19.07.2016

031 - Chcę o nim zapomnieć

27 czerwca 2015r. (sobota)

Rozdział dedykuję HayleyMar tyna i Caroline
Violetta
- Violu, ktoś dzwoni do  drzwi! Otwórz, proszę. - krzyknęła Angie.
Oderwałam się od telefonu i zeszłam na dół. Dźwięk dzwonka nie ustępował. Nacisnęłam na klamkę i nim zdążyłam zobaczyć, kto przyszedł, osoba ta wparowała do środka. Była to oczywiście Francesca. Rozsiadła się na kanapie i zaczęła wyjmować coś ze swoich dość sporych toreb. Zaskoczona zamknęłam za nią drzwi i podeszłam do niej.
- Hej? - przypomniałam koleżance.
- A, hej Vilu. - uśmiechnęła się. - Przyniosłam rolki. Nie będziesz przecież siedzieć przez całe wakacje w domu. Uprzedzając pytanie. Drugą parę rolek kiedyś dostałam od cioci. - wyjaśniła trzepocząc rzęsami.
- Wszystko super, ale ja nigdy nie jeździłam na rolkach. - przyznałam siadając obok przyjaciółki.
- Naprawdę?
Kiwnęłam głową.
- To nic. - pogłaskała mnie po ramieniu. - Nauczę cię. 
Uśmiechnęłam się i chyba lekko zbladłam. Jestem typem człowieka, który boi się wyzwań. 
- Wiesz, chyba nie mam ochoty. - jęknęłam.
Spojrzałam na mnie nie dowierzając.
- W wakacje?
- Fran! To dopiero pierwszy dzień wakacji. Musze odpocząć od tego wszystkiego. Ten rok szkolny, wszystkie problemy, Le... Eh.. To wszystko mnie zmęczyło.
- Nie przesadzaj. Świeże powietrze dobrze ci zrobi. Daj nogę. Myślę, że ten rozmiar będzie ci dobry. - powiedziała nie zważając na moje zdanie.
Przewróciłam oczami i przy pomocy przyjaciółki założyłam na obie nogi rolki. Już jak siedziałam, nogi mi same jechały w przód. Boję się. 
- Okey. Możesz już wstać. - oznajmiła zapinając u siebie ostatni pasek.
- Chyba żartujesz. - prychnęłam.
- Oj, przestań. To proste. - podała mi rękę.
- Zależy dla kogo. - powoli wstałam trzymając się kurczowo Franceski. 
Trzymając mnie za rękę doprowadziła nas jakoś do drzwi.
- Wychodzę z Francescą na dwór! - krzyknęłam i opuściłam dom. 
Przez następne dwie godziny włoszka uczyła mnie jak jeździć na rolkach, kiedy ja już miałam je naprawdę po dziurki w nosie. Ale w końcu nauczyłam się - po wielu upadkach, przez co miałam poobdzierane spodnie.
- Jedziemy na lody? - zaproponowałam.
Kiwnęła głową. Odepchnęłam się i pojechałam z przyjaciółką do parku. Zatrzymałyśmy się przy budce z lodami i kupiłyśmy sobie po jednej gałce. Usiadłyśmy na ławce i w spokoju jadłyśmy nasz deser.
- Kontaktowałaś się jeszcze wczoraj z Leonem? - zapytała, gdy patrzyłam się na swoje trampki.
- Nie, nie mam zamiaru. Chcę o nim zapomnieć w jak najszybszy sposób. Staram się o nim nie myśleć, ale to trudne. - wyznałam.
Wtedy poczułam ukłucie w sercu. Ciężko jest mi teraz o nim mówić. Wiele dla mnie znaczy, ale ostatnie z nim wspomniane zmieniło wszystko. Gdy tylko przypomnę sobie nas razem, od razu wraca zdarzenie z wczoraj. 
- Nawet nie wiesz, jak mi przykro. - przytuliła mnie.
- Nie, bo zacznę płakać. - jęknęłam przygryzając wargę.
Spojrzała na mnie smutno.
- Wczoraj był u mnie Diego. - oznajmiłam.
- Co? - założyła nerwowo nogę na nogę. - Co on u ciebie robił?
- Przechodził obok mojego domu, więc go zaprosiłam. 
Westchnęła.
- A nie wydaje ci się to dziwne, że dopiero, co zerwałaś z chłopakiem i zapraszasz do siebie innego? - zapytała bujając nogą.
- Fran, bez przesady. Zachowujesz się, jakbyś była zazdrosna.
- Żartujesz chyba. - wtrąciła.
- To nasz kolega. Jest mi bardzo źle ze startą dwóch bliskich mi osób, ale muszę się z tym pogodzić. Nie chcę żyć przeszłością, która i tak w ostatnich czasach byłą okropna. Nie pomagasz mi tak mówiąc. - rzekłam. - A ty rozmawiałaś już z Diego? - zmieniłam temat, ponieważ zrobiło się już niekomfortowo.
- Tak. Pomogłam mu dekorować salę i wtedy zamieniłam z nim kilka słów, ale raczej nie zrobiłam na nim dobrego wrażenia. - przyznała wdychając.
- Hej, nie martw się. - pogłaskałam ją po plecach. - Za jedną rozmową nie sprawisz, że będziecie parą. - zaśmiałam się.
- Fajnie by było. - uśmiechnęła się. 
- Wiesz, on nie wie, że się w nim zakochałaś. - powiedziałam.
- Ale nie mów mu tego na razie. Jeszcze się zrazi. - westchnęła.
- Tak, chłopcy to naprawdę trudny gatunek. - zaśmiałyśmy się.
Potem przyjaciółka odprowadziła mnie do domu. Oddałam jej rolki i pożegnałam się. Jak dowiedziałam się od cioci, Fede wyszedł na miasto. Robiła właśnie obiad, więc postanowiłam jej nie przeszkadzać. Weszłam po schodach, a następnie pokierowałam się do swojego pokoju. Gdy tylko otworzyłam drzwi, w oczy rzuciło mi się wspólne zdjęcie z Leonem w ramce. Stało na moim biurku. Zamknęłam drzwi i podeszłam do białego mebla. Usiadłam na krześle i wzięłam zdjęcie do ręki. Przejechałam po nim kciukiem. Pamiętam, jak mi pomagał, gdy ja miałam problem z niektórymi osobami w szkole, jak mnie zawsze pocieszał, wesele, na którym staliśmy się parą... Ale to wszystko było nieszczere, oszukane. Najbardziej boli nie to, że powiedział tyle okropnych o mnie słów swojemu przyjacielowi, a przede mną to ukrywał. Bawił się mną. Po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Natychmiast schowałam ramkę ze zdjęciem do różowego pudełeczka w szufladzie. Nie wyrzucę go. Nie chcę. Rzuciłam się na łóżko i włączyłam telefon. Odblokowałam ekran. Na tapecie pojawiła się ilość dni do obozu. Za pięć dni, w piątek, jadę z Francescą, Camilą, Federico, Ludmiłą, Lucy i  Leonem do Bułgarii. Na obozie i tak pewnie poznam nowe osoby, a do tego jadą też znajomi Fede. Już nie mogę się doczekać tego słońca i czystej wody. Westchnęłam nie wiedząc, co zrobić. Podczas roku szkolnego jest tyle ciekawych rzeczy do roboty, a teraz sama nie wiem, co robić. Postanowiłam zejść na dół do kuchni. Usiadłam na krześle przy wysepce i podparłam się na łokciach.
- Nudy. - wymamrotałam.
- To wracaj do szkoły. - zaśmiała się ciocia.
- O nie! Już wole się nudzić niż siedzieć godzinami nad książkami. Ponoć, gdy się człowiek nudzi, rozwija mu się wyobraźnia. - powiedziałam.
- To może twoja wyobraźnia wymyśli piosenkę na zapisy do Studia? - uśmiechnęła się.
- Właśnie! Zupełnie zapomniałam! Do kiedy są zapisy? - zapytałam zdenerwowana.
Angie zamruczała, próbując sobie przypomnieć. Ja natomiast strasznie bałam się, że nie zdążę się przygotować.
- Gdzieś tak do połowy sierpnia. Jak znajdę papiery to ci podam dokładną datę, ale na pewno nie kończą się w lipcu. - uspokoiła mnie.
Odetchnęłam z ulgą.
- A pomożesz mi z tą piosenką? - zrobiłam maślane oczka.
Zaśmiała się.
- Oczywiście, że tak. - pocałowała mnie w policzek. 
W pewnym momencie otworzyły się drzwi wejściowe, a zza nich wyłonił się Federico.
- Hej! - krzyknęłam.
- Cześć, mała. - pocałował mnie w czoło. 
- Gdzie byłeś? - zapytałam.
- Byłem z chłopakami w kręgielni. A przy okazji kupiłem ci coś. - wyciągnął z plecaka książkę.
- Jejku, dziękuję. Będę miała co robić. - zaśmiałam się całując brata w policzek.
- Violu, zawołaj Lucy na obiad. - poprosiła ciocia.
Kiwnęłam głową i poszłam na górę do pokoju kuzynki. Zaraz potem razem zeszłyśmy do jadalni. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść obiad. 
- Trzeba się wybrać na zakupy przed waszym obozem. - rzekła ciocia, na kiwnęliśmy głowami.
Po posiłku pomogliśmy Angie posprzątać ze stołu. Federico jak zwykle dobrał się do konsoli. 
- Dziewczyny, idziemy na ogródek troszkę się poopalać? Ładne słoneczko teraz wyszło. - zaproponowała ciocia.
Zgodziłyśmy się. Przebrałam się w strój kąpielowy i wyszłam na dwór. Posmarowałam się kremem i rozłożyłam się na leżaku. Poczułam jak topię się pod wpływem słońca. Zaraz potem przyszła Lucy, a następnie ciocia, która postawiła na stoliczku szklanki z lemoniadą.
- Ah, jak przyjemnie, nareszcie lato. - wymamrotała ciocia. 
Uśmiechnęłam się do siebie. Przymknęłam oczy rozkoszując się zimną lemoniadą. Gdy zawiał lekki wiaterek, poczułam się ja na plaży. Niedługo będę w ciepłej Bułgarii nad Morzem Czarnym. Oh, wiem, że będzie cudownie. Jedynie obawiam się bliskich kontaktów z Leonem. Samo to, że tam będzie powoduje na moim ciele ciarki. Upiłam kolejny łyk napoju i odprężyłam się.
- A co tu się dzieje? - zaśmiał się Fede wychodząc na ogród. 
- Siadaj na leżak i opalaj się z nami. Potem wrócisz z wakacji cały blady. - stwierdziła ciocia.
- E tam, przede mną jeszcze słońce w Bułgarii. Jest dla mnie lemoniada? - zapytał.
- Tak, w lodówce. - chłopak wrócił do domu. - Zazdroszczę wam, dzieci tego wyjazdu. To byłoby dla mnie idealne miejsce, uwielbiam się opalać. 
Zaśmiałam się.
Po kilku godzinach słońce zaszło, więc wróciłyśmy do domu.
- Wow. - Fede zrobił wielkie oczy. - Nieźle się spiekłyście. 
Spojrzałam na swoje ciało i uznałam, że całkiem dobrze wyglądam. Moja skóra jest bardziej brązowa niż czerwona. Było mi gorąco, więc postanowiłam się umyć. Poszłam do łazienki, gdzie zdjęłam strój kąpielowy i weszłam pod chłodny prysznic. Było mi przyjemnie, gdy zimne strumienie wody spływały po moim ciele. Po kilku minutach wyszłam na dywanik, wytarłam się ręcznikiem i przebrałam w piżamę. Upięłam włosy w niską kitkę i wyszłam z łazienki kierując się ku kuchni. 
- Będzie kolacja? - zapytałam.
- Nie wiem, ja nie jetem głodna, ale możesz zrobić sobie coś do jedzenia. - odparła Angie leżąc na kanapie. 
Przytaknęłam i otworzyłam lodówkę poszukując czegoś dobrego, co zaspokoiło by mój głód. Wyjęłam mleko, które wlałam do miski. Podgrzałam je, a następnie wsypałam do niego czekoladowe płatki. Wzięłam miseczkę, usiadłam obok Angie i zaczęłam jeść.
- Jak byłaś mała, jadłaś płatki i na śniadanie, i na kolację. A zdarzało się nawet tak, że jak nie było w domu nic słodkiego, to ty i tak jadłaś czekoladowe kuleczki z mlekiem. - zaśmiała się.
Zawstydziłam się chichocząc. Teraz to rzadko jem płatki. Częściej jakieś owoce, czy owsianki. Gdy skończyłam, odniosłam miskę do zlewu.
- Dobranoc. - powiedziałam gasząc światło w kuchni.
Poszłam na górę, gdzie weszłam do swojego pokoju. W pomieszczeniu panowała ciemność. Po omacku doszłam do łóżka. Okryłam się lekko kołdrą, ponieważ noce są już ciepłe. Przed zaśnięciem przeglądałam jeszcze telefon, ale dzisiejszy upał mnie zmęczył. Dlatego niedługo potem odpłynęłam do krainy Morfeusza. 

Idę alejką w parku. Jest wcześnie rano. Tutaj nikogo nie ma. Jedynie na ulicach słychać samochody, które prowadzą ludzie śpieszący się do pracy. Nie wiem, czemu wstałam o tej porze. Nie znam tego miejsca. Nie wiem dokąd idę i w jakim celu. Nic z tego nie rozumiem. Siadam na ławce, ale od razu wstaję. Dostrzegam dziewczynę i chłopaka. Idą w moją stronę. Dopiero po chwili zauważam, że jedną z tych dwóch osób jest Leon. Trzyma za rękę tę dziewczynę. Marszczę brwi. Stają na przeciwko mnie. Leon wygląda jak zawsze, lecz jego towarzyszka... Nigdy w życiu jej nie widziałam. Wygląda jak na mój wiek lub o rok starsza. Jednak to tylko moje przypuszczenia. Ciężko to stwierdzić, gdy ma na twarzy tonę tapety. Ma ciemną karnację, czarne farbowane włosy i zielone oczy. Na jej lewym ramieniu wisi różowa torebka, a w palcach trzyma nic innego, jak papierosa. Jedyne, co przychodzi mi teraz na myśl to pusta plastikowa lala. Wtula się w chłopaka i sztucznie się do mnie uśmiecha. Patrzę się na Leona. Czarnowłosa wypuszcza z ust dym prosto na mnie, przez co przez chwilę się duszę.
- Widzisz? Takiej dziewczyny właśnie szukałem. To twoja wina. Trzeba było się postarać. Związek z tobą był tylko stratą czasu. Nie zasługuję na kogoś takiego jak ty. Tylko spróbuj jej tknąć lub obrazić, a pożałujesz. - powiedział chłodnym głosem.
Dziewczyna wbija się w jego usta. Oni się nie całują, oni się zjadają. Potem odchodzą. Zostaję sama.

Obudziłam się cała spocona. Z oczu płynęły mi łzy, a moje ciało się trzęsło. Nie mogłam się uspokoić. Próbowałam wmówić sobie, że to tylko sen, ale to nic nie dawało. Zapaliłam małą lampkę i wstałam z łóżka. Otworzyłam szufladę w biurku i wyjęłam nasze wspólne zdjęcie. Przyłożyłam rękę do ust i zaczęłam płakać widząc nas razem szczęśliwych. Schowałam je na swoje miejsce, Zgasiłam światło i wyszłam na korytarz. Po cichu weszłam do pokoju Federico i usiadłam na łóżku obok niego. 
- Vilu? Coś się stało? - zapytał odwracając się.
- Śnił mi się zły sen. Mogę z tobą dzisiaj spać? Proszę. - wymamrotałam.
Przesunął się, chcąc zrobić mi miejsce. Wtulił mnie w siebie i wtedy zasnęłam.



Hejka! :)
Jak tam wakacje? :D No u mnie troszkę nudy, ale może w niedzielę pojadę nad morze :D Aww <3 Tak, wiem. Rozdział powinien pojawić się w sobotę, ale mi się tak nie chciało... xD Wy też tak macie, że dwadzieścia rozdziałów przed macie tyle pomysłów, a gdy nadchodzi moment, w którym powinniście ich użyć to nagle nie możecie dobrać słów, trzeba wymyślać nowe wątki i w ogóle nie macie pomysłu? Bo właśnie jestem w takiej sytuacji xD Help me! xD
Ale... ^^

Dzisiaj wybiło 70 000 wyświetleń na blogu! Wow, to naprawdę spora liczba. Bardzo dziękuję za waszą aktywność <3 Jesteście kochani <3 Dziękuję! :*

Niunia :*

PS. Zupełnie zapomniałam o dedykacjach xD Nie nadaję się do tych konkursów xD

9.07.2016

Rozdział 030 - To koniec.

26 czerwca 2015r. (piątek)




Violetta
- Vilu, popatrz na mnie! Jak wyglądam w tej sukience? - zawołała rozbawiona Francesca.
Po moich policzkach spływały łzy. Lekko odwróciłam głowę w jej stronę i zaszklonymi oczami spojrzałam na przyjaciółkę.
- Violu, ty płaczesz? - zapytała Camila.
Spuściłam głowę. Dziewczyny od razu usiadły obok mnie i mnie przytuliły, nie wiedząc nawet o co chodzi. Podałam im telefon. Uważnie czytały, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Tak ciężko było mi na sercu.
- Co? Przecież to jakieś żarty! - krzyknęła Francesca.
Pokręciłam przecząco głową
- Ja... ja wiedziałam, że kiedyś to nadejdzie. Ale... - łkałam, nie mogąc dokończyć.
- Violetta, on cię kocha. To nie możliwe, żeby w przeciągu zaledwie dwóch tygodni się w tobie odkochał.  - wyjaśniała Fran.
- Chyba, że nie kochał jej szczerze. To wtedy jest to możliwe. - wywnioskowała Camila, którą włoszka od razu uciszyła.
- Udawał? Byłam dla niego pierwszą lepszą? - pociągnęłam nosem ponownie zalewając się łzami.
- Gdybym wiedziała, to na pewno bym ci o tym powiedziała. Niestety żadna z nas o tym nie wiedziała, kochana. - Francesca pogłaskała mnie po plecach.
W pewnym momencie uchyliły się drzwi od mojego pokoju.
- Dziewczyny, nie chcę nic mówić, ale za dwadzieścia pięć minut macie apel. - przypomniał Federico i wyszedł.
- Nie idę. - wymamrotałam.
- Violetta, musisz iść. Wszyscy będą się denerwować. Odgrywasz ważną rolę. - zaprotestowała Cami.
- Nie dam rady spojrzeć w oczy Leona. - powiedziałam.
- Kochana, musisz z nami iść i koniec. To tylko pięć minut. Poradzisz sobie. Jak będziesz nas potrzebowała, przecież będziemy tam z tobą, tak? - wspierała mnie włoszka.
- A teraz zetrzyj łzy i idziemy.
Wzięłam chusteczkę i wytarłam mokre policzki. Dziewczyny jeszcze poprawiły mi makijaż i wyszłyśmy z domu. Podczas drogi modliłam się tylko, żeby nie spotkać Leona. Boli mnie to, że mnie oszukał. Gdy byłyśmy już w szkole od razu udałyśmy się do łazienki, by przyjrzeć się w lustrze.
- Gdzie jest Violetta! - krzyknęła Ludmiła wpadając do łazienki. - Wszyscy na ciebie czekają! - spojrzała na mnie.
Przełknęłam ślinę na myśl, że zaraz zobaczę Leona. Zostawiłam dziewczyny i poszłam za Ludmi na halę, gdzie odbywały się wszystkie uroczystości.
- Violetta, przygotuj się do występu. Zaraz wchodzicie. - oznajmiła nauczycielka.
Niespodziewanie pojawił się przy mnie Leon. Miałam zimne ręce. Z nerwów bolał mnie brzuch i głowa. Nie dam rady.
- Cześć, skarbie. - chłopak pocałował mnie w policzek.
- Nie dotykaj mnie. - powiedziałam oschle i odeszłam kilka kroków w przód.
- Violetta.
- Zostaw mnie, rozumiesz? - powiedziałam patrząc przed siebie.
Stałam tak kilka minut, a Leon się do mnie ani razu nie zbliżył. Z jednej strony chciałam, żeby był ode mnie z dala, ale z drugiej, bolało mnie to. Na sygnał nauczycielki, weszłam na scenę.
- Patrzcie na siebie. - przypomniała kobieta.
Westchnęłam, wiedząc, że tego nie zrobię. Usiadłam przy pianie i tak, jak było na próbie zaczęliśmy wykonywać naszą piosenkę. Ani razu nasz wzrok się nie spotkał. A gdy tańczyliśmy, starałam się na niego nie patrzeć. Na koniec Leon musnął moje usta, a ja od razu się odsunęłam, ukłoniłam się do publiczności i jak najszybciej zbiegłam ze sceny.
- Violetta, nie dałaś z siebie wszystkiego. Bardzo sztucznie to wyszło. - skomentowała nauczycielka.
Nic nie odpowiedziałam. Wybiegłam na na korytarz. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w łazience. Czułam, że zaraz zaleję się łzami.
- Violetta! - usłyszałam głos Leona.
Przyśpieszyłam, ale on był szybszy. Złapał mnie za nadgarstek, zatrzymał i odwrócił mnie w jego stronę. Spuściłam wzrok na podłogę.
- O co chodzi? Czemu unikasz mnie na wszystkie sposoby? - zapytał.
- O co mi chodzi? Chyba sobie żartujesz! - spojrzałam na niego wzrokiem pełnym żalu i nienawiści. - - Jak długo chciałeś mnie oszukiwać?! Tydzień, dwa, a może miesiąc? Taki miałeś plan? Tak? Wziąć i zostawić! - krzyczałam.
- To nie tak... Miałem ci powiedzieć. - wyjaśniał.
- To koniec. - szepnęłam.
Wtedy Francesca złapała mnie za ramię i pociągnęła do tyłu. Wbiegłam zapłakana do łazienki. Usłyszałam tylko, jak włoszka nazywa Leona dupkiem. Zaraz potem znalazła się obok mnie i mocno mnie przytuliła widząc, że się trzęsę. Nie mogłam już wytrzymać - zaczęłam płakać.
- On... przyznał, że chciał mi to powiedzieć. On naprawdę mnie nie kocha. - łkałam.
Nie odpowiedziała, tylko mocniej mnie przytuliła.

Po odebraniu świadectwa, byliśmy wolni. Miałam wysoką średnią, ponad 5.0. Cieszyłam się z tego. Ciężko pracowałam przez cały rok, więc myślę, że należą mi się te wakacje. Podziękowałam wszystkim nauczycielom tradycyjnie dając im kwiatka, życzyłam wszystkim przyjaciołom udanych wakacji i wróciłam do domu. Starałam się zachować dobry humor. Po co zaprzątac sobie głowę problemami na wakacje? Ale i tak, w głębi serca czuję ból i żal do.. Nie ważne.
- Hej, Vilu! - krzyknął Diego.
- Dawno się nie widzieliśmy, co? - zaśmiałam się. - Ale w sumie nie było czasu pogadać. - przyznałam.
- Odczytałaś smsa? - zapytał.
- Tak... Czemu mi to wysłałeś?
- Chciałem, żebyś wiedziała. Sam chyba by ci tak prędko o tym nie powiedział, a wspominał mi to już kiedyś. - powiedział ze współczuciem w głosie. - Przykro mi. - przytulił mnie.
- Dziękuję, że mi to wysłałeś. Przynajmniej wiem, na czym stoję. - uśmiechnęłam się. - Wejdziesz do domu? - zapytałam.
- Jasne.  - odpowiedział i wszedł za mną przez drzwi wejściowe.
- Jest ktoś w domu? - spytał.
- Nie, tata jest w pracy. Niestety nie mógł przyjść na występ. A ciocia i Federico są jeszcze w Studio. - powiedziałam nalewając nam soku.
Podałam mu szklankę.
- Zaraz do ciebie wrócę, tylko się przebiorę w coś wygodniejszego. - oznajmiłam, na co chłopak kiwnął głową.
Poszłam szybko do pokoju  przebrałam się w krótkie spodenki i białą bluzkę z kołnierzykiem.
Gotowa zeszłam na dół, wzięłam swoją szklankę i usiadłam obok Diego na kanapie.
- To co robimy? - zapytałam upijając łyk soku.
- Nie wiem. Na film nie mam zbytnio ochoty... - rozmyślał.
- Chodźmy spać. - zaśmiałam się.
- Najlepiej. - uśmiechnął się. - A może zrobimy twojej cioci niespodziankę i zrobimy razem obiad. Co ty na to? - zapytał.
Wyprostowałam się.
- Świetny pomysł, Diego! Aaa! Zróbmy pizzę! Proszę. - cieszyłam się.
- Okey. - odpowiedział rozbawiony.
- Zrobimy największą i najpyszniejszą pizzę na świecie, okey?
- Z tą największą to bym tak nie przesadzał. - zaśmiał się. - To chodźmy kupić potrzebne produkty. - powiedział.
Wstałam z kanapy i pokierowałam się do drzwi. Założyłam buty, wzięłam pieniądze i zawiesiłam sobie torebkę na ramieniu. Pociągnęłam Diego za rękę i wyszliśmy z domu. Kupiliśmy wszystko, co było nam potrzebne i wróciliśmy z powrotem do domu. Rozpakowałam zakupy i umyłam w zlewie ręce.
- Musimy się pośpieszyć. Mamy mało czasu, pewnie niedługo wrócą. - powiedziałam.
Kiwnął głową i tak jak ja, zabrał się do roboty. Zamiast robić ciasto do pizzy, my rzucaliśmy się mąką. Dopiero, gdy włożyliśmy pizzę do piekarnika, zobaczyliśmy, że cała podłoga jest biała.
- Trzeba do posprzątać. - powiedziała,
Wyciągnęłam ze schowka szczotkę i razem udało nam się posprzątać bałagan. Po kilku minutach Diego wyciągnął gorąca pizzę.
- Mmm... jak pięknie pachnie. - przymknęłam oczy wąchając ją.
- A jak wygląda. - dodał Diego.
- Jestem z nas dumna. - zaśmiałam się.
Po chwili do domu weszła ciocia i Federico.
- Hej! - krzyknęłam.
- Cześć, Violu! - odpowiedzieli.
- Ciociu, Fede, to mój przyjaciel Diego. Diego to moja ciocia Angie i brat Federico. - zapoznałam wszystkich ze sobą. - Postanowiliśmy zrobić wam niespodziankę i upiekliśmy pizzę.
- Oo, kochani jesteście. Oszczędziliście mi pracy. Męczące jest być w roli nauczyciela na zakończeniu roku szkolnego. - powiedziała uśmiechnięta.
Gdy Fede i Angie się rozbierali, ja i Diego nałożyliśmy kawałki pizzy na talerze. Usiedliśmy w czwórkę do stołu i zaczęliśmy jeść.
- Nie wierzę, że sami zrobiliście. - zaśmiała się ciocia.
- Naprawdę sami! - upewniłam ją.
- Przepyszna.
Spojrzałam z uśmiechem na Diego i przybiłam mu piątkę. Po posiłku Diego oznajmił, że niestety musi wracać do domu. Uścisnęłam go i pożegnałam się. Federico wziął mnie na bok podczas, gdy ciocia sprzątała ze stołu.
- Vilu? Skąd tutaj nagle Diego się znalazł? Leon nie będzie o ciebie zazdrosny? - zapytał.
- Leona nie ma i nie będzie. - przełknęłam ślinę.
- Co? Ale wy przecież...
- Nie ma już nas. - przerwałam mu.
- Może z nim porozmawiam? - spytał.
- Nie! O nic go nie pytaj, nie rozmawiaj, nie zaczepiaj. Zerwij z nim kontakt. Nie odpowiadaj i nie dopytuj o nic, co jest związane ze mną. Skoro nie chce... Może kiedyś zrozumie. - mówiłam.
- Wy...?
- Tak. - jęknęłam powstrzymując płacz.
Poczułam w odpowiedzi jedynie mocny uścisk brata.

Hejka, kochani! :)
Czy u was też jest tak pochmurnie? :( Jejku, ja chcę nad morze... Był już ktoś z was? Co sądzicie o rozdziale? :) Jak widzicie, jak na razie rozdziały staram się dodawać regularnie, ale dzisiaj przyjeżdża do mnie kuzyn i zostaje ze mną na miesiąc. Będę musiała poświęcić mu troszkę czasu, ale myślę, że znajdę dla was chwilkę :)
Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim, którzy skomentowali ostatni rozdział <3 Jeszcze troszkę i 70 000 wyświetleń <3 

Kocham, 
Niunia :*


2.07.2016

Rozdział 029 - Nie kocham już Violetty.

15 czerwca 2015r. (poniedziałek)



Violetta
Nie mogłam spać. Budziłam się w nocy praktycznie co godzinę i za każdym razem zalewałam się łzami. Kiedy obudziłam się już po raz ostatni, było już jasno - 6 rano. Powolnym ruchem wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Pierwsze, co zrobiłam to spojrzałam się w lustro. Wyglądałam strasznie. Miałam zapadnięte powieki, wory pod oczami, a moja twarz była czerwona i zmęczona. Nie dość, że wyglądałam naprawę przerażająco, to do tego okropnie bolała mnie głowa. To z tego wszystkiego co się stało wczoraj. Ból od płaczu, niewyspania...

Leon
Dźwięk. Okropny dźwięk, który irytuje każdego o poranku. Budzik. To najgorsza rzecz, która może cię wkurzyć podczas spania. Dzwonił i dzwonił. W końcu się przemogłem i go wyłączyłem. Wziąłem głęboki wdech i wstałem z łóżka. Ułożyłem szybko pościel i udałem się do łazienki. Moi rodzice jeszcze śpią. Mają własną firmę, są w niej najważniejsi, więc mogą wstawać, kiedy chcą. Najgorsze jest to, że oni chcą, abym przejął ich firmę, gdy będę dorosły. Nie widzę siebie w tej branży.
Będąc już w łazience, przemyłem twarz i postawiłem włosy na żel. Ubrałem się w błękitny T-shirt i dżinsy do kolan. Umyłem zęby i poszedłem zjeść śniadanie. Aby nie tracić czasu zjadłem płatki z mlekiem. Na moje poranne czynności zupełnie wystarczy te pół godziny. Potem ubrałem białe Conversy i wyszedłem z domu. Zawsze idąc do szkoły mam nadzieję, że spotkam Violettę, ale rzadko się to zdarza. Jak każda dziewczyna - potrzebuje rano trochę więcej czasu. Gdy doszedłem do szkoły, najpierw poszedłem do szkolnego sklepiku kupić wodę. Następnie poszedłem pod klasę, gdzie było już trochę osób. Podszedłem do chłopaków i zacząłem z nimi rozmawiać. Gdy było już bliżej dzwonka, zacząłem się rozglądać za Violettą. Jeszcze nie przyszła. Po dzwonku również jej nie było.
Po pierwszej lekcji poszedłem do szatni, gdyż tam było najciszej i zadzwoniłem do Violetty. Odetchnąłem z ulga, gdy po kilku sygnałach odebrała.
- Halo. - powiedziała ledwo dosłyszalnym głosem.
- Cześć. Wszystko dobrze, skarbie? - zapytałem troskliwie.
- Nie wiem. Źle się czuję. Nie będzie mnie dzisiaj w szkole, nie dam rady. - jęknęła.
- Wiesz, że się martwię? - zapytałem czule.
- Wiem... Dziękuję. - wymamrotała. - Przyjdziesz dzisiaj do mnie?
- Tak, pewnie. - odpowiedziałem.
Zadzwonił dzwonek. Najwyraźniej go usłyszała.
- Kocham cię, Leoś.
- Ja ciebie też, księżniczko. Do zobaczenia. - rozłączyłem się.
Westchnąłem i pobiegłem na geografię. Usiadłem obok Diego. On wie już o śmierci mamy Violetty. Powiedziałem mu, bo mu ufam. Nie zrobi z tego sensacji. Martwię się o Vilu. Jest tam sama, beze mnie. Ta myśl mnie przygnębiała, bo wiedziałem, że mnie potrzebuję. Utwierdziła mnie w tym przekonaniu prośba Violetty oto, abym do niej przyszedł. Boję się, że sobie nie poradzi z tym wszystkim. Nie traktuję jej jak dziecko, nic z tych rzeczy. Po prostu za bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie zostawić ją z tym wszystkim samą.
- Otwórz zeszyt. - Diego szturchnął mnie w ramię.
- Leon, jesteś dzisiaj strasznie rozkojarzony. Powiesz nam o czym tak myślisz? - odezwała się nauczycielka.
Patrzyłem na nią z nadzieją, że nie będę musiał się tłumaczyć.
- Skoro nie chcesz nam opowiedzieć, to może powiesz nam coś przy mapie. Chodź. - uśmiechnęła się sztucznie.
Nie, jak ja nienawidzę tej baby... Diego poklepał mnie po plecach, gdy wstawałem z krzesła. Podszedłem do mapy i spojrzałem się na klasę.
- Wskaż mi na mapie obszary najbardziej zaludnione w Afryce.
Westchnąłem. Nie znałem odpowiedzi.
- Leon, pokazywałam je dzisiaj. Nie uważałeś. Bardzo cię proszę, żebyś się skupił. Tak nie wiele zostało do końca roku. Siadaj. - powiedziała.
Odetchnąłem z ulgą i wróciłem na miejsce. Do końca lekcji starałem się słuchać nudnego monologu nauczycielki.

Po południu, gdy zjadłem w domu obiad, poszedłem do domu państwa Castillo. Zapukałem do drzwi, które otworzył mi Federico.
- Cześć. - powiedział.
Poklepałem go po plecach.
- Wszystko okey? Pozbierałeś się? - przytuliłem go.
- Jeszcze nie, za ciężko. Domyślam się, że przyszedłeś do mojej siostry. Siedzi od rana w pokoju. Nie przyszła nawet na śniadanie. Weź z kuchni tę tackę z kanapkami i zanieś jej. Ja już próbowałem. - westchnął.
Kiwnąłem głową i zrobiłem to, o co poprosił mnie Federico. Wszedłem na górę po schodach i zapukałem do drzwi Vilu. Nikt nie odpowiedział, więc wszedłem po cichu do jej pokoju i odłożyłem tackę na białe biurko. dziewczyna leżała na łóżku odwrócona tyłem do drzwi.
- Federico, zostaw mnie samą. - wymamrotała.
Zamknąłem drzwi i położyłem się obok niej. Odwróciła się i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Leon? Myślałam, że przyjdziesz później. - powiedziała.
- Jeśli nie chcesz mogę...
- Nie, zostań. - przerwała mi. - Cieszę się, że przyszedłeś.
Uśmiechnąłem się.
- Jak się czujesz? - zapytałem całując ją w czółko.
- Źle. Głowa boli mnie od rana. Nie mam siły wstać, jestem zmęczona. - wymamrotała.
Mruknąłem smutny i wtuliłem ją w siebie.
- Nie mogę się pogodzić z tym, że już nigdy nie zobaczę mamy. - pociągnęła nosem.
Odsunąłem się lekko od niej i spojrzałem na nią. Po jej policzkach spływały łzy.
- Hej, myszko. Nie płacz. No już... - szeptałem ścierając je kciukiem. - Będzie dobrze, tak? Gdy będzie ci źle po prostu mi o tym powiedz. Dobrze?
Kiwnęła głową.
- Jesteś dla mnie najbliższą mi osobą. - powiedziała.
- Ty dla mnie też, skarbie. - musnąłem jej włosy. - A teraz coś zjesz.
- Nie, Leon. Nie ma ochoty. - mruknęła wkładając twarz w poduszkę.
- Ale musisz. Nie poczujesz się lepiej przez cały dzień nic nie jedząc. - tłumaczyłem.
Westchnęła.
Podałem jej tackę.
- Zjem pod warunkiem, że ty też. - zaśmiała się.
Kiwnąłem głową uśmiechając się. Oboje zaczęliśmy zjadać wszystkie kanapki.

21 czerwca 2015r. (niedziela)
Violetta
Założyłam czarną sukienkę do kolan i baleriny w tym samym kolorze. Miałam rozpuszczone i lekko zakręcone lokówką włosy. Wyjrzałam za okno. Było pochmurno i ciemno mimo, że był ranek. Całe słońce zasłoniły ciemne chmury. Pogoda jakby pasowała do dzisiejszego dnia. Spryskałam się jeszcze perfumami i zeszłam na dół. Tata i Federico siedzieli już na kanapie w czarnych garniturach.
- Dzisiaj jesteśmy pod kolor, co? - zaśmiałam się, chcąc rozluźnić sytuację.
Oboje się uśmiechnęli.
- Brakuje tylko mamy. - dodał mój brat.
- Ale gdyby tutaj była nie ubralibyśmy się dzisiaj na czarno. - zauważył tata.
- Hej. - przywitała się z nami Lucy.
W domu rozległ się dźwięk dzwonka. Otworzyłam drzwi i zastałam w nich mojego chłopaka. Ubrany był tak jak każdy mężczyzna w tym dniu w garnitur.
- Cześć. - przytuliłam się.
- Hej, kochanie. - pocałował mnie w policzek.
Zaprosiłam Leona na pogrzeb, bo czułam, że powinien na nim z nami być. Wsiedliśmy wszyscy w piątkę do samochodu i pojechaliśmy na cmentarz. Przyszliśmy w określone miejsce, gdzie czekała na nas cała rodzina. Wszyscy byli ubrani na czarno.
Rozpoczęła się cała ceremonia pogrzebowa. A gdy wkładali grób mamy pod ziemię, przytuliłam się do taty, wiedząc, że teraz to już definitywny koniec. Po raz kolejny w ty tygodniu po moim policzku spłynęła łza. Wiele osób również zaczęło płakać. To smutny dzień, każdy ma do tego prawo.
- Dzieci, pamiętajcie, że to niczyja wina. Tak widocznie miało być. Wiem, że nie zapomnimy o mamie nigdy, była dla nas wszystkich bardzo ważna. To ciężkie do zniesienia. Ale musimy sobie dać radę. Przecież świat jeszcze się nie zawalił. Jesteście już duzi, a ja nadal jestem waszym tatą i jak zawsze kocham was tak, jak wasza mama. Musimy iść dalej. - rzekł do mnie i do brata mój tata.

24 lipca 2015r. (środa)
Violetta
Dzisiaj od rana nie było lekcji. Praktycznie od poniedziałku mamy już luz w szkole. Dzisiejszy dzień to same próby. W końcu za dwa dni zakończenie roku.
- Dobrze i teraz tak. Po przemowie pani dyrektor, na scenę wchodzi Leon i Violetta. - przypomniała nasza pani wychowawczyni.
Usiadłam przy pianinie. A Leon z gitarą stanął obok mnie.
- Podczas grania, zerkajcie czasami na siebie. To jest piosenka o miłości. Musicie na siebie właśnie tak patrzeć, z miłością. - tłumaczyła nauczycielka od muzyki.
- To łatwe, co? - szepnął Leon.
Kiwnęłam głową posyłając mu uśmiech. Na znak kobiety, zaczęliśmy grać i śpiewać. Spoglądaliśmy na siebie tak, jak prosiła oto pani.
Po zakończeniu biła brawo.
- Pięknie. Aż się wzruszyłam. - zaśmiała się.
Potem zatańczyliśmy i mogliśmy wrócić do domu.

25 czerwca 2015r. (czwartek)
Violetta
Dzisiaj przyszła do mnie Camila i Francesca na noc. Jutro razem będziemy się przygotowywać do apelu. Przebrałyśmy się w piżamy, zrobiłyśmy kakao i usiadłyśmy na moim łóżku, aby obejrzeć film. Jakoś szybko zasnęłyśmy, nawet nie dokończyłyśmy całego filmu.

26 czerwca 2015r. (piątek)
Violetta
Wstałyśmy krótko po 9. Przyszykowałyśmy się w łazience, zjadłyśmy śniadanie i wtedy zaczęła się cała zabawa z ubieraniem. Zawsze się wtedy wygłupiamy i gramy różne scenki. Gdy dziewczyny się przebierały, dostałam od Diego smsa. Wysłał mi screena rozmowy z Leonem:

Leon
Mogę ci się "wyżalić"?

Diego
hah, no jasne. Co jest?

Leon
Ostatnio Violetta zaczęła mnie irytować.

Diego
Co? Przecież ją kochasz jak nikt inny!

Leon
Tak było, ale coś pękło. Violetta straciła mamę. Całymi dniami płacze. Nie można z nią normalnie porozmawiać, siedzi sama... Ja już nie wiem.

Diego
Ale ona właśnie potrzebuje twojego wsparcia.

Leon
Starałem się, jak mogłem. Ale mnie już to męczy. Mam jej szczerze dość. To już nie to samo uczucie, co kiedyś. Jest wiele innych dziewczyn, które są inne. Lepsze.

Diego
Leon? Ty wiesz co ty w ogóle mówisz?

Leon
Nie kocham już Violetty.


Po moim policzku spłynęła łza.


Dobry wieczór/Dzień dobry, kochani! Och, postawiłam sobie na cel napisać tego posta w sobotę. Jeszcze dwadzieścia minut do północy, zdążyłam! :D I jak się podoba? :) Dziękuję bardzo za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Już zaczęłam nadrabiać wasze bogi :) Komentować będę dopiero, gdy dojdę do waszych ostatnich rozdziałów :)

Kocham Was, misie <3
Niunia ;*

Ps. Przepraszam za błędy :) Może jutro je poprawię.