28.02.2016

100 faktów o mnie



1. Mam na imię Julia.
2. Znajomi mówią do mnie: Juluś, Julcia, Julka, Julek (kiedyś było jeszcze Julian xD).
3. Urodziłam się 30 kwietnia 2002 r.
4. Chodzę do 1A gimnazjum.
5. Mam najlepszą klasę w szkole ♡
6. Mam 7 młodszych kuzynów, 5 starszych kuzynów i 5 starszych kuzynek, a niedługo będę mieć pierwszą młodszą kuzynkę ♡ (zawsze mówię inną liczbę moich kuzynów, bo nie mogę ich zapamiętać).
7. Mam 1 siostrzenicę, dwie bratanice i trzech siostrzeńców. To moje małe misie *-*
8. Kocham dzieci.
9. Jestem jedyną księżniczką (tak na mnie mówią) moich babć i dziadków.
10. Gdy byłam mała chciałam zostać nauczycielką, opiekunką, przedszkolanką lub pisarką.
11. Aktualnie chcę dubbingować bajki.
12. Pisać opowiadania zaczęłam w drugiej klasie, gdy miałam 8 lat.
13. Nauczyłam się czytać w wieku 6 lat.
14. Długo bawiłam się lalkami.
15. Jak byłam mała to chciałam mieć chomika
16. Mam psa, który wabi się Teo/Teoś. Urodził się dziesięć dni przede mną, tyle że 8 lat później - 20 kwietnia 2010 r.
17. Wszystkich sztuczek, a jest ich dość sporo to ja nauczyłam mojego psa.
18. Zawsze, gdy Teoś jest smutny lub się boi przychodzi do mnie.
19. Nie mam rodzeństwa.
20. Zawsze chciałam mieć starszego brata i młodszą siostrzyczkę :c
21. Odkąd byłam mała chciałam mieć na imię Nikola.
22. W przedszkolu na urodziny od kolegi dostałam różę.
23. Uczyłam kolegę liczyć do 100 w przedszkolu.
24. Gdy miałam ok. 7 lat zgubiłam się w Realu xD
25. Umiem jeździć na rowerze, rolkach, łyżwach i nartach.
26. Umiem pływać.
27. W wieku 7 lat chodziłam na tańce.
28. Rok temu chodziłam na zajęcia plastyczne.
29. Przez miesiąc czasu chodziłam na dodatkowe zajęcia z jęz. Hiszpańskiego, ale zrezygnowałam przez nauczycielkę.
30. Chodziłam na tenis stołowy.
31.  Było mi smutno po wyjeździe mojej cioci z kuzynami po wakacjach i tak się zaczęła moja historia z blogiem.
32. Uwielbiam czekoladę.
33. Moją idolką jest Martina Stoessel.
34. Moimi mężami jest Jorge Blanco i Leon Verdas ♡
35. Mam dwie (w nieinternetowym życiu) przyjaciółki.
36. Jedna z moich przyjaciółek prowadzi bloga z opowiadaniem o Bars and Melody, w którym jestem jedną z głównych bohaterek o imieniu Vivienne.
37. Gdy uczyłam się jeździć na rowerze wjechałam w drzewo.
38. Założyłam bloga 19 sierpnia 2014r.
39. Mam słomiany zapał, dlatego wahałam się co do założenia bloga.
40. Ostatecznie blog to najlepsza decyzja w moim życiu.
41. Szkoła zabija -,-
42. Moim ulubionym kolorem jest różowy.
43. Swoich kuzynów traktuję jak najukochańszych braci.
44. Nienawidzę lekcji j. polskiego.
45. Lubię panią od Niemieckiego.
46. Zawsze po lekcji Angielskiego boli mnie głowa.
47. W przedszkolu bardzo często chorowałam, za to teraz bardzo rzadko.
48. Moją ulubioną bajką były "Teletubisie", którymi mój tata już rzygał xD
49. Nie lubię kłamać i nie robię tego często.
50. Mam włosy do łopatek.
51. Mam brązowe włosy i brązowe oczy.
52. Ważę 40 kg przy wzroście 160 cm.
53. Kiedyś znajome z klasy mówiły mi, że jestem anorektyczką na podstawie mojej wagi, co było dla mnie bardzo przykre.
54. Nie odchudzam się i nie stosuję różnych diet. Wszystko jem, tyle że czasami mama zrobi jakieś bardziej zdrowe jedzenie niż kotlet z ziemniakami :D
55. Uwielbiam obiady mojej babci, a zwłaszcza rosół z jej własnej roboty makaronem. Taki rosół to ja potrafię zjeść cztery miski.
56. Kocham czekoladę "Milka Daim"
57. Nie lubię się kłócić, bo nigdy nie wiem co mądrego odpowiedzieć.
58. Wolę rozmawiać z kimś pisząc przez telefon niż rozmawiać w cztery oczy.
59. Jestem bardzo nieśmiała
60. Podziwiam się, że w ogóle zagadałam do dziewczyny,  która siedziała obok mnie na Violetta Live.
61. Byłam na Violetta Live 29 marca w Łodzi na godz. 19.00
62. Boję się, że moja nieśmiałość nie minie. To okropne!
63. W klasie tylko dwie osoby wiedzą, że lubię Violettę.
64. W 6 klasie pewna osoba stanęła przeciwko mnie i moich 4 koleżanek. Jednak to ja byłam najbardziej upokarzana przed całą klasą. To,  co mówiła było żałosne, ale nawet wtedy nie umiałam się odgryźć.
65. Nie mam chłopaka.
66. Nie raz płakałam przez różne osoby.
67. W podstawówce co rok miałam czerwony pasek na świadectwie.
68. Nie lubię czarnych żelków.
69. Staram się być dla każdego miła. Nawet jeśli kogoś nie lubię.
70. Ciągle się uśmiecham.
71. Potrafię obrócić się do koleżanki siedzącej z tyłu w ławce i bez powodu się uśmiechnąć.
72. Najśmieszniej jest na religii.
73. Każdy mój weekend wygląda tak: wstaję, myje się, jem śniadanie, uczę się, uczę się, uczę się, uczę się i idę spać.
74. NIENAWIDZĘ się uczyć, ale moi rodzice mają jakiegoś świra i oni by chcieli, żebym siedziała nad lekcjami jakby to była moja pasja. Nie.
75. Gdy byłam mała na piżamę mówiłam "Pipamka", hulajnoga to było "Hujanoga" ^^, a kocham Cię "Komcie, komcie".
76. Zawsze staram się innym pomagać, chyba że naprawdę nie mogę z jakiś powodów.
77. NIENAWIDZĘ, gdy niektórzy sąsiedzi z bloku nie odpowiadają mi na "Dzień dobry" mimo, że się na mnie patrzą. Ale nie, oni idą dalej.
78. Lubię rysować. Narysowałam kilka rysunków Tini.
79. Moje drugie imię to Izabela po mojej najlepszej cioci ♡
80. Nosiłam okulary, ponieważ nie widzę z daleka.
81. Od kilku miesięcy noszę soczewki na noc, dzięki którym nie muszę w dzień nosić ani okularów ani soczewek i bardzo dobrze widzę :)
82. Planuję nosić aparat ortodontyczny.
83. Jestem marzycielką.
84. Mam porąbane sny.
85. Potrafię nie mówić nic przez jakiś czas w gronie znajomych, bo zaczynam myśleć nad fabułą swojego opowiadania. Jednym słowem - lubię ciszę.
86. W moim pokoju jest pełno Violetty *-*
87. Chciałabym w te wakacje pojechać gdzieś za granicę.
88. Boję się pająków.
89. Jestem bałaganiarą.
90. Nie umiem rozplanować sobie dnia.
91. Narzekam tylko wtedy, gdy mnie coś boli, nudzi mi się lub się nie wyśpię.
92. Na feriach byłam w Zieleńcu i jeździłam tam na nartach
93. W zeszłym roku w ferie razem z koleżankami zostałyby zamknięte w bawialni i wypuszczono nas dworem xD Więcej opowiem wam kiedy indziej :D
94. Nigdy nie powiedziałam złego słowa o idolu, przy kimś, kto właśnie go lubi.
95. Szanuje zdanie innych.
96. Z koleżankami w szkole często wspominamy czasy przedszkola. Było wtedy tak wspaniale ♡
97. Na święta kiedyś dostałam lalkę i dałam jej na imię Weronika, bo moja przyjaciółka miała tak na imię :D
98. Spodobała mi się ostatnio piosenka "Love Yourself" Justina Biebera i "Happy End" Sylwii Przybysz.
99. Moim marzeniem jest spotkać swoich idoli.
100. Jeden rozdział zajmuje mi ok. 4/5 godzin.


Wow :o
Na początku myślałam, że nie wymyślę zbyt dużo, ale udało się! :D
Gratuluję tym, którym chciało się to czytać! :*


Powyższe punkty nie miały na celu chwalenia się, czy tym podobne. Po protu to są o mnie fakty.

Pomysł zainspirowany postem autorki bloga http://fedemila-4ever.blogspot.com/

9.02.2016

Rozdział 024 - Bo ona nie ma w ogóle talentu

10 czerwca 2015r. (środa)


Dedykacja dla: Aria, Mar tyna, karolaaavlover, Emily Comello i Patty;* Super


Violetta 
Poczułam czyiś ciepły i spokojny oddech, a potem buziak w policzek. Uśmiechnęłam się. Otworzyłam leciutko oczy i ujrzałam promienny uśmiech mojej mamy.
- Czas wstać, córeczko. - powiedziała leciutko ciągnąc mnie za rękę.
Usiadłam i dokładnie się jej przyjrzałam. Była szczęśliwa, taka jak zawsze. Ni wyglądała na chorą ani na osłabioną. Nic z tego nie rozumiem.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam patrząc na swoje dłonie.
- Ale co? - założyła mój kosmyk włosów za ucho, aby ujrzeć moje powieki.
- Ukrywasz to, że jesteś smutna.
- Ja nie chcę, żebyście przeze mnie przeżywali jakąś żałobę. Niech będzie jak zwykle. Przyjechałam, żeby zobaczyć się ze swoimi dziećmi i niezmiernie się z tego cieszę. - uśmiechnęła się, kiedy na nią spojrzałam.
Odwzajemniłam gest i się do niej przytuliłam.
- Kocham cię, mamo. - wymamrotałam.
- Ja ciebie też, Violu.
Po chwili się od siebie oderwałyśmy i zeszłyśmy na dół, gdzie czekała na nas już cała rodzina. Przywitałam się i usiadłam między mamą a Federico. Zaczęłam jeść przygotowane przez mamę gofry z bitą śmietaną. Mmm... Od dawna mi tego brakowało. W pewnym momencie wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz mnie. Kompletnie nie wiedziałam, o co im chodzi. Uniosłam jedną brew. Spojrzałam na Fede, a on palce przejechał po moim podbródku. Okazało się, że jestem ubrudzona śmietaną. Oblizał swojego palca ze smakiem, a ja wybuchłam śmiechem. Gdy zjadłam poszłam do łazienki. Umyłam twarz i zęby. Następnie związałam włosy w luźnego warkocza i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam po schodach i stanęłam przy kuchennym blacie czekając na kanapki, które mama mi przygotowywała.
- Violu, miałaś nam coś powiedzieć. - odezwał się tata.
- Tak, ale to po szkole. - odpowiedziałam szybko.
Pokiwał głową. Wyciągnął z teczki laptopa, położył go na stole i zaczął przy nim pracować. Mama podała mi śniadaniówkę, a ja włożyłam ją do plecaka.
- Cześć! - krzyknęłam wychodząc z domu razem z Federico.
Chłopak przy pierwszym skręcie się ze mną pożegnał i poszedł w stronę swojej szkoły. Samotnie szłam chodnikiem. Bałam się powiedzieć rodzicom o Studiu. Mama jest chora. Nie chcę jej denerwować i jeszcze bardziej zamartwiać. Ale chcę, żeby oboje wiedzieli o mojej decyzji. Zrobię to dzisiaj, ale denerwuję się. Wiem, jak zareagują. Będą źli.
Dostrzegłam, że obok kawiarenki przechodzi jakiś szatyn. Od razu wiedziałam kim był.
- Leon! - zawołałam.
Odwrócił się i przebiegł przez ulicę. Zatrzymał się tuż przede mną i mnie mocno przytulił.
- Hej, kochanie. - ucałował mój policzek.
Uśmiechnęłam się. Chłopak splótł nasze dłonie. Ruszyliśmy w stronę szkoły.
- Leon, wczoraj przyjechali moi rodzice i... - zawiesiłam głos.
- Coś się stało? - zapytał zaniepokojony.
Dobrze wiedział, jacy oni są.
- Moja mama ma raka. Może mnie zostawić w każdej chwili. - wymamrotałam wypuszczając łzy.
Zatrzymał się. Spojrzał mi w oczy i położył dłoń na moim policzku. Kciukiem starł łzy. Jego dotyk jest jak magiczna różdżka, która powoduje u mnie spokój. Spowolniłam oddech. Ponownie mnie przytulił. Wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi, co pozwoliło mi na zatrzymanie łez. Leon gładził moje plecy.
- Powiedz coś. - szepnęłam.
Jednak on najwyraźniej się nie odważył. Nie dziwię mu się. Sama nie wiedziałabym co powiedzieć takiej osobie. Potrzebowałam wtedy tylko miłości, móc kogoś przytulić, móc się komuś wyżalić.
- Przykro mi. - wymamrotał.
Oderwałam się od niego. Miał zaszklone oczy. Uśmiechnęłam się dodając nam obu otuchy.
- Może tak miało być, może gdyby nie ta choroba stałoby się coś gorszego? Kiedyś się jeszcze spotkasz z mamą, ale na ciebie jeszcze nie czas. - powiedział cicho.
Patrzyłam się przed siebie, w punkt położony tuż przy szyi chłopaka. Ucałował moje czoło i chwycił moją dłoń.
-W porządku? - zapytał troskliwie.
Kiwnęłam głową. Postawił kilka kroków leciutko ciągnąc mnie za sobą. Po chwili dorównałam mu kroku. W milczeniu doszliśmy do szkoły. Zostawiłam plecak przy ścianie i pobiegłam do Camili przytulając się do niej od tyłu. Odwróciła się i szeroko się uśmiechnęła. Ponownie się przytuliłyśmy, a po chwili przybiegła Francesca, która swoim drobnym ciałem otuliła nas dwie. Zaczęłyśmy się śmiać. Oderwałyśmy się roześmiane. Obok nas przeszedł Diego, który przykuł uwagę włoszki. Uśmiechnęłam się. Dziewczyna ocknęła się dopiero po dzwonku. Spojrzała na nas, jakby dopiero obudziła się ze snu. Wzięłyśmy plecaki i weszłyśmy do klasy. Usiadłam w ławce razem z Francescą i wyciągnęłam z plecaka potrzebne książki. Zaczęła się biologia. Następnie byłą matematyka, fizyka, hiszpański, angielski i w-f. Na ostatniej lekcji dowiedzieliśmy się, że musimy zostać na pół godziny w szkole, aby zrobić próbę przed zakończeniem roku szkolnego. Tak bardzo chciałam iść od domu, rzucić się na łóżko i zasnąć. Po w-fie w szatni przebrałam się ze sportowego stroju w moje ubranie. Gotowa wyszłam na korytarz i razem z Ludmiłą udałyśmy się na salę gimnastyczną. Nasza droga szła w ciszy. Nie wiedziałam, czy powinnam z nią rozmawiać. Przecież przez cały rok była przeciwko mnie,
- Zapisujesz się do Studia? - zapytałam wreszcie.
- Tak, postaram się. A ty? - odpowiedziała szukając telefonu w torebce.
Trochę czułam się jak powietrze, jakby mówiła do siebie.
- Bardzo bym chciała, ale muszę porozmawiać z rodzicami. - odpowiedziałam.
Spojrzała na mnie, jakby nagle się wybudziła ze snu i uśmiechnęła się.
- No, to powodzenia. - podała mi doń.
- Również. - uścisnęłam ją.
Gdy doszłyśmy na salę gimnastyczną, od razu pobiegłam do Leona. Usiedliśmy na ławce i czekaliśmy na nasza kolej, podczas gdy nasi rówieśnicy tańczyli i śpiewali. Tak jak mówiłam, nasza szóstka jest najbardziej utalentowana. Aż miło na nich patrzeć. Są naprawdę dobrzy.
Nauczycielka spojrzała w kartkę po skończonym tańcu Camili i Francesci.
- Leon i Violetta! - zawołała kobieta.
Wstaliśmy i weszliśmy na miejsce, które zastępowało scenę. Przygotowane było już pianino i gitara. Usiadłam przed dużym, czarnym instrumentem, a chłopak stanął przede mną trzymając gitarę. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Miałam zacząć, gdy w głowie pojawiła mi się wątpliwość.
- A, co z mikrofonami? - zapytałam.
- Będziecie mieć takie na ucho, żeby było łatwiej. - odpowiedziała kobieta.
Kiwnęłam głową i spojrzałam porozumiewawczo na Leona, który się do mnie uśmiechnął. Położyłam palce na klawisze i zaczęłam grać pierwsze nuty melodii. Po chwili dołączyła gitara i nasze głosy.


Te esperare aungue la espera sea un invierno
Te seguire aunge el camino sea eterno
Mi corazon no te puede olvidar
Y hare lo que sea por volverte a amar
Y hare lo que sea por volverte a amar



Zakończyliśmy brawami. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Wstałam i ustawiłam się na środku sceny. Leon odłożył gitarę i dołączył do mnie. Gdy zabrzmiała muzyka zaczęliśmy tańczyć nasz układ. Po paru minutach skończyliśmy, dzięki temu mogliśmy udać się do domu. Tak też zrobiłam.Powoli dochodziła 16. Pora coś zjeść, mój brzuch dawał już o tym znaki. Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Położyłam plecak pod ścianą i weszłam do kuchni. Mama stała przy blacie i najprawdopodobniej robiła obiad. Odwróciła się, gdy mnie usłyszała. Uśmiechnęła się i podeszła do mnie. Mocno mnie przytuliła, a gdy się ode mnie oderwała, ucałowała mnie w policzek.
- Cześć, Violu. - powiedziała i wróciła do gotowania. - Co tam w szkole?
- Nie jest źle. Miałam dzisiaj próbę. - odpowiedziałam siadając na blacie.
Mama spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc. Westchnęłam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
- Na zakończenie roku moja klasa, no i ja, przygotowujemy "przedstawienie". Tańczymy i śpiewamy. Ja śpiewam i tańczę z Leonem.
- Słucham? Będziesz śpiewać, tańczyć? - zapytał tata uderzając gazetą o stół.
Podskoczyłam przez trzask papieru. Nie wiedziałam, że jest tu tata. Siedział za drzwiami przy stole. Gdybym wiedziała, że wszystko słyszy, i że w ogóle tu jest, to nic bym nie mówiła. Ale powiedziałam, i muszę dokończyć .
- To, co usłyszałeś. - wymamrotałam przestraszona.
- Nie pozwalam ci! Nawet się nie spytałaś! - krzyknął.
- Ale twoje zdanie nie jest tu potrzebne! Występuję razem z klasą! - odkrzyknęłam.
- Nie podnoś na mnie głosu! Jutro masz iść do wychowawczyni i zrezygnować z występu!
- Nie, nie zrobię tego, bo ty tak chcesz. Nawet nie wiesz jak to będzie wyglądać, gdy moi koledzy będą na scenie, a ja jedyna z klasy będę siedzieć na widowni. Skoro chodzę do tej szkoły, to muszę się integrować i wnosić coś do mojej klasy. Wcale nie musisz przychodzić i mnie oglądać skoro tak bardzo nie chcesz, ale ja nie zrezygnuję. - opowiedziałam gestykulując rękoma.
- Nie jesteś pełnoletnia, żeby sama o wszystkim decydować!
- Ale to nie ty chodzisz do tej szkoły, tylko ja! Może mi jeszcze powiedz, z kim powinnam siedzieć w ławce?! A tak w ogóle to przenoszę się do Studia On Beat.
- Co to jest? - zapytał już spokojniej.
Nie wierzę, to tylko dowód, że się nami nie przejmuje.
- Szkoła, do której uczęszcza Federico. - odezwała się mama.
Tata spojrzał na nią groźnym wzrokiem.
- Ile razy, Violetto mam ci powtarzać, że poszedł tam Federico, a nie ty.
- To ja też tam będę się uczyć. W czym problem?
- Nie chcę, żebyś szła za muzyką.
- Ale ja chcę! Nie mam zamiaru siedzieć w biurze i przeglądać papiery. To nawet niezdrowe! Czym się różnię od Fede? W czym jestem gorsza?! - krzyknęłam.
- German, daj jej szansę. - mama pogłaskała go po ramieniu.
- Teraz ty? Ty też po jej stronie? Ty tu rządzisz, czy ona? - wskazał na mnie.
- Aha, czyli nie mam swojego zdania, tak?!
Mama zaprzeczyła głową. Podałam jej ulotkę, którą zaczęła czytać.
- Nie pozwalam! - krzyknął tata.
- Ale dlaczego? Podaj powód! - wrzasnęłam.
Wtedy do kuchni wszedł Federico. Stanął obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Czemu tak krzyczycie? - zapytał.
- Bo, nasz kochany tatuś bez powodów, nie chce mnie puścić do Studia On Beat i nie pozwala mi brać udziału w szkolnym przedstawieniu. - odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając.
Federico zaczął się śmiać. Wiedział, jacy są i chciał i pomóc.
- No, dlaczego? - zapytał.
- Bo... Bo ona nie ma w ogóle talentu do tego! - krzyknął.
Otworzyłam szeroko buzię. Uwolniłam się z uścisku brata i pobiegłam na schody.
- Violu, a obiad? - spytała mama.
- Nie chcę jeść obiadu z tym świrem! - wrzasnęłam przechodząc przez ostatni schodek.
- Jak mogłeś?! - usłyszałam brata i weszłam do pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Nie mogę w to uwierzyć. Mój własny tata. A jak mama umrze... To zostanę z nim i mama mi już nie pomoże. Wtem usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.
- Violu... - szepnął Federico.
- Nie, wyjdź. Proszę...



No i macie rozdział, kochani. Pisany po kilka zdań co kilka dni. Końcówkę, tzn. kłótnię Violetty z tatą, pisałam na laptopie w samochodzie podczas podróży w góry, na narty :D
Teraz jak to piszę, to jeszcze ok. 4 godziny jazdy. Dwie godziny już za mną :D Nie mogę się doczekać ^^. Jeżdżę na narty prawie już szósty rok :O Aww... Żebym się nie zabiła :D
Rozdział wstawię, jak dojadę do hotelu, rozpakuję się, zjem obiad i wieczorkiem powinnam wstawić :)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem :D
Przepraszam za to, że tak długo nie było rozdziału.
Po pierwsze: moje lenistwo nie zna granic.
A po drugie: ta choroba tej mamy jest tak smutna, a opisywanie tego tak nudne i przygnębiające, że aż się nie chce xD
Zapraszam do CZYTANIA i KOMENTOWANIA konkursowych One Shotów :D
no i moich wypocin :DDD
Bardzo Was kocham misie, delfinki, pingwinki, żyrafki... :D
Buziaczki ;*
Niunia 





















3.02.2016

Konkursowy One Shot, II miejsce: Mar tyna


Gif dodany na prośbę autorki

"We can fly without wings"

Latanie.  Jest tym, co człowiek zawsze chciał posiadać.
Najsłynniejsze wynalazki powstawały tylko po to, by móc dorównać ptakom.
By ludzie mogli wzbić się w powietrze, by odfrunąć.
Latanie niezaprzeczalnie jest wolnością.
Możemy wznieść się i odlecieć, gdzie tylko zapragniemy.
Nie mamy żadnych ograniczeń, gdy szybujemy wysoko nad ziemią.
Ale czy właśnie tego pragniemy najbardziej? Posiadać parę skrzydeł i po prostu móc latać?
Ludzie czasem niepotrzebnie się wysilają.
Należy myśleć sercem, a nie rozumem, a właśnie to najbardziej sprawia nam trudność.
Patrzymy na świat powierzchownie i nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nie potrzebujemy skrzydeł.
Czasem wystarczy tylko jedna właściwa osoba, byśmy mogli oderwać stopy od ziemi i wznieść się do chmur. Wystarczy jedna osoba byśmy mogli latać… I to bez skrzydeł.


~ ♥ ~


Drobna szatynka nieśmiało unosi swoje kąciki ust ku górze.
-Dziękuję- Szepcze i niepewnie łapie dłoń spoczywającą obok niej na kocu. – Dziękuję, za to, że mnie tu zabrałeś. Nigdy nie lubiłam chodzić na plażę, a ty pokazałeś mi, jak tutaj jest pięknie- Mocniej ściska trzymaną rękę, która jest o wiele większa od jej kruchej dłoni.
-Nie masz, za co dziękować- Chłopak odpowiada jej aksamitnym głosem, który tak bardzo uwielbia.
-Dla ciebie to nic takiego, a dla mnie ma ogromne znaczenie- Violetta spuszcza głowę i zakrywa swoje rumiane policzki swoimi kasztanowymi włosami.
-Dla mnie każda sekunda spędzona z tobą ma wielkie znaczenie- Obydwoje posyłają sobie delikatne, ale szczere uśmiechy. Lekki wiatr wiejący od morza muska ich zaczerwienione oblicza i rozwiewa im włosy, które obydwoje mają w prawie tym samym kolorze.
 



-Violetta- Z zamyślenia wyrywa ją blondynka, która pstryka jej palcami
przed nosem.-Vils- Ludmiła tak głośno wymawia jej imię, że pewnie cała kawiarnia może ją usłyszeć.
-Co?- Szatynka niechętnie odrywa wzrok od filiżanki z czarną kawą.
-Co ty tam widzisz? Wróżysz z fusów?- Śmieje się Ludmiła i lekko odgarnia swoje kaskady włosów w tył.
-Zamyśliłam się- Violetta wywraca teatralnie oczami i rozgląda się po całym wnętrzu kawiarni.
-A nad czym aż tak intensywnie myślałaś?- Pyta się złotowłosa i zanurza swoje pełne, malinowe wargi w gorącym waniliowym latte.
-Nad moim snem- Violetta stara się nie patrzeć przyjaciółce w oczy i dlatego cały czas wpatruje się w jeden punkt na drewnianej podłodze.
-Znowu?- Jęczy Ludmiła, a na jej twarzy pojawia się mocno widoczny grymas.
-Nie wiem już, co mam z tym zrobić- Violetta wzdycha i podobnie jak przyjaciółka, bierze mały łyk swojej kawy.
-Może idź z tym do psychologa?- Burczy Ludmiła, i od razu zostaje spiorunowana wzrokiem przez swoją przyjaciółkę.
- I co niby mu powiem?- Szatynka naciąga rękawy swojej bluzki na dłonie tak, że wystają jej tylko połowy palców.
-Och, nie wiem Violu- Przyjaciółka Violetty wyrzuca ręce w górę w geście poddania. – Ale to już się robi niezdrowe- Blondynka ścisza swój głos i kręci lekko głową.
-To już się robi męczące- Poprawia ją Violetta, która chowa swoją pociągłą twarz w dłoniach.

~ ♥ ~

-Gdzie mnie ciągniesz?- Po parku roznosi się donośny śmiech szatynki, która stara się, choć trochę udobruchać swoje rozwiane włosy.
-Niespodzianka- Odpowiada jej chłopak, który trzyma jej rękę i wolno biegnie przed siebie, ciągnąc ją za sobą.
-Och, no proszę- Kolejny raz po ciemnym parku, oświetlanym wyłącznie przez blask księżyca, rozbrzmiewa echem jej serdeczny śmiech.
Nagle zielonooki zatrzymuje się przez, co Violetta lekko obija się o jego umięśnione plecy.
-Już jesteśmy- Szepcze i obejmuje Violettę w tali.
Szatynka rozgląda się, a przy każdym obrocie głowy jej radość wyparowuje.
-Ale tu nic nie ma- Stwierdza trochę zawiedziona i lekko potrząsa głową by pozbyć się czarnych myśli.
Chłopak odchodzi kawałek od niej i kuca przy ziemi oraz po omacku zaczyna czegoś szukać.
W jednej chwili polana zostaje rozświetlona przez ogrom świateł.
Chłopak wstaje i ponownie podchodzi do Violetty, która patrzy przed siebie z niedowierzaniem.
-Jak ty to zrobiłeś?- Szatynka mocniej obtula się swoją bluzą i przenosi wzrok na szmaragdowe oczy chłopaka stojącego obok.
-To miejsce jest oświetlane przez blask naszej miłości-Szepcze jej cicho do ucha i przyciska jej kruche ciało do swojego.



Violetta odruchowo przenosi się do pozycji siedzącej i zaczyna głośno i ciężko oddychać.
Po jej sypialni rozchodzi się głośny jęk, a po chwili szatynka ze stłumionym hukiem opada na swoją miękką poduszkę. To jest dla niej codzienność. Męcząca rutyna.
Bo przecież ile razy można się noc w noc budzić?
I to wszystko przez sen? Sen tak bardzo rzeczywisty, tak bardzo wspaniały, ale tak bardzo nieprawdziwy i wyimaginowany.
Ile razy można śnić o kimś, kogo się nawet nie zna?
Do uszu szatynki dochodzi głośny dźwięk jej telefonu.
Zrywa się z łóżka i bierze do ręki swoją komórkę, która leży na stoliku nocnym.
-Halo?- Odpowiada zaspanym głosem i chwyta swój kremowy szlafrok, który jest przewieszony przez oparcie łóżka.
-Violu? Coś się stało?- Po drugiej stronie aparatu odzywa się dobrze znany głos jej przyjaciółki.
-Nie, czemu pytasz?- Violetta podtrzymuje telefon o swoje ramię i nieporadnie stara się założyć na siebie szlafrok.
-Masz dziwny głos- Kwituje Ludmiła, a szatynka ponownie chwyta komórkę w dłoń, gdy już uporała się z zawiązaniem paska od okrycia.
-Dopiero wstałam- Violetta zaczyna się śmiać, a po chwili blondynka odpowiada jej tym samym.
-To do ciebie niepodobne, zawsze wstajesz o wiele wcześniej- W słuchawce ponownie można usłyszeć serdeczny śmiech blondynki.
-Dzisiaj moja podświadomość dała mi pospać-Violetta siada na swoim łóżku i zaczyna skubać stary lakier z paznokci.
-Wiesz, że te twoje sny… To już zaczyna się robić dziwne- Szatynka głośno wzdycha i pusto patrzy na swoje odbicie w lustrze, które jest wmontowane w ogromne drzwi szafy.
-Całkowicie się z tobą zgadzam. Może ze mną na serio jest coś nie tak?- Violetta śmieje się smutno i odgarnia kosmyki włosów opadające jej na czoło. – Przecież to jest nienormalne. Śni mi się jakiś chłopak, którego nawet nie znam. Zresztą ja nawet podczas snu go nie widzę, tylko jego oczy- Cicho mruczy do słuchawki telefonu.
-Idź z tym do psychologa, naprawdę.- Blondynka odzywa się po długiej chwili ciszy.
Violetta nic jej nie odpowiada tylko głośno wzdycha.- A w ogóle dzwonię, bo chciałam ci powiedzieć, że jutro mamy odwołane wykłady- Lu mówi już o wiele radośniej, jednak jej nagła zmiana nastroju nie udziela się Violettcie.  
-Jasne, dzięki- Szatynka szybko się rozłącza, przerywając Ludmile w połowie zdania i nawet nie pozwalając sobie ani przyjaciółce na krótkie słowa pożegnania.


~ ♥ ~

Szatynka przepycha się między tłumem ludzi i szybko przemierza wąskie uliczki.
Co chwile ktoś na nią wpada lub ją popycha. Jej nogi kolejny raz plączą się ze sobą, a zimny wiatr rozwiewa jej włosy, tak mocno, że okrywają jej całą twarz.
Nagle wszystko zwalnia, ludzie przestają biec, jakby ktoś wcisnął przycisk pauzy.
Violetta rozgląda się dookoła i zauważa jak osoby znajdujące się obok niej zamazują się.
Tracą ostrość, następnie stają się przeźroczyści, jakby zamieniali się w duchy.
Po chwili dziewczyna znajduje się całkiem sama. Słońce w jednym momencie zachodzi, a na całym świecie zapanowuje mrok nocy. Violetta zaczyna szybciej oddychać, a jakaś niewyraźna postać zaczyna się do niej przybliżać. Mimo tego, że mocno wytęża wzrok nie może dostrzec żadnych rysów, tylko szmaragdową zieleń bijącą z oczu.
-Cześć- Odzywa się radosny głos, który tak bardzo uwielbia.
Violetta kolejny raz się rozgląda po całej przestrzeni. Nagle jej ciało rozświetla blask latarni, która niespodziewanie pojawia się obok niej.
-Co my tu robimy?- Szatynka zdezorientowanie patrzy przed siebie lekko mrużąc oczy, które za mocno oświetla światło. Chłopak delikatnie się śmieje, a Violetta ma wrażenie, że lekko przybliżył się do niej.
-Czekałem na ciebie Violu- Mówi radośnie i szeroko się uśmiecha.
Twarz szatynki owiewa lekki, ciepły wiatr, tarmosząc jej kosmyki włosów.
-Ja nawet nie znam twojego imienia-Violetta spuszcza głowę i zasłania swoje zaróżowione policzki.
Chłopak wzdycha i przeczesuje swoje włosy postawione do góry.
-Tak powinno pozostać- Mruczy ponuro, ledwo słyszalnie, jednak jego szept rozchodzi się echem i z podwójnym uderzeniem odbija się o uszy szatynki.
Violetta patrzy na niego uważnie i stara się wyczytać coś z jego oczu, które jako jedyna część jego jest wyraźna i nie za mgłą.
-Leon- Chłopak szepcze, a po chwili głośno wzdycha, by zagłuszyć wypowiedziane poprzednio słowa.
Kąciki malinowych ust Violetty unoszą się ku górze i kształtują delikatny uśmiech na jej rumianej twarzy.
-A kim ty w ogóle jesteś?- Szatynka rozgląda się po ciemnej nicości otaczającej jej dookoła.
-I tak już ci za dużo powiedziałem – Początkowo unosi ton, jednak następnie stopniowo go ścisza przy wypowiadaniu kolejnych słów.
Violetta dokładnie się przygląda, jak jego postać z sekundy na sekundę staje się wyraźniejsza.
Dziewczyna ma wrażenie jakby światło bijące od latarni samo wędrowało w stronę Leona, by jak najwięcej rozpromienić i oświetlić jego twarz.
Po chwili Violetta bez przeszkód może ujrzeć w pełnej okazałości całe oblicze szatyna.
-Jak to możliwe?- Zachłystuje się powietrzem i cofa się o kilka kroków.
-Violu… -Szept Leona w tej wszechobecnej ciszy wydaje się głośnym i donośnym krzykiem.
Szatyn przybliża się do dziewczyny, a ta z przerażeniem patrzy mu prosto w jego zielone oczy.
-Ty jesteś…- Zaczyna jednak ma wrażenie, że to słowo nie może się wydostać z jej strun głosowych.
-Aniołem- Dokańcza za nią szatyn i niepewnie chwyta jej drżące dłonie.- Nic ci nie zrobię- Delikatnie się uśmiecha, by choć trochę ośmielić i zdobyć zaufanie drobnej szatynki.
-Ty masz skrzydła- Jej kąciki ust prawie niewidocznie podnoszą się w górę.
Z obawą unosi dłoń i ostrożnie muska opuszkami palców pióra, które znajdują się na skrzydłach Leona.- Możesz latać?- Pyta się nieśmiało spoglądając mu w oczy.
-Ty też możesz latać, nawet bez skrzydeł- Ciszę rozrywa delikatny śmiech szatyna.
-Przecież to jest nierealne- Uśmiecha się Violetta i odgarnia kosmyk włosów za ucho.
-A jednak. Jestem twoim aniołem, wiem o tobie wszystko.- Szatyn dotyka dłonią policzka dziewczyny i lekko głaszcze go kciukiem. Po chwili składa na nim czuły pocałunek. – Do zobaczenia Violu- Szepcze cicho i posyła jej szczery uśmiech, który szatynka od razu odwzajemnia.  Violetta pragnie zaprotestować, zatrzymać go jeszcze na chwilę, jednak jakaś siła nie pozwala jej się nawet ruszyć.
Nagle wszystko staje się niewyraźne. Obraz zaczyna się zamazywać, jakby ktoś mazał rysunek gumką.
Przedmioty dookoła zaczynają znikać, lampa uliczna nie świeci i panuje już całkowita, nieprzenikniona ciemność. Violetta chce chwycić Leona za dłoń, jednak jego już tutaj nie ma.
Po chwili do uszu szatynki dobiega szum gwaru ulicznego i nagle wszystko zaczyna się kręcić. Szatynka słyszy zagłuszony huk i nagle ciemność zamienia się w jasną, rażącą biel.


Violetta automatycznie unosi się do pozycji siedzącej.  Jej klatka piersiowa, co chwile unosi się i opada, aż za szybko.  
Dziewczyna przeciera oczy piąstkami i bierze głęboki wdech by się uspokoić.
Nagle jej kąciki ust unoszą się niewyobrażalnie wysoko, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
-Leon- Szepcze sama do siebie, nadal nie przestając się uśmiechać.- Mój Leon- Violetta rozgląda się dookoła i orientując się, że jest jeszcze ciemno, ponownie opada na poduszkę, a szeroki uśmiech nie schodzi jej z twarzy nawet podczas snu. 
Jest po prostu szczęśliwa. Nareszcie może latać… Bez użycia skrzydeł.








Zapraszam na blogi uczestniczek :) 
(kliknij na nick autorki, aby przejść na bloga)