31.12.2015

Rozdział 020 - Lu, czy wszystko dobrze?

4 czerwca 2015r. (czwartek)



Violetta
Otworzyłam lekko oczy i gwałtownie usiadłam . Spojrzałam na telefon . Była 6:02. Rozejrzałam się. Leona już przy mnie nie było. Westchnęłam ciężko i wstałam. Spojrzałam na półki wiszące na ścianach. Były tam medale i puchary z zawodów piłki ręcznej. Weszłam do łazienki i przemyłam twarz.
- Zęby... - szepnęłam do siebie.
Popatrzyłam na szczoteczkę w kubeczku. Chyba się nie obrazi jak pożyczę na jeden raz? Pokiwałam przecząco głową i wzięłam szczoteczkę do ręki. Nałożyłam pastę i umyłam zęby. Porządnie ją wypłukałam i odłożyłam na miejsce. Chwyciłam szczotkę, która leżała na pralce i rozczesałam nią włosy, a potem związałam je gumką w kucyka. Gotowa wyszłam z łazienki, tym samym wchodząc do salonu. popatrzyłam na śpiącego Leona i kucnęłam przy kanapie. Pochyliłam się nad nim i musnęłam delikatnie jego usta. Zamruczał i otworzył oczka. Uśmiechnęliśmy się.
- Jak się spało? - zapytał zaspanym głosem.
Pogłaskał mnie po policzku.
- Bardzo dobrze. - odpowiedziałam. - Muszę już iść. - niechętnie wstałam.
Chwycił mnie za rękę. Spojrzałam na niego.
- Pójdę z tobą. - rzekł.
- Co? Nie mam czasu, Leon! - krzyknęłam idąc w stronę wyjścia.
- Nie puszczę cię samej. - oznajmił dając mi buziaka w policzek, - Poczekaj.
Westchnęłam i, kiedy zniknął za ścianą dzielącą schody od salonu, usiadłam na kanapie patrząc przed siebie. Po pięciu minutach był już gotowy.
- I co? Szybko? - zaśmiał się.
Przewróciłam teatralnie oczami i wyszłam z chłopakiem przed dom. Splótł nasze palce i uśmiechnął się.
- Dziękuję za wczoraj. - przytuliłam się do niego.
Pocałował mnie we włosy. Oderwałam się i zaczęłam z nim rozmawiać o... O wszystkim. Jest to naprawdę przyjemne. Jesteśmy parą i możemy gadać na wszystkie tematy bez ograniczeń. Leon zawsze mnie wysłucha i włączy się w daną rozmowę. To miłe. Spojrzałam przed siebie i mocno ścisnęłam dłoń Leona. Przełknęłam ślinę zatrzymując się. Leon stanął tuż obok mnie i spojrzał w tym samym kierunku.
- To on? - zapytał.
- Nie. - powiedziałam, tym samym wmawiając sobie, że to nie jeden z tych wczorajszych chłopaków.
Szybkim krokiem wyminęliśmy go, nie patrząc w jego twarz. Pragnęłam by mnie nie rozpoznał, gdyby rzeczywiście to był on. Leon popatrzył na mnie troskliwie i objął mnie ramieniem. Oh, było mi tak ciepło i bezpiecznie.
- Nigdy nie zakładaj czarnych bluz. - wymamrotałam.
Zaśmiał się i pokiwał głową. Wkrótce byliśmy przed moim domem.
- No to czekam.  - stanął w miejscu.
- Oszalałeś? - pociągnęłam go śmiejąc się.
Weszliśmy do środka. Przy stole siedział już mój brat i ciocia.
- Witajcie. - powiedziała Angie posyłając nam ciepły uśmiech.
- Dzień dobry. - odpowiedział lekko zmieszany Leon.
Po chwili podszedł do niego Fede i poklepał go po plecach.
- Siema stary! - krzyknął mój brat.
- Ej! - tupnęłam nogą. - A ja? - zapytałam oburzona.
Zaśmiali się i oboje w tym samym czasie mnie mocno przytulili. Leon dał mi buziaka w policzek i odsunął się, co po chwili zrobił także Federico. Zachichotałam słodko.
- Zjecie coś? - zapytała ciocia.
Pokiwaliśmy głowami.
- Ja zaraz dołączę. - oznajmiłam.
Weszłam pod schodach do swojego pokoju. Podeszłam do szafy i po chwili zastanowienia wybrałam biały T-shirt i krótkie, jeansowe spodenki. Do tego białe Converse i byłam w połowie gotowa. Przebrałam się, po czym weszłam do łazienki. Wybrałam biżuterię i zrobiłam sobie ładnego koka. Zeszłam na dół i usiadłam na krześle pomiędzy chłopakami. Nałożyłam sobie naleśnika i zjadłam go. Wzięłam łyka herbaty. W pewnym momencie Leon położył dłoń na mojej. Uśmiechnęliśmy się i wstaliśmy od stołu. Wzięliśmy plecaki i wyszliśmy z domu. Rozmawiając, doszliśmy do szkoły. Poszliśmy pod salę od muzyki. Zostawiłam Leona idąc do Francesci i Camili. Przywitałam się z nimi tuląc je.
- Z kim jesteś w parze w tańcu, Vilu? - zapytała Camila.
- Z Leonem. - uśmiechnęłam się dumnie.
- A co tańczycie? - dopytywała.
- Tango. - odpowiedziałam.
- Uuuu... - śmiała się.
- A ty? - zapytałam patrząc na nią morderczym wzrokiem.
- Hip-hop, z Francescą.
- Oo, super! - uśmiechnęłam się. - Fran, na co się tak patrzysz? - spytałam, ale nie dostałam odpowiedzi.
- Fran! - pstryknęłam palcami przed jej oczami.
Wzdrygnęła się odchodząc do siebie.
- Dieg... - szepnęła przerywając szybko.
Spojrzała na nas przestraszona. Spuściła głowę.
- Oo, ktoś tu się zakochał? - zapytałam ucieszona.
- A co wy takie ciekawskie, co? - oburzyła się i odeszła od nas.
Zadzwonił dzwonek. Westchnęłam i weszłam do klasy. Usiadłam w ławce. W sali muzycznej każdy siedzi sam, aby było mu wygodniej. Wszystkie rozmowy przerwał nauczyciel.
- Witajcie. - przywitał się i wyjął coś ze swojej teczki. - Dzisiaj poćwiczymy grę na gitarze. Znacie już podstawy gry na pianinie, czy keybordzie. W trzeciej klasie nauczycie się grać na skrzypcach, a w przyszłym roku  na gitarze, ale zaczniemy to już dzisiaj. Przy ławkach macie gitary. - oznajmił i zaczął rozdawać kartki z nutami. - Czy ktoś już umie grać na gitarze? - zapytał i spojrzał na klasę.
- Leon, zagraj nam coś. - wybrał spośród uczniów.
Odwróciłam się do niego. Położył ręce na instrumencie i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się.  Spuścił wzrok i zaczął grać "Te esperare". Czasami zerkał na mnie. Przechodziła mnie fala dreszczy. Wie, że tu jestem. Wie, że znam tą piosenkę i wie, że ją uwielbiam. Ma dla mnie znaczenie. To właśnie wtedy staliśmy się parą. Gdy skończył wszyscy zaczęli klaskać. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Super, Leon! - pochwalił go nauczyciel.
Potem mężczyzna zaczął dokładnie tłumaczyć, jakie położenie palców na strunach odpowiada każdej nucie. Cała lekcja minęła nam na rysowaniu w zeszycie tego, co nam tłumaczył. Moja ręka już nie wytrzymywała albo to raczej ja nie wytrzymywałam bólu ręki.
- Prosiłbym abyście napisali i zaśpiewali piosenkę na zakończenie roku. Tematyka dowolna. - zadzwonił dzwonek. - A, i musicie ją wykonać w takich parach, w jakich jesteście w tańcu. - dodał nauczyciel i wyszedł z sali. Spakowałam się i wyszłam jako ostatnia z klasy. Poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Momentalnie się odwróciłam. jednak byłam przedostatnia. Uśmiechnęłam się.
- I jak, ładnie zagrałem? - zapytał.
- Masakra. Źle, bardzo źle. - pokiwałam przecząco głową powstrzymując się od śmiechu.
Posmutniał.
- Żartuję! - poklepałam go lekko po ramieniu. - Było perfekcyjnie. Bardzo się cieszę, że wybrałeś właśnie naszą piosenkę. - oznajmiłam chichocząc.
Uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. Po chwili nasze ciał się rozłączyły i poszliśmy pod następną salę.
Gdy Leon poszedł do chłopaków, ja postanowiłam pozwiedzać szkołę. Może czegoś nowego się dowiem? Weszłam na sam dół do sklepiku. Rzadko tutaj przebywam, gdyż to, co mi potrzebne do jedzenia zazwyczaj daje mi ciocia. To tylko awaryjne sytuacje, gdy naprawdę jestem głodna albo spragniona lub na kogoś czekam. Z trudem przecisnęłam się przez długą kolejkę. Dalej, była stołówka. Teraz długa przerwa, więc jest otwarta i można pójść zjeść. Zawsze są darmowe zupy, można skorzystać. Stwierdziłam, że na tym piętrze nie ma nic ciekawego, więc poszłam dalej. Gdy przechodziłam obok schowka woźnego, zobaczyłam tam Ludmiłę stojącą tyłem do mnie. Zrobiłam kilka kroków w tył i zaczęłam przyglądać się zaistniałej sytuacji. Nauczyciel od.... od plastyki? Można było się spodziewać, przecież jest młody. Dopiero co wkroczył w dorosłość. Przyciągnął do siebie blondynkę i objął ją całując jej usta. Zmrużyłam oczy.
- Co pan robi?! - krzyknęła odsuwając się szybko.
- Możesz mi mówić po imieniu. - powiedział znów ja przyciągając.
Przełknęłam ślinę. Co tu robić? Wezwać pomoc, czy co? Wzięłam głęboki wdech i niepewnym krokiem podeszłam do Ludmiły.
- Lu, czy wszystko dobrze? - zapytałam łapiąc ja za ramię.
Aż sama się zdziwiłam, że chcę jej pomóc. Zawsze staram się być dla każdego miła i pomagać w ciężkich chwilach. Może akurat jest to ten moment?
- Violetta... To nie tak jak myślisz. Zabierz mnie stąd. - wyszeptała drżąc.
Przypomniałam sobie chłopaków w parku. Czy Ludmiła czuje się tak, jak ja wczorajszej nocy? Zrobiło mi się bardzo gorąco. Chwyciłam jej rękę i pociągnęłam ja biegnąc przed siebie do klasy. Po chwili stanęłam zdyszana. Przytuliłam koleżankę, nie odrywała się. Myślę, że tylko prawdziwy przytulas może złagodzić sytuację. Po dłuższej chwili się ode mnie oderwała. Popatrzyłam w jej przestraszone oczy.
- On... on mnie pocałował. - wyszeptała będąc w dalszym szoku.
- Wiem, ale nie zamartwiaj się tym.  - pogładziłam ją po plecach.
- Ale to nie był pierwszy raz, Violetta. - wykrzyczała.
Westchnęłam.
- Dziękuję, że mnie stamtąd zabrałaś. - uśmiechnęłyśmy się.

Po wielu męczących lekcjach nareszcie zadzwonił dzwonek kończący dzisiejszy szkolny dzień. Wyszłam uradowana ze szkoły. Od progu buchnęło w moją twarz gorące powietrze. Przymknęłam oczy, aby uniknąć kontaktu wzrokowego ze słońcem.
- Violu! - usłyszałam za sobą głos Francesci.
Stanęła obok mnie i zaczęła iść moim tempem. Spojrzałam na nią pytająco.
- Mogę do ciebie przyjść porozmawiać? - zapytała.
- A nie możesz teraz? - zdziwiłam się.
- To nie temat na drogę na dworze. Mogę? - prosiła.
- Jasne, chodź. - uśmiechnęłam się.
Przyśpieszyłyśmy kroku i po kilku minutach byłyśmy w domu. Cioci i Federico jeszcze nie było. Zdjęłyśmy buty i poszłyśmy do mnie do pokoju. Usiadłyśmy na moim łóżku na przeciwko siebie.
- Już, możesz mówić. - powiedziałam.
Przytaknęła.
- Tak to prawda, zakochałam się w Diego. - spuściła głowę rumieniąc się.
Uśmiechnęłam się zaskoczona. Pisnęłam z radości.
- Fran, to niesamowite! - krzyknęłam kucając i przytulając się do przyjaciółki.
- Ale on nawet na mnie nie spojrzy. - mówiła smutnie.
- Francesca smutna. - naśladowałam ją. - Musisz z nim o czymś porozmawiać albo, jak będziemy ozdabiać aulę na zakończenie roku, to możesz mu pomóc, a rozmowa sama się rozwinie. - proponowałam tuląc ją.
- Mam czekać miesiąc? - spytała zrezygnowana.
- Miłość cierpliwa jest. - zaśmiałam się pstrykając palcami w jej nos.
Uśmiechnęła się. Wtem do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Spodziewasz się kogoś? - zapytała.
- Nie... - zamyśliłam się. - Ach, wiem! Leon miał przyjść.
- No nic, dzięki za pomoc, Vilu. Ja nie przeszkadzam. - westchnęła przytulając mnie.
Zeszłyśmy do salonu i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się Leon. Wszedł do środka witając isę z Fran. Pomachałam jej i zamknęłam za nią drzwi.
- Cześć. - musnął mój policzek.
- To co śpiewamy? Te esperare? - zapytałam.
Przytaknął. Zaprowadził mnie do fortepianu i zaczął grac na gitarze, którą ze sobą przyniósł. Po chwili do niego dołączyłam, a potem zaczęliśmy śpiewać. Po kilku próbach wychodziło nam już perfekcyjnie.
- Będzie super. - przybił mi piątkę.
Zachichotałam. Przytulił mnie.
- Aaa! Leon, nie tak mocno. Gitara... ona mnie przygniata. - pisnęłam.
- Przepraszam. - uwolnił mnie z uścisku.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł z mojego domu. Poszłam do łazienki się umyć. Gdy wyszłam, Angie i Fede zdążyli już wrócić. Zeszłam do salonu na kolację. Zjadłam i poszłam umyć zęby. Następnie weszłam do swojego pokoju i położyłam się wygodnie w łóżku. Przykryłam się kołdrą i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili usnęłam.


***
Przepraszam za błędy, ale jestem już zmęczona :c
Heyoo misie! 
Jej! Tak późno, ale udało mi się coś wyskrobać ;p
Dziękuję za takie kochane komentarze pod poprzednim rozdziałem ♥ Przepraszam, że u was nie komentuję, ale muszę wasze blogi nadrobić. Wszystkie są wspaniałe, ale niektóre mają nawet po 30 rozdziałów, co nie jest łatwe do nadrobienia, gdy mama siedzi nade mną i każe się uczyć do sprawdzianu z chemii. Kto wymyśla sprawdziany po świętach??? Masakra... Nie wyrabiam :(
Chcę wakacje! :c

Konkurs trwa do 20 stycznia 2016r.! Wysyłajcie prace!

Życzę Wam, kochani czytelnicy, szczęśliwego Nowego Roku! Abyście w tym 2016 roku spełnili te większe i te mniejsze marzenia, aby wszystko wychodziło po Waszej myśli, żebyście byli szczęśliwi, uśmiechnięci, tryskali energią, nie załamywali się szkołą (mi też tego życzcie, bo ja nie dam rady xD), brali przykład z naszych idoli, dążyli do celu i dużo zdrówka!

Kocham, Niunia ♥



30.12.2015

Przypomnienie i ZMIANY w konkursie!



Przypominam o konkursie! [Konkurs] Zaszły jednak zmiany. Prace na konkurs dostarczyły mi dwie osoby, wiem że trzecia w drodze :) Martwi mnie, że tylko trzy. Miało być minimum cztery... No, ale dlatego przedłużam termin oddawania prac o dwa tygodnie :D

Termin dostarczania prac: 20 stycznia 2016r. godz. 23:59

Zachęcam do udziału w konkursie, czekam :D


25.12.2015

Rozdział 019 - Co oni ci zrobili?

2 czerwca 2015r. (wtorek)



Violetta
Weszłam do domu. Zdjęłam buty i rozejrzałam się.
- Cześć, Violu. - przywitała się ciocia. - Jesteś głodna?
- Zjadłabym coś. - uśmiechnęłam się.
Wzięłam worek i poszłam do pokoju go odłożyć. Następnie weszłam do pokoju brata. Usiadłam obok niego na łóżku i wtuliłam się w niego. Objął mnie ramieniem i pocałował we włosy.
- Kocham cię. - szepnęłam.
- Ja ciebie też, siostrzyczko. - przytulił mnie mocniej.
Usłyszeliśmy wołanie cioci. Federico chwycił mnie za rękę i weszliśmy do kuchni. Usiadłam przy stole i wzięłam przygotowaną kanapkę. Zaczęłam ją jeść patrząc na brata.
- Jak było na tańcach? - zapytała ciocia.
Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.
- Ćwiczyłam z Leonem Tango na zakończenie roku. - powiedziałam.
- Ooo! Z Leonem? - zamruczał Fede.
- Fede! - krzyknęłam uderzając go lekko pięścią w ramię.
Zaśmiał się. Po posiłku poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubranie i weszłam do kabiny. Namydliłam się i spłukałam pianę wodą. Umyta wyszłam na dywanik i okryłam się ręcznikiem. Przebrałam się w piżamę i umyłam zęby. Wyszłam z łazienki i pokierowałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Do pokoju weszła Lucy.
- Pożyczysz ładowarkę? - zapytała nie patrząc się na mnie.
- Używam. - powiedziałam oschle widząc swój ładowany telefon.
- Czemu wszyscy w tym domu akurat teraz mają je zajęte? - krzyknęła wzdychając.
Wyszła trzaskając za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie i położyłam się przykrywając się kołdrą. Zamknęłam oczy. Myślałam o tym, co wydarzyło się w szatni po zajęciach. Było idealnie. Leon bez koszulki. Cały czas się uśmiechał. Mimo, ze nie miałam na sobie nić, oprócz bielizny to czułam się przy nim bezpiecznie. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Tęsknie za jego dotykiem. Był taki delikatny i spokojny wobec mnie. Nie śpieszył się. Miał ciepłe ręce i usta, którymi potem namiętnie mnie pocałował. Chociaż muszę przyznać, że Leon miał częściowo rację, co do strachu. Przestraszyłam się trochę, gdy przygniótł mnie do ściany, ale było to chwilowe. Potem było wspaniale. Kocham go za to kim jest, ale wyglądem nie pogardzi. Jest idealny w stu procentach. Myśląc o moim księciu, zasnęłam.

3 czerwca 2015r. (środa)
Obudził mnie dzwonek budzika. Przetarłam oczy i niechętnie wstałam. Założyłam kapcie i poszłam do łazienki, aby się przyszykować na dzisiejszy dzień. Po nie krótkim czasie wyszłam i zeszłam na śniadanie. Potem pożegnałam się z rodziną i wyszłam przed dom. Zobaczyłam Leona, który się do mnie szeroko uśmiechnął. Podbiegłam do niego i mocno się w niego wtuliłam. Pogłaskał mnie po głowie, po czym ją pocałował.
- Tęskniłam. Tęskniłam za tobą, twoimi pocałunkami i objęciami. Za całym tobą. - powiedziałam patrząc na niego.
- Kocham cię, myszko. - szepnął i pocałował mnie w czoło.
- Ja bardziej. - zachichotałam.
- Czyżby? - zaśmiał się.
- Leon, chciałabym z tobą poważnie porozmawiać. - powiedziałam.
- Tak? - zapytał zaniepokojony.
- Wczoraj myślałam o tobie, o nas. Zastanawiałam się, jak długo razem będziemy. Boję się, że znajdziesz lepszą, ładniejszą. No bo, co? Ja jestem tak mała, bezbronna, niczym się nie wykażę przed twoimi kolegami, nie obronię się sama. Jestem pusta. Nic w sobie takiego nie mam. Tylko serce, w którym cię mam, ale ty ode mnie kiedyś odejdziesz. Ja cały czas będę cię tam mieć. - łkałam, aż po moim policzku spłynęło kilka łez.
Leon chwycił mnie za ramiona i popatrzył mi głęboko w oczy.
- Nigdy więcej już tak nie mów. Nie ma piękniejszej osoby na świecie. A od obrony to już jestem ja. Przed kolegami popisywać się nie musisz, bo masz mnie. Będę zazdrosny. - zaśmiał się. - Uwielbiam w tobie to kruche ciałko, ciepłe usta, spokój i to kochane serduszko. Nie zostawię cię, przecież wiesz. Zależy mi na tobie. - ciągnął dalej wycierając moje łzy.
- Ale ja się boję. Nie poradzę sobie bez ciebie. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. To tak jakby odebrano mi cząstkę mnie. Tak jakby zabrano mi tlen. Kto będzie mnie kochał, całował, przytulał? Boję się. - płakałam.
Objął mnie głaszcząc po głowie. Wtuliłam głowę w jego ramię.

Leon
Było mi okropnie, serce mi się łamie słysząc słowa Violetty. Nie chcę, by cierpiała. Chcę jej szczęścia. Ale gdy ona jest smutna, ja razem z nią.
- Kocham cię, myszko. Nie myśl o przyszłości. Ciesz się tym, co masz teraz. Masz mnie, nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Przy mnie nikt ci nic nie zrobi. Ani fizycznie ani nawet psychicznie. - mówiłem trzymając ją w objęciach.
- A jak cię przy mnie nie będzie? - zapytała nie przerywając płakać.
- Zawsze przy tobie będę. - pocałowałem ją w czółko.
Odchyliła głowę. Popatrzyłem w jej zmęczone i czerwone oczy od łez. Starłem je i pocałowałem lekko jej usta.
- Nie płacz. Nie lubię cię w takim stanie. Proszę, uśmiechnij się. - powiedziałem.
Uśmiechnęła się, ale nieszczerze. Trzeba dać jej czasu. Taki przełom w jej życiu. Myślę, że każdy ma takie dni, gdzie musi kilka spraw przemyśleć i porządnie się wypłakać. Po to jestem, abym ją wspierał i pomagał w tych ciężkich chwilach.
Wtuliła głowę w moją klatkę piersiową. Przetarła dłońmi twarz i oderwała się ode mnie. Złapałem ją za rękę i uśmiechnąłem się. Przybliżyła się do mnie i złożyła na moim policzku delikatny i ciepły pocałunek. Szliśmy do szkoły stawiając spokojne kroki. Co jakiś czas patrzyłem się na nią. Miała spuszczoną głowę, a na jej twarz spadały kosmyki włosów. Odgarnąłem je i podniosłem jej podbródek. Popatrzyła na mnie.
- Już dobrze? - zapytałem troskliwie.
- Tak, przepraszam. -spuściła wzrok.
- Nie masz za co. Cieszę się, że mówisz mi o tym. - odpowiedziałem uśmiechając się.
- Nigdy nie pożałuję ani jednej chwili spędzonej z tobą. - uśmiechnęła się.
Pocałował ją we włosy i weszliśmy do szkoły. Przebrałam buty i wyszedłem z szatni. Zostawiłem Violettę z Fran. Poszedłem do Diego.
Odłożyłem plecak pod ścianę i ruszyłem w stronę ławki rozmawiając z przyjacielem.
Zadzwonił dzwonek. Wziąłem plecak i wszedłem do klasy. Minęła matematyka, potem biologia i wiele innych lekcji. Potem mieliśmy próbę do późna. Kilka osób z naszej i innych klas zebrało się na auli, aby poćwiczyć występ na zakończenie roku szkolnego. W kącie stały stoły, gdzie czekał obiad dla głodnych. Nałożyłem sobie trochę zupy i ją zjadłem. Doszedłem po chwili do grupki i odegrał swoją scenę. Po kilku godzinach zobaczyłem, że Violetta wychodzi z auli. Pobiegłem za nią i zatrzymałem ją łapiąc za jej nadgarstek. Odwróciła się.
- Gdzie idziesz? - zapytałem.
- Muszę wrócić wcześniej do domu. Jutro się spotkamy. - uśmiechnęła się i dla mi buziaka w policzek. Pomachałam jej i wróciłem do kolegów. Po kilku minutach naszych recytacji, odezwała się nauczycielka od polskiego:
- Możecie już iść. Jest późno. Dziękuję za chęci i współpracę. Dobranoc!
Wyszedłem z auli, w szatni zmieniłem buty i po chwili byłem już na świeżym powietrzu.  Droga do domu prowadzi przez park, więc tędy też poszedłem. Lubiłem to miejsce. W nocy było bardzo jasno, dzięki wielu lampom. W dzień widać było piękną zieleń. Szedłem uliczkami, gdy w pewnym momencie usłyszałem krzyki. Spojrzałem w stronę, z której dochodził dźwięk. Ujrzałem tam Violettę. Moją Vilu trzymaną przez kilku chłopaków w czarnych bluzach. Zerwałem się na równe nogi i od razu tam pobiegłem. Cały drżałem. Myślałem, że niedługo serce mi wyskoczy. Walnąłem im z pięści w twarz i złapałem Violettę. Uciekli nie pozostawiając za sobą żadnego śladu. Wtuliłem mocno ukochaną do siebie. Trzęsła się i dyszała przestraszona.
- Cii... Już dobrze. Jestem. - powtarzałem.
 Pod wpływem strachu jej nogi się uginały jak wata. Czułem jej szybko bijące serce, którym dotykała mojej klatki piersiowej. Trzęsła się, nie mogła złapać oddechu. Całowałem ją we włosy głaszcząc dłonią jej plecy.
- Zabierz mnie stąd. - szepnęła po chwili.
Wziąłem ją na ręce wtulając we mnie. Zamknęła oczy ciężko oddychając. Zaniosłem ją do mojego domu. Rodzice wyjechali w sprawach służbowych i wrócą dopiero jutro. Zapaliłem małe światełko w salonie i położyłem ją na kanapie. Usiadłem obok i popatrzyłem na nią z troską.
- Przepraszam. - szepnąłem, a po moim policzku spłynęła łza.
- Za co? - zapytała otwierając oczy.
- Nie było mnie, gdy działa ci się krzywda. - wymamrotałem kładąc się obok niej i przytulając się do niej.
- Przyszedłeś w najodpowiedniejszym momencie. Dziękuję. - pocałowała mnie w policzek.
- Co oni ci zrobili? - zapytałem patrząc na nią z troską.
Przełknęła ślinę. Wziąłem jej twarz w swoje dłonie.
- Co ci zrobili? - powtórzyłem patrząc głęboko w jej oczy, jakbym próbował coś z nich wyczytać.
- Dotykali mnie, chcieli mnie porwać. - szepnęła drżącym głosem.
Wtuliła się we mnie mocno. Westchnąłem nie wierząc, co właśnie się stało.
- Śpij. - musnąłem lekko jej usta.
- Ale moja ciocia musi wiedzieć, że tu jestem. - wymamrotała.
Kiwnąłem głową i przykryłem jej kruche ciałko miękkim kocem. Chwyciłem swój telefon i kliknąłem w  wiadomości.

*Do Federico*
Violetta jest u mnie. Nie wróci na noc ;)

*Od Federico*
Co się stało???

*Do Federico*
Czemu od razu miałoby się coś stać? Mieliśmy długo próby i zabrałem twoją siostrzyczkę do mojego domu. Nie martw się, u mnie jest bezpieczna :)

*Od Federico*
Okey, dzięki :D

Spojrzałem na Violettę, moją księżniczkę. Miała zamknięte oczy. Przybliżyłem się do niej i swoją dłonią delikatnie głaskałem jej policzek schodząc do podbródka. Uśmiechnęła się i zachichotała.
- Łaskocze. - wymamrotała.
Zwolniłem ruchy ręki. Usypiałem ją tym. Po chwili zasnęła. Pocałowałem ją w czółku i usiadłem. Włożyłem twarz w dłonie opierając łokcie na kolanach.
Co by było, gdybym wyszedł kilka minut później ze szkoły?
Gdybym zagadał się z kolegą?
Gdybym musiał jeszcze zostać na próbie?
Gdybym nie przeszedł przez park?
Gdybym nie słyszał krzyków?
Gdybym zapatrzył się w telefon?
Gdybym przeszedł przez park obojętnie?
Gdybym nie rozpoznał Violetty?
Gdyby Violetta nie krzyknęła?
Gdyby lampy nie świeciły?
Gdyby działo się to w zupełnie innym miejscu?
Gdyby padał deszcz?
Gdyby była burza?
Nie znałem na żadne z tych pytań odpowiedzi. Układałem sobie tylko najgorsze scenariusze. Porwaliby ją, wykorzystali, nie oddali. Nie zobaczył bym swojej kruszynki już nigdy więcej. Jej promienistego uśmiechu, troski i miłości, którą mnie tak obdarza.
Spojrzałem na nią. Smacznie spała. Wziąłem ją delikatnie na ręce i zaniosłem do mojego pokoju. Okryłem ją kołdrą i po cichu zamknąłem drzwi. Wróciłem do salonu i usiadłem na kanapie. Włączyłem Xbox'a i zacząłem grać w "Fife". Tak się odstresowałem. Po dłuższym czasie rozgrywki, poczułem na ramionach ciepłe ręce. Musnąłem je i odwróciłem głowę, aby spojrzeć ukochanej w twarz. Uśmiechnęliśmy się. Odłożyłem pada na stolik. Violetta usiadła mi na kolanach.musnęła lekko moje usta.
- Czemu wstałaś? - zapytałem dotykając jej policzka nosem.
- Nie mogłam zasnąć. - odpowiedziała uśmiechając się.
Dotknąłem ustami jej ciepłych ust i leciutko je pocałowałem. Zamruczała. Pogłębiłem pocałunki, które z każdą chwilą robiły się bardziej namiętne.
- Mógłbyś położyć się obok mnie? - zapytała. - Nowe miejsce, czuję się trochę nie swojo. - szepnęła.
- Oczywiście, ale... - przerwałem na chwilę.
Uniosła pytająco brwi.
- Coś za coś. - wskazałem palcem na swoje usta.
Zmarszczyła nos uśmiechając się. Zbliżyła się do mnie. Włożyła swoje dłonie między moje włosy i pocałowała mnie. Uniosłem się trzymając ją na rękach cały czas oddając jej pocałunki. Położyłem ją na łóżku, a sam ułożyłem się wygodnie obok niej. Przykryłem ją i otuliłem sowim ciałem. Gdy zasnęła, delikatnie się od niej odsunąłem i poszedłem do salonu. Położyłem się na kanapie i zasnąłem.


No i macie kolejną część! :D Co myślicie o miłości Leona do Vilu i przykrym zdarzeniu w parku? 
Co dostaliście na święta? Jeżeli już pytam to ja wam też powiem ;) M.in dostałam książkę "Świat Violetty", którą naprawdę polecam. Tam jest wszystko! Nawet opisany cały koncert Violetta Live w Łodzi. Napisali o tym napisie na czole Mechi i o fladze polski z czerwonych i białych kartek na Ser Mejor ^^. Co jeszcze? Case z Myszką Minnie na telefon, słodycze, ubrania... Nie zanudzam xD 

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba :D 
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze pod poprzednim postem <3

Kocham, Niunia ;* 


24.12.2015

30 000 wyświetleń na blogu!


Aaa! Skarby moje <3 
Spełniliście moje życzenie świąteczne. Dziękuję za taki bardzo miły prezent od Was, czyli 30000 wyświetleń! Jejku, naprawdę sprawiliście mi ogromną radość :D Mówiłam, że chcę dobić do tylu wyświetleń? I się spełniło! Jesteście wspaniali, naprawdę. Nie wiem jak wam się odwdzięczyć! Kocham Was bardzo mocno i dziękuję, że ze mną jesteście i mnie wspieracie <3 Kochane... <3 Bardzo dziękuję <3

Wesołych świąt i jeszcze raz dziękuję! Te emocje... Aww :D

A za kilka godzinek jemy xD Będę gruba :P

23.12.2015

Rozdział 018 - Nie boję się. Po prostu tak na mnie działasz, Leon.



2 czerwca 2015r. (wtorek)




Violetta
Gdyby nie Leon i Francesca, nigdy bym nie sądziła, że kiedykolwiek ten sen tak mnie rozbawi. Owszem, był to koszmar. Jednak, gdy teraz o tym myślę to rzeczywiście był zabawny i nierealistyczny. Znając charakter tych dwóch osób, to w tym wieku na pewno by się nie odważyli na wspólne igraszki. Do tego ja z planem zabicia kogokolwiek? To naprawdę komedia.
Z rozmyśleń oderwał mnie dzwonek na przerwę. Wstałam i spakowałam plecak, po czym razem z Francescą wyszłyśmy z sali. Pokierowaliśmy się w kierunku sali gimnastycznej. Weszłyśmy do szatni dołączając do reszty dziewczyn. Usiadłam na ławce i przebrałam się w strój sportowy, czyli krótkie, czarne spodenki i biała bluzka. Po dzwonku wyszłyśmy z szatni i poczekałyśmy na nauczycielkę. Gdy do nas przyszła, oznajmiła, że dzisiaj ćwiczymy w mniejszej sali razem z chłopcami. Kilka dziewczyn zaczęły wzdychać z niezadowolenia, ale ja się cieszyłam z szansy ćwiczenia z Leonem. Ruszyłyśmy za kobietą i po chwili byłyśmy na miejscu. Zaraz potem dołączyli do nas chłopcy. Wzrokiem szukałam Leona. Znalazłam go, a on mnie. Puścił mi oczko, na co uśmiechnęłam się. Zgarnęłam z czoła włosy i wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mam związanych włosów.
- Cami, masz gumkę? - krzyknęłam do rudowłosej.
- Jaką? - zaśmiał się Diego.
- Idiota. - rzuciłam do bruneta kopiąc go w nogę.
Zaśmiał się i wmieszał się w grupkę swoich kolegów. Westchnęłam. Obok mnie stanęła Camila machając mi przed nosem czerwoną gumką. Wzięłam ją do ręki. Posłałam dziewczynie ciepły uśmiech i zrobiłam sobie niechlujnego koka. Camila poszła do dziewczyn, a ja męczyłam się z kosmykiem włosów opadającym mi na twarz. W pewnym momencie poczułam czyjeś ręce na moich biodrach i ciepły oddech na szyi. Wiedziałam, że to Leon - czuć po perfumach. Zamknęłam oczy. Serce zaczęło mi szybciej bić, a w środku było mi gorąco. Tak właśnie działał na mnie Leon. Uśmiechnęłam się.
- Kocham cię. - szepnął i pocałował mnie dyskretnie w policzek.
- Ja ciebie też. - wymamrotałam. - Kocham najbardziej na świecie mojego księcia. - odwróciłam się.
Uśmiechnął się. Wtuliłam się w niego.
- Wiesz, że uwielbiam cię przytulać? - zapytałam przyklejona do jego ciała.
Nic nie odpowiedział, tylko pogładził mnie po plecach. Przeszły mnie przyjemne dreszcze.
- Dobrze, zaczynamy kochani. - krzyknęła nauczycielka.
Chłopak złożył delikatny pocałunek na moim czole i oderwał się ode mnie. Uśmiechnął się i stanął obok.
- Ja i nauczycielka dziewczyn przygotowaliśmy na dzisiaj lekcję gimnastyki.  - oznajmił głośno mężczyzna.
Kobieta przytaknęła i zaczęła tłumaczyć.
- Usiądźcie na dywanie i rozłóżcie nogi najszerzej jak potraficie. Następnie dziesięć razy schylicie się do prawej nogi i spróbujecie dotknąć swoich palców, tak samo z drugą nogą. Zaczynamy. - pokazywała.
Wykonałam polecenie. Dla mnie nie było to nic nowego. Na zajęciach z tańca robię to za każdym razem. Dla mnie to pestka z porównaniem do szpagatu. Spojrzałam na innych z rozbawieniem. Jedni układali nogi jak jakaś wąska pizza, inni jęczeli z bólu nie dotykając nawet palców, gdy ja stykałam brodę z kolanem. Popatrzyłam na Leona. Jemu wychodziło to bardzo dobrze. Gdy zaczął ćwiczyć do lewej nogi, zapatrzył się na moje nogi.
- Leon. - pstryknęłam mu przed nosem.
Potrząsnął lekko głową i spojrzał na mnie.
- Na co się tak patrzyłeś? - zapytałam uśmiechając się.
- Masz piękne nogi. - szepnął patrząc na nie.
- Ej... - posłałam mu morderczy wzrok.
- No co? - zaśmiał się.
- Nic, dziękuję.  - odpowiedziałam.
Przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie w usta.
- Em, Leon. Proszę cię, abyś ćwiczył. Później spotkasz się z V... Vivienne. - powiedział nauczyciel.
Leon oderwał się ode mnie i spojrzał na mężczyznę.
- Violetta. - poprawił nauczyciela.
Zarumieniłam się. Wszystkie oczy patrzyły na mnie. Oh, nie lubię takich krępujących sytuacji, szczególnie przy mojej klasie. Leon położył rękę na mojej, dodając mi otuchy. Uśmiechnęłam się.
- Waszym zadaniem jest zatańczyć coś w parach podczas zakończenia roku. Macie dwa tygodnie. A teraz kończymy lekcję, do widzenia. - powiedział nauczyciel i wyszedł.
Jest! To co kocham. W końcu będę mogła bez zgody rodziców wystąpić przed publicznością. To moje zadanie, muszą mi pozwolić.
Leon wyciągnął w moim kierunku rękę. Podałam mu dłoń i za jego pomocą wstałam z podłogi.
- To co, mogę tańczyć z perfekcjonistką? - zapytał szeroko się uśmiechając.
- Tak, ale bez przesady. - zarumieniłam się. - Dzisiaj mam zajęcia. pójdziesz ze mną? Może moja pani coś dla nas wymyśli.
Wspięłam się na palcach i musnęłam jego usta. Pocałował mnie delikatnie i krótko.
- Jasne, o której? - zapytał.
- 17. Przyjdziesz po mnie? - przytaknął. - Zabierz ze sobą jakiś luźny strój i czekaj na mnie pod domem.  - powiedziałam.
Kiwnął głową i pogłaskał mnie po plecach. Machnęłam mu ręką i poszłam do szatni i przebrałam się. Wyszłam ze szkoły. Na dworze spotkałam Leona.
- Idziemy na lody? - zapytał obejmując mnie ręką.
- Bardzo chętnie.
Poszliśmy na chwilę do jego domu odstawić plecaki i ruszyliśmy w stronę lodziarni.  Leon niespodziewanie wziął mnie na ręce wtulił w siebie. Pisnęłam przestraszona jednocześnie chichocząc. Puścił mnie.
- Wskakuj na barana. - powiedział.
- Nie, jestem za ciężka. Połamię ci kręgosłup. - pokręciłam głową.
- Ty, moja kruszynka? - uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. - Przed chwilą cię trzymałem, patyczku. - zaśmiał się.
Zgiął swoje ciało i czekał na mnie. podeszłam do niego od tyłu i wskoczyłam mu na plecy. Lekko się wyprostował. Obwinęłam delikatnie jego szyję rękoma, a on swoje trzymał pod moim kolanami. Leon dzielnie szedł w stronę lodziarni. Gdy byliśmy na miejscu, podszedł do kasjerki. Oparłam czoło o jego głowę śmiejąc się.
- Jakie chcesz? - zapytał.
- Czekoladowe. - szepnęłam mu do uszka.
- Poproszę, czekoladowe i waniliowe. - oznajmił kobiecie, która po chwili podała mu rożki z zimnymi kulkami lodów.
Zeszłam z jego pleców i wzięłam od niego mojego loda. Usiedliśmy przy stoliku. Uśmiechaliśmy się do siebie zajadając się deserem.
- Nie połamałam ci pleców? - zapytałam smutnie.
- Jesteś leciutka, myszko. - powiedział czule i kciukiem starł z kącika moich ust czekoladę.
Uśmiechnęłam się i usiadłam mu na kolanach. Wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową liżąc loda.
Leon odprowadził mnie potem do domu. Przywitałam się z bratem i udałam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i odpoczywałam. Po kilku minutach wstałam i zaczęłam przygotowywać się do zajęć. Spakowałam wszystko do worka i wyszłam przed dom. Tam czekał już na mnie Leon. rzuciłam mu się na szyję i poszliśmy do budynku, gdzie odbywały się tańce. Weszliśmy i przebraliśmy się. Leon miał na sobie czarne, luźne spodnie i szarą bluzkę. Ja natomiast miałam biały, sportowy stanik i w tym samym kolorze spódniczkę.
- Ślicznie wyglądasz. - pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. - szepnęłam przytulając się do niego.
Po chwili wyszliśmy z szatni weszliśmy na salkę.
- Słuchajcie, grupa poszła z inna panią, natomiast my możemy sobie sami na spokojnie popracować. - powiedziała moja nauczycielka.
Przytaknęliśmy. Leon objął mnie ręką.
- Jesteście parą? - kiwnęliśmy głową. - To proponuję Tango. - uśmiechnęła się.
Zgodziliśmy się. Puściła nam kawałek odpowiedniej melodii, a potem zawołała, jak zrozumiałam swojego męża. Mężczyzna pokazywał ruchy, które ma wykonywać Leon, a ja miałam naśladować kobietę. Leon jedną rękę położył mi na biodrze, a drugą trzymał moją dłoń. Ćwiczyliśmy tak dwie godziny, aż widać było efekt. Małżeństwo zaczęło bić brawo.
- Pięknie to wygląda, kochani. Przyjdźcie proszę jeszcze w piątek wieczorem. Wypadniecie wspaniale. - powiedziała zadowolona.
- Dziękujemy. - powiedział Leon.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do szatni. Wyjęłam z szafki ciuchy i położyłam je na ławce. Gdy zaczęłam ściągać z siebie strój taneczny, Leon odwrócił się do mnie tyłem.
- Dlaczego się odwracasz? - zapinając ubierając stanik.
- Nie chcę cię krępować. - odpowiedział ubierając spodnie.
Podeszłam do niego od tyłu i wdrapałam się na palcach.
- Ale ja się nie wstydzę, ufam ci i bardzo cię kocham. - szepnęłam.
Odwrócił się do mnie uśmiechnięty. Musnęłam jego usta i policzek. Przytknął mnie do ściany. Stałam w samej bieliźnie, a on w spodniach, bez koszulki. Patrzył się w moje oczy. Uśmiechał się. Znowu moje serce przyspieszyło, tak samo jak oddech.
- Nie bój się. - szepnął śmiejąc się cicho.
- Nie boję się. Po prostu tak na mnie działasz, Leon. - odpowiedziałam.
Po chwili wbił się w moje usta i namiętnie mnie pocałował.


Awww... Tak bardzo się rozpływałam pisząc to <3 Dzisiaj tylko Leonetta :D Ajajaj <3 Od razu przepraszam za błędy - nie chce mi się iść po ładowarkę do laptopa -,- 
Jak wam się podoba? Kocham końcówkę xD Uch, czekam na komentarze :D

Jeszcze raz Wesołych świąt! Przypominam o konkursie!

Kocham, Niunia ;*



22.12.2015

Odejść czy zostać?

Hej wszystkim!
Zaczęło się wolne!!  Jeeeej! <3 Zastanawiam się, czy odejść czy napisać jeszcze jakiegoś osa. Według mnie, to pisanie nie ma sensu. Patrzę na to ile komentarzów i wyświetleń ma os i rozdziały Julci a moje osy, to jest mi tak trochę smutno. Czuję, że wysilam się na marnę. Dajcie znać, czy chcecie jeszcze osy czy mam odejść. :)
Buziaki ;*
Karinka <3

21.12.2015

One Shot - "Wigilia na mrozie, czy pod jemiołą"

22 grudnia 2010r.
- Violetta, chodź tutaj!  - zawołała Maria. - Za kilka dni Wigilia, musimy się wziąć do roboty. Masz już 17 lat, dzieckiem nie jesteś. Pomóż mi wymyślić co będziemy piec na święta, posiłki na kolację wigilijną i obiad w Boże Narodzenie. A i proszę, posprzątaj, poodkurzaj. Dziewczyno, odłóż ten telefon!
- Violetta to, Violetta tamto. A co ja jestem?! - zaczęła pyskować Nastolatka. - Ja mam dość. Sama coś zrób!
- Jak Ty się odnosisz?! Oddawaj tą komórkę i marsz do swojego pokoju. Siedź tam najlepiej aż do nowego roku.
- Iść mogę, telefonu nie oddam! - Krzyknęła.
Wyszła energicznie z kuchni, ale nie do swojego pokoju lecz na zewnątrz mocno trzaskając drzwiami, zabierając przed tem kurtkę, szalik i torebkę. Było już ciemno, świeciły latarnie uliczne, padał puszysty, biały śnieg. Nastolatka szła przed siebie. Mijały minuty. Spojrzała na zegarek w swoim telefonie "Jest 21, naprawdę już późno, ale nie, nie wrócę niech się pomartwią. Usiądę sobie tu i przenocuję. Jutro wrócę do domu." - pomyślała i tak też zrobiła. Usiadła na ławce pokrytej lodem i zasnęła. 

23 grudnia 2010r.
Obudziła się wcześnie rano, było jej bardzo zimno, ale w sumie -10°C to nie jest temperatura do spania na dworze. Spojrzała na telefon "żadnych połączeń nie odebranych, nie martwią się o mnie, cóż, nie chcą mnie, więc pójdę dalej" - powiedziała sama do siebie pod nosem, wstała i ruszyła dalej w drogę.  Trzęsła się z zimna. Oparła się o ścianę jakiegoś budynku, zsunęła się i siedząc na zimnym chodniku zaczęła płakać.
- Hej, stało się coś? Dlaczego płaczesz? - zapytał jakiś młody chłopak.
- Nie, wszystko jest w porządku - odparła wymuszając uśmiech.
- Skoro płaczesz, to coś się stało - chciał ją pocieszyć. - Jestem Federico, a ty?
- Mam na imię Violetta - oznajmiła. - mam dość życia - mówiła.
- Chodź, pójdziesz ze mną do mnie do domu, mieszkam niedaleko, tu za rogiem - wskazał palcem pokazując dwu piętrowy, biały dom.
Pomógł jej wstać i zaprowadził do swojego domu.
- Proszę, wejdź i się rozbierz - powiedział otwierając drzwi.
Gdy dziewczyna się rozebrała, zabrał od niej kurtkę i powiesił na wieszaku.
- Chodź na górę, do mojego pokoju - wziął ją za rękę i zaprowadził do sypialni. - Usiądź. Tu masz koc. Zaraz przyniosę Ci coś do jedzenia.
Zaszedł na dół. Chwilę potem zjawił się z powrotem z gorąca herbatą i kanapkami.
- Proszę, to dla ciebie, nie krępuj się - powiedział - a teraz opowiadaj co się stało.
- Wczoraj wieczorem pokłóciłam się z mamą. Całą noc spędziłam ba dworze a teraz jestem tu - opowiadała - Mama zaczęła wymyślać, że mam wszystko posprzątać, zrobić zakupy, ugotować. Ja mam dość - łza spłynęła po jej policzku prosto na usta.
Federico do niej podszedł i ją przytulił.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze.
- Chciałabym.. Ale rodzice nawet nie dzwonią, nie martwią się. Ciekawe, czy wogóle wiedzą, że mnie nie ma - zastanawiała się.
- Może nie.. - chciał ją pocieszyć. - Nie płacz już.
Pocałował ją w czoło cały czas przytulając.
- Dziękuję, dziękuję za wszystko - mówiła. - Ja już może pójdę.
- Zostań, nawet i na noc, jeżeli chcesz - zaproponował.
- Nie wiem.. A co na to Twoi rodzice? - Całymi dniami i nocami nie ma ich w domu. Cały czas pracują.
- To może zostanę, albo nie.. nie wiem czy tak mogę - zastanowiła się.
- Jeżeli chcesz, możesz - uśmiechnął się.
Dziewczyna zamyśliła się. Do domu nie chciała wracać, a na,dworze panuje mróz i wieje wiatr.
- Zgoda - oznajmiła. - Czy mogę skorzystać z toalety?
- Tak, oczywiście - wskazał drzwi. - Jak skończysz to przyjdź na dół, obejrzymy jakiś film.
- Dobrze - zaśmiała się i wyszła z pokoju chłopaka.
Chwilę później była już na dole i siedziała obok niego.
- A gdzie wasza choinka? - zapytała rozglądając się po pokoju.
- Nie ma. My nie obchodzimy świąt. Rodzice są tak zapracowani, że na nic nie mają czasu.
- Mam propozycję! - krzyknęła wpadając na pewien pomysł.
- Jaką?  - zapytał zdziwiony.
- Jutro jest Wigilia. Idziesz rano, ze mną do mnie do domu i spędzisz święta z moją rodziną.  Co ty na to? - zadowolona Violetta spojrzała na chłopaka - Muszę ci się jakoś odwdzięczyć.
- Niech ci będzie.
Dziewczyna rzuciła się na nastolatka i go przytuliła, a potem pocałowała w policzek.
Zbliżał się wieczór, a oni siedzieli, rozmawiali, śmiali się i oglądali filmy. 



24 grudnia 2010r
Federico obudził się koło godziny 8, a Violetta godzinę później. Chłopak odrazu poszedł do pokoju, gdzie spała dziewczyna.
- Wyspałaś się? 
- Tak - uśmiechnęła się.
- To wstawaj, ogarnij się, a ja pójdę zrobić śniadanie - zaproponował.
- Nie, ja dziś zrobię śniadanie. Mogę?  - zapytała.
- Oczywiście - odparł zadowolony.
- Daj mi 10 minut i zejdę ba dół.
Violetta poszła do toalety. Ubrała swoją pastelowo różową spódniczkę i  kremową koronkową koszulkę. Włożyła ciemne rajstopy a włosy związała w kok.
- Jestem - zeszła i wtuliła się w chłopaka.
- Cała kuchnia jest do twojej dyspozycji - wskazał.
- Hm.., to co dziś zjesz?
- A co mi zaserwujesz? Może danie dnia? - zaśmiał się.
- Mogą być naleśniki?
- Mmm.. Moja ulubiona potrawa na śniadanie.. Jeszcze z czekoladą.. pycha.
- To gdzie masz nutellę?
- Tutaj - wstał i wyjął z szafki.
Gdy zjedli przepyszne naleśniki ubrali swoje kurtki o buty, a potem wyszli. Śnieg pruszył, wszystko było przykryte śniegiem. Podchodząc do drzwi domu Violetta wyciągnęła ze swoje terebki klucze i otworzyła drzwi. Wszyscy siedzieli na kanapie i byli bardzo zdenerwowani. Gdy nastolatka weszła do domu od razu zrobił się szum.
- Violu!  Ty żyjesz!  Kochanie, gdzie ty byłaś?! - wykrzyczała litościwie matka dziewczyny.
- Cześć.. - wymamrotała.
- Dobrze, że jesteś córciu - oznajmił ojciec.
- A kto to jest..? - zapytała Maria ze zdziwieniem.
- To jest.. mój chłopak, Federico - oznajmiła Violetta, a serce biło jej bardzo szybko.
- Cześć, jestem German, tata Violi, a to moja żona, Maria.  - przedstawił się.
- Dzień dobry, miło mi Państwa poznać - uśmiechnął się.
- Federico spędzi z nami Wigilię. Jego rodzice pracują, a nie chcę, żeby był sam.
- Dobrze, dobrze. Czuj się jak u siebie w domu - oznajmiła Olgita, gospodyni domu państwa Castillo.
- Chodź ze mną, do mnie do pokoju - popatrzyła się na chłopaka i wzięła go za rękę.
- Wow, jak tu dziewczęco - zaśmiał się. - Czyli co, jesteśmy parą?
- No chyba tak - uśmiechnęła się i przytuliła go. 


Siedzieli w pokoju aż do 15. Cały czas rozmawiali. Gdy zrobiło się ciemno, zeszli na dół, aby pomóc w przygotowaniach do kolacji Wigilijnej. Rozkładali talerze, sztućce, serwetki, zanosili różne potrawy. Nagle oboje znaleźli się pod jemiołą.
- Kocham Cię - powiedział Federico.
- Ja ciebie też - oznajmiła Violetta.
Potem oboje się pocałowali. To był ich pierwszy pocałunek, ten pod jemiołą. Gdy pojawiła się pierwsza gwiazdka pomodlili się, a potem podzielili opłatkiem składając życzenia. Następnie zasiedli do stołu, zjedli barszcz i rybę. Przyszła pora na prezenty. Każdy dostał jakiś drobny upominek. Po zakończonej kolacji wszyscy wspólnie kolędowali i rozmawiali..


Hej!  Życzę wszystkim zdrowych, spokojnych i radosnych świąt Bożego Narodzenia, wymarzonych prezentów pod choinką, lepszych ocen w szkole, spełnienia marzeń i szczęśliwego Nowego Roku. Mam nadzieję, że OS się Wam podoba. Wyszedł tak na szybko szczerze mówiąc. Rozpłynęłam się pisząc go. Jeszcze raz wesołych świąt ;*

Rozdział 017 - Nie, sam je zapłodniłeś.

2 czerwca 2015r. (wtorek)


Violetta
Myślałam, czy chcę to zrobić. Nie wiem, dlaczego skoro wyrządziła mi taką krzywdę. To przecież przez nią Leon ze mną zerwał. Ona go do tego zmusiła zaciągając go do łóżka. To jej wina. Popełniłabym ogromny błąd zostawiając ją bez poczucia winy. Nie widzę innego sposobu, aby zapomnieć o niej, wyrzucić z pamięci. Sądzę, że to jedne wyjście. Tak będzie najlepiej.
Spojrzałam na przestraszoną Francescę. Drżała szczebiotała zębami. Czasami wyjękiwała "nie". Wzięłam głęboki wdech, przymknęłam oczy i odważnie wbiłam nóż w jej szyję. Usłyszałam moje imię dochodzące zza moich pleców. Bałam się. Leon cały czas tu był, ale ja nie zwracałam przedtem na niego uwagi. Przecież był świadkiem morderstwa. Może to wykorzystać przeciwko mnie. I co ja wtedy zrobię? Pójdę do poprawczaka? Moi rodzice mnie znienawidzą, trafią do więzienia i zostaną im odebrane praw rodzicielskie. Federico zostanie sam z Angie. Nie tylko ja będę to wszystko przeżywać, ale także moi bliscy. Nie chcę tego, tak bardzo żałuję. Chcę cofnąć czas. Proszę...

- Violetta!
Otworzyłam oczy. Stałam w kuchni z nożem ręku, który był lekko wbity w blat, tuż przy mojej drugiej dłoni. Dyszałam, bolała mnie głowa. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam lekko głowę. Obok mnie stał Leon. Był przestraszony. Uśmiechnął się na mój widok. Ulżyło mi. Spuściłam głowę czując spływającą łzę, która po chwili upadła na moją stopę. Zrozumiałam, że to wszystko było snem, okropnym snem. Nic się nie stało. Wtuliłam się w Leona. Jedną ręką głaskał moje plecy, a drugą dotykał mojej głowy. Zaczęłam płakać.
- Violu, nie płacz. Skarbie, to tylko zły sen. Powiedz co ci się śniło. - uspokajał mnie ciepłym głosem.
Zalałam się łzami wspominając te momenty. Gdy próbowałam otworzyć oczy, nic nie widziałam. Zamknęłam je z powrotem i wtuliłam głowę w jego ramię. Przeprowadził mnie na kanapę. Położyłam głowę na jego ramieniu uspokajając oddech. Odgarnął mój kosmyk włosów za ucho bawiąc się nim. Przetarłam oczy dłonią i zaczęłam mówić.
- Dowiedziałam się o przyjaźni Lucy z Francescą poprzez zdjecie na Instagramie. - spojrzałam na Leona, który się uśmiechnął. - To był okropny cios w sam środek serca. Od tego czasu Francesca mnie totalnie olewała. Ja się zmieniłam, byłam inna. Załamana, ubrana na czarno, wagarowałam, nic nie chciało mi się robić. Do tego mnie wkurzałeś. - zaśmiałam się przez płacz.
- Ja? Czemu? - zapytał z uśmiechem.
- Nie wiem. A potem dowiedziałam się, że ty i Fran będziecie mieć dziecko. - wtuliłam się w chłopaka.
- Ale adoptowane, tak? - upewniał się.
- Nie, sam je zapłodniłeś. - śmiałam się z jego reakcji.
Otworzył szeroko oczy i zaczął się jąkać.
- Ale... Nie, skończ już z tym snem. - dołączył do mojego śmiechu.
Pocałowałam go w policzek.
- Chwila, dzisiaj jest wtorek! Dlaczego nie jesteśmy w szkole? - zerwałam się.
Spojrzałam na rozbawionego chłopaka. Przełknęłam ślinę i weszłam, a raczej wpadłam do kuchni po jabłko.
- Z czego się rechoczesz? - zapytałam lekko wkurzona wchodząc do salonu.
Ugryzłam kawałek jabłka i pobiegłam w kierunku schodów.
- Stój! - krzyknął/
Zatrzymałam się i wyjrzałam zza ścianę. Pomachał ręką, abym do niego podeszła. Stanęłam nad nim i czekałam na jego reakcję.
- Mamy odwołane dwie lekcje. Przyszedłem po ciebie. Lucy mi wtedy powiedziała, że mamy wolne rano, a ty śpisz. I wtedy zacząłem się śmiać, bo poszłaś do kuchni i cały czas spałaś. - klepnęłam go w ramię. - Ale potem nie było tak zabawnie. Bałem się, że coś sobie zrobisz tym nożem, trzymałaś go bardzo mocno. - powiedział.
- Bo śniło mi się, że zabiłam nim Francescę. - wybuchliśmy śmiechem.
Usiadłam mu na kolanach i położyłam mu na ramieniu głowę. Pocałował mnie we włosy.
- Masz gitarę? - zapytał trzymając moją dłoń.
- Federico ma, ja nie umiem na niej grać. - odpowiedziałam i podniosłam głowę razem z resztą mojego ciała.
- Przyniesiesz?
Kiwnęłam głową. Wstał i pokierował się w kierunku schodów. Po chwili wrócił z czarnym, błyszczącym instrumentem. Mrugnął do mnie oczkiem, na co na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Zagrasz na pianinie "Te esperare"? - zapytał.
- Ale ja nie znam nut. - posmutniałam.
Wiedziałam, że Leon umie zagrać tą piosenkę, a ja także chciałabym móc ją zagrać razem z nim. Sprawić mu tym przyjemność.
- Ale na pianinie umiesz grać, więc wczuj się i wszystko wyjdzie tak jak powinno. - uśmiechnął się.
Nie wiem, ja tak nie potrafię. Nikt mnie tego nie uczył, chociaż wiem, że ludzie sami się tego uczą po pewnym czasie grania. Nigdy nie próbowałam, więc są minimalne szanse na sukces.
Usiadłam na czarnym stołku przy pianinie i ułożyłam palce na klawiszach. Leon stanął obok mnie i czekał na mnie. Zaczęłam powoli naciskać na klawisze starając się odegrać melodię. N początku było dobrze, ale gdy dołączył się Leon ze swoją gitarą, zupełnie straciłam rytm. W końcu przestałam. Zawiedziona wstałam z opuszczoną głową i udałam się do kuchni. Leon złapał mnie za nadgarstek i posadził z powrotem na stołku. Usiadł obok mnie i ułożył moje palce na klawiszach, a jego palce na moich. Zaczął grać. Uważnie patrzyłam na jego spokojne ruchy. Było tak przyjemnie. Po chwili zaczął śpiewać swoim idealnym głosem.  Śpiewał tylko chwilę. Wstał i podniósł z podłogi gitarę i położył dłonie na strunach. Zaczęłam grać na pianinie tak, jak pokazał mi to wcześniej Leon. Następnie dołączył do mnie ze swoim instrumentem. Po chwili zaczął śpiewać, a ja na refrenie dodałam swój głos. Skończyliśmy. Uśmiechnęłam się i rzuciłam mu się w ramiona.
- Udało się. - szepnęłam.
Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
- Dlaczego zapisałeś się do tej szkoły? Przecież masz takie zdolności, które mógłbyś wykorzystać w przyszłości, a Studio by ci w tym pomogło. - pogłaskałam go po policzku.
- Nie wiem, nie myślałem o tym. To ty pokazałaś mi, że potrafię całkiem dobrze śpiewać. - zaśmiał się.
- Całkiem dobrze? Jest pięknie! - wtuliłam się w niego.
- Ty piękniej. - pogładził mnie po plecach.
- Dlaczego nie zapiszesz się do Studia? - zapytałam nie zważając na to, co mówi.
- Tylko wtedy, gdy ty to zrobisz. To nie ma sensu bez ciebie. Nie widzielibyśmy się dniami. Oboje byśmy cierpieli i tęsknili za sobą. - powiedział i pocałował mnie we włosy.
- Ale ja nie chcę, żebyś był zależny ode mnie. Nie chcę, żebyś stracił marzenia i szanse. - westchnęłam.
- Najpierw przekonaj swoich rodziców. - pstryknął mnie w nos i podszedł do drzwi wyjściowych.
- Idziemy? - zapytał.
Przytaknęłam i podeszłam do niego. Ubrałam buty i wyszłam z Leonem z domu. Było jeszcze troszkę czasu do pierwszej lekcji, więc mogliśmy powoli dojść do szkoły. Chłopak objął mnie ramieniem. Było cicho, ale tak było przyjemnie.
Bardzo nie chciałam, żeby przeze mnie nie mógł spełniać marzeń. Myśląc o tym jest mi źle, bo jednak chcę, żeby się rozwijał. Ja nie muszę, bo i tak wiem, ze z rodzicami nic nie zdziałam. Mam stanowczych rodziców, za to kocham Angie i Federico, którzy zawsze mnie wspierają.
Po kilku minutach doszliśmy do szkoły. Weszliśmy do szatni. Do tej samej, w której dowiedziałam się o dziecku Leona. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do swojego wieszaka. Wyjęłam z worka zmienne buty i je przebrałam. Razem z Leonem weszliśmy do sali na pierwszą lekcję. Chłopak usiadł obok Diego, a ja z Francescą. Spojrzałam na nią z tęsknoty, za tą dobrą Fran. Mocno się do niej przytuliłam.
- W moim śnie byłaś przyjaciółką Lucy, a potem zaszłaś w ciążę z Leonem i cię zabiłam. - wymamrotałam.
Dziewczyna oderwała się ode mnie i zakryła dłonią usta. Po chwili zaczęła się głośno śmiać.
- Ja i Leon? - zapytała nie dowierzając.
- Tak. - śmiałam się. - lunatykowałam z nożem w ręku.
- Głupia jesteś. - poklepała mnie po głowie i wybuchła jeszcze większym śmiechem.

Hah, to tylko seeen :D Tylko nie bijcie! Jejku, długo go ciągnęłam, a to tylko dlatego, że bardzo przyjemnie mi się go pisało. Wiecie, fajnie tak oderwać się od rzeczywistości i napisać coś kryminalnego ^^. Błagam, nie mordujcie za sen xD Tak bardzo nie chciałam go kończyć :P Ale zrobiłam to dla Was. I tak, już zaczęliście domyślać się, ze to sen... :/ Gdyby ktoś nie wiedział - trwał od zdjęcia na Instagramie do zabicia Francesci :) Ale skończyło się happy :)
Wiecie jakie jest moje marzenie? Dobijemy do 30 000 wyświetleń do końca tego roku? :D

A, i ogromnie się cieszę, że tak bardzo podobał Wam się wigilijny One Shot. dziękuję wszystkim za miłe słówka! 

Kocham, Niunia ;*

20.12.2015

One Shot - Wigilia wielu pokoleń




Autor: Niunia Verdas
Tytuł: "Wigilia wielu pokoleń"
Dedykacja: Moi wszyscy najukochańsi czytelnicy <3

24 grudnia 1985r.
Violetta
Szłam z rodzicami za rączkę. Wszędzie pełno śniegu, już prawie noc i bardzo zimno. Po krótkim spacerku doszliśmy do niewielkiego domku. Tata zapukał głośno do drzwi. Spojrzałam przestraszona na mamę. Pogłaskała mnie po głowie i czule się uśmiechnęła. Otworzyła nam jakaś starsza, nieznajoma pani. Schowałam się za mamą. Tatuś wziął mnie na ręce i wniósł do środka. Było jasno i ciepło, ale nigdy w tym miejscu mnie nie było. Odstawił mnie na podłogę. Podeszła do mnie ta pani.
- Cześć kochanie. Jesteś Violetta, prawda? Dużo o tobie słyszałam i tak bardzo chciałam ciebie zobaczyć. - powiedziała spokojnie.
- Myszko, to twoja babcia, a tam jest twój dziadek. - mama wskazała palcem w stronę siwego mężczyzny.
Niepewnie ich przytuliłam i uśmiechnęłam się. Weszłam do salonu patrząc na pięknie przystrojoną choinkę. Usiadłam na krzesełku i bujając nóżkami czekałam na dorosłych.
- Jaka ona malutka... - powiedziała babcia.
Skrzywiłam się. Zeskoczyłam na podłogę i pobiegłam w jej stronę.
- Ale ja jestem już duża. Mam tyle latek. - pokazałam trzy palce.
- Ojej! Masz rację, Violu! - powiedział uradowany dziadek.
Podskoczyłam i zaczęłam zwiedzać dom. Nie był zbyt wielki. Miał jedno piętro i cztery pokoje. Ale była tutaj przyjemna atmosfera. Gdy usłyszałam swoje imię, od razu pobiegłam tam, skąd dochodził. Podzieliliśmy się opłatkiem i usiedliśmy przy stole. Babcia podała mi talerz z niewielką ilością barszczu. Wzięłam do rączki łyżkę i zaczęłam jeść. Zjadłam wszystko, ale żeby zjeść to wszystko, co leżało na stole, to jak dla mnie za dużo. Uciekłam do drugiego pokoju i włączyłam telewizor. W telewizorze pojawiła się pani bez sukienki. Zmarszczyłam czoło. Wtedy przybiegła moja mama.
- Violetta! Wyłącz to! - krzyknęła.
Zachichotałam słodko. Mama przełączyła na bajki i poszła. Rozsiadłam się w fotelu i uważnie oglądałam. Kiedy się już znudziłam, zeskoczyłam na dywanik i pokierowałam się do salonu. Podeszłam do babci i spojrzałam na nią uśmiechnięta.
- Zrobisz mi piciu? - zapytałam.
Pokiwała głową i zaprowadziła mnie do kuchni. Nalała kompotu i podała mi szklaneczkę. Wypiłam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kto to? - spytałam ciekawa.
- Nie wiem. - babcia zrobiła zdziwioną minę.
Zaśmiałam się.
Babcia poszła otworzyć drzwi, a ja próbowałam podskoczyć do okna, aby coś zobaczyć. Na marne, byłam za niska.
- Ho! Ho! Ho! - krzyknął ktoś z korytarza,
Przestraszyłam się. Pobiegłam do mamy. Do pokoju wszedł straszy, gruby pan z siwą brodą. Ubrany był w czerwony strój. Trzymał w ręku ogromny worek. Schowałam się za krzesło dziadka.
- Chodź, Violu. Mam dla ciebie prezent. - powiedział miło.
Mimo to, bałam się. Mama wzięła od niego pakunek i mi podała. Wzięła mnie na kolana i zaczęła rozpakowywać pudełko.

24 grudnia 1986r.
Pobiegłam pod dom babci. Śmiałam się widząc, że moi rodzice nie mogą za mną nadążyć. Zapukałam do drzwi. Gdy się otworzyły, wpadłam w ramiona dziadka.
- Czeeeść! - krzyknęłam i przywitałam się z babcią.
Po chwili doszła mama z tatą. Rozebraliśmy kurtki i weszliśmy do salonu. Jak zawsze podzieliliśmy się opłatkiem. Potem zaczęliśmy jeść. Tym razem zjadłam więcej, niż w tamtym roku. Najpierw barszcz z uszkami, a później dwa pierogi. Jestem z siebie dumna. Usiadłam dziadkowi na kolanach i czasami podkradałam mu z talerza jedzenie, gdy nie widział. Zadzwonił dzwonek, a do pokoju wszedł ten sam siwy pan, który przychodzi co roku. Zeszłam z kolan dziadka i powędrowałam do Mikołaja. Uśmiechnął się i wyciągnął ręce, w których trzymał prezent. Popatrzyłam się na rodziców i odebrałam pięknie zapakowane pudełko. Wszyscy zaczęli bić brawo. Zachichotałam i rozpakowałam prezent.

24 grudnia 1990r.
Założyłam szarą sukienkę z kokardką z przodu i czarne baleriny. Sprawidziłam w lusterku, czy wszystko dobrze i zeszłam na dół do salonu. Dzisiaj od rana jestem u babci. Wszystko już jest przygotowane na stole. Wreszcie babcia zadecydowała o rozpoczęciu kolacji. Przyszła ciocia z wujkiem i moimi młodszymi kuzynami. Każdy dostał opłatek i zaczęliśmy się nim dzielić składając najszczersze życzenia. Gdy zjadłam swoją porcję pobiegłam do pokoiku, gdzie czekały na mnie maluchy. Włączyłam bajki i siadłam na dywanie. Już mnie one tak nie interesowały jak kiedyś, więc poszłam się przejść po domu. Weszłam do jednego z pomieszczeń i zobaczyłam wujka i ciocię. Ciocia pomagała wujkowi założyć strój Mikołaja. Posmutniałam. Rodzice dużo czasu utrzymywali mnie w kłamstwie. Kobieta spojrzała na mnie ze współczuciem. Podeszła do mnie i kucnęła. Mocno mnie przytuliła dając mi buziaka w czółko.
- Ale robimy to dając wam radość i magię świąt. Nie smuć się, Violu. Uśmiech. - powiedziała.
Wujek pokazał dwa kciuki uniesione do góry i zrobił głupią minę. Zaczęłam się śmiać.

24 grudnia 1994r.
Wstałam bardzo wcześnie, bo musiałam zrobić coś bardzo ważnego. Założyłam różowy, milusi szlafrok i wyciągnęłam prezent, który chcę podarować moim rodzicom. Otworzyłam szufladę i wzięłam ozdobny papier w Mikołaje. Okleiłam nim pudełko i przykleiłam naklejkę z napisem: "Dla Marii i Germana". Obwinęłam jeszcze pakunek kokardą i poszłam z nim do salonu. Rozglądnęłam się, czy na pewno nikogo nie ma i położyłam prezent pod choinką. Popatrzyłam, czy wszystko w porządku i pobiegłam do pokoju.

24 grudnia 2004r.
Leon, mój chłopak, pociągnął mnie w stronę jego domu. Trzymałam go za rękę nie wiedząc dokąd mnie prowadzi. Śmiałam się i biegłam za nim. Gdy weszliśmy do jego dość dużego domu, pokierowaliśmy się do jego pokoju. Ściągnęłam kurtkę i położyłam ją na łóżku. Podeszłam do Leona od tyłu i przytuliłam się do jego pleców.
- Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? - szepnęłam mu do ucha.
- Mam dla ciebie prezent. - odwrócił się do mnie i przejechał nosem po moim policzku.
Uśmiechnęłam się mrucząc. Wyciągnął z kieszeni pudełeczko i uklęknął przede mną na jednym kolanku. Otworzył pudełeczko, a moim oczom ukazał się piękny, diamentowy pierścionek. Wzięłam głęboki wdech i się zarumieniłam.
- Violetto, czy chciałabyś zostać moją żoną? - zapytał się z nadzieją w głosie.
- Tak. - wyjąkałam.
Założył biżuterię na mój serdeczny palec u prawej ręki i wstał uśmiechnięty. Przełknęłam głośno ślinę. Mocno się w niego wtuliłam. Po moich policzkach spłynęły słone łzy. Odchylił głowę, aby mnie zobaczyć. Pomogłam mu w tym i zrobiłam to samo. Uśmiechnął się i starł kciukiem moje łzy.
- Kocham cię. - powiedział.
Chciałam odpowiedzieć, ale on był szybszy. Namiętnie mnie pocałował biorąc mnie na swoje silne ręce.
- Ja ciebie też.

24 grudnia 2005r.
Podeszłam z moim mężem do rodziców. Mama wyjęła z pomocą taty ogromny prezent spod choinki i podała go nam.
- Violu, Leon to prezent dla was od nas. Życzymy wam wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia. - powiedziała i przytuliła nas.

24 grudnia 2012r.
Leżałam na kanapie przykryta do połowy kocem. Chciałam wstać i poruszać się trochę, ale Leon mi na to nie pozwalał. Byłam w dziewiątym miesiącu ciąży. Leon bardzo mnie dbał. Poczułam lekkie kopnięcie naszego synka. Nie mogę się doczekać kiedy już będzie z nami. Po chwili przyszedł do mnie Leon. Usiadł na kanapie obok mnie i położył czerwoną kokardkę na moim odsłoniętym brzuchu.
- Wesołych świąt, skarbie. - powiedział i pocałował lekko w miejsce tuż przy kokardce.
Następnie mnie pocałował trzymając rękę na moim brzuchu.
- Wesołych świąt, misiu. - mówiłam między pocałunkami.

24 grudnia 2013r.
- A kto tu się obudził? - mówiłam słodko do synka.
Uśmiechnął się pokazując kilka małych ząbków. Wyciągnął w górę rączki i zacisnął dłonie w piąstki. Posłałam mu ciepły uśmiech i wyciągnęłam maluszka z łóżeczka po popołudniowej drzemce. Byłam już ubrana w ładną, czerwoną sukienkę. Musiałam jeszcze tylko przygotować Alexa. Pocałowałam go delikatnie w czółko i położyłam na przewijaku. Zdjęłam z jego małego ciałka biały śpioszek i zmieniłam pieluszkę. Następnie ubrałam go w szare body z nadrukiem, na którym był krawat. Założyłam na to sweterek, a na nóżki rajstopki i spodenki. Po chwili przyszedł do nas Leon trzymając w ręku butelkę Alexa. Pocałował mnie i uśmiechnął się do synka. Podał mi ciepłe mleko. Ułożyłam małego na kolanach i włożyłam mu smoczek od butelki do buzi. Gdy wypił jej zawartość, Leon ubrał go w kurteczkę i wyszliśmy. Wsiadłam do samochodu, a Leon zapiął Alexa w foteliku. Usiadł obok mnie, odpalił samochód i pojechaliśmy do rodziców. Po krótkiej jeździe dotarliśmy na miejsce. Leon wziął śpiącego maluszka na ręce i weszliśmy do środka. Położył Alexa na łóżku otaczając go poduszkami, aby przypadkiem nie spadł. Przykrył kocykiem i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.

24 grudnia 2015r.
- Alex! - krzyknęłam.
Od razu chłopczyk pojawił się w salonie stawiając szybkie i małe kroczki. Uśmiechnął się i wtulił się w moje nogi.
- Idziemy już do babci. Załóż butki. To jest prawy, a to lewy. - pokazałam.
Pocałowałam go we włosy i wstałam. Spojrzałam do lusterka i poprawiłam usta czerwoną szminką. Obok mnie stanął Leon. Spojrzałam na niego uśmiechnięta i poprawiłam mu krawat. Jeszcze raz się przyjrzałam w lustrze i założyłam buty. Leon podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w talii. Przejechał nosem po mojej szyi i lekko ją pocałował. Przymknęłam oczy z rozkoszy. Zamruczałam i odwróciłam się do niego przodem. Wtuliłam się w jego umięśnione ciało.
- Kocham cię. - powiedziałam.
- Ja ciebie też.
Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Alex pobiegł w kierunku samochodu. Otworzył drzwi i wsiadł do fotelika. Zapięłam go i także usiałam z przodu na fotelu. Leon ruszył i odjechaliśmy. Na miejscu we trójkę pobiegliśmy do rodziców. Jeszcze chwila, a w tych wysokich butach poślizgnęłabym się na lodzie. Na szczęście Leon mnie złapał i podniósł do góry. Zaśmiałam się. Spojrzał na mnie i namiętnie pocałował. Wniósł mnie do środka. Rozebraliśmy się i weszliśmy do salonu. Na stole było dwanaście dań. Jak tradycja nakazuje, podzieliliśmy się opłatkiem i zasiedliśmy do stołu. Alex niewiele zjadł. Próbowałam mu wcisnąć jakiegoś pierożka, ale na nic.
- To jak już nie chcesz jeść, to weź za rączkę Leah i idź z nią do pokoju wypatrywać przez okno spadającą gwiazdę. - uśmiechnęłam się czule.
Zrobił tak, jak prosiłam i wybiegł z jego starszą kuzynką z salonu. Powróciłam do jedzenia cały czas patrząc na Leona. Mój kuzyn poszedł do łazienki przebrać się za Mikołaja. Nie wiem jak to zrobił, ale pojawił się za drzwiami domu. Zaczęłam się śmiać, gdy zadzwonił dzwonkiem. Przestraszony Alex przybiegł do mnie i położył rączkę na moim kolanie. Spojrzałam na Leona i zaśmiałam się.
"Do pokoju wszedł straszy, gruby pan z siwą brodą. Ubrany był w czerwony strój. Trzymał w ręku ogromny worek". Przypomniałam sobie ten moment za czasów mojego dzieciństwa. Byłam dokładnie w tym samym wieku, co mój synek. Pamiętam, jak schowałam się za krzesło mojego dziadka. Bardzo się bałam. Ale mojej babci i dziadka już nie ma, za to cieszę się, że Alex może przeżywać tą samą magię świąt jak ja, kilkanaście lat temu.
- Ho, ho, ho! - zawołał. - Mam prezent dla każdego, kto był grzeczny.
Leah była szczęśliwa, a Alex po części także, ale widać było lekki strach.
- A ty byłeś grzeczny? - zapytał synka.
Mały nic nie odpowiedział. Pogłaskałam go po włosach, a Leon oparł głowę o moje ramię. Mikołaj wyjął z worka duży prezent. Wyciągnął ręce, w których trzymał pakunek; w stronę Alexa. Nastała cisza. Każdy czekał na reakcję małego. Synek zrobił jeden, niepewny krok w przód i odebrał prezent kiwając się na nóżkach. Zaczęliśmy bić brawo.
- Och, skarbie... Super! Jesteś bardzo odważny. - przytuliłam go mocno.
- Pokaż co dostałeś, synu. - zaśmiał się Leon.
Alex usiadł mu na kolanach i zaczął rozpakowywać pudełko. Zawiesiłam ręce na szyi Leona i pocałowałam go. Mam dwóch wspaniałych chłopców i wymarzone święta, które są co roku takie same. Tylko zmieniają się ludzie. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą...

~~.~~

Hey, misiaczki! Święta! Tak, tylko na to czekałam od września :D
Jak Wam podoba się One Shot? Bardzo przyjemnie mi się go pisało :) Nie jest on o miłosnej historii, ale o takiej typowej wigilii każdego roku. Mam nadzieję, że chociaż trochę wciągnęłam Was w tą piękną atmosferę świąt Bożego Narodzenia :)
Chciałabym Wam złożyć życzenia :) A więc...

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, 
życzę Wam wszystkim spokojnej, rodzinnej i ciepłej Wigilii. Śniegu, bezpiecznych ferii zimowych, zdrowia, szczęścia, radości, wymarzonych prezentów pod choinką, co się równa z bogatym Mikołajem. Weny i czasu co niektórym pisarkom ;) Rozwijajcie się, czerpcie inspiracje i nigdy nie przestawajcie pisać. No i oczywiście, abyście wszyscy mogli spełnić swoje marzenia, mieli szansę zobaczyć swoich idoli i być naprawdę szczęśliwymi ludźmi. 
I wesołego Nowego Roku! :D

Kocham, Niunia :)

Znalezione obrazy dla zapytania merry christmas






One Shot - "Nieszczęśliwy wypadek" cz. 4

26 kwietnia 2015, czwartek, godzina 11:00
To było niesamowite i nie do uwierzenia. Jakim cudem umarły człowiek powrócił do życia. Miłość naprawdę czyni cuda. Jej saturacje wróciły do życia. Serce zaczęło znów bić.
- To.. to.. niemożliwe! Jak to się stało?!  - lekarz nie wierzył. - Jak? Jak to się stało? Przecież ona nie żyła.  A teraz leży i się uśmiecha. Muszę tam wejść, przepraszam.
Mężczyzna wyszedł po pielęgniarki.
- Gdzie na jestem..? - wyjąkała Violetta. - Ci się stało?
- Jesteś w szpitalu, potrącił Cię samochód, masz złamaną nogę i rękę. Miałaś operację. Umarłaś, ale wróciłaś! To jest niesamowite! Violetta, kocham Cię - tłumaczył Federico.
Słysząc te słowa z oka Violetty wypłynęła duża, słona łza. Nastolatek otarł ją, po czym nachylił się do dziewczyny i przytulił ją. Chwilę później wrócił doktor, wraz z dwoma pielęgniarkami i kartą zdrowia nastolatki. Poprosił Federico o wyjście. Chłopak wyszedł z sali i stanął obok Marii i Germana.
- Jak ty to zrobiłeś? - dopytywała Maria tuląc chłopaka, nie spuszczając jednocześnie swojej córki z oczu
- To magia miłości. To najpiękniejsza wartość życia. Cuda. Wystarczy wiara, nadzieja i oczywiście miłość - tłumaczył Federico. 




26 kwietnia 2015, czwartek,  godzina 16:00
Violetta została przewieziona na oddział. Leon, Francesca i Camilia przyszli ją odwiedzić, po zajęciach w studiu. Rodzice i chłopak nastolatki pojechali do domu odpocząć, zjeść coś. Przez cały dzień tyle się wydarzyło, że chwila odpoczynku im nie zaszkodzi, wręcz przeciwnie.
- Hej kochana - Powiedziała Fran wchodząc do sali swojej przyjaciółki - nawet nie wiesz jak się ciesze, że jest wszystko okej. Całe studio się cieszy. Ten twój chłopak ma super moce - zaśmiała się i nawijała jak zwykle. Nie dała reszcie dojść do głosu. Opowiadała co się wydarzyło w szkole, w mieście.
- Dobra Fran, przystopuj, bo ją zamęczysz - wtrącił nagle Leon. - Violu, a co u ciebie?  Jak ty się czujesz?
- Jest już lepiej, dziękuję. Cieszę się że przyszliście. Tęskniłam za Wami. - mówiła cicho i spokojnie. Nie odzyskała jeszcze do końca sił.
- Może czegoś potrzebujesz? - Zapytała Camila. Jak zwykle chciała pomóc.
- Nie dziękuję, wszystko mam - uśmiechnęła się.
Posiedzieli u Violetty z dobrą godzinę. Rozmawiali, a właściwie to Fran rozmawiała, albo raczej prowadziła monolog. Wychodząc, spotkali się w drzwiach z Federico i jego mamą.
- Cześć kochana - powiedziała cała trójka i wyszła.
- Papa, pozdrówcie wszystkich - odpowiedziała Viola - Cześć Fede, dzień dobry.
Nastolatek podszedł i pocałował ją w czoło.
- Cześć Violetta, jak się czujesz? - zapytała Shirpey - mama Federico.
- Jest lepiej, powoli odzyskuję siły. Czy mogła by pani lub ty Federico iść po lekarza?
- Coś się dzieje?! - przestraszył się chłopak.
- Nie, wszystko jest w porządku. Muszę go o coś zapytać.
- Dobrze, poproszę go - uśmiechnęła się kobieta i poszła szukać doktora.
Chwilę później wróciła z nim.
- Chciałam zapytać, czy mogę jeść i pić?
- Tak, tylko na razie nie w dużych ilościach, jest jeszcze pani osłabiona. Czy wszystko  jest w porządku? - zapytał lekarz.
- Tak, dziękuję.
7 maja 2015, poniedziałek, godzina 9:30
-... proszę na siebie uważać i widzimy się za 2 tygodnie na zdjęcie drugiego gipsu, z nogi. Teraz zdejmiemy ten z ręki. Proszę za mną i będzie pani zaraz wolna. Proszę tu jeszcze podpisać. - mówił lekarz i jednocześnie  żegnał się ze swoją pacjentką.
- Dobrze - uśmiechnęła się Violetta.
- Pani Anna zawiezie panią na wózku a tu są pańskie kule - wskazał palcem i poprosił pielęgniarkę. Cały czas towarzyszył Violettcie jej chłopak.
Minęło 10 minut a dziewczyna wyszła z sali zabiegowej u boku swojego chłopaka o kulach. Chłopak trzymał jej torebkę oraz walizkę z masą rzeczy. Przy wyjściu ze szpitala czekali rodzice nastolatki. Zabrali od chłopaka rzeczy i poszli do samochodu. Chłopak został z Violettą i kazał jej usiąść na ławce.
- Violu, kochana, czy zostaniesz moją żoną? - zapytał ją, trzymając w ręku pierścionek w pudełeczku, w końcu byli już pełnoletni, a Violetta kończyła ostatnią klasę.
Z jej oka wyleciała łza szczęścia. Dziewczyna nie spodziewała się takiej sytuacji, ale stanowczo odparła:
- Tak! Oczywiście że tak, kocham cię!  Fede podniósł ją i pocałował.
W krótce odbyło się ich wesele. Odtąd żyli razem długo i szczęśliwe. 





Wow, wow, wow! Sama nie spodziewałam się takiego potoczenia sytuacji. Tak na spontanie. Mam nadzieję, że się podoba. Ja daje takie 2/10 haha. To już jest koniec, nie ma już nic :( Może wkrótce pojawi się nowy :* Buziaki, Karinka <3 

11.12.2015

Rozdział 016 - Wyciągnęłam ze swojej torby nóż.





Dedykuję wszystkim komentatorom,
 którzy tak bardzo się przejmują tym co teraz się dzieje z życiem Violetty :P
 Kocham i dziękuję ;*

Violetta 
Niespokojnie patrzyłam się na Leona i jego dziewczynę, jeśli w ogóle można ją tak nazwać. Co chwilę przełykałam ślinę ze złości i niedowierzania. Sparaliżowało mnie. Nie wiedziałam co zrobić. W szczególności, że ciężko było mi poruszać nawet wskazującym palcem. Mrugnęłam kilka razy i poczułam jak moja twarz zalewa się kolorem czerwonym.
- Wy i dziecko? - wymamrotałam.
Leon pokiwał głową z chytrym, ale za razem szczerym uśmiechem. Zawsze wydawało mi się, że tak się  nie da, ale teraz się przekonałam, że jednak może być to prawdą.
- Ojej... Violci zrobiło się smutno? - Francesca zrobiła smutną minę.
Ze śmiechem jak u starej wiedźmy, pstryknęła mnie palcem w nos i wyszła z Leonem z szatni. I co ja teraz na to poradzę? Nie wierzę, po prostu nie wierzę! Nie mogę uwierzyć, jak w dwa dni moje życie potrafi się obrócić o 360 stopni. Zaczęło się od głupiego zdjęcia na Instagramie. Potem Leon zaczął się za bardzo o mnie troszczyć, zerwał ze mną i zabawił się z Francescą i teraz mają dzieciaka. Gratulacje. W tym wieku? Naprawdę? Myśląc jak mądry człowiek to ani trochę im nie zazdroszczę. Oboje, a w szczególności Leon udowodnili, że są nieodpowiedzialni. Nie wiedza, co ich czeka za te dziewięć miesięcy. Oni mają przed sobą jeszcze lata nauki. Studia, praca, a na głowie do końca życia dziecko, którym jednak trzeba się opiekować. Jestem bardzo ciekawa reakcji rodziców Fran, bo ja na ich miejscu nie byłabym szczęśliwa ani zadowolona. Współczuję im, z całego serca.
Po paru minutach zastanawiania się wyciągnęłam z kieszeni telefon i zamówiłam taxówkę. Zaraz potem wyszłam na dwór widząc samochód. Wsiadłam do niego i podałam ulicę, przy której mieszkam. Od razu zostałam tam zawieziona. Wysiadłam i weszłam do domu. Jak zwykle o tej porze nikogo nie ma w domu, a ja znowu zrobiłam sobie wolne. Za każdym razem, gdy już chcę wrócić musi się wydarzyć coś, co mnie zniechęci. Położyłam się na kanapie i usnęłam.

Usłyszałam otwierane drzwi. Zerwałam się na równe nogi. Poprawiłam rękoma włosy, przetarłam lekko buzię i wyprostowałam bluzkę. Przy drzwiach ujrzałam ciocię. Przestraszyłam się. I co ja jej teraz zrobię. Nawet nie wiem, która jest teraz godzina.
- Violetta! - krzyknęła na mój widok. - Co ty tutaj robisz o tak wczesnej porze? Nie powinnaś być teraz w szkole? - zapytała odkładając torbę.
Przejrzała mnie ostrym wzrokiem i podeszła trochę bliżej.
- Em... - zamyśliłam się.
Violetta, wymyśl coś, bo będziesz mieć przerąbane... Ciocia marszczyła czoło i czułam jakby z każdą sekundą czegoś się domyślała.
- Przepraszam, dzisiaj coś jestem jak nie żywa. - zaśmiałam się sztucznie. - Miałam odwołane dwa w-fy, które normalnie są na końcu dnia. - wymyśliłam szybko.
Angie się uśmiechnęła i mnie przytuliła. Odetchnęłam z ulgą. Jaka ona jest naiwna...
Oderwałam się i spojrzałam na zegarek. Godzina 13. Wymamrotałam coś pod nosem i zaczęłam ubierać buty.
- Gdzie idziesz?
- Wiesz... Francesca chciała, żebym pomogła jej w lekcjach. Będę za...trzy godziny. - powiedziałam szybko i wybiegłam z domu. Stanęłam przy domu Francesci i czekałam na nią. Gdy zobaczyłam ją z Leonem, schowałam się za drzewo i przyglądałam się sytuacji. Potem chłopak ja zostawił samą, a ona podeszła do drzwi i szukała w torebce kluczy. Upewniłam się, że nie ma już Leona i podbiegłam od tyłu do Fran i zamknęłam jej ręką buzię. Próbowała krzyczeć, ale na nic.
- Cicho bądź. Nie chcę ci nic zrobić. Chcę po prostu się z tobą pogodzić. Mam pewien pomysł w głowie. Pójdziemy do klubu potańczyć? W końcu kiedyś trzeba się zrelaksować. - powiedziałam radośnie.
Puściłam dłoń i odwróciłam ją do siebie przodem.
- To co? - uśmiechnęłam się.
Kiwnęła przestraszona głową. Pojechałyśmy taxówką do klubu. Wstęp tylko dla dziewczyn. Tylko był jeden problem - tylko dla pełnoletnich kobiet. Wskazałam dziewczynie szczelinę. Gdy ochroniarz nie widział, przecisnęłyśmy się przez nią i byłyśmy już w środku. Zamówiłyśmy sok i zaczęłyśmy tańczyć. Francesca była szczęśliwa, więc było dobrze. Po kilku napojach  potrzebowała pójść do toalety, na co czekałam od początku imprezy. Weszła do kabiny. Stanęłam przed jej drzwiami i czekałam przygotowana. Gdy otworzyła drzwi zakleiłam jej usta taśmą i wepchnęłam ją z powrotem do kabiny. Weszłam razem z nią zamykając za sobą drzwi na klucz. Wyciągnęłam ze swojej torby nóż i przyłożyłam jej do szyi. Wyrywała się.
- Nie ruszaj się!  - szepnęłam robiąc jej lekką kreskę.
Złapałam mocno dłonią nóż i chciałam mocno wbić jej go do gardła, ale... Ale coś mnie powstrzymało? Poczułam ciepło w tej ręce i słowa, które z każdą sekundą stawały się głośniejsze.
- Nie rób tego! Przestań, to niebezpieczne! Violetta! - słyszałam.
To przecież głos Leona. Tylko skąd on się tu wziął? W klubie dla kobiet? Zbliżyłam nóż do policzka Fran. Drżała. Chciałam wbić, zakończyć jej życie tak szybko, jak odebrała mi Leona, ale nie mogłam. Tak po prostu. Coś mnie trzymało, nie wiedziałam co się dzieje.

~~.~~

Dziwne? Jak dla mnie trochę... ;/ Wiem, bardzo krótki, ale jestem wykończona, dosłownie. Wyczekujcie następnego rozdziału :D i nie zabijcie mnie za to na górze xD
Przepraszam ;( Bardzo Was kocham, tak? Pamiętacie o tym? Codziennie o was myślę. Czy wszystko w porządku, jak się czujecie, co u was?
U mnie nie najlepiej, ale to tylko przez szkołę. Problem z polonistką, jej durnymi pomysłami i nienawiścią do mojej klasy. Przynajmniej tak to odbieram. Pocieszam się faktem, że za dwa tygodnie święta ;o A, ok. tydzień przed Bożym Narodzeniem pojawi się świąteczny One Shot ;) Jest już napisany, ale wiecie - musi być bliżej świąt :P

Przypominam o konkursie! Drugi post na głównej!

Niunia :)

5.12.2015

Konkurs!

Ogłaszam Konkurs!

Nadchodzą święta, jest troszkę czasu, więc postanowiłam coś tu zrobić. Może teraz się uda i kilka osóbek wyśle zgłoszenie? :) Od razu uprzedzam, że anonimki także mogą brać udział. Wszyscy jesteśmy tacy sami :)

O co chodzi?
Konkurs polega na napisaniu One Shota. 
  • para dowolna
  • tematyka dowolna
  • bohaterowie muszą być z serialu "Violetta" aktorzy w nim grający
  • długość: trzy strony, rozmiar czcionki 12 "Times New Roman" lub któraś, która ją przypomina 
  • możecie oczywiście wysłać prace, które już kiedyś wysłaliście, ale muszą być całkowicie wasze.
  • prace wysyłacie na maila: leonyvilu@wp.pl
  • czas wysyłania prac macie do 6 stycznia 2016r. 
  • aby konkurs mógł się odbyć, muszą wziąć udział przynajmniej 4 osoby.
  • można wysłać tylko jedną pracę
Jeśli macie jakiekolwiek uwagi, czy pytania proszę pisać pod tym postem w komentarzu, a na pewno pomogę :) Jeśli będzie potrzeba mogę także przesunąć datę oddania prac :D

Nagrody

1 miejsce:
  • opublikowanie One Shota
  • promowanie bloga przez trzy tygodnie
  • dedykacja 8 rozdziałów
  • zdradzę kilka rzeczy, które odbędą się w następnym rozdziale
  • link bloga będzie przez miesiąc (od ogłoszenia wyników) widniał w zakładce "Polecane"
  • kolaż z jakąś osobą, którą sobie wybierzesz
  • krótki wywiad
  • dyplom
2 miejsce:
  • opublikowanie One Shota
  • promowanie bloga przez dwa tygodnie
  • dedykacja 6 rozdziałów
  • zdradzę coś, co odbędzie się w następnym rozdziale
  • link bloga będzie dwa tygodnie (od ogłoszenia wyników) widniał w zakładce "Polecane"
  • będziesz mogła mi pomóc wymyślić akcję na następne rozdziały (jeśli chcesz)
  • dyplom
3 miejsce:

  • opublikowanie One Shota
  • promowanie bloga przez tydzień
  • dedykacja 4 rozdziałów
  • link bloga będzie dwa tygodnie (od ogłoszenia wyników) widniał w zakładce "Polecane"
  • dyplom
  • Opowiem na jedno pytanie związane z następnym rozdziałem
Wyróżnienie:
  • dyplom
  • opublikowanie One Shota
  • dedykacja 2 rozdziałów
Zapraszam :D