27.03.2016

Wesołego jajka!

Misie, moje kochane <3 Troszeczkę Was zaniedbałam :c Przepraszam.... Zawiodłam Was, ale ja naprawdę nie wyrabiam się z blogiem i szkołą, a do tego z prywatnymi problemami. Rozdział powinien pojawić się na dniach. Kto wymyśla lektury na święta? No błagam... Postaram się napisać rozdział jak najszybciej. Ta, Niunia. Nie żartuj sobie, napisałaś dopiero 1/4 rozdziału -,-

Koniec informacji :D


Z okazji Świąt Wielkanocnych życzę Wam, moi najukochańsi czytelnicy 

zdrowia, radości, szczęścia, smacznego jaja, bogatego zająca, mokrego Śmigusa Dyngusa
i wszystkiego, wszystkiego co najlepsze. Żeby Wam się w życiu dobrze układało (Jeju, nie umiem składać życzeń) i radosnych, pogodnych, rodzinnych Świąt Wielkanocnych! Z całego serduszka, tego co najlepsze życzy Wam, Wasza Niunia ;*


18.03.2016

Pomożecie? :)



Trochę nietypowy tytuł posta, ale proszę, czytaj do końca :)

Jeśli będę Was potrzebować, będziecie?

Takie pytanie sobie zadałam jakiś czas temu, widząc nominacje do #ViolettaBlogAwards na blogu Violetta 2 Polska. Nominowały mnie dwie osoby, za co jestem im bardzo wdzięczna. Dziękuję ;* Oczywiście na razie to tylko nominacje i nie liczy się tu ich ilość :D To dla mnie ogromna radość. Widząc ten post, na najlepszym blogu o nowościach z życia naszych wspaniałych aktorów serialu "Violetta", nie spodziewałam się, że w ogóle ktoś o mnie pomyśli. Jestem ogromnie szczęśliwa. Nominowały mnie te osoby do kategorii:

1. Najlepsza autorka
2. Najlepsza fabuła
6. Najsłodsza para - Leonetta
8. Najlepszy bohater - Leon
9. Najlepsza bohaterka - Violetta
11. Blog roku
12. Znienawidzona postać - Nauczyciel od plastyki i Lucy
13. Najbardziej kreatywna fabuła

Tak, nie ma kilku numerków, nie jest to przez przypadek :P Taka jest numeracja na tamtym blogu, a ja po prostu wypisałam te numerki, do których nominowały mnie te osóbki <3
Dziękuję z całego serduszka. 

To były nominacje. Teraz liczy się głosowanie. Teraz jest głosowanie. Zależy mi bardzo, aby ten blog się rozwijał. Moim jednym z największym marzeń jest, żeby tego jedynego, mojego najważniejszego bloga odwiedzało coraz więcej V-lovers. Myślę, że jest do tego okazja własnie teraz. Poprzez głosowanie. Nagrodą dla zwycięzcy jest promowanie jego bloga na blogu "Violetta 2 Polska".

Czas macie do wtorku 22 marca :)

Proszę :( Jesteście mi teraz bardzo potrzebni. Potrzebni do spełnienia marzenia. Może byłaby to dla Was miła satysfakcja? Jeśli chcielibyście mnie wesprzeć i pomóc to zagłosujcie na mnie i na mojego bloga! :D :D :D







4.03.2016

Rozdział 025 - A teraz wypierdalać stąd!

10 czerwca (środa) 2015r.




Rozdział dedykuję: Hayley, Mar tyna, karolaaavlover

Federico
-  Wyjdź. - powtórzyła.
Mimo rozkazu siostry, nie posłuchałem się i usiadłem obok niej na łóżku. Położyłem swoją dłoń na jej plecach i westchnąłem.
- Może gdybym nie był twoim bratem to bym sobie grzecznie poszedł, ale nim jestem i niestety lub stety się ciebie nie posłucham. - uśmiechnąłem się dumnie.
Wzięła głęboki wdech i walnęła głową w poduszkę. Pogładziłem ją po miejscu, na którym trzymałem rękę.
- Może on ma rację? - burknęła.
- Czyli? - dopytałem.
- Ty jesteś ode mnie bardziej utalentowany i, dlatego to nie ja poszłam do Studia. Może nie będę próbować... - spojrzała na mnie pytająco.
- Jasne, wmawiaj sobie. - powiedziałem sarkastycznie uderzając wskazującym palcem o czoło.
Przewróciła oczami.
- Możesz zachować teraz powagę? To nie jest śmieszne! - krzyknęła dość cicho.
- Ale ja jestem poważny! Ojciec powinien się leczyć. Nie będzie mi tu siostry zastraszać. Nigdy przy nim nie śpiewałaś, bo on tego nie chciał, ale ja nie raz słyszałem. I tak, masz talent. - ucałowałem ją w czoło.
Uśmiechnęła się.
- Violetta, Federico! Obiad! - słychać było wołającą nas mamę spod schodów.
Dziewczyna schowała się pod kołdrą i skuliła się w kłębek.
- Chodź. - pociągnąłem ja za rękę.
Wyrwała się.
- Nigdzie nie idę. - burknęła.
- Chcesz mnie skazać na głodowanie? - westchnąłem chowając twarz w dłonie.
Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Jak ty pójdziesz, to ja też pójdę. - odpowiedziałem jej na pytanie, którego nie zadała.
Przewróciła oczami i niechętnie wstała. Zeszliśmy na dół i usiedliśmy przy stole jak najdalej od taty.
Obiad trwał w ciszy, ale u nas nigdy nie jest tak spokojnie. Zawsze ktoś musi się odezwać. Tym razem był to ojciec.
- Violetto, jak tam w szkole?
Siostra oderwała wzrok znad talerza i spojrzała na mamę.
- Pyszny obiad, mamo. - powiedziała nie zwracając uwagi na zadane wcześniej pytanie.
- Ciesze się. - uśmiechnęła się mama. - Gdzie jest Angie?
- Ma indywidualne zajęcia z takim chłopakiem. - odpowiedziałem.
Kiwnęła głową. Za to tata grzebał widelcem w jedzeniu. Czyżby było mu głupio? Miejmy nadzieję.
- Mamo, a ty co sądzisz, żeby Vilu przepisała się do Studia? - specjalnie zadałem to pytanie.
Violetta spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
- Em... To też decyzja taty... Ale mogłaby spróbować. Tak myślę... - spojrzała niepewnie na tatę.
Mama boi się mieć własne zdanie. Boi się, że oberwie od taty za to, co powie. Zacisnąłem pięści ze złości. Dokończyłem obiad i wstałem. Odniosłem do kuchni swój talerz i wróciłem do stołu. Podparłem się dłońmi i zacząłem.
- To jest jakaś patologia w naszej rodzinie! Dlaczego jest tak, że ty mamo boisz się taty?! Przecież to widać! - krzyczałem.
- Fede, to nie jej wina. - szepnęła Violetta głaszcząc mnie po ramieniu.
Siostra działała na mnie tak uspokajająco. Przymknąłem oczy i dokończyłem.
- Pozwólcie nam uczyć się podejmować samodzielnie decyzje. Takim sposobem, jaki wymyślił sobie tata, nie zajdziemy daleko. To nie jest sposób dobrego wychowania, naprawdę. Jeśli będzie to zła decyzja, to się wypisze. Lepiej jest czegoś spróbować, niż potem żałować. - powiedziałem.
Tata westchnął.
- Jeszcze to przemyślę z waszą mamą. - odpowiedział.
Podszedłem do mamy, odgarnąłem jej włosy i szepnąłem na ucho:
- Przyjdź do mnie do pokoju.
Pociągnąłem Violę za rękę i pobiegliśmy do mojej sypialni.
Usiedliśmy czekając na mamę. Violetta usiadła po turecku i podpierała się na łokciach.
Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i do pokoju weszła kobieta. Zamknęła za sobą drzwi i usiadła na krzesełku przy biurku. Violetta automatycznie się wyprostowała, ale po chwili położyła głowę na moim lewym ramieniu. Pewnie nie ma zamiaru się odzywać. Będę musiał mówić sam.
- Mamo... - westchnąłem. - Ty musisz mieć swoje zdanie. Chcesz nam pomóc? - kiwnęła głową. - To musisz nas bronić i mówić, że to jest dobra decyzja. Bo chyba jest...
- Ale co z tego jak i tak wasz tata postawi na swoim. - odpowiedziała kręcąc się na krześle.
-To powiedz, że tym razem ty podejmiesz decyzje i obiecaj mu, że nie będziesz tego żałowała. Proszę, przecież to jest przyszłość i marzenie twojej córki! - pocałowałem Vilu we włosy.
- Chcesz tego? - zapytała mama.
Violetta kiwnęła głową.
- Pomyślę. - dodała z uśmiechem.
Violetta wyciągnęła ręce w stronę swojej mamy. Kobieta podeszła do nas i mocno nas przytuliła.
- Dziękuję, mamo. - szepnęła dziewczyna.
Mama się uśmiechnęła i wyszła. Uścisnąłem dłoń Vilu i po chwili także wyszedłem.

Wieczór, Violetta
Zdenerwowana, a jednocześnie znudzona dzisiejszym dniem, położyłam się na łóżku. Położyłam się na brzuchu i oparłam się o pościel na łokciach. Chwyciłam telefon, odblokowałam ekran startowy i zaczęłam instalować muzykę. Gdy już wszystkie moje ulubione piosenki znalazły się w moim telefonie, puściłam sobie w słuchawkach "Love Yourself" Justina Biebera, co ostatnio stało się moją fazą. A gdy muzyka ta leci w radiu od razu zaczynam drzeć się na cały dom. Przy okazji dołącza do mnie Federico, a tata zamyka się w biurze z zatyczkami w uszach. Za to my, mamy świetną zabawę.
Odwracam się na plecy i zamykam oczy wsłuchując się w melodię wpadającą wprost do moich uszu.
Myślę. Myślę o dzisiejszym dniu, życiu. Wszystko się tak komplikuje. Dzieje się odwrotnie, niż chcę. To wszystko mnie przerasta. Mam zaledwie czternaście lat i nie radzę sobie z pewnymi problemami. Tylko niektóre osoby potrafią mi pomóc i mnie wesprzeć. Zrobiło mi się smutno. Otworzyłam oczy - przede mną jest tylko szara rzeczywistość. Westchnęłam cicho odłączyłam słuchawki od telefonu. Wybrałam numer do Leona i zadzwoniłam. Nie jest jeszcze tak późno, raczej nie śpi. Po kilku sygnałach odebrał.

L: Halo?
V: Hej, Leon. Chciałam porozmawiać.
L: Cześć, skarbie. Bardzo chętnie.
V: Tata nie pozwala mi się zapisać do Studia. Powiedział, że nie mam talentu, że się nie nadaję! - płakałam do słuchawki.
L: Co? Jak to?
Nie odezwałam się. Ciągnęłam nosem, gdy łzy spływały po moich policzkach.
L: Violu, proszę. Nie płacz. Ile razy mówiłem ci, że masz anielski głos... Nigdy nie kłamałem. - powiedział smutnym głosem.
V: Nie potrafię. To świr! On mnie nie kocha! Wszyscy są niesprawiedliwi! Nienawidzę go! Nie wiem, czy mam jeszcze po co żyć. - rozpłakałam się na dobre.
L: Kochanie, masz mnie. Nie mów tak, proszę. Jeśli ty cierpisz, to pamiętaj, że ja też. Nie mogę spokojnie myśleć, gdy wiem, że moja księżniczka jest smutna.
V:  Dziękuję. - uspokoiłam się.
L: Przyjść do ciebie? - zapytał.
V: Nie trzeba. Jutro się zobaczymy. Dziękuję za rozmowę. Nie wkurza cię to, że zawsze tak ci się wyżalam? Ciągle płaczę...
L: Jestem z tobą nie tylko, tak żeby być. Ja cię kocham, Violetta. Wspieram cię i wysłuchuję, bo chcę. Wiem, że tak jest lepiej, kochanie. A teraz idź odpocząć. Dobranoc, Vilu. - powiedział czule.
V: Kolorowych snów. Kocham cię. - cmoknęłam do telefonu i się rozłączyłam.

Odłożyłam telefon i się uśmiechnęłam. Tak bardzo go kocham. Mam ochotę go teraz tak mocno przytulić i za wszystko podziękować. Odmówiłam spotkania, kto by chciał o godzinie dziewiętnastej ubierać buty, bluzę i iść zmęczony do kogoś, żeby chwilę posiedzieć i wrócić z powrotem do domu?

W pewnym momencie ktoś zapukał do moich drzwi. Jak się okazało, była to mama. Weszła uśmiechnięta od ucha do ucha z talerzem w ręku. Usiadła obok mnie na łożu i podała mi kolację, czyli kanapka z szynką, a z warzyw zrobione było serduszko. Zachichotałam widząc "dzieło" mojej mamy. Zaczęłam jeść, a mama cały czas się mi przyglądała. Gdy skończyłam, zaczęła mówić.
- Przemyślałam to. Chcę, żebyś po mojej śmierci była szczęśliwa. Nie możesz wspominać mnie z żalem, że nie pozwoliłam ci spełniać marzeń. Pamiętaj, że każdy sukces jest twoim sukcesem i nie zależy to ode mnie. Latem pójdziesz się zapisać do Studia. Wierzę, że ci się uda.
- Mamo, nie wierzę! Naprawdę?  - rzuciłam się jej na szyję.
- Tak. - odpowiedziała śmiejąc się.
- Mamo, nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. - dałam jej buziaka w policzek.
- Też cię kocham, Vilu.
- Dziękuuuję. - powiedziałam śpiewająco.
Mój humor od razu się poprawił. Uśmiechnęłam się szeroko i zbiegłam na dół do salonu, gdzie przebywał Federico i tata.
- Mogę się zapisać do Studia! Udało się! - krzyczałam.
- Tak, wasza mama mnie przekonała. Pierwszy raz. - powiedział tata śmiejąc się ze mnie.
Spojrzałam porozumiewawczo na Fede, który do mnie mrugnął. On zdziałał cudy, przekonał mamę. Nie mogę w to uwierzyć. Moje marzenie może się spełnić, ale to zależy już tylko ode mnie.

11 czerwca 2015r. (czwartek)
Violetta

Zadzwonił budzik. Jęknęłam i się przeciągnęłam. Otworzyłam oczy i przypomniałam sobie o wczorajszym wieczorze. Uśmiechnęłam się do siebie i w dobrym humorze wstałam z łóżka kierując się do łazienki. Umyłam twarz, wyszczotkowałam zęby i rozczesałam włosy. Dałam im odpocząć zostawiając je rozpuszczone. Zdjęłam z siebie różową piżamkę i ubrałam czarną bluzkę i białą spódniczkę, na której było pełno małych Myszek Minnie. Zrobiłam sobie leciutki makijaż i gotowa zeszłam na śniadanie. Przywitałam się z rodzicami, bo reszty domowników jeszcze nie było. Usiadłam obok nich i zaczęłam jeść przygotowane kanapki. Po chwili zeszła do nas Lucy.
- Hej. - uśmiechnęłam.
Czyżby dzisiaj był dzień dobroci dla Lucy? Jestem w takim świetnym humorze, że chyba do największego wroga bym była miła. Taka już jestem, gdy jestem szczęśliwa.
- Cześć. - odpowiedziała.
Potem zeszła Angie, a na końcu zaspany Federico. Jeszcze kilka minut spania, a by nie zdążył. Szybko zjadł śniadanie i wybiegł razem z ciocią z domu. Ja na spokojnie piłam herbatkę i przeglądałam sklepy internetowe z odzieżą. Po pewnym czasie wstałam od stołu, ubrałam buty i wyszłam z domu, a za mną Lucy. Szłyśmy w milczeniu, co psuło mi nastrój. Przyśpieszyłam kroku i chwilę później byłam już w szkole. Od razu udałam się pod klasę, gdzie spotkałam mojego ukochanego. Odnalazł mnie wzrokiem i uśmiechnął się. Wyciągnął w moją stronę ręce, a ja zaczęłam do niego biec. Niestety podczas pokonywania mojej drogi przede mną stanęła Fran i na nią wpadłam. Automatycznie mnie przytuliła. Widziałam jak Leon zrezygnowany opuścił ręce.
- Cześć, Francesca. Przepraszam. - uwolniłam się z uścisku i pobiegłam do Leona. Rzuciłam mu się w ramiona. Stanęłam na palcach, ponieważ Leon jest ode mnie sporo wyższy. Chłopak podniósł mnie lekko, aby było mi łatwiej i mocno do siebie przytulił.
- Tęskniłam... - szepnęłam mu do uszka.
Zamruczał i odstawił mnie na ziemię. 
- Ja też. - uśmiechnął się.
Spojrzałam mu w oczy, były takie słodkie, zaspane. 
- Masz zmęczone oczka. - jęknęłam robiąc smutną minkę. 
- Nie spałem pół nocy. Cały czas myślałem, czy nadal płaczesz, czy już dobrze. Chciałem juz do ciebie iść. - powiedział.
Zamruczałam smutnie i położyłam dłoń na jego policzku.
- Nie trzeba było. Nie jestem nie wiadomo kim, żebyś tak się zamartwiał. - uśmiechnęłam się. 
- Jesteś moim skarbem. - ucałował mnie w czoło. 
Przymknęłam oczy, gdy to zrobił. Momentalnie się zarumieniłam.
- Leon, mama się w końcu zgodziła. Rozumiesz? Będę chodzić do Studia! - wykrzyczałam uradowana.
Zrobił wielkie oczy i szeroko się uśmiechnął. Dał mi krótkiego buziaka w usta i spojrzał na mnie z iskierkami w oczach.
- Tak się cieszę, nie przeżyłbym szkoły bez ciebie. - zaśmialiśmy.
Zadzwonił dzwonek. Stanęłam przy ścianie razem z całą klasą. Każdy z kimś rozmawiał. Nawet nikt się nie zorientował, że przyszła już nauczycielka geografii. Zamordowała nas wszystkich wzrokiem i jednym krzykiem popędziła nas do klasy. Szybkim krokiem weszłam do klasy i usiadłam obok Camili w ławce. Ostatnia do sali weszła wkurzona nauczycielka. Zamknęła za sobą drzwi i stanęła za biurkiem.
- Co to ma znaczyć?! Jest już dawno po dzwonku! Jesteście już w tej szkole równy rok i jeszcze się nie nauczyliście, co to jest dzwonek, i po co on jest?! Jak was wychowali w tej podstawówce... Słychać was w całej szkole! Wy nie jesteście młodzieżą, jesteście po prostu jeszcze dziećmi! - wrzeszczała.
- Teraz to ją słychać na całą szkołę. - szepnęłam Camili na ucho, a dziewczyna parsknęła śmiechem.
- A teraz rozpoczynamy lekcję. Piszemy temat: Budowa Ziemi. - powiedziała patrząc się w ścianę.

Minęło kilka godzin męczących i przede wszystkim nudnych lekcji. Teraz tylko w-f i koniec męki na dzisiaj. Udałam się do szatni, odłożyłam plecak na podłogę i zaczęłam się rozbierać, tak jak reszta dziewczyn. Nagle usłyszałyśmy otwierane drzwi, a zza nich ujawnili się chłopcy... bez koszulek?
- Diego! Leon! - krzyczały dziewczyny.
Leon tak bosko wyglądał w samych spodenkach... Diego uważnie się nam przyglądał, a Leon trzymał w ręku telefon i także się na nas patrzył jak głupi. Dziewczyny zakryły się bluzkami. Ja podeszłam do nich w samej bieliźnie i popchnęłam ich do tyłu.
- Sorry, że tak wchodzimy, ale chcieliśmy się was zapytać, czy ciężko jest mieć cycki. - oznajmił Diego.
Fran wybuchła śmiechem i nie mogła przestać. Ludmiła odważnie do nich podeszła i stanęła przed Diego.
- Wy macie w gaciach, my mamy w staniku. A teraz wypierdalać stąd! - wrzasnęła.
Chłopcy unieśli ręce w geście obronnym i wycofali się z naszego pola widzenia.
Położyłam się na podłodze i zaczęłam się śmiać. Camila, Ludmiła i reszta dziewczyn zaraz po mnie także dołączyły. Co to było...
Gdy się ogarnęłyśmy, ubrałyśmy się i weszłyśmy na halę. Gdy Leon na mnie spojrzał, pomachałam mu wskazującym palcem w prawo i w lewo, a on zaczął się śmiać. Nauczycielka gwizdnęła w gwizdek, a my rozpoczęliśmy grać w koszykówkę. Leon był w przeciwnej drużynie. Stałam pod koszem jego drużyny. Dostałam piłkę i już miałam ją rzucić Ludmile, ale Leon momentalnie wybił mi ją z rąk i wrzucił do kosza.
- Nieee... - jęknęłam.
Leon zaczął się śmiać. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam go gonić po całym boisku. Uciekał przede mną, a ja nie mogłam nadążyć. Gdy byłam już dość blisko niego, wskoczyłam mu na plecy.
- Jeeeej! - krzyknęłam zadowolona.
Wszyscy się z nas nabijali, a pani schowała twarz w dłonie ukrywając śmiech. Pochyliłam głowę i pocałowałam Leona w policzek.

Po lekcji poszłam z Francescą i Camilą do Resto. Zamówiłyśmy trzy koktajle i usiadłyśmy przy stoliczku. Gdy dostałyśmy nasze napoje, zaczęłyśmy rozmawiać.
- Przegięli dzisiaj w tej szatni.  - skomentowała Camila.
Pokiwałam głową.
- Ludmiła ich tak zgasiła.... - zaśmiałam się.
- Co sądzicie o Diego? - zapytała Francesca.
- Jest spoko, ale czasami za bardzo się popisuje. Jest w porządku. Bez koszulki też nieźle wygląda. - powiedziałam.
- Ideeał. - wymruczała Francesca opierając łokieć o stolik.
Camila pokiwała głową.
- Ale on nawet na mnie nie patrzy. To wszystko nie ma sensu... - posmutniała.
- Jeszcze będzie za tobą biegać. Zobaczysz, ja oto już zadbam. - uśmiechnęłam się.


~~*~~

Hejka, misie ;*
Przybywam z 25 rozdziałem po dwóch tygodniach, jak nie więcej, przerwy. 
Przepraszam :(
Leniuchowałam troszkę i nauka potem i aaa szkoda gadać.
W każdym razie jest mi głupio :/
Chłopcy niegrzeczni... :D
I... Violetta może zapisać się do Studia! Jjejej! :D

Bardzo proszę o zgłoszenie się zwycięzców do mnie po nagrody!  :)
Hayley, zrobię z tobą ten wywiad, tylko daj mi trochę czasu :P

Serdecznie zapraszam na bloga Kariny, niestety okres czasu Karinki na tym blogu się skończył i nie będzie ani wykreślanki ani One Shotów jej twórczości. 
Za to zapraszam na bloga Kariny: [Klik]

oraz

Zapraszam także na bloga mojej przyjaciółki, Natalki <3, która prowadzi cudownego bloga z opowiadaniem o Bars and Melody <3 [Klik]
Tak, ja też cię kocham :*

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i, że następny będzie szybciej c:
Nie mogę doczekać się waszych opinii :D
Dziękuję wszystkim za komentarze pod rozdziałem 24 :*
Kocham <3

Niunia



3.03.2016

Konkursowy One Shot, I miejsce: Hayley

Gif wstawiony na prośbę autorki
 

"Północe"


31.12.2013r, Prawie północ.

       - Czy ten tort zawiera truskawki? - Odzywa się chłopak, który stoi obok mnie przy bufecie. Kontem oka spoglądam na chłopaka, który najwidoczniej ma alergie na truskawki. Z talerza biorę batona czekoladowego i chowam do kieszeni kurtki. 
       - Tego to ja nie wiem. Ale prawdopodobnie - opieram się o stół, gdzie znajdują się smakołyki i napoje. Impreza z okazji Nowego Roku, jest świetna. Emil zadbała o wszystko: jedzenie, napoje, dekoracje i muzykę. Jest to moja pierwsza impreza z okazji Nowego Roku, na którą zostałam zaproszona. Nigdy w moim trzynastoletnim życiu nie byłam na takiej ''dorosłej'' imprezie, na które chodzą Ci popularni. Ja jednak zostałam zaproszona, dlatego że moja mama przyjaźni się z mamą Emil, to ona mnie zaprosiła, bo uważa, że jestem ‘‘fajną laską’’. Skorzystałam z zaproszenia szesnastolatki, i teraz tutaj jestem - przy stole z jedzeniem. Nie ma tu nikogo w moim wieku, z kim mogłam bym porozmawiać. Jest tu pełno tych starszych. Ta północ przedłuża się niemiłosiernie. Zupełnie jakby w ogóle nie miała nastąpić.
       - Nie wyglądać na nasz wiek.
  Prycham.
      - Teraz to zauważyłeś? - Spytałam znudzonym głosem. - A ty wyglądać na starszego.
      - Spotkałem bardzo pyskatą... Ile ty możesz mieć lat? Trzynaście?
      - Brawo sherloku.
Chłopak dopiero teraz się odwraca. Kieruję wzrok na niego. Jest on trochę wyższy ode mnie, dokładnie to jest wyższy o głowę i o szyję. Jest ubrany w bordowe spodnie i kraciastą koszule. Ma piękne zielone oczy, a włosy są podstawione na żelu. Jest on cholernie przystojny. Ale na mnie to by nigdy nie spojrzał. On raczej lubi dziewczyny w swoim wieku, a nie trzynastoletnie, niedoświadczone pyskaty.
       - Jesteś ciekawą osóbką. A tak w ogóle to jestem Leon, mała
       - Violetta, a nie mała - rzucam twardo.
      - Jak tam chcesz, mała.
 Spoglądam na niego lekko zirytowana. Jest on bezczelny.
      - Jesteś debilem, który właśnie wyszedł z kibla z gównem.
 Słyszę jego śmiech. To było kiepskie. Teraz, to naprawdę się skompromitowałam. Moja głowa automatycznie poszła w dół zawstydzona. Pięknie, po prostu cudownie.  Mogłam w ogóle tu nie przechodzisz, gdyż przez dwie godziny stoję jak tępa i wpatruję się na ludzi na parkiecie, jak piją alkohol. Nie ma tu nikogo normalnego.
 Poczułam jego palce na moim podbródku, które zwinnym ruchem podniosły moją głowę tak, że patrzyłam się w jego oczy. 
     - Słodko się rumienisz. Chodź, bo już za dwie minuty północ - podał mi rękę. Chwilę się wahałam, ale ostatecznie chwyciłam jego miękką dłoń. Po mojej ciele przeszło przyjemne mówienie. Spojrzałam na nasze społeczne dłonie, co spowodowało lekki uśmiech na mojej twarzy.  Pierwszy raz jestem tak blisko z chłopakiem. Muszę przyznać, że jest to wspaniałe uczucie.
 Udajemy się na parkiet, gzie impreza jest najbardziej rozkręcona. Podchodzimy do grupy osób, w której się znajduje Emily. Dzięki Boże.
     - Stary, znalazłeś kolejną laskę! Brawo! Bravissimo - krzykną, jakiś brunet. Podszedł do mnie i się przyjrzał podejrzliwie. - Ej, ona jest młoda!
 Ja, jak i inni zaczęliśmy się śmiać z pijanego chłopaka.
     - To jest Violetta, jest bardzo pyskata - oznajmił Leon, po czym spojrzał na zegarek. - Ludzie! Zaraz północ!
 Emily szybko pilotem wyłączyła muzykę, lecącą z głośników. Po tym zaczęliśmy odliczać od 10.
     - 2!
     - 1! - Każdy krzyknął najgłośniej jak mógł.
     - Wszystkiego najlepszego, mała - powiedział Leon, puszczając do mnie oczko. Natychmiastowo się uśmiechnęłam. Już miałam mu życzyć to samo, lecz jakaś blondynka mi tym przeszkodziła. Pocałowali się. Przy mnie. Nie wiem, czemu, ale coś mnie ukuło, gdy to zobaczyłam. Może to przez to, że mi się spodobał? Albo przez to, zrozumiałam, że dla niego jestem małą gówniarą, i nigdy nie będę miała u niego szans?
     - Szczęśliwego nowego roku, Leon - wyszeptałam cicho, po czym szybko wyszłam z domu Emily.



31.12.2014, Prawie północ.

    Ten rok minął bardzo szybko. Przez ten czas, dużo się zmieniło w moim życiu. Mam nowych przyjaciół, którzy spotykają się z czternastolatką, czyli ze mną. Zbliżyłam się do Leona, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Zrozumiałam, że jestem nim tylko zauroczona. Ale, gdy widzę go z jakąś dziewczyną, to czuje takie dziwne ukłucie w sercu. Wiele razy to ignorowałam, ale to nie pomogło.
    Jak co roku, impreza Sylwestrowa odbywa się u Emily. Tym roku czuję się bardziej komfortowo.  Mam, z kim pogadać i przez to nie muszę stać przy stoliku z jedzeniem jak jakaś idiotka.
           - Jak myślisz, która mnie dzisiaj pocałuje o północy?
    Spojrzałam na mojego przyjaciela obojętnie, i wzruszyłam ramionami.
           - Ty zawsze całujesz dziewczyny
           - To prawda, ale to nie jest odpowiedz, na którą liczyłem.
           - A ja nie znam odpowiedzi na te pytanie.
    Od tygodnia zadaje to pytanie, jakby było one najważniejsze.
           - Nie da się z tobą pogadać - wstał, z kanapy i odszedł do kolegów.
        Czuję, że on ma dość mnie i moich humorków. Cóż, on ma już 17 lat. A to duża różnica. Leon jest już prawie pełnoletni. Powinien szaleć na imprezach, a nie codziennie przebywać ze mną jakby był moim opiekunem, którego nie potrzebuje.
      Udaję się do stolika z jedzeniem. Chyba sobie zaklepię te miejsce.  Jest tu dużo smakołyków, kanapek, batonów i kilka dań. Zgarniam kanapkę z serem i pomidorem, po czym ją konsumuję.  Dzisiaj naprawdę nie jest mój dzień. Czuję się słaba, zraniona, smutna…, Ale dlaczego? Przez ostatni czas nikt mi nie sprawiał przykrości. Więc, co jest przyczyną mojej słabości, humoru?
      W moją stronę idzie pewna siebie Emily. Uśmiecha się do mnie, ale szybko zastępuje to grymas. Przewraca oczami i wzdycha, patrząc na mnie pytająco.
            - Co się z tobą dzieje? Nie mów mi, że nic, bo te twoje ‘‘nic’’ możesz sobie wsadzisz w
 dupę – Zapytała, lekko się śmiejąc. To właśnie kocham w Emily; jest odporna na smutek. Nie ma momentu, kiedy Emily się nie śmieje, uśmiecha, żartuje. Smutek nie istnieje w życiu brunetki.  Gdy coś się dzieje złego, ona zawsze przytrzymuje normalny wyraz twarzy, próbuje wszystkich pocieszyć. Chociaż wiem, że ona w środku też cierpi.
    Jedna wada Emily: nie pokazuje swojej słabości. Niektórzy, nie lubią pokazywać, że są słabi, że nie mogą sobie poradzić ze sytuacją, w której są. Ukrywają to, po przez ich ‘‘twardą’’ stronę. Nie chcesz współczucia.
   Ja twierdze inaczej.  Moim zdaniem, czasami jest dobrze pokazywać swoje cierpienie. Przez to, zawsze jest szansa na pomoc od innych.  
              - Nic – Bąkam, spoglądając na moje buty.  W tej chwili, nie mam najmniejszej ochoty na rozmawianie o mnie. Jest impreza. Za niecałe pięć minut będzie 2014, więc czemu nie bawić się na całego. Powspominać ten rok jak najlepiej, – ale nie. Emily jest strasznie uparta.
              - Violetta… - Wzdycha, patrząc na mnie z pogardą. 
              - Chce Ci pomóc.
              - Ciekawe, w czym, skoro ja nawet nie wiem, co mi jest.
    Kątem oka spoglądam na Verdasa. Znowu zarywa z jakąś dziewczyną. Jest ona blondynką z toną tapety na twarzy. Ma na sobie obcisły, czarny gorset, który tylko dodaje jej piersi wielkości; czarne, krótkie spodenki, które wydłużają jej zgrabne nogi.  Jej figura tylko przyciąga facetów.  Na pierwszy rzut oka wygląda na dziewczynę, która jest chętna na wszystkie propozycje.
    Teraz sobie zdałam z czegoś sprawę. Kiedy tak patrzę na Verdasa jak flirtuje z dziewczynami w jego wieku, to zdaje sobie sprawę, że ja nie mam szans u takiego przystojniaka jak Leon. Ja nie mam tak dużych piersi jak Emily, tamta blondi i inne dziewczyny w jego wieku. Nie mam zgrabnego tyłka i nie jestem mistrzem całowania.  Leona interesują dziewczyny z dużymi cyckami, fajnym tyłkiem i te, które świetnie całują. On nigdy nie spojrzy na taką gówniarę jak ja. Nie mam tego, co ta blondynka ma. Zanim ja to będę miała, to Leon na pewno już będzie z kimś, a ja nigdy nie posmakuje jego ust.
              - Violetta!
    Z zmyśleń, budzi mnie brunetka, pstrykając mnie w nos. Gwałtownie odwracam głowę, aby spojrzeć w jej niebiskie oczy.  Dziewczyna się uśmiecha podejrzliwie. Tak, jakby coś zauważyła lub stwierdziła. Inaczej by tak na mnie nie patrzała.
              - Viola, ty się zakochałaś! – Krzyknęła na cały głos, a ja chciałam zapaść pod ziemię. Kilka osób spojrzało na nas jak na wariatki, a le po chwili wrócili do wcześniejszych czynności. Skąd ona w ogóle wytrzasnęła ten pomyśl? To jest śmieszne.
      Niebieskooka posłała mi przepraszający spojrzenie, po czym kontynuowała:
              - To widać jak patrzysz na niego!
              - O co Ci chodzi? I na kogo tak patrzę? – Mój głos był pełny zdziwienia.
            Patrzy na mnie wielkimi oczami i otwartą lekko budzą.  Po chwili wzdycha i przewraca teatralnie oczami.
              - Czy ty naprawdę tego nie widzisz? Dziewczyno, ty jesteś zakochana w Leonie! – Oznajmia, uśmiechnięta od ucha do ucha.
          Czy ja naprawdę jestem w nim zakochana? Co prawda, czuje te motylki w brzuchu, kiedy jestem przy nim, pragnę posmakować jego ust, gdy słyszę jego głoś, nogi robią mi się jak z waty… Cholera! Ja chyba naprawdę mogę w nim być zakochana. Nigdy nie czułam czegoś takiego, więc nie wiem czy to, co czuje, jest normalne. Jest mi to kompletnie obce.
                - Emily, pierwszy raz czuję coś takiego. Nie wiem, co mam z tym robić. Czy to jest normalne, że kocham słyszeć jego głos? Proszę, pomóż mi!
     Siedemnastolatka na początku jest zakłopotana, analizując moje słowa i zbierania ich w kupę, aby znaleźć rozwiązanie, co moim zdaniem nie istnieje.  Jej wyraz twarzy zmienia się na normalny i lekko się śmieje.
                - To jest normalne. Jestem pewna, że jesteś w nim zakochana. Później o tym pogadamy, ponieważ za chwilę Nowy Rok! – Złapała mnie za nadgarstek i zaprowadziła do grona osób odliczających do Nowego Roku. Było tu kilka znajomych twarzy i kilka nie. Tym roku czuję się jakoś wliczona do tłumu – nie odstaję od innych.
            Muzyka ucichła, a imprezowicze zaczęli odliczać.
                - 1!
                - 2!
              Zaczęłam odliczać razem z innymi. Wzrokiem szukałam Leona przez tłum osób.
                - 6!
                - 7!
             Znalazłam go przytulonego do tej blondynki. Był uśmiechnięty i oddany zabawie. Gdy już doliczyliśmy do 10, Leon pocałował tą blond lalkę. Nie wiedziałam, że gustuje w pustych lalkach.  Każdy zaczął wykrzykiwać ‘‘Szczęśliwego Nowego Roku!’’, a niektórzy nadal całowali swoich partnerów.  Spojrzałam na Leona z żalem, a potem na Emily, która posmutniała na mój widok.
    Posłałam jej wymuszony uśmiech i obojętnie podeszłam do wyjścia.
               - Szczęśliwego Nowego Roku – Wyszeptałam, wychodząc na zimne powietrze.


31.12.2015r, Prawie północ.
  Ta noc jest jedną z najlepszych. Sprawia, że chce się szaleć do białego rana.  Chce się tańczyć aż do zmęczenia bez przerw.  Za kilka minut będzie nowy, świeży rok, który chce wykorzystać jak najlepiej.            
      Dziś przez zabawę, chce zapomnieć o wszystkich smutkach, rozczarowań i o moich cynach, które raniły innych, chce powspominać wszystko, co mnie uszczęśliwiało w roku 2015, który się kończy lada moment. Rok temu bym się żaliła nad sobą, nie zwracając uwagi na to, co było dobre.
  Nauczyłam się przebaczać, myśleć jak dorosły i nie zwracać uwagi na to, co było przeszkodą do dalszej wędrówki przez życie. W tym roku również się okazało, kto był moim przyjacielem a kto nie. Dużo osób, którzy weszli do mojego życia z brudnymi butami wyszli raz, a na zawsze. Zostawiając pustkę po sobie, którzy zapełnili nowi ludzie.
             Nadal czuję coś do Leona. Tylko tym razem, jest ono dwa razy mocniejszym uczuciem, którego już nie umiem trzymać w sobie. Zawsze, kiedy go widzę, mam tak duża chęć pocałowania go. Kocham go, ale nie wiem czy on też.  Chętnie bym zrobiłam ten pierwszy, głupi krok, lecz boję się, że to zniszczy naszą przyjaźń, którą obudowaliśmy przez ten rok. Każdym razem, kiedy patrzę w jego tęczówki, widzę ten blask, który tylko bardziej mnie przyciąga.
     Odchodzę od parkietu i idę do moich przyjaciół, którzy są zajęci pogawędką.
           - O czym gadacie? – Pytam siadając na kanapie obok Leona, który swoją drogą ma już tą upragnioną 18-nastkę.  Przeprowadził się od rodziców do małego mieszkanka, które znajduje się w okolicach centrum miasta. Jest to przytulne mieszkanie z łazienką, sypialnią i kuchnią połączoną z salonem.
           - O niczym ważnym - Szatyn obejmuje mnie ramieniem, a ja przytulam się do jego klatki piersiowej. Czuję jego umięśnione mięsnie pod głową. Leon chodzi na siłownię dwa razy w tygodniu.
 Nigdy nie opuszcza treningów.  Czuje się zobowiązany i traktuje to, jako obowiązek, którego nie można ominąć. 
    Od kilku minut Emily się dziwnie patrzy na nas.  Co chwilę uśmiecha się tajemniczo, co mi przeszkadza.  Ona coś ukrywa i to mi nie da spokoju dopóki się nie dowiem.
            - Słodko razem wyglądacie. Nie zastanawialiście na byście parą? – Chichocze, robiąc serduszko z palców. Piorunuję ją wzrokiem, który mógłby zabijać. Co ona do cholery powiedziała!  Jestem na nią zła. Co ona sobie w ogóle myślała?
            - Dziewczyny, ja was zostawię – Krzywił się, drapiąc się po karku. Wstał z kanapy i odszedł gdzieś do tłumu. Podążałam zanim wzrokiem. Gdy już go nie widziałam, z zdenerwowaną miną gwałtownie spojrzałam na Emily.
             - Co to miało być? Pojebało Cię?
             - Tak, pojebało mnie!
             - Emily! – Spojrzałam na nią gorzko.
             - Violu, czemu ty mu po prostu tego nie powiesz? – Spytała, patrząc na mnie prosząco.  – Ty już tego nie wytrzymujesz. On na pewno coś do ciebie czuje. Widziałaś jak na ciebie patrzył?
              - Ja się boję, Emily! Co jeśli on nic do mnie nie czuje, tylko traktuje mnie, jako przyjaciółkę?
              - Świat do odważnych należy.
   W jakimś stopniu, ona ma rację. Nie mogę tego tak w sobie trzymać, bo prędzej czy później Leon się dowie. Dzisiaj jest okazja żeby wykonać ten pierwszy ruch.  Gdybym tylko się odważyła. Zawsze, gdy jestem przy nim, moja odwaga płonie, zostaje z niej tylko popiół.
  Sekretnie spojrzałam na Leona. Rozmawiał z kumplami, co chwilę patrząc na mnie, zauważył, że na niego patrzę, więc się uśmiechnął. Odwzajemniłam go. Odwróciłam się, spotykając uśmiechniętą twarz brunetki. Tak łatwo to się nie poda.
                - Violetta, proszę nie mów mi, że nie zauważyłaś jego pełnego miłości wzroku! – Powiedziała ostatnie słowa, mówiąc każde słowo wyraźnie i powoli. Zachichotałam cicho, opierając się łokciem o oparcie kanapy.  Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Było to na tej samej imprezie, przy stoliku z jedzeniem. Zapytał mnie, czy jakiś tam tort zawierał truskawki. Ja mu wtedy odpyskowałam. I przez tą imprezę, zaczęła się moja przyjaźń z Leonem Verdasem. Z czasem, zakochałam się w nim. Jest on wyjątkowy w moim życiu, ponieważ jest on pierwszym chłopakiem, którego traktuję na poważnie.      Chociaż jest między nami trzy lata różnicy, to nadal jestem pewna, że to ten jedyny.  Teraz jest ten czas. Czas, aby powiedzieć mu, co czuję. Teraz, albo nigdy, Violetto.
    Wstaje z mojego tymczasowego siedzenie, i przechodzę przez mały tłum ludzi. Wzrokiem odnajduje Leona, który wychodzi na dwór. Podążam za nim, pewna tego, co robię.
        Gdy już jestem na dworze, zimny wiaterek spotyka się z moją skórą. Nie obchodzi mnie to. Rozglądam się po altance i zauważam go siedzącego na schodach.  Uśmiechnęłam się lekko, powoli tracąc moją odwagę. Wzdycham, zaciskając pięści.
           - Leon – Wołam stanowczym głosem. Powiem mu to. Jeśli zniszczę naszą przyjaźń, to trudno. Nie będę udawał, że nie obchodzi mnie jego życie towarzyskie.
     Chłopak odwraca głowę. Na mój widok uśmiecha się i klepie miejsce na schodach obok jego.  Siadam na drewnianym schodku, wpatrując się w nocne niebo. Księżyc świeci jasno, próbując oświetlić świat w nocą, aby dać wskazówki zagubionemu człowieku przejść przez tą zimną noc.
    Siedzimy tak kilka minut, aż przerywam cisze, która stała się trochę irytująca.
        - Leon, ja muszę Ci coś powiedzieć – Zaczęłam, spoglądając na niebo pełne gwiazd, które z ziemi są takie małe.  Jest ich tam miliardy, każda z innym znaczeniem.
        - Dzisiejsza noc jest piękna.
        - Nie zmieniaj tematu – Oznajmiam, kierując swój wzrok na niego.  Jest zapatrzony w te niebo, jak na jakiś pociąg, który znaczy dla niego wszystko.
        - Możesz spojrzeć na mnie, proszę – Mówię cicho. Szatyn wykonuje moją prośbę. Patrzymy sobie w oczy przez dłuższy czas. Bardzo próbuję, ale nie mogę oderwać od nich wzroku. Czemu to jest takie trudne?
        - Jesteś taka śliczna – Kładzie swoją dłoń na moim policzku. Uśmiecham się na ten gest. Nadal patrzymy sobie w oczy, przez głośne krzyki z wewnątrz. Powoli docierają do końca. Leon przybliża swoją twarz na mojej, na ‘‘jeden!’’ Leon wbija się w moje usta. Od razu odwzajemniam pocałunek. Miażdży moje usta swoimi, sprawiając mi przyjemność. Tak właśnie sobie wymarzyłam swój pierwszy pocałunek: ja i on sami, razem. Ten rok będzie najlepszym z wszystkich, ponieważ mam przy sobie Leona. Chłopaka, którego kocham
       - Szczęśliwego Nowego Roku, Leon – Oderwałam się od jego ust, ciężko dysząc.

       - Szczęśliwego Nowego Roku, kochanie – Ponownie dotyka moich warg, tym razem bardziej namiętniej. Teraz, jestem tego pewna – kocham Leona, a on kocha mnie.




One Shot za I miejsce autorki Aria Hayley z bloga [Klik] :)
Zapraszam :)