwierdzić? - pytał mężczyzna, ponieważ chciał sprawdzić alibi prawdopodobnej sprawczyni wypadku.
- Mój sze.. szef.. iiii koleżanki z pracy.. - matka Ludmiły Ferro cała się trzęsła ze strachu, bała się, że jej kłamstwa wyjdą na jaw.
- Dobrze my pojedziemy to sprawdzić a panią na razie wypuścimy do domu. Odwieziemy, a dom będzie pod nadzorem naszych policjantów. Do widzenia - odparł komendant po czym poszedł po swoich kolegów, każąc odwieźć kobietę i ją 'pilnować'. - Do widzenia - odpowiedziała sarkastycznie i wyszła z pokoju.
Kilka minut później mężczyzna ze swoimi podporządkowanymi policjantami byli na miejscu. Weszli do budynku i skierowali się w stronę gabinetu dyrektora firmy.
- Dzień dobry. Pan Paweł Witczak? Szef panny Priscilli Ferro?
- Tak to ja. W czym mogę pomóc? - oderwał się od wypełniania papierów, zdejmując okulary i spoglądając na mężczyzn ze zdziwieniem.
- Chcieliśmy się zapytać, czy potwierdzi pan obecność pani Ferro w pracy wczoraj około godziny 14 - tłumaczyli policjanci. - Niestety nie mogę tego potwierdzić. Przykro mi. Pani Priscilla jest na urlopie od 15 kwietnia aż do końca maja. Nie widziałem jej już od kilku dni - powiedział mężczyzna. - Czy mogę już wrócić do mojej pracy? - zapytał uprzejmie.
- Tak, to wszystko. Dziękujemy za informację. Do widzenia - podziękował komendant po czym obaj wyszli z gabinetu zamykając za sobą kulturalnie drzwi.
- Do widzenia - odparł zdenerwowany szef, a zaraz po tym na swój czubaty nos założył okulary.
Wsiadając do radiowozu jeden z policjantów wyciągnął telefon i wyszukał numer telefonu. "Cześć. Wszystko sprawdzone. Ferro nie było wczoraj w pracy ma urlop. Wszystko sprawdzone. Bierzcie ją i przyjeżdżajcie na komendę. Do zobaczenia. " Tak brzmiała rozmowa, a raczej monolog przez telefon. Pan Jabłońsky schował telefon i odpalił auto. Chwilę później wszyscy siedzieli już w pokoju na posterunku.
- Okłamała nas pani. Pan Paweł Witczak potwierdził naszą rację. Nie było pani wtedy w pracy. Ma pani urlop. Przez to kłamstwo czeka panią, niestety, większa kara. W piątek odbędzie się rozprawa w sądzie. Do tego czasu panią zatrzymujemy. Proszę ją zaprowadzić do celi.. - spojrzał do komputera - numer 8.
-A.. ale.. - próbowała wykrztusić coś kobieta. - Żadnych ale! Żegnam panią! - krzyknął komendant a ona została wyprowadzona. Z korytarza ciągle było słychać jej krzyki.
26 kwietnia 2015, czwartek, godzina 10:30
Maria i German przyszli do szpitala. Lekarz prowadzący Violettę zaprosił ich do swojego gabinetu.
- Proszę, usiądźcie. Mam dla was wiadomość. Stan Violetty się polepszył. Jednak nadal się nie wybudziła. Ze wszystkich wyników które otrzymujemy wychodzi na to, że dziś już powinna się wybudzić - mówił mężczyzna zadowolony ze swojej pracy.
- Bogu dzięki że wszystko jest dobrze! - wybuchła nagle matka nastolatki. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Ale.. - rodzice spojrzeli na lekarza. Zbladli. - jak to się nie stanie w ciągu 24 godzin, coś złego jest na rzeczy.
- A czy możemy ją zobaczyć, wejść do niej? - pytał ojciec dziewczyny. - Panienka Castillo jest teraz na oddziale intensywnej terapii. Nie można tam wchodzić, ale możecie państwo popatrzeć na nią przez szybę. Jeżeli stan będzie bardzo dobry, co, miejmy nadzieję, nastąpi już niedługo będziecie mogli do niej wejść. Proszę za mną - wszyscy wyszli z pokoju i poszli za ordynatorem do dziewczyny.
- Tutaj leży Violetta. Mogą państwo tutaj zostać ile chcą. Ja idę na obchód. Potem tutaj wrócę. Do zobaczenia - powiedział z uśmiechem i odszedł.
- Moja kochana córka. Jak ona wygląda. Cała podrapana. Poobijana. Oby było z nią wszystko dobrze. - Maria zaczęła płakać. Bała się, że to "ale" lekarza jest jak najbardziej możliwe.
Stali i przyglądali się nieruchomej Violettcie kilkanaście minut. Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego, zarazem strasznego. Jej powieki zaczęły się podnosić, a oczy stawały się widoczne. Zaraz potem znów się zamknęły. A jej ciało zaczęło się dziwnie telepać i podskakiwać. Słychać było tylko głośne pipczenie i szybkie uderzenia serc rodziców pacjentki. Szybko zjawił się lekarz wraz z pielęgniarkami. Zza szyby słychać było głośne krzyki i panikę.
- Tracimy ją!
- Spada ciśnienie!
- Dawać adrenalinę!
- Strzelam!
- Biegnij po doktora Kowalskiego!
- Jak saturacja?
- Jest źle, coraz gorzej!
Słysząc te słowa panika rodziców wzrastała. Telepali się. Słone łzy spływały po policzkach matki nastolatki. German ją przy tulił.
- Będzie dobrze, Violetta przeżyje - pocieszał ją, chodź sam w duchu myślał o najgorszym. Bał się że straci swoja córkę. Jedyną najukochańszą córkę. Ani się obejrzeli minęło 30 minut. Pielęgniarki dalej robiły coś przy dziewczynie. Lekarz wyszedł, podszedł wolno, zmartwiony do państwa Castillo. Wyczuwali najgorsze. Wszyscy troje byli bladzi.
- Violetta, trudno mi to mówić.. - po obu rodzicach spływały ogromne łzy rozpaczy. - ona nie żyje - Słysząc te słowa załamali się. "Jak to. Dlaczego akurat ona? Taka świetna dziewczyna. Nie to nie może być prawda" te myśli jeszcze bardziej przygnębiały. - robiliśmy wszystko co mogliśmy. Niestety się nie udało. Jej serce się zatrzymało.?
- Pójdę zadzwonić do Federico - oznajmił ojciec panny Castillo i wyszedł na zewnątrz.
Nie przechodziła przez niego myśl, ze już nigdy nie usłyszy jej głosu, nie zobaczy jej uśmiechu, nie poczuje jej uścisku.
- Federico, Violetta nie żyje. Zmarła przed chwilą. Przyjedź do szpitala, proszę - mówił do telefonu - Halo? Fede? Wszystko w porządku? - Taakkk - zamarł. Nie wierzył w to co słyszy. Zaraz potem zamówił taksówkę i przyjechał do szpitala.
Poszedł do pokoju dr. Jabłońskiego. - Gdzie jest Violetta? Mogę się z nią pożegnać? - napadł na lekarza.
- Tak, tak, proszę za mną. Już prowadzę.
Doszli do miejsca, gdzie znajduje się nastolatka. Na korytarzu nadal znajdowali się German i Maria.
- Dobrze, że jesteś - rzekła zapłakana kobieta i przytuliła chłopaka. Przez napływ emocji on też się rozpłakał. W końcu utrata ukochanej i bliskiej osoby bardzo boli.
- Czy mogę tam wejść? - zapytał młodzieniec zwracając się do lekarza, który stał obok i się im przyglądał. - Na chwilkę.
- Tak proszę. Na 5 minut maksymalnie - po tych słowach otworzył drzwi, a gdy chłopak wszedł stanął obok rodziców przy dużej szybie dzięki której mogli ich obserwować.
- Cześć kochanie - rzekł do niej ledwo przełykając ślinę.
Siadł na białym stołku przy łóżku. Złapał jej już lekko wychłodzoną rękę i przytulił. Po chwili odłożył ją przejeżdzając delikatnie palcem po jej delikatnym policzku. Następnie wstał, pochylił się nad nią, zbliżył swoje czerwone usta i ją pocałował. Po kilku sekundach stało się coś niesamowitego. Violetta się obudziła! Otworzyła oczy i uśmiechnęła do swojego chłopaka..
Maria i German przyszli do szpitala. Lekarz prowadzący Violettę zaprosił ich do swojego gabinetu.
- Proszę, usiądźcie. Mam dla was wiadomość. Stan Violetty się polepszył. Jednak nadal się nie wybudziła. Ze wszystkich wyników które otrzymujemy wychodzi na to, że dziś już powinna się wybudzić - mówił mężczyzna zadowolony ze swojej pracy.
- Bogu dzięki że wszystko jest dobrze! - wybuchła nagle matka nastolatki. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Ale.. - rodzice spojrzeli na lekarza. Zbladli. - jak to się nie stanie w ciągu 24 godzin, coś złego jest na rzeczy.
- A czy możemy ją zobaczyć, wejść do niej? - pytał ojciec dziewczyny. - Panienka Castillo jest teraz na oddziale intensywnej terapii. Nie można tam wchodzić, ale możecie państwo popatrzeć na nią przez szybę. Jeżeli stan będzie bardzo dobry, co, miejmy nadzieję, nastąpi już niedługo będziecie mogli do niej wejść. Proszę za mną - wszyscy wyszli z pokoju i poszli za ordynatorem do dziewczyny.
- Tutaj leży Violetta. Mogą państwo tutaj zostać ile chcą. Ja idę na obchód. Potem tutaj wrócę. Do zobaczenia - powiedział z uśmiechem i odszedł.
- Moja kochana córka. Jak ona wygląda. Cała podrapana. Poobijana. Oby było z nią wszystko dobrze. - Maria zaczęła płakać. Bała się, że to "ale" lekarza jest jak najbardziej możliwe.
Stali i przyglądali się nieruchomej Violettcie kilkanaście minut. Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego, zarazem strasznego. Jej powieki zaczęły się podnosić, a oczy stawały się widoczne. Zaraz potem znów się zamknęły. A jej ciało zaczęło się dziwnie telepać i podskakiwać. Słychać było tylko głośne pipczenie i szybkie uderzenia serc rodziców pacjentki. Szybko zjawił się lekarz wraz z pielęgniarkami. Zza szyby słychać było głośne krzyki i panikę.
- Tracimy ją!
- Spada ciśnienie!
- Dawać adrenalinę!
- Strzelam!
- Biegnij po doktora Kowalskiego!
- Jak saturacja?
- Jest źle, coraz gorzej!
Słysząc te słowa panika rodziców wzrastała. Telepali się. Słone łzy spływały po policzkach matki nastolatki. German ją przy tulił.
- Będzie dobrze, Violetta przeżyje - pocieszał ją, chodź sam w duchu myślał o najgorszym. Bał się że straci swoja córkę. Jedyną najukochańszą córkę. Ani się obejrzeli minęło 30 minut. Pielęgniarki dalej robiły coś przy dziewczynie. Lekarz wyszedł, podszedł wolno, zmartwiony do państwa Castillo. Wyczuwali najgorsze. Wszyscy troje byli bladzi.
- Violetta, trudno mi to mówić.. - po obu rodzicach spływały ogromne łzy rozpaczy. - ona nie żyje - Słysząc te słowa załamali się. "Jak to. Dlaczego akurat ona? Taka świetna dziewczyna. Nie to nie może być prawda" te myśli jeszcze bardziej przygnębiały. - robiliśmy wszystko co mogliśmy. Niestety się nie udało. Jej serce się zatrzymało.?
- Pójdę zadzwonić do Federico - oznajmił ojciec panny Castillo i wyszedł na zewnątrz.
Nie przechodziła przez niego myśl, ze już nigdy nie usłyszy jej głosu, nie zobaczy jej uśmiechu, nie poczuje jej uścisku.
- Federico, Violetta nie żyje. Zmarła przed chwilą. Przyjedź do szpitala, proszę - mówił do telefonu - Halo? Fede? Wszystko w porządku? - Taakkk - zamarł. Nie wierzył w to co słyszy. Zaraz potem zamówił taksówkę i przyjechał do szpitala.
Poszedł do pokoju dr. Jabłońskiego. - Gdzie jest Violetta? Mogę się z nią pożegnać? - napadł na lekarza.
- Tak, tak, proszę za mną. Już prowadzę.
Doszli do miejsca, gdzie znajduje się nastolatka. Na korytarzu nadal znajdowali się German i Maria.
- Dobrze, że jesteś - rzekła zapłakana kobieta i przytuliła chłopaka. Przez napływ emocji on też się rozpłakał. W końcu utrata ukochanej i bliskiej osoby bardzo boli.
- Czy mogę tam wejść? - zapytał młodzieniec zwracając się do lekarza, który stał obok i się im przyglądał. - Na chwilkę.
- Tak proszę. Na 5 minut maksymalnie - po tych słowach otworzył drzwi, a gdy chłopak wszedł stanął obok rodziców przy dużej szybie dzięki której mogli ich obserwować.
- Cześć kochanie - rzekł do niej ledwo przełykając ślinę.
Siadł na białym stołku przy łóżku. Złapał jej już lekko wychłodzoną rękę i przytulił. Po chwili odłożył ją przejeżdzając delikatnie palcem po jej delikatnym policzku. Następnie wstał, pochylił się nad nią, zbliżył swoje czerwone usta i ją pocałował. Po kilku sekundach stało się coś niesamowitego. Violetta się obudziła! Otworzyła oczy i uśmiechnęła do swojego chłopaka..
Ta dam! Oto 3 część mojego osa! Jestem mega zadowolona z końcówki :D Poryczałam się to pisząc, naprawdę. Awww <3 I ta moja wyobraźnia, wszystko widziałam w głowie ^^ Mam nadzieję, że Wam też się podoba :) Do następnej części ;*
15.11.2015
LBA #3
Witajcie! xD
Jak sam tytuł mówi - zostałam po raz trzeci nominowana do LBA. Bardzo za to dziękuję mojej kochanej przyjaciółce Natusi Bambino z bloga http://bars-and-melody.blogspot.com/
Takie wyróżnienie ^^
No to przejdźmy do pytań.
1.Dlaczego postanowiłaś prowadzić bloga?
Wiesz o tym najlepiej xD Kochałam (nadal kocham) Violettę, a zarazem pisać opowiadania. Mimo, że na początku mi to nie bardzo wychodziło to z czasem było coraz lepiej. Dlatego postanowiłam stworzyć tego oto bloga. Ale nie byłoby mnie już tutaj dawno, gdyby nie wasze wsparcie <3
2.Kto jest twoim największym idolem?
Martina Stoessel :)
3.Czytasz książki? Jeśli tak, to jaka jest twoja ulubiona?
Czytam, ale kiedyś bardziej lubiłam. Moją ulubioną jest "7 razy dziś". Jeszcze jej nie skończyłam, ale jest świetna. Polecam :D Taka młodzieżowa.
4.Jaka była twoja najgłupsza decyzja w życiu?
Nati, naprawdę? Nie pamiętam. Ostatnio kłóciłam się z nauczycielka xD To nie jest takie głupie :/ Nie, naprawdę. W tej chwili sobie tgeo nie przypominam :( Może jak mi się przypomni to napiszę Wam pod którymś z rozdziałów :)
5.Oglądałaś lub czytałaś Następców? Jakie masz zdanie o tym filmie bądź książce?
Nie, niestety nie :(
6.Jakiej muzyki słuchasz?
Ostatnio mam fazę na "A thousand years", "Roar" i "Shut up and dance with me" ;D
Jeszcze raz dziękuję ;*
A teraz pytanka i nominacje ode mnie :)
1. Co lubisz w szkole? (musisz powiedzieć xD)
2. Jak wyobrażasz sobie przyszłość?
3. Kim chcesz zostać z zawodu i dlaczego?
4. Co myślisz o wymyślonej przez fanki parze Jortini?
5. Gdzie byłaś za granicą?
6. Jaką siebie widzisz za kilka lat?
7. Po jakim języku umiesz mówić?
8. Powiedz 3 dobre rzeczy o swoim opowiadaniu.
9. Co zmieniłabyś w moim opowiadaniu? Jakieś błędy?
A nominuję moje kochane dziewczynki :)
- Domciaa :D http://leonetta-love4ever.blogspot.com/
- Aria (Lexy) http://leonetta-same-old-love.blogspot.com/
- Ashley Red http://resnaye.blogspot.com/
Kocham ;*
Dziekuję Nati <3
11.11.2015
One Shot - "Nieszczęśliwy wypadek" cz. 2
25 kwietnia 2015, środa godzina 8.00
Rodzice Violetty przenocowali w szpitalnym korytarzu. Nagle do kobiety zadzwonił telefon. Głośna melodia i wibracja obudziła ją. Dzwonił szef Marii, który był bardzo zdenerwowany ponieważ kobieta nie stawiła się w pracy.
- Ja bardzo przepraszam ale zapomniałam poinformować pana. Moja córka jest w bardzo ciężkim stanie w szpitalu. Z tego wszystkiego zapomniałam o pracy - tłumaczyła się. Jej szef jest bardzo wyrozumiały więc odparł jednoznacznie.
- Dobrze, wybaczam pani. Naprawdę współczuję. Daję na razie pani urlop do końca tygodnia. Jakby potrzebowała pani przedłużenia proszę dać znać - poinformował mężczyzna.
- Dziękuję bardzo. Do wiedzenia - powiedziała matka nastolatki i odłożyła telefon.
- Kto to dzwonił? - zapytał mąż kobiety
- Mój szef - odpowiedziała. - zapomniałam mu powiedzieć, ze nie dam rady przyjść do pracy.
- I co? Mocno się zdenerwował? - pytał zaniepokojony.
- nie, wszystko jest w porządku. Dal mi urlop do końca tygodnia
Rodzice Violetty przenocowali w szpitalnym korytarzu. Nagle do kobiety zadzwonił telefon. Głośna melodia i wibracja obudziła ją. Dzwonił szef Marii, który był bardzo zdenerwowany ponieważ kobieta nie stawiła się w pracy.
- Ja bardzo przepraszam ale zapomniałam poinformować pana. Moja córka jest w bardzo ciężkim stanie w szpitalu. Z tego wszystkiego zapomniałam o pracy - tłumaczyła się. Jej szef jest bardzo wyrozumiały więc odparł jednoznacznie.
- Dobrze, wybaczam pani. Naprawdę współczuję. Daję na razie pani urlop do końca tygodnia. Jakby potrzebowała pani przedłużenia proszę dać znać - poinformował mężczyzna.
- Dziękuję bardzo. Do wiedzenia - powiedziała matka nastolatki i odłożyła telefon.
- Kto to dzwonił? - zapytał mąż kobiety
- Mój szef - odpowiedziała. - zapomniałam mu powiedzieć, ze nie dam rady przyjść do pracy.
- I co? Mocno się zdenerwował? - pytał zaniepokojony.
- nie, wszystko jest w porządku. Dal mi urlop do końca tygodnia
25 kwietnia 2015, środa, godzina 10:30
- Dzień dobry, co z Violetta? - zapytał nie mogąc złapać oddechu Federico, który właśnie przyleciał z Włoch
- Federico? Co Ty tu robisz? Przecież dziś wieczorem masz koncert w Rzymie. A Ty jesteś tu w Buenos Aires - odparł zdziwiony i zdezorientowany German.
- Tak jestem tu. Odwołałem koncert aby móc przyjechać tu, do Violetty - odpowiedział. - co z nią jest? Jak się czuje? Mogę do niej iść?
- Ona jeszcze się nie wybudziła po operacji - powiedziała matka nastolatki - tutaj jest pokój lekarzy - wskazała palcem drzwi, z których za chwilę wyszedł doktor zajmujący się Violettą.
- Dzień dobry. Co z Violettą? - pytali rodzice nastolatki. - wybudziła się już?
- Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać. Pacjentka mi umiera - odparł lekarz zamykając drzwi do swojego gabinetu.
Po chwili szybko odszedł. Cała trójka się zmartwiła i zdezorientowała. Bali się, że "pacjentka" o której mówił mężczyzna to Violetta. "Violetta, ale ona nie może umrzeć. Ona nie może, musi żyć, to nie możliwe, to może nie ona? " - pomyślała kobieta, a łza spłynęła jej po policzku. German do niej podszedł i ją przytulił. Otarł łzę palcem po czym pocałował.
25 kwietnia 2015, środa, godzina 11:45
Uczniowie ze studia skończyli lekcje wcześniej i razem ze swoim wychowawcą przyszli do szpitala. "Jak się czuje Violetta? Wybudziła się już? Co z nią? Możemy do niej wejść?" - te myśli krążyły w głowach kolegów i koleżanek Violetty.
- O! Federico! Co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona Francesca.
- Fede ty masz chyba dziś koncert? - odparł pytająco jego przyjaciel Leon.
- Przyleciałem do swojej dziewczyny. Nie mogę jej zostawić samej w tej sytuacji. Odwołałem koncert. Czego się nie robi dla ukochanej osoby - odpowiedział.
Chwilę później na korytarzu zjawił się lekarz. - Co z Violettą? Jak się czuje? - zapytał chłopak nastolatki
- Violetta, ona.. - zaczął, a w oczach wszystkich pojawiły się łzy i przerażenie..
Hej! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale nareszcie jest! 2 część mojego OSa. I jak się Wam podoba? Nie jest najlepiej ale ja jestem nawet zadowolona C: Już wkrótce kolejna część :*
7.11.2015
Rozdział 014 - Muszę być aż tak bardzo skrzywdzona przez los?
1 czerwca 2015r. (poniedziałek)
Nie mogłam na to patrzeć. Ta małpa wykorzysta każdy moment, aby mieć Leona dla siebie. Nigdy. Musiałam coś, wymyślić, aby odwrócić jej uwagę od chłopaka.
- Lucy! Ciocia cię woła. - wrzasnęłam udając, że nic nie widziałam.
Popatrzyłam się na nią. Szła do mnie stawiając ciężkie kroki. Wpuściłam wkurzona kuznke do domu i zamknęłam za nią ogromne drzwi.
- Odwal się żmijo od Leona! Zostaw mnie i jego w spokoju!
- Ja... ja pytałam sie go o lekcje. To nic takiego. - zmieszała się.
- Równie dobrze mogłaś do mnie przyjść. Ale nie, przecież trzeba wykorzystać każdy moment z Leonem. Sorry, ale to ci się nie uda.
- To moje życie i nie masz prawa o nim decydować! - krzyknęła robiąc się na twarzy cała czerwona. Zmroziła mnie wzrokiem i burknęła coś pod nosem. Po chwili zostałam w salonie całkiem sama. Wyjrzałam za okno. Westchnęłam nie widząc żadnego śladu po Leonie. Przejechałam ręką po białym parapecie i weszłam po schodach do swojego pokoju. Nie miałam już na nic siły.
"Mój koszmar powraca. Chyba wolałam, gdy Leon był we mnie zakochany i starał się zwrócić na mnie uwagę...". Zakończyłam wpis w pamiętniku. Odłożyłam fioletowy notatnik i z trudem udałam się do łazienki. Rozebrałam się, a dzisiejsze ubranie wrzuciłam do wiklinowego kosza na brudne rzeczy. Przekręciłam kurek z wodą, aby się nagrzała. Gdy była już dobrej temperatury, weszłam do prysznica i zamknęłam za sobą drzwiczki. Polałam swoje ciało ciepłą wodą. Przymknęłam lekko oczy rozluźniając się. Namydliłam się, po czym spłukałam pianę. Zamknęłam kurek i szybko okryłam się beżowym ręcznikiem. Wyszłam z kabiny, co spowodowało zimny dreszcz przechodzący przez długość moich pleców - było mi zimno. Wzdrygnęłam się.Wytarłam się i założyłam przyszykowaną już piżamkę Związałam włosy w luźną kitkę i wyszczotkowałam zęby miętową pastą. Wypłukałam buzię i rozczesałam włosy. Zrobiłam z nich warkocza. Założyłam grube, czarne skarpety i wyszłam z pomieszczenia. Weszłam do swojego różowego pokoju i podeszłam do biurka, z którego zrzuciłam wszystkie książki do plecaka. Zdjęłam z łóżka narzutę i przewiesiłam ją przez krzesło. Weszłam pod kołdrę i sięgnęłam ręką w kierunku małej szafeczki nocnej chcąc znaleźć swojego Iphona.
- Fuck. Został w łazience. - szepnęłam opadając na poduszkę.
Jęknęłam i niechętnie wstałam z wygodnego mebla. Wyszłam na korytarz i powróciłam do łazienki. Paliło się w niej światło.
"Czyżbym nie zgasiła?" - przemknęło mi przez myśl. Nacisnęłam na klamkę i zobaczyłam Lucy, która gdy mnie spostrzegła szybko zasłoniła swoje nagie ciało ręcznikiem. Zaśmiałam się niedosłyszalnie.
- Violetta! Co ty robisz idiotko?! - wrzasnęła marszcząc brwi.
- Ojej, a po co jest ten zamek w drzwiach?
Przewróciła oczami i odwróciła się do mnie tyłem.
- Spokojnie, ja tez jestem dziewczyną. Przyszłam po telefon. Już wychodzę. - zgarnęłam z blatu telefon i dodałam - A, i ciesz się, że nie wszedł tu Federico.
Szybko wymknęłam się z łazienki nie chcąc być zamordowana przez swoją kuzynkę. Słysząc dźwięk zamykanych drzwi na klucz uśmiechnęłam się do siebie. Weszłam do pokoju i położyłam się do łóżka. Zgasiłam lampkę i włączyłam telefon, aby nastawić budzik na wczesną godzinę.
Weszłam na Instagrama i zaczęłam przeglądać zdjęcia swoich znajomych. Zatrzymałam się na profilu Francesci. Bardzo zainteresowało mnie jedno zdjęcie. Była na nim Lucy przytulająca się do Fran. Obie uśmiechnięte, obejmujące się rękoma, stykają się głowami. Ale to nie wszystko. Podpis najlepszy: "Przyjaciółka. Najukochańsza <3". Lucy skomentowała: "Sisters <3". Tego było za wiele. Nigdy bym nie pomyślała, że Francesca może się posunąć do takiego stopnia. Zdradziła mnie. Nie wierzę. Czuję się okropnie. Oszukana, okłamana, wykorzystana. Byłam na chwilę. Była ze mną od początku w najgorszych chwilach. Kiedy w moim życiu pojawił się Leon i miałam u niego schronienie, ona mnie zostawiła. Czym zawiniłam? Poświęciłam jej mniej czasu? Kiedy? Spędzałam z nią każdą możliwą chwilę nie chcąc by czuła się odrzucona. A ona? Tylko pojawiła się nowa osoba w klasie to musi ją sobie wziąć po skrzydełka, tak? Na tym polega ta gra? No to świetnie. Lucy zmieniła się. Ma podły charakter. Co oznacza tylko jedno: ona zmieni Francescę tak, że będą obie najpopularniejsze w szkole. Brunetka się ode mnie odwróci i zostawi mnie samą. A nie daj Boże Leon mnie zostawi... Wtedy... Już nawet nie chcę myśleć o najgorszym. Moje życie się posypie. Znowu wróci ta sama Violetta - szara myszka skryta w sobie.
Następnego dnia czułam się okropnie. Całą noc przepłakałam. Przez te siedem godzin nawet ta poduszka nie zdążyła wyschnąć. Moje oczy są czerwone, a pod nimi wory, zaś włosy w ogromnym nieładzie. Wyglądam potwornie. Nawet makijaż, którego nie robię wcale nie pomoże. Najchętniej nie poszłabym do szkoły, ale wtedy Angie powie o tym moim rodzicom, a ci od razu przyjadą tu i zrobią mi lekcję na temat wagarów. Jeśli chodzi o szkołę to lepiej cioci nie podpadać. Wolę się dzisiaj z nikim nie spotkać twarzą w twarz. Nawet z Leonem. Przytulas, całus, czy nawet jego widok nie pomoże złamanemu sercu, w którym miałam Francescę. Wyminęłam przechodzącą Lucy przez korytarz i weszłam do kuchni. Wyjęłam z szafki miskę i nalałam do niej mleka, które wcześniej zostało podgrzane w garnuszku. Dosypałam miodowych płatków i usiadłam przy stole. Wzięłam do ręki łyżkę i zaczęłam jeść. Po chwili dołączyła do mnie Lucy, która usiadła na przeciwko mnie na drugim końcu długiego stołu. Jadłyśmy w ciszy. Co parę sekund zerkałam szatynkę, ale ona była wpatrzona w swoją miskę. Po paru minutach wstała i spojrzała na mnie.
- Makijaż? Tobie nie pasuje. - zaśmiała się i zniknęła mi z oczu.
Mój morderczy wzrok powędrował w miejsce, gdzie przed chwilą stałą dziewczyna. Westchnęłam ciężko i poszłam śladami szatynki. Ubrałam buty, założyłam plecak i otworzyłam drzwi. Usłyszałam jak ktoś odskakuje. Ujrzałam przed sobą Leona. Wymusiłam uśmiech. Rozłożył ręce co miało znaczyć "choć do mnie". Popatrzyłam na niego jakbym nie rozumiała tego, co chciał mi w tej chwili przekazać. Jego twarz tak jakby posmutniała. Nie mogłam określić jego stanu. Podszedł do mnie i przytulił. Innym by to mogło, ale w tym momencie nic nie czułam. Byłam tylko zła, a może przygnębiona? Gdy mnie puścił, spuściłam wzrok. Zostawiłam go samego kilka kroków dalej. Odwróciłam się. On także na mnie patrzył. Nie zważałam na to co sobie myśli - po prostu odeszłam. Do tego ta pogoda. Pochmurnie, zbiera się na burzę. Jak zacznie teraz padać to nie dojdę do tej szkoły. W dwojakim znaczeniu. Wybrałam się dłuższą drogą - między blokami, aby zgubić chłopaka. Jedyne na co mam dzisiaj ochotę to położyć się do łóżka i iść spać. W szkole weszłam do szatni zostawiając w niej buty. Zmieniłam na inne i ruszyłam na pierwszą lekcję. Weszłam spóźniona do klasy. Zwróciła uwagę nauczycielki i wszystkich uczniów. No tak, przecież Violetta nigdy się nie spóźnia. Mam dość. Wszyscy mówią o mnie jako ta kujonka. Rozglądnęłam się po sali. Obok Leona było zajęte miejsce przez Diego, a Francesca siedziała z Lucy. Internet nie kłamie. I gdzie do cholery mam teraz usiąść? Jest nas w klasie trzydziestu. Gdzieś przecież musi być wolne miejsce. Po chwili rzuciło mi się w oczy wolne krzesełko obok... Michaela? Naprawdę? Muszę być aż tak bardzo skrzywdzona przez los? Nie, proszę. Zlitujcie się.
- Violetta. Usiądź proszę obok kolegi. - powiedziała kobieta.
Przekręciłam teatralnie oczami i usiadłam w wyznaczone miejsce. Spojrzałam na chłopaka, który się do mnie uśmiechnął. Miałam ochotę w tym momencie rzygnąć. Przetłuszczone włosy, pryszcze dosłownie na całej twarzy, okulary... w sumie pasowały do jego obrzydliwego stylu. Proszę, niech ta lekcja minie szybko.
Hej! Chyba rozdział nie jest taki zły, prawda? :)
Czyżby Violetta przechodziła bunt nastolatka? xD
Mam nadzieję, że się podobało :D
Z niecierpliwością czekam na wasze opinie :)
Kocham <3
Niunia
1.11.2015
Surprise!
Tak, w końcu nastał ten moment, w którym mogę wam wyjawić tą wielką tajemnicę ^^ Mogliście się w sumie domyślić, bo była wskazówka w zakładkach od tygodnia :P
A więc... Co to za niespodzianka? (Ja też na nią czekałam :P)
A więc... Co to za niespodzianka? (Ja też na nią czekałam :P)
Szablon! Oto nowy wygląd bloga!
Zamówienie złożyłam na blogu Szablono - Sfera u Hope ♡ Jeju, to taka kochana duszyczka ♡ A taka utalentowana ♡ Prawda, że szablon jest śliczny? No genialny! Taki jaki chciałam - delikatny. I te kółeczka :D
Chciałam z całego serduszka podziękować Ci, Hope za poświęcony czas na wykonanie szablonu jak i rozmowę ze mną :P, ale także za rady i pomoc. Chciałam Ci także powiedzieć, że robisz wspaniałe prace i, że jesteś do tego stworzona. Jestem bardzo zadowolona z szablonu i na pewno będę cię polecać :D Chyba już po raz setny Ci dziękuję!
Nawet nie wiecie jaka była moja radość, gdy po raz pierwszy ujrzałam ten cudny szablon ♡ Zakochałam się w nim ♡
A wy? Podoba wam się nowy wygląd bloga?
PS. Planuję napisać One Shota ;o