29.09.2016

Rozdział 34 - Chcę z tobą porozmawiać.

4 lipca 2015r. (sobota)
Znalezione obrazy dla zapytania Diegoletta gif
Rozdział dedykuję Hayley i Maddy

Violetta
Diego jest jest bardzo sympatyczny. Wcześniej uważałam go za idiotę, bo tak się zachowywał. Jednak zauważyłam, że teraz się zmienił i rozmawia mi się tak dobrze, jak z Leonem, kiedy jeszcze byliśmy razem. Zamieniłam z nim jeszcze kilka słów i poszłam do dziewczyn zostawiając go z kolegami. Opiekunowie zaprowadzili nas do kawiarenki. Zatrzymaliśmy się tam na chwilę, aby kupić coś słodkiego. Z pośród lodów, rurek ze śmietaną, koktajli i innych pysznych smakołyków, wybrałam gofry z bitą śmietaną i owocami. Usiadłam z moim deserem przy stoliczku i zaczęłam jeść, czekając na koleżanki. Na znak opiekuna, ruszyliśmy dalej. Niedaleko, jak się okazało, było morze. Zdjęłam japonki, chwyciłam je w rękę i nagimi stopami weszłam na chłodny już piasek. Zbiegliśmy  z góry piachu, jak tygrysy rzucające się na mięso, aby ujrzeć wodę. Zanurzyłam w niej dłonie, chcąc sprawdzić jej temperaturę. 
- Zimna. - stwierdziłam.
Podniosłam się i tym razem do wody włożyłam stopy. Pisnęłam. To było uczucie, jakbym trzymała nogi w kawałkach lodu. Nie wytrzymałam długo i za chwilę ponownie przeniosłam się na piach. Spacerowaliśmy brzegiem morza patrząc na zachodzące słońce, które odbijało się w wodzie. 
- Dziewczyny, patrzcie! - krzyknęłam. - Tam ktoś pływa.
- O Boże, nie dałabym rady w takiej lodowatej wodzie. - powiedziała Ludmiła.
Idąc, nie zauważyłam wystającego kamienia. Potknęłam się o niego, źle przy tym stawiając nogę i upadłam na piach z jękiem pełnym bólu. Złapałam się za kostkę. Ból był tak straszny, że nie początkowo nie wiedziałam, co się dzieje. Płakałam.
- Violetta. - podbiegł do mnie Federico. - Bardzo boli? 
Kiwnęłam głową. Przytulił mnie, a ja cała się trzęsłam.
- Violu, zaniosę cię do hotelu. - odezwał się Diego kucając na przeciwko mnie.
- Nie, poradzę sobie. - wyszlochałam.
Podniosłam się z pomocą brata, ale nie mogłam dalej iść. To było niewykonalne. Oparłam się drugą ręką o kolegę, a on niespodziewanie wziął mnie na ręce.
- Diego, dasz sobie radę? - zapytała opiekunka.
Przytaknął.
- Zostań z nią. Idźcie do pielęgniarki, jest w hotelu. Czekajcie na nas. Diego, uważaj.
Chłopak ruszył w kierunku hotelu. Oparłam głowę w zagłębieniu jego szyi i ścisnęłam mocno powieki, aby powstrzymać ból.
- Diego. - położyłam dłoń na jego torsie. - Dlaczego to robisz?
- Bo chcę ci pomóc. Sama nie dałabyś rady. - odpowiedział. - Boli cię jeszcze?
- Tak. Pewnie by mniej bolało, gdy bym miała buty, a ja chodziłam boso. Tak jak każdy. - wymamrotałam.
- Nie martw się, będzie dobrze. - musnął mnie we włosy.
Uśmiechnęłam się. Diego doniósł mnie do hotelu, do pokoju pielęgniarki. Posadził mnie na kozetce i usiadł obok mnie.
- A co to się stało? - zapytała starsza pani.
Opowiedziałam jej, jak to się stało i, w którym miejscu mnie boli. Wzięła moją stopę do ręki, wymasowała ją i posmarowała zielonym żelem.
- Przyjdź do mnie rano to posmaruje ci drugi raz i obejrzę stopę. Nie wygląda mi to na coś groźnego, ale nie przemęczaj nogi dzisiaj. - powiedziała.
Kiwnęłam głową. Diego ponownie wziął mnie na ręce i poszedł do mojego pokoju. Odłożył mnie na łóżko.
- Dziękuje, jesteś kochany. - powiedziałam słodko.
Przybliżyłam się do niego, ale na chwilę się zawahałam. Ostatecznie pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się.
- Cieszę się, że mogłem ci pomóc. - powiedział.
Nastała cisza. Chciałam ją przerwać, bo było dość niezręcznie, ale nie wiedziałam, jak zacząć.
- Czyje to karty? - zapytał wskazując na małą szafeczkę.
- Camili. - odpowiedziałam.
- To może pogramy? I tak nie mamy nic innego do roboty. - zaproponował biorąc do ręki pudełko z kartami.
Zgodziłam się.
- Znasz grę "Złodziej"? - spytał tasując karty.
Zaprzeczyłam.
- To cię nauczę. - rozdał nam po pięć kart.

- No nie, jak ty to robisz? - oburzył się, gdy już po raz trzeci go ograłam.
Zaśmiałam się.
- To się nazywa fart początkującego. - powiedziałam rozbawiona.
Pokręcił głową nie dowierzając. Zebrał karty i włożył je z powrotem do pudełka.
- Skoro nie mamy co robić to może obejrzymy film? Dzisiaj miała być jakaś komedia. - zapytał.
- Tak, jasne. - odpowiedziałam.
Diego włączył telewizor, a ja sprawdziłam, czy ktoś do mnie nie napisał, ale nie miałam żadnej wiadomości. Przy okazji dowiedziałam się, która jest godzina - 21:30.
- Leci już z jakieś piętnaście minut. - powiedział.
Odłożyłam telefon i oparłam się o ramę łóżka, a Diego usiadł obok mnie. Film leciał, a grupy jak nie było, tak nie ma, a ja już byłam bardzo zmęczona. Wiedziałam, że nie mogę zasnąć. Musiałam poczekać na dziewczyny i opiekunów, którzy muszą sprawdzić, czy wszystko ze mną dobrze. Z moją stopą już w porządku. Boli, ale o wiele mniej. Oparłam głowę o ramię chłopaka i zamknęłam oczy.
- Nie przeszkadza ci to? - zapytałam cicho.
- Nie. - objął mnie ramieniem, dzięki czemu bardziej się w niego wtuliłam.
Przysnęłam w połowie filmu.
W pewnym momencie usłyszałam z dołu hotelu obozowiczów.
- Francesca. - zerwałam się na nogi.
Właśnie wtedy przypomniało mi się, co mówiłam miesiąc temu przyjaciółce. Miałam spiknąć ją i Diego ze sobą, a tymczasem tulę się z nim. Gdyby nas zobaczyła, byłoby jej przykro. Zawiodła by się na mnie.
- Co? - Diego zmarszczył brwi.
Zmieszałam się.
- Yy... Francesca i dziewczyny tu idą. Słyszysz? Przepraszam Diego, ale lepiej będzie, jeśli już pójdziesz. - wymamrotałam.
- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał.
- Nie. Wiesz, one czasami zachowują się bardzo dziwnie i chyba nie chciałabym, żebyś to widział. - wymyśliłam szybko.
- No dobra, okey. - wstał i podszedł do drzwi.
- Diego. - spojrzał na mnie. - Przepraszam.
- Nic się nie stało. - uniósł kąciki ust do góry.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się.
Przytulił mnie mocno i pocałował mnie w policzek.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i zamknęłam za nim drzwi.
Wzięłam głęboki wdech patrząc na pokój. Założyłam kosmyki włosów za uszy i zaczęłam ogarniać pomieszczenie. Poprawiłam pościel, odłożyłam karty na miejsce i usiadłam na łóżku udając, że oglądam telewizję. Tak naprawdę myślałam o tym, czy Diego poszedł do swojego pokoju, czy też siedzi gdzieś tu pod drzwiami, które z resztą po chwili się otworzyły. Do pokoju weszły uśmiechnięte od ucha do ucha dziewczyny.
- Jak tam Vilu? - zapytała Camila zdejmując torebkę.
- Lepiej. - odpowiedziałam.
- Zaraz przyjdzie do ciebie nasza opiekunka. - przytuliła mnie.
- A gdzie Diego? - zagadnęła Lucy.
- Nie mów, że cię tak zostawił. - oburzyła się Ludmiła.
- Nie. - zaprzeczyłam spoglądając uważnie na Francescę. - On... On wiele dla mnie zrobił. Pomógł mi, ale poszedł do siebie, gdy usłyszał, że wszyscy już wracają. - odpowiedziałam nie do końca zgodnie z prawdą.
- Co robiliście? - Camila poruszała śmiesznie brwiami.
- Cami... My nie jesteśmy parą.
- Przecież ja tylko pytam.
W pokoju rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Przyszłą nasza opiekunka.
- Violu, ja do ciebie. Jak się czujesz? - usiadła obok mnie.
- Byłam u pielęgniarki. Posmarowała mi maścią i mam do niej przyjść jeszcze jutro rano. - powiedziałam.
- Boli?
- Troszeczkę.
- No dobrze. To dobranoc, dziewczynki. - pożegnała się i wyszła z pomieszczenia.
- Dobranoc. - odpowiedziałyśmy.
- Idę się myć. - oznajmiła Ludmiła i weszła do łazienki.
Położyłam się na łóżku. Dziewczyny włączyły jakiś serial, którego i tak nie oglądały, tylko szykowały się do mycia. W pewnym momencie mój telefon, który trzymałam w rękach, zabrzęczał. Odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość. Zrobiło mi się w środku gorąco, gdy odczytałam, kto do mnie napisał. Na chwilę zakręciło mi się w głowie. Tylko nie on...

*Od Leon*
Zejdziesz na dół? Chcę z tobą porozmawiać.

Nie, tylko nie to. Proszę...
- Francesca - szepnęłam.
Spojrzała na mnie i usiadła obok mnie. Pokazałam jej wiadomość, a ta ponownie spojrzała się na mnie z grymasem na twarzy.
- Nie chcesz, prawda? - zapytała cicho.
Pokręciłam głową. Wzięła ode mnie telefon i napisała coś.

*Do Leon*
Ale ja nie chcę. Zostaw mnie w spokoju.

Westchnęłam klikając przycisk "Wyślij". Dlaczego to takie trudne zapomnieć o kimś, kto wyrządził w moim sercu taką ranę? Zawsze twierdziłam, że te wszystkie dziewczyny wyolbrzymiają z tym, że chłopaki to dupki, którzy i tak zostawią swoje dziewczyny i nie będzie to ich w ogóle obchodzić. Miały rację. Rozkochał mnie i rzucił.
- Vilu, dobrze się czujesz? - zapytała Fran.
- Tak...
- Jesteś blada. Idź po Ludmile do łazienki, a potem idź spać. - powiedziała tuląc mnie.
Zrobiłam tak, jak zaleciła mi przyjaciółka.

Francesca
Dziewczyny leżały w łóżkach, Violetta zasnęła, a Camila była właśnie w łazience. Było mi strasznie szkoda Vilu. Myśl i wspomnienia z Leonem ciągle ją męczą. Nie chciałabym być na jej miejscu. Bardzo chcę jej pomóc, ale to jest trudne.
Zabrzęczał jej telefon, który leżał na szafeczce nocnej przy łóżku. Domyślałam się, że Leon odpowiedział na jej ostatnią wiadomość. Znając hasło, odblokowałam ekran i odczytałam.

*Od Leon*
Ale my musimy pogadać. Błagam.

*Do Leon*
Violetta śpi. Nie pisz do niej, bo tylko pogarszasz sprawę. Uwierz, że tak będzie lepiej i dla niej, i dla ciebie. Francesca.

Usunęłam wiadomości i odłożyłam telefon na miejsce.

Violetta
Obudziłam się jako pierwsza, przed budzikiem. Wstałam i poszłam do łazienki się wyszykować. Gdy wróciłam do pokoju, dziewczyny wciąż spały. Delikatnie położyłam się na Francesce i dałam jej buziaka w policzek.
- Wstajemy! - zaśmiałam się.
- Nie... - wymamrotała.
Skakałam po łóżkach i budziłam wszystkie dziewczyny po kolei.

Po śniadaniu, w strojach kąpielowych wybraliśmy się nad morze. Tym razem postanowiłam bardziej uważać, jak chodzę. Rozłożyliśmy koce i powbijaliśmy kilka parawanów. Gdy tylko się posmarowałam kremem, wskoczyłam do wody. To znaczy na początku zanurzyłam delikatnie nogi, bo woda była zimna, ale ktoś musiał mnie popchnąć i przez to cała się zanurzyłam. A tym 'ktoś' był Federico. Myślałam wtedy, że go uduszę. Było mi tak bardzo zimno...
- Federicoo! - wrzasnęłam, a ten zaczął się śmiać, jak głupi.
- Głupku! Wiesz jak tu zimno?!
- Ojej, siostrzyczka się zezłościła. - zaśmiał się przytulając mnie.
Uspokoiłam się i powoli zanurzyłam się do wody. Chwilkę po mnie wszyscy byli w wodzie. Zabawa była niesamowita! Później razem zrobiliśmy ogromną dziurę w piasku. Tak wielką, że moglibyśmy się wszyscy w niej pomieścić jednocześnie! Na koniec podpłynęła do nas motorówka z 'bananem'. Chętni mogli się przejechać. Zgłosiłam się, bo dla mnie to nowość - nigdy tego nie próbowałam. Założyłam kapok i razem z kilkoma osobami zajęłam miejsce na bananie. Na głębokiej wodzie, motorówka przyśpieszyła robiąc gwałtowne ruchy. Z moje twarzy nie znikał uśmiech. Piszczałam głośno, bo nie mogłam się utrzymać. W końcu nie dałam rady i zleciałam razem z kilkoma chłopakami. Banan się zatrzymał i czekał na nas. Oczywiście byłam najwolniejsza. Traciłam powoli siły w rękach i nogach.
- Pomóc ci? - zapytał Leon, który także był w wodzie.
- Poradzę sobie sama. - powiedziałam płynąc dalej.
Jednak ja już byłam zmęczona. Widząc to, złapał mnie ręką w tali, przyciągnął do siebie i podpłynął razem ze mną. Następnie podsadził mnie na banana. Wypadało by mu podziękować, ale tak naprawdę nie miałam na to ochoty.
- Dziękuję - wydusiłam.
Po jakimś czasie wróciliśmy na brzeg, gdzie pozostali bili nam brawo. Zdjęłam kapok i pobiegłam do dziewczyn.
- Fajnie było? - zapytały.
Kiwnęłam zadowolona głową.
- Dobrze ci szło - uznała Cami.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
Potem zaczęliśmy się zbierać. Jedni wzięli koce, a inni parawany i skierowaliśmy się do hotelu.
Wieczorem, po kolacji spotkaliśmy się wszyscy przy basenie. Puściliśmy muzykę, przygotowaliśmy jakieś jedzenie i dobrze się tak razem bawiliśmy. Dziewczyny zadecydowały, że zaczną tańczyć zumbę. Chciałyśmy wciągnąć do tego chłopaków, ale nie chcieli. Włączyliśmy "Ain't your mama" i tańczyłyśmy. W połowie dołączył się do nas Federico, który próbował wykonywać te same ruchy, co my. Mieliśmy z niego niezły ubaw, bo mu to kompletnie nie wychodziło.

Hejka, misie! :D 
Przybywam do was z kolejnym rozdziałem. Mam pomysł na kolejne akcje i już nie mogę się ich doczekać :P Ale na to, co podoba mi się najbardziej, będziemy musieli jeszcze trochę poczekać :c Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Znalazłam chwilkę i mogłam go skończyć, bo zaczęłam go już w sierpniu xD Dziękuję wam za te wszystkie miłe komentarze <333 
Kocham,
Niunia 







23.09.2016

One Shot - "Miłość odkrywa się kochając"

Znalezione obrazy dla zapytania Leonetta 3 gif
One Shota dedykuję Violetta Vilu <3

"Miłość odkrywa się kochając"

Martina
Jak zwykle rano zadzwonił mój budzik. Nie otwierając oczu wyłączyłam go i obróciłam się na drugi bok. Zamruczałam i powolnym ruchem przeniosłam się do pozycji siedzącej. Włączyłam telefon. Na ekranie blokady pojawiła się godzina - 5:30. Narysowałam wzór i zaczęłam przeglądać social media. Później weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Wyszczotkowałam zęby i uczesałam się w luźnego warkocza. Na planie i tak stylistki będą robić z moimi włosami dosłownie wszystko. Następnie ubrałam krótkie spodenki i białą, koronkową bluzkę. Na koniec spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami i wyszłam z pomieszczenia. Będąc na korytarzu, założyłam białe Superstary, wzięłam małą torebkę i wyszłam z domu. Na ulicy czekał już na mnie samochód, który woził mnie od poniedziałku do piątku na plan serialu "Violetta", w którym gram główną rolę. Otworzyłam drzwi pojazdu i usiadłam na miejscu pasażera obok kierowcy. Przywitałam się z mężczyzną i zamieniłam z nim kilka słów, a potem oboje zamilkliśmy. Jego praca musi być ciężka. Prawie jak moja. Codzienne wstawanie o tak wczesnej porze, dziesięciogodzinna praca, nauka scenariusza... To sporo, jak na osiemnastolatkę. Trzeba też znaleźć przecież czas na odpoczynek i spotykanie z przyjaciółmi. Ale gdy jestem zmęczona i przygnębiona tym wszystkim, przypominam sobie, że przecież aktorstwo to moje marzenie z dzieciństwa. Udało mi się je spełnić, to cudowne. 
Samochód się zatrzymał.
- Miłego dnia, Martina. - rzekł kierowca, kiedy wysiadałam.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Wzajemnie. 
Zamknęłam drzwi, a auto odjechało. Weszłam do budynku, gdzie toczyło się to całe filmowe 'życie'. Jak zwykle był tu bałagan. Kamery na każdym kroku, kable gdziekolwiek stanęłaś, papierki, papiery, scenariusze... Trzeba uważać. Pierwszego dnia na planie byłam przerażona. Bałam się, że zrobię coś nie tak albo się potknę. Teraz jest to dla mnie przyjemnością. Nie stresuję się. Panuje tu naprawdę miła atmosfera. Ale ja miałam wtedy czternaście lat, byłam mała. A to wszystko było dla mnie szokiem.
- Tini! - podskoczyła Mercedes i pobiegła w moją stronę. 
- Cześć... - przytuliłam przyjaciółkę. - Nie widziałyśmy się tylko przez dwa dni, a ja się za tobą tak stęskniłam. 
Dziewczyna zaśmiała się.
- Martina, Mercedes! Chodźcie na śniadanie! - krzyknął reżyser.
Ja śniadania w domu w tygodniu nie jem. Dopiero tutaj, cała ekipa je wspólnie razem pierwszy posiłek. To naprawdę niesamowite! 
Udałyśmy się do jadalni. Przywitałam się ze wszystkimi i zajęłam miejsce obok Lodo i Ruggero. No i oczywiście po posiłku, gdy wszystko posprzątaliśmy zaczęliśmy ciężką pracę. Najgorsze jest powtarzanie jednej sceny po tysiąc razy przez, jak to mówi montażysta, niesprzyjające warunki pogodowe. Ale bardzo często powodem też są nasze wpadki. Wtedy wszyscy się śmiejemy, co jest super zabawą! Około godziny 16 skończyliśmy pracę na planie i mogliśmy wrócić do domu.
- Mechi, idziemy dzisiaj na rowery? - zapytałam zachwycona dzisiejszą pogodą.
- Wybacz, kochana. Przyjechała do mnie rodzina, tak dawno ich nie widziałam. Może innym razem, co? Przepraszam, naprawdę... - przytuliła mnie ze smutną minką.
- Nie, no. Nic się nie stało. W pełni cię rozumiem. - uśmiechnęłam się.
Po pewnym czasie szukania ochotnika podeszłam do Jorge.
- Masz teraz czas, czy się gdzieś wybierasz? - spytałam.
- Nie, chyba nie. A co? - uśmiechnął się.
- Nikt nie ma czasu, a ja mam teraz taką ochotę na rowery... Jest taka śliczna pogoda, a ty jesteś ostatnią szansą. - wyjaśniłam.
- Jasne. - odpowiedział rozbawiony. - To o której się spotykamy?
- No nie wiem. Teraz pójdę do domu coś zjeść, ty pewnie też.
- Okey, to umawiamy się o 17:30 w parku. - rzekł.
Kiwnęłam głową i wróciłam do domu. Po przekroczeniu progu drzwi zdjęłam buty i od razu weszłam do kuchni. Wyjęłam z szafek potrzebne składniki i zaczęłam przygotowywać spaghetti. Gdy danie było gotowe, nałożyłam je na talerz. Wzięłam naczynie i usiadłam na kanapie, gdzie zjadłam obiad i w między czasie obejrzałam serial. Następnie posprzątałam po sobie. Mieszkam sama w wynajmowanym mieszkaniu. Mój dom znajduje się w Buenos Aires, a aktualnie znajduje się w Madrycie, w Hiszpanii. Od miesiąca nie widziałam się ze swoją rodziną. Tak jak mówiłam, mieszkam sama, dlatego muszę dbać o porządek w tym domu. Wyciągnęłam z roboczego pomieszczenia swój biały rower i wyprowadziłam go na zewnątrz. Założyłam buty, spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do plecaczka i zamknęłam drzwi na klucz. Włożyłam słuchawki do uszu, w których usłyszałam "Into You" Ariany Grande, a następnie wsiadłam na rower i pojechałam do największego, jak i najbliższego parku w Madrycie. Zaparkowałam w centrum parku i usiadłam na ławeczce. Jorge jeszcze nie było. Przyszedł dopiero po kilku minutach. Przytuliłam go i wsiadłam na rower. Powoli jeździliśmy rozmawiając.
- Wiesz, że ostatnio częściej jeżdżę na rowerze? - wspomniał.
- Ja też. - powiedziałam.
- I jestem szybki. - uniósł brwi.
- Oj, sądzisz, że jestem powolna na rowerze? - zaśmiałam się.
- Możemy się o tym przekonać.
Spojrzałam na niego pytająco, wracając od razu wzrokiem na drogę, by się nie przewrócić.
- Zrobimy wyścigi. - zaproponował.
Wybuchłam śmiechem.
- Mówię serio. - powiedział poważnym głosem.
- No dobra. - zgodziłam się po chwili namysłu. - Jeśli wygram, musisz spełniać wszystkie moje zachcianki przez cały miesiąc.
- Okey... Ale jeśli ja wygram... - zastanowił się. - To postawię ci dziesięć pytań, na które musisz się zgodzić.
Przełknęłam ślinę. Bałam się, że może to być coś strasznego. Ale Jorge to mój przyjaciel, nie zrobiłby czegoś, co mogło by się źle dla mnie skończyć.
- Zgadzam się. - rzekłam. - To dokąd się ścigamy?
Jorge się zatrzymał i rozejrzał.
- Od tego drzewa... do tego słupa przy ulicy. - powiedział.
Kiwnęłam głową i się przygotowałam.
- Gotowa?
Wzięłam głęboki wdech i skinęłam głową.
- Start! - krzyknął.
Nacisnęłam na pedały i ruszyłam. Pędziłam jak nigdy. Już po kilku sekundach zaczęły boleć mnie uda. Ale nie dam się. Jeszcze trochę do końca. Jechaliśmy w tym samym tempie. Niestety w ostatniej chwili Jorge mnie wyprzedził i na mecie był pierwszy. Krzyknął radośnie i wystawił mi język. Zrobiłam groźną minę i zahamowałam. Założyłam ręce i udałam obrażoną. Jorge się tylko zaśmiał. Zszedł z roweru i przytulił mnie,
- I kto tu jest szybszy? - droczył się.
- Nie byłam przecież taka zła. - broniłam się.
- No to prawda. Jeszcze trochę i serio byś mnie wyprzedziła. Pytania zaczynamy od jutra. - odsunął się i puścił oczko.
Westchnęłam kiwając głową.
- Nie martw się. - pogładził mnie po plecach. - Wyzwania nie będą trudne. - zaśmiał się.
- Jorge. - spojrzałam na niego wzrokiem "taa, jasne". - Znam cię. Już się boję. - uśmiechnęłam się.

Następnego dnia po planie zdjęciowym, podszedł do mnie Jorge. Wyciągnął z kieszeni karteczkę i spojrzał na mnie.
- Pamiętasz? Dzisiaj pierwsze wyzwanie. - uśmiechnął się.
- Ciężko byłoby zapomnieć. - zaśmialiśmy się.
- No więc... Czy pójdziesz na plac zabaw i zjedziesz ze zjeżdżalni? - wyczytał z kartki.
Wybuchłam śmiechem.
- No jasne. Takie łatwe wyzwania to ja mogę wykonywać do końca życia. - oznajmiłam rozbawiona.
- Pamiętaj, że przed tobą jeszcze dziewięć zadań. - ostrzegł mnie.
Kiwnęłam głową.
- Chodźmy. -  dotknął dłonią moich pleców idąc obok mnie.
W parku była masa dzieciaków. Jedne przechodziły labirynt, drugie huśtały się na huśtawkach, a inne zjeżdżały na zjeżdżalni. Były to dzieci w przedziale wiekowym 3-10 lat. Ja miałam 18 - spora różnica.
- No, na co czekasz? - pośpieszał mnie chłopak.
- No już, już. - uspokoiłam go.
Weszłam na piasek, a następnie na drewniany labirynt prowadzący do zjeżdżalni. Pech chciał, że akurat tego dnia wybrałam sobie buty na słupku. Ostrożnie przeszłam przez bujające się belki. Jeszcze trochę i koniec.
- Proszę Pani. - zawołała starsza kobieta.
Momentalnie odwróciłam głowę w jej stronę.
- To jest miejsce dla dzieci, nie dla dorosłych osób. Bardzo proszę, żeby pani zeszła.
Przestraszona spojrzałam się na śmiejącego się Jorge.
- Ttaak, tylko raz zjadę z tej zjeżdżalni i już sobie idę. - odpowiedziałam zmieszana.
Kobieta westchnęła kręcąc niezadowolona głową i odeszła. Ja natomiast doszłam do końca i zjechałam ze zjeżdżalni podczas, gdy wszystkie oczka dzieci spoczywały właśnie na mnie. Wyszłam z piaskownicy i wróciłam do Jorge.
- Zadowolony? - zapytałam strzepując ze spodni piasek.
Kiwnął głową rozbawiony.
- Ale śmieszne.

W środę, podczas przerwy, Jorge podał mi małe, niebieskie pudełeczko. Uniosłam pytająco brwi.
- To twoje dzisiejsze wyzwanie. Musisz zjeść całą.
Otworzyłam opakowanie i zobaczyłam papryczkę chili.
- Nie, Jorge. Błagam... - jęknęłam.
- Na popicie mam dla ciebie mleko. - zaśmiał się.
Nie wiem czemu, ale wokół mnie zebrała się cała ekipa serialu.
- Tini, czemu on stawia ci wyzwania? - zapytała Mechi.
- Bo przegrałam zakład. - westchnęłam i wzięłam w palce papryczkę.
- Dajesz, Tini! - krzyczeli wszyscy.
Ugryzłam kawałek, ale zaraz potem wsadziłam sobie ją całą do buzi. Na początku było okey, ale potem zaczęło się piekło.
- Mleko, dajcie mi mleko! - krzyczałam wystawiając język.
Spanikowana Cande podała mi biały napój, a ja zaczęłam go szybko pić, do momentu, gdy ostry smak przestał działać w mojej buzi.
Przyjaciele bili mi brawo. Spojrzałam na Jorge mordującym wzrokiem, a potem zaczęłam się śmiać.
- Już nigdy nie zjem papryczki chili. - oznajmiłam. - Za to wcisnę ją do tej twojej pięknej buźki. - zagroziłam Jorge, który zaczął się śmiać.

- Hej wszystkim! - krzyknęłam wchodząc na plan filmowy.
- Witaj, Tini. - przywitał się ze mną uśmiechnięty Martin, nasz reżyser.
Odwzajemniłam uśmiech i poszłam dalej w głąb budynku.
- Hej, Tinka! - krzyknął Jorge.
- Tini, jestem Tini. - zaśmiałam się.
- Niech ci będzie.
- Jakie dzisiaj przygotowałeś dla mnie wyzwanie? - zapytałam odwieszając torebkę na wieszak.
Usiadłam na fotelu, podczas, gdy Jorge szukał swojej karteczki.
- Chole...
- Jorge. Nie przeklinaj w moim towarzystwie. - przerwałam mu.
- Sorry, zapomniałem. - uśmiechnął się.
Kiwnęłam głową.
- Zapomniałem kartki. Okey... Zaraz coś wymyślę. - powiedział.
Wyciągnęłam z torebki scenariusz i powtarzałam sobie, gdy Leon się zastanawiał nad moim wyzwaniem.
- Musisz sobie zrobić słodkie, ale takie przesłodkie selfie ze mną i wstawić na wszystkie swoje portale społecznościowe. - uśmiechnął się głupio.
Puknęłam się kilka razy palcem w czoło.
- Żartujesz sobie? - zmarszczyłam brwi. - Wiesz, o tym, że potem wszyscy: fani, dziennikarze, paparazzi będą się nami interesować i pytać o nas jako para? Wyobrażasz sobie, co to będzie? Jesteś tego pewny, że tego chcesz? - wstałam zdenerwowana.
- Jestem pewien tego co robię. - odpowiedział zadowolony.
- Żebyś się potem nie zdziwił.
- No już, nie denerwuj się tak, bo nie wyjdziesz słodko na zdjęciu. - zaśmiał się.
Westchnęłam i wyjęłam z tylnej kieszeni swój telefon. Włączyłam Snapchata i wyciągnęłam rękę do przodu. Zbliżyłam się do Leona tak, że dotykałam go swoim ciałem i pocałowałam go w policzek. Uwieczniłam ten moment klikając palcem na kółeczko, dzięki czemu wyszło zdjęcie. Zapisałam je, a następnie wstawiłam na my story,  Instagrama, Twittera i  Facebooka.
- Zadowolony? - uśmiechnęłam się.
- Bardzo. - zaśmiał się.
- Mam jeszcze jedno wyzwanie. - powiedział, gdy już miałam iść do naszej wspólnej kuchni.
Zatrzymałam się.
- Dwa jednego dnia?
- A kto powiedział, ile ma być zadań na dzień? - zakpił.
- No mów, szybko. Nie mamy czasu, Jorge! - pośpieszałam go.
- Przytul mnie.
- Co? - spojrzałam na niego.
- Twoje wyzwanie. Nie przytulisz przyjaciela? - zrobił smutną minkę.
- Ooo, no oczywiście, że tak. Ktoś tu chyba dawno się nie przytulał, co? - zachichotałam wtulając się w jego silne ramiona.

Następnego dnia, po wyczerpującym dniu pracy w końcu mogłam wrócić do domu. Dzisiaj zrobiliśmy naprawdę dużo ujęć.
- Tini! Poczekaj! - usłyszałam.
Odwróciłam się i ujrzałam biegnącego do mnie Jorge. Na plecach niósł gitarę. Uśmiechnęłam się.
- Wyzwanie. - wydyszał.
- Ach, no tak. Zapomniałam. - przyznałam.
- Idziesz teraz ze mną pod galerię. - powiedział i pociągnął mnie za rękę idąc w tamtym kierunku.
- Ale po co? Jorge, jestem zmęczona... - jęknęłam.
- Zaśpiewasz ze mną "Te amo a ti", a gdy podejdą do nas fani, ty będziesz mogła podejść tylko do jednego z nich. - powiedział.
- Jesteś chamski. ja nie jestem taka. Potem wszędzie będzie szumieć, jaka ta Tini jest dla swoich fanów obojętna. - powiedziałam wkurzona. - Jorge, nie zrobię tego! Zaczynasz mnie irytować! Chcesz mnie zniszczyć?! Zrobić ze mnie potwora?! Zepsuć moją karierę?! - krzyczałam.
Stanął na przeciwko mnie i położył dłonie na moich policzkach.
- Nie, nie chcę tego. Chcę się dobrze bawić. Jeśli stanie się coś, o czym mówiłaś, odkręcę i wyjaśnię to. Zaufaj mi. - powiedział spokojnie.
Kiwnęłam głową i ruszyłam dalej. Skoro obiecał to dotrzyma słowa. Znam go. Gdy byliśmy przed naszą ogromną galerią, usiedliśmy na brzegu fontanny. Chłopak wyjął gitarę i zaczął, jak gdyby nigdy nic na niej grać znaną mi melodię do piosenki "Te amo a ti".
- Por tu amor perdí el camino. No, no encuentro el camino. - zaczęłam śpiewać.
Nie minęło dużo czasu, a wokół nas pojawiło się pełno fanów.
- Tini! Jorge! - krzyczeli.
Przerwaliśmy nasz występ, gdy cały plac był zapełniony ludźmi. Jorge spojrzał na swój telefon i krzyknął do tłumu.
- Przepraszamy, ale coś nam wypadło i bardzo się śpieszymy!
- Bardzo kreatywnie. - wymamrotałam.
Podczas przeciskania się przez ludzi, Jorge podpisał kilku fanom autografy. Rozejrzałam się wokół siebie i spostrzegłam pewną dziewczynkę. Miała może z czternaście lat. Patrzyła się na mnie zaszklonymi oczami i w wyciągniętej ręce trzymała telefon i pamiętnik. Chyba jako jedyna nie krzyczała. Coś mnie podkusiło, żeby to właśnie ona byłą tą jedyną osobą.
Szczęściara - pomyślałam.
Popisałam się na wolnej kartce w jej pamiętniku i zrobiłam sobie z nią zdjęcie.
- Dziękuję. - wymamrotała płacząc.
- Nie płacz. - powiedziałam przekazując jej uśmiech.
Dotknęłam jeszcze jej dłoni i przedarłam się przez tłum. Wsiadłam z Jorge do jego samochodu, który stał na parkingu i odjechaliśmy, jak najdalej się dało. Na szczęście już nikogo za nami nie było.

Była sobota. Poświęciłam ten dzień na odpoczynek. Właśnie siedziałam na kanapie i przeglądałam gazetę, gdy zadzwonił Jorge. No tak, dzisiaj powinno być kolejne wyzwanie, szóste. Kliknęłam na zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo?
- Cześć, Tini. - powiedział.
- Hejka. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Dzwonię, bo mam do ciebie prośbę i wyzwanie w jednym. - oznajmił.
- No, mów.
- Zajmiesz się Jasperem do jutrzejszego wieczoru? - zapytał, a ja usłyszałam w jego głosie błaganie.
Jasper to jego pies, Husky.
- Jorge, ja się go panicznie boję. - jęknęłam.
- Ale on jest wytresowany, nic ci nie zrobi. Z resztą, widział cię kilka razy, nie jesteś dla niego obca.
- Trzymam cię za słowo. - westchnęłam.
- Zgadzasz się?
- Muszę. - zaśmiałam się.
- Ratujesz mi życie, Tini. - dziękował.
- To kiedy mam przyjść? - zapytałam.
- No najlepiej teraz. Przyszykuję ci łóżko, dobrze?
- Okey, będę za pół godziny. - rozłączyłam się.
Odłożyłam gazetę, którą podczas rozmowy miałam na kolanach i ruszyłam do pokoju, by spakować potrzebne rzeczy. Tak, jak powiedziałam chłopakowi, po pół godzinie czasu byłam już pod jego domem. Zapukałam do drzwi, które po chwili otworzył mi Jorge. Uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. Weszłam za nim do środka,
- W pokoju obok łazienki jest sypialnia, w której masz przygotowane łóżko. - powiedział, na co kiwnęłam głową.
Zaraz potem usłyszałam dreptanie łap psa. Biało-czarny pies wyłonił się zza ściany i podszedł do mnie, a potem obwąchał moja nogę. Sięgał moich ud. Spięłam się.
- Nic ci nie zrobi. Pogłaszcz go. - powiedział Jorge.
Przyłożyłam rękę do puszystej sierści psa i lekko go pogładziłam
- Tak w ogóle to, gdzie ty jedziesz? - zapytałam.
- Moja dziesięcioletnia kuzynka została sama w domu i dostała gorączki. Muszę się nią zająć. A Jasper nie może zostać na dwadzieścia cztery godziny sam w domu. - odpowiedział.
- Na ziemi w kuchni leży karma, a na półce są jego przysmaki. Karmę je trzy razy dziennie, a kość zwykle dostaje po południu. Na spacery wychodź z nim przed każdym jego posiłkiem. Potrzebuje na to pół godziny.
- Niezmiernie się cieszę. - powiedziałam sarkastycznie. - Dobra, idź. Dam sobie radę.
- Dzięki. - rzucił i wyszedł z domu.
 Zapięłam smycz do obroży psa i wyszłam z nim na dwór.
- Jasper! Nie ciągnij tak. - mówiłam.
Po dłuższym czasie wróciłam do domu i wsypałam do miski karmę. Dzisiaj to jego ostatnie jedzenie i spacer. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Właśnie leciał mój ulubiony film, który oglądałam chyba z tysiąc razy. Jasper wskoczył na kanapę i położył pysk na moich kolanach. O północy postanowiłam iść do łazienki się umyć. Na półce stały perfumy Jorge. Otworzyłam każde i powąchałam. Uwielbiam je. Zawsze, gdy jestem blisko Jorge, czuję ten niesamowity zapach i nie mogę się jemu oprzeć. Jorge jest kochanym człowiekiem. Czasami głupkowaty, ale umie wyhamować, gdy trzeba. Wzięłam szybki prysznic, wyszczotkowałam zęby, rozczesałam włosy i poszłam do wyznaczonego mi pokoju. Był to mały pokoik o kremowych ścianach. Na środku stało dwuosobowe łóżko, a obok kilka szafeczek. Zapewne jest to pokój gościnny. Rzuciłam swoją torbę z rzeczami na podłogę i położyłam się do łóżka. Miałam uchylone drzwi, dlatego w nocy koło mnie położył się pies i spał tak ze mną do rana. Nie wiem, czy robi tak zawsze, ale obudził mnie swoim piszczeniem. Od razu się zbudziłam i pierwsze, co zobaczyłam to jego śliczne oczka. Jedno niebieskie, a drugie zielone. Pogłaskałam go. Po dłuższym czasie leżenia, Jasper widocznie się wkurzył moim lenistwem i zaczął szczekać.
- No już wstaję! Cicho bądź! - próbowałam go przekrzyczeć.
Wstałam i udałam się do łazienki, gdzie w szybkim tempie wykonałam poranne czynności. Następnie zjadłam śniadanie i wyszłam z psem na spacer. Potem standardowo zjadł jedzenie. Ja w tym czasie uczyłam się scenariusza. Po południu, gdy już się robiło ciemniej, a ja nie miałam nic, czym mogłam się zająć, postanowiłam rozejrzeć się po domu. Nie był duży, jednopiętrowy. Łazienka, salon, mała kuchnia, pokój gościnny i jego sypialnia. Była w kolorze niebieskim, bardzo ładnie urządzona. Chłopak ma gust. Położyłam się na jego łóżku, chcąc sprawdzić, czy jest wygodne. W pościeli ujrzałam białą kartkę. Podparłam się na łokciach i rozwinęłam ją. Zguba się znalazła. Były na niej spisane wszystkie wyzwania. Zaczęłam czytać, aż doszłam do tych, których jeszcze nie wykonałam.

"7. Powiesz mi o swoim największym sekrecie?
8. Czy zostaniesz moją dziewczyną?"

Ostatnich dwóch nie zdążyłam przeczytać, gdyż przerwał mi odgłos otwieranych drzwi wejściowych. Zerwałam się i wyszłam z pomieszczenia. Do domu wszedł Jorge. Witał się z psem, który biegał wokół niego.
- Jak z małą? - zapytałam.
- O, hej. Lepiej. - uśmiechnął się. - Jak tam? Wszystko okey?
Kiwnęłam głową.
- Zamówiłam pizzę. Zjesz? - zaproponowałam z uśmiechem.
- Z chęcią.
Wziął dwa kawałki i usiadł na kanapie. Zrobiłam to samo.
- Obejrzymy jakiś film? - zapytał.
Przytaknęłam. Chłopak włączył telewizor i skakał po kanałach szukając czegoś odpowiedniego. Podczas filmu nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam nad tym, co przeczytałam z tej kartki. Zastanawiałam się, co odpowiedzieć. W ostatnich minutach filmu, Jorge wyłączył w telewizorze głos i obrócił się do mnie tak, że siedzieliśmy na przeciwko siebie.
- Nie miałaś dzisiaj żadnego wyzwania. - przypomniał.
- A pies?
- To było na wczoraj. - zaśmiał się. - A więc, powiedz mi o swoim największym sekrecie.
Przełknęłam ślinę. Bałam się jego reakcji.
- Nie krępuj się. - pogładził mnie po ramieniu.
- Mój największy sekret? - udawałam, że myślę. - Kocham cię od kiedy cię pierwszy raz ujrzałam i nadal tak jest. - wyznałam.
- Tini, ja też cię kocham. Jesteś cudowna, śliczna i taka urocza. Czekałem na moment, kiedy będę mógł to powiedzieć bardzo długo. Kocham cię. - powtórzył.
Uśmiechnęłam się i mocno się do niego przytuliłam.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam bez zawahania.
- Ale tak szczerze? Nie dlatego, że takie było wyzwanie? - upewniał się.
- Mówię szczerze. - uśmiechnęliśmy się.
- Ale kolejne wyzwanie jest takie, żebyś mnie pocałowała.
- Pff... - zaśmiałam się.
Wbiłam się w jego usta i namiętnie go pocałowałam.

Dwa lata później wyjechałam z Jorge na wakacje nad morze. Wynajęliśmy domek na plaży na dwa tygodnie. Od czasu, gdy zostałam dziewczyną Jorge, nadal jesteśmy parą.
Szliśmy wieczorem przy zachodzie słońca brzegiem morza. Byliśmy w strojach kąpielowych. Nasze nagie stopy co jakiś czas zalewała woda. Trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, a z naszych twarzy nie znikał uśmiech. Gdy wiatr rozdmuchiwał moje kosmyki włosów, on układał je. Gdy było mi zimno, przytulał mnie. A gdy patrzyłam na zachodzące słońce, szeptał mi do ucha słodkie słówka.
- Kochanie. - musnął moją szyję.
Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy. Trzymał mnie za ręce.
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, że ostatnie wyzwanie będzie kiedy indziej, ale nie będzie w formie zadania? - zapytał.
Przytaknęłam.
- Chciałem cię poprosić... - zatrzymał się.
Uklęknął na jedno kolanko i wyciągnął z torby plażowej czerwone pudełeczko. Otworzył je i spojrzał na mnie.
- Tini, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Zakryłam usta dłońmi i kiwnęłam głową. Gdy zakładał mi pierścionek na palec, uroniłam kilka łez.
Wstał i złożył na moich ustach czuły i długi pocałunek. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu. Kochałam go odkąd pamiętam. To, że przebywaliśmy ze sobą codziennie, jeszcze bardziej nas złączyło.
Tak właśnie odkryłam swoją miłość.

Witajcie moi kochani! Oj, jak długo mnie tu nie było. Tak... :D Wybaczcie, ale zmieniła mi się nauczycielka od biologii i teraz jedyne czego się uczę to biologia xD No i przez to nie mam zbytnio czasu. A jeśli już go mam to zazwyczaj wolę po szkole iść spać, he ;) Taki ze mnie leń. 
Przybywam do was z moim konkursowym One Shotem! Napisałam go na konkurs u Violetta Vilu, dlatego też go tobie kochana dedykowałam :D Przepraszam, że się tak wypytywałam o te wyniki, ale ja go chciałam już opublikować na blogu :P 
I jak wam się podoba? Ja jestem z niego bardzo zadowolona i sądzę, że to najlepszy One Shot jaki kiedykolwiek napisałam :D
Ale pozostawiam go waszej ocenie :)
Kocham
Niunia <3