17.04.2016

Rozdział 27 - To były emocje, byłam zazdrosna.




12 czerwca (piątek) 2015r.
Violetta

Weszłam na piętro i udałam się do pokoju Federico, którego tam nie było. Ale nie przyszłam do niego. Wyciągnęłam spod łóżka jego gitarę i wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, a na nogach ułożyłam sobie instrument. Docisnęłam palcami struny i zaczęłam grać nieznaną mi melodię. Gitara wydawała różne dźwięki.
Może Diego się we mnie zakochał? - myślałam.
Wydaje mi się, że nigdy wcześniej nie miał jeszcze dziewczyny. Jeśli rzeczywiście coś do mnie czuje, to ja nie mam nic przeciwko. Przecież nie muszę nic z tym faktem robić, a raczej nie powinnam. Im bardziej będę się zagłębiać w tę całą sytuację, tym więcej osób się dowie. Dowie się Leon. Leon mnie kocha. Nie chcę go stracić, nie chcę, żeby myślał, że mnie i Diego coś łączy.
Urwałam melodię i rzuciłam gitarę w poduszki. Schowałam twarz w dłonie. Wstałam i przeszłam kilka razy po pokoju. To już mnie przerasta. Ciągle o nim myślę, a nie chcę! On się nie liczy. Jest tylko Leon! Leon, Leon, Leon... A obok stoi Diego, który niespodziewanie wchodzi mi w życie. Przecież on doskonale wie, że to Leon jest moim chłopakiem. Czemu chce to popsuć? Co by było, gdyby Leon przyłapał nas na tym dzisiejszym pocałunku. I po cholerę ja go wtedy przytuliłam? Uświadomiłam mu, że się w nim zauroczyłam?
- Stop! Violetta! - karciłam się w myślach.
Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Francesci. Zaprosiłam przyjaciółkę na noc. Od razu się zgodziła, przez co poprawił mi się humor. Muszę z kimś się spotkać i normalnie porozmawiać, żeby przestać myśleć o problemach. Przygotowałam sobie świeżą piżamkę, a następnie usiadłam przy laptopie czekając na Fran. Po dłuższej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi. Dziewczyna weszła do środka, a ja zamknęłam za nią drzwi. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. Nie będę się jej wyżalać. To ona ma być jego dziewczyną, a nie ja. Nie chcę jej tym smucić.  Pomyśli, że jestem lepsza, bo wszyscy chłopcy na mnie lecą, a to nie prawda. Nie jestem w niczym lepsza, a czasami mam wrażenie, że jestem najgorsza. Francesca upuściła swoją torbę i objęła mnie tak jak ja ją i się tak chwilę przytulałyśmy kiwając się.
- Cieszę się, że przyszłaś. Miałam doła. - wymamrotałam odrywając się od kruchego ciała dziewczyny.
- Misia, co się stało? - pogłaskała mnie po ramieniu.
- Nie.... Nic w sumie, chyba... Nie wiem... - jąkałam się.
- I tak się dowiem. - zagroziła mi kiwając palcem.
Zaśmiałyśmy się. Mimo to, bałam się, że rzeczywiście jakoś się dowie o co mi chodzi.
- To co? Popcorn, czy kanapki? - zapytałam.
- Hmm, to i to. - odpowiedziała po chwili namysłu.
- To chodź, pomożesz mi.
Weszłyśmy do kuchni i zaczęłyśmy razem przygotowywać przekąski. Zrobiłyśmy osłony popcorn, kanapki z szynką i papryką, paluszki i ciasteczka. Postanowiłyśmy, że zrobimy sobie kakao i herbatę, ale dopiero jak się umyjemy, żeby nie wystygło.
- Cześć, Franuś! - krzyknął Fede schodząc ze schodów.
Dziewczyna odwróciła się i uśmiechnęła, gdy mój brat pojawił się w kuchni.
- Hej, Feduś. - zaśmiała się.
- Feduś?  - upewnił się zaskoczony.
- Franuś? - zaśmiała się.
Chłopak podszedł do mojej przyjaciółki i dał jej buziaka w policzek.
Naprawdę? Już kompletnie nie rozumiem chłopaków. To każdy tak całuje każdą dziewczynę?  Nie ogarniam... Widziałam szok u  Francesci. Zachichotałam cicho.
- To ja idę się umyć. Możesz iść do mojego pokoju się rozpakować, jeśli chcesz. - zwróciłam się do przyjaciółki.
Kiwnęła głową, a ja ruszyłam w kierunku górnej łazienki. Gdy byłam już w pomieszczeniu całkiem pokrytym kafelkami, zamknęłam drzwi na klucz i rozebrałam się. Weszłam pod prysznic, umyłam się i ubrałam w przygotowaną już wcześniej piżamę. Podeszłam do lustra i uśmiechnęłam się. Zrobiłam sobie luźnego warkocza, który opadał na moje lewe ramię. Założyłam czarne, grube skarpetki i wyszłam z łazienki. Drzwi od mojego pokoju były otwarte, więc poszłam tam. Na łóżku siedziała Francesca. Tak jak myślałam.
- Możesz już iść się myć. Będę czekać w salonie. - powiedziałam odrywając jej wzrok od telefonu. Uśmiechnęła się i poszła razem ze swoim iPhonem do łazienki. Zgasiłam w pokoju światło i zeszłam na dół. Federico siedział na kanapie i oglądał wyścigi motocyklowe. Weszłam do kuchni.
- Chcesz herbatę? - zapytałam. - Albo kakao?
- Cicho. cicho... - szepnął wpatrzony w telewizor.
Jak dziecko...
- Fede! Herbata, czy kakao! - wrzasnęłam robiąc mu na złość.
- Lubisz mnie wkurzać, prawda? - odwrócił się, a ja zrobiłam słodką minę. - Kakao.
Kiwnęłam głową, a ten powrócił do poprzedniej czynności.
Wyciągnęłam z szafki pięć kubków. Tak, pięć. Do trzech wsypałam po dwie łyżeczki kakao i zalałam je ugotowanym mlekiem, a w pozostałych dwóch, zrobiłam gorącą cytrynową herbatę. Wszystkie kubki położyłam na stoliczku przy kanapie. Federico od razu dorwał się do jednej z herbat.
- Chwila! - krzyknęłam zabierając mu z rąk mój napój.  - Ty masz kakao.
Przewrócił teatralnie oczami i wziął swój kubek. Niedługo potem na dół zeszła Francesca, któr również była ubrana w piżamkę.
- Fede, idź już sobie. - próbowałam go zepchnąć z kanapy.
- Idę, idę. - uniósł ręce w geście obronnym.
Gdy rozległ się po domu dźwięk zamykanych drzwi od pokoju Federico, Fran wybuchła śmiechem.
- Co? - zapytałam nic nie rozumiejąc.
- Nic, fajnie to wyglądało. - wyjaśniła dochodząc do siebie.
Uśmiechnęłam się. Francesca nie ma rodzeństwa, może stąd ta reakcja. Podłączyłam laptopa do telewizora i włączyłam pierwszy horror, bo szykuje się ich kilka. Usiadłyśmy na kanapie i okryłyśmy się ciepłym i dużym kocem. Wzięłam w rękę kubek z kakao i zaczęłam pić. Jednak gdy film robił się straszniejszy i bardziej tajemniczy niż dotychczas, odstawiłam naczynie i przytuliłam się do przyjaciółki. Było coraz gorzej, działo się tyle skomplikowanych i przerażających scen, że wiedziałam, że niedługo coś wyskoczy. Zakryłam lekko oczy dłońmi. Patrzyłam tylko okiem przez palce. W pewnym momencie wrzask bohaterki a nas coś dotknęło w plecy. Krzyknęłyśmy przestraszone i mocniej się przytuliłyśmy. Zaczęłyśmy się rozglądać po całym salonie, ale było za ciemno, aby coś zobaczyć. To już nawet ten film nie był taki straszny jak to, co przed chwilą przeżyłyśmy. Nagle coś zaskrzypiało w kuchni, po czym na chwilę zapaliła się mała lampka stojąca przy schodach, a potem zgasła.
- Violetta! Jezu, boje się! - panikowała włoszka.
- Ja też. - szepnęłam.
Potem już nic się nie działo, więc postanowiłyśmy powrócić do filmu. Znowu pojawiła się scena grozy i w momencie, gdy na główną postać wskoczył jakiś demon, wyskoczył ktoś zza kanapy i krzyknął głośno coś jak "raaaaa". Zaczęłyśmy piszczeć, wrzeszczeć, krzyczeć, chować się pod koc i wszystko na raz. Dopiero po chwili usłyszałyśmy głośny śmiech mojego brata. Wyłoniłam się spod koca i spojrzałam na chłopaka. Przymknęłam groźnie oczy, wzięłam poduszkę, pociągnęłam Francescę i obie rzuciłyśmy się na Fede. Biłyśmy go poduszkami i ganiałyśmy go po całym domu. Miałyśmy taką z tego radochę, a jednocześnie byłyśmy na niego wkurzone, co można było usłyszeć po naszych przekleństwach na nie niego. Przestałyśmy dopiero, gdy się zmęczyłyśmy. Wybuchnęłyśmy się śmiechem.
- Chyba już nie będziecie oglądać tego durnego filmu, co? - zapytał przez śmiech.
Zaprzeczyłyśmy głową nie mogąc opanować śmiechu.
- Mam grę na Play Station. Horror. Pokazać wam? Tym razem będę z wami, żeby nie było.
Zgodziłyśmy się. Wróciliśmy w trójkę na kanapę. Brat usiadł pomiędzy nami i włączył grę "Until Dawn". Och, od razu się wkręciłyśmy. Co prawda grał w nią Fede, a my tylko oglądałyśmy, ale fabuła tej gry wciąga jak jakiś bardzo dobry horror, co teraz jest już rzadkością. Co chwilę przerażone wtulałyśmy się w Federico. Cała gra trwała bardzo długo, a my skończyliśmy ją w środku nocy, a dokładnie o trzeciej. Wykończone poszłyśmy do pokoju i położyłyśmy się na łóżku. Nie minęło dużo czasu, a my słodko spałyśmy.

Około godziny 10:30 obudził nas dźwięk mojego telefonu, który oznajmiał nam, że czas już wstawać. Nie możemy się przecież spóźnić. Natychmiast go wyłączyłam i z powrotem opadłam na poduszkę. Spojrzałam na Francescę, która jeszcze smacznie spała. Była wtedy taka słodka... Wzięłam z biurka długopis zakończony różowym piórkiem. Usiadłam obok Fran i zaczęłam ją tym piórkiem delikatnie łaskotać po twarzy. Dziewczyna się śmiesznie uśmiechała, odwracała głowę, aż wreszcie się obudziła. Zabiła mnie wzrokiem, a potem obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Przytuliłyśmy się, a później niestety musiałyśmy wstać.
- Masz ze sobą rzeczy na dzisiejsze popołudnie? - zapytałam ścieląc łóżko.
- Tak. Nie wiem, czy widziałaś, ale Diego wczoraj na Facebooku zaproponował nocowanie u niego, żebyśmy nie musieli łazić sami w nocy. No i większość się zgodziła, ja też. - uśmiechnęła się dumnie. - A ty?
- Okey, czemu nie. - zgodziłam się.
Umyłyśmy się i ubrałyśmy, a potem zeszłyśmy na śniadanie. Potem pojechałyśmy taxówką do galerii, żeby kupić Diego prezent urodzinowy. Podczas naszej wędrówki po sklepach dzwoniłyśmy do chłopaków z naszej klasy, żeby podpytać się, co lubi nasz dzisiejszy solenizant. Ostatecznie kupiłam mu płytę z jego ulubionym wykonawcą, a Francesca grę na Xbox. Miałyśmy jeszcze trochę czasu, więc poszłyśmy na lody, kupiłyśmy sobie kilka ciuchów i w końcu wróciłyśmy do domu. Zapakowałam ładnie prezent dla Diego, a potem zaczęłyśmy się stroić. Ubrałam czarną spódniczkę przed kolano i biały top, a Francesca postawiła na sukienkę w kolorze pudrowego różu. Następnie zrobiłyśmy sobie bardzo delikatny makijaż. Zakręciłam sobie włosy i, gdy obie uznałyśmy, że jest wszystko idealnie, postanowiłyśmy powoli się zbierać. Wzięłam do ręki prezent i razem z Fran i Lucy wyszłyśmy na dwór. W moją twarz buchnęło ciepłe powietrze. Tego dnia było dość duszno, ale nie przeszkadzało mi to. Uwielbiam lato! Czekałam na nie cały rok. Chyba pierwszy raz od długiego czasu rozmawiałam z Lucy. Francesca też się włączyła i na takich naszych babskich pogaduszkach, szybko dotarłyśmy do ogromnego domu Diego. Nigdy tam nie byłam, dlatego jestem ciekawa jak tam jest w środku. Już z dworu było słychać muzykę. Wygładziłam dłonią spódniczkę i poprawiłam włosy. Wzięłam głęboki wdech. Czemu ja się denerwuję? To tylko impreza urodzinowa! Chciałabym powrócić do tych lat beztroskiej zabawy. Zawsze urodziny koleżanek odbywały się w bawialni i nigdy nikt się nie martwił jak wygląda, tylko bawił się do utraty siły. Czasami mi tego brakuje, bo teraz każdy patrzy na wygląd. Kiedyś mogłam bez obaw wyjść do sklepu w dresach i słodkim głosikiem pięcioletniej dziewczynki, poprosić w sklepie o lizaka. Teraz, gdybym tak wyszła, uznaliby mnie za dresiarę, która nie ma stylu i ubiera się w to, co wpadnie w ręce. Dzisiaj wszyscy chcą wyglądać idealnie. Tyle, że nie każdemu to wychodzi. Tona makijażu na twarzy, skóra marchewkowa od nadmiaru złego podkładu, spodenki do połowy tyłka, u chłopaków sześciopak i grzywka na żel (no dobra, to akurat jest boskie, szczególnie u Leona). Moje bez sensowne rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Na szczęście ocknęłam się w odpowiednim momencie i we trzy wparowałyśmy do jego mieszkania śpiewając "Sto lat" najgłośniej jak umiałyśmy. Diego się śmiał, a potem, gdy dałyśmy mu prezenty, wszystkie nas po kolei przytulił i podziękował.
- Chodźcie do salonu, już prawie wszyscy są. Rozgośćcie się. - powiedział z uśmiechem.
Pociągnęłam Francescę i razem poszłyśmy do salonu.
- On mnie przytulił! - pisnęła rzucając mi się na szyję.
Zaśmiałam się.
- Jak wrażenia? - zapytałam stając przy stoliku z jedzeniem.
Wzięłam ciasteczko i je zjadłam.
- Przecież sama wiesz! Te perfumy... On jest idealny. Rozumiesz? To mój mąż. - mówiła szybko patrząc w sufit.
Zaśmiałam się. Nagle ktoś objął mnie od tyłu. Poczułam czyiś oddech na mojej szyi, a potem zapach charakterystycznych dla tej osoby perfum. Był to oczywiście Leon. Przymknęłam oczy z uśmiechem.
- To ja was już zostawię. - powiedziała wycofując się.
Chłopak pocałował mnie w policzek. Odwróciłam się i spojrzałam w jego piękne, szmaragdowe oczy. Był to wzrok pełen miłości.
- Hej. - powiedziałam.
- Myślałem już, że nie przyjdziesz.
Położył dłoń na moim policzku i namiętnie mnie pocałował. Pogłębiłam, a gdy zabrakło nam powietrza, przerwaliśmy i dotknęliśmy się czołami.
- Kocham cię. - szepnęłam.
- Ja ciebie też, księżniczko.
Zachichotałam. Wyciągnął mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć, tak jak wszyscy. Potem wszyscy uczestnicy imprezy wraz z solenizantem usiedliśmy w kółku na podłodze, a na środku położyliśmy butelkę po soku. Tak, graliśmy w butelkę. Siedziałam między Leonem, a Fran. Pierwsza kręciła Lucy i wypadło na Francescę.
- Pocałuj kogoś i powiedz, że chciałabyś to powtórzyć. - wymyśliła.
Fran westchnęła przestraszona. Pogładziłam ją po plecach dodając jej tym otuchy. Dziewczyna wstała i podeszła do Diego. Pisnęłam i przytuliłam się do Leona. Przyjaciółka usiadła na nim okrakiem i pocałowała Diego w usta.
- Chciałabym to kiedyś powtórzyć. - wyszeptała.
Wiem, że mówiła to szczerze. Gdy usiadła z powrotem na swoim miejscu, wszyscy bili jej brawo, a ona sama miała rumieńce na twarzy. Włoszka zakręciła butelką i wypadło na Camilę.
- Masz siedem sekund, żeby zrobić sobie selfie i wstawić je na Instagrama.
Udało jej się, ale zdjęcie nie, przez co mieliśmy ubaw. Camila zakręciła, a butelka zatrzymała się na Diego.
- Niech Lucy napisze ci czarnym markerem coś na czole. - powiedziała.
- Nie, błagam. - jęknął.
Zaśmialiśmy się. Lucy wzięła z szuflady marker i napisała mu na czole "Debil". Boże, jak to wyglądało. Diego wylosował Leona, a zadanie było takie, że musiałam mu zrobić makijaż. Nie było by to takie straszne dla Leona, gdyby on sam miał kogoś pomalować. Do tego miałam na to tylko trzy minuty. Wzięłam kosmetyki od mamy Diego i kompletnie mi to nie wyszło. Nie powiem jak on wyglądał... Gdy skończyłam, przytuliłam i go przeprosiłam śmiejąc się.
Jeszcze długo się bawiliśmy, ale w końcu skończyliśmy, aby trochę potańczyć. Mogę pewnie powiedzieć, że tańczyłam z wszystkimi. Dosłownie. Potem był przepyszny tort, który zniknął po kilku minutach. Po cieście nikt nawet nie pomyślał, żeby przestać się bawić. Najwięcej tańczyłam z Diego i Leonem. To wyglądało jakby się o mnie bili. Trochę mnie to niepokoiło, bo znowu widzę Diego, który tak jakby się o mnie stara.
Pozwoliłam sobie na krótką przerwę i poszłam do stolika z napojami. Stała tam też Lucy. Nalałam sobie do plastikowego kubeczka soku pomarańczowego i wypiłam go. Miałam już wracać do dziewczyn, ale Lucy zatrzymała mnie dotykając dłonią mojego ramienia. Odwróciłam się i sztucznie się uśmiechnęłam. Nie wiedziałam jakie ma zamiary.
- Chciałam z tobą porozmawiać. - wyjaśniła.
Zrobiło mi się gorąco w środku. Każdy by tak zareagował na słowa "musimy pogadać". Kiwnęłam przestraszona głową.
- Wtedy na weselu... Ja, ja... To były emocje, byłam zazdrosna. Myślałam, że chcesz mi go odebrać, nie wiedziałam, że ty go znasz. Potem, gdy się dowiedziałam, chciałam udawać twardą. Ale zrozumiałam, że niepotrzebnie nas skłóciłam. Jesteśmy rodziną. Przepraszam. Proszę, wybacz mi. - wyjaśniła drżącym głosem.
Spuściłam wzrok i westchnęłam.
'I co ja mam z tobą zrobić?' - pomyślałam.
- Wiesz, że zrobiłaś źle? To było przykre, a zarazem okropne.
- Wiem, i bardzo tego żałuję. - wymamrotała.
Rozłożyłam ramiona, a kuzynka się we mnie wtuliła.
- Wybaczam. - szepnęłam i mocno ją przytuliłam.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. - powiedziała wtulając głowę w moje włosy.
- Ale obiecaj, że to już nigdy się nie powtórzy.
- Obiecuję. - dała mi buziaka w policzek.
Zaśmiałam się, a potem obie wróciłyśmy do dziewczyn. Zabawa trwała w najlepsze do północy. O tej godzinie większość wróciła do domu, a ja, Leon, Lu, Fran, Cami, Lucy i jeszcze kilka osób zostało na noc u solenizanta.
- To kto z kim śpi w pokojach? - zapytał Diego wyłaniając się zza ściany z kołdrą w rękach.
Oparłam się o krzesło. Jest mi szczerze mówiąc obojętnie. Są tu moi przyjaciele.
- Chcesz? - spytał Leon stając obok mnie.
- Ale co? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Chcesz dzisiaj ze mną spać? - zapytał ponownie.
- Tak, jasne. - kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się

Diego zaprowadził nas do pokoju. Otworzyłam drzwi, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromne, dwuosobowe łóżko. Spodziewałam się dwóch osobnych. Hernandez zostawił nas samych, kiedy weszliśmy w głąb pokoju.
- To, będziemy spać razem, tak? - zapytałam lekko wystraszona.
Postawiłam torbę obok komody i wyjęłam kilka rzeczy.
- Na to wygląda. - odpowiedział.
Uśmiechnęłam się.
- Idę do łazienki. - oznajmiłam.
- Ja też.
Popatrzyłam na niego pytająco.
- Spokojnie, idę do drugiej. - zaśmiał się.
Kiwnęłam głową uspokajając się. Wyszłam na korytarz i pokierowałam się do jednej z wielu łazienek. Ten dm jest naprawdę ogromny. Tu jest tyle pomieszczeń... Pogubiłabym się. A wnętrze wręcz zachwyca sowim wyglądem. Zamknęłam się na klucz i rozebrałam. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam w piżamę, wyszczotkowałam zęby i rozczesałam włosy. Gotowa wróciłam do pokoju. Leon już leżał w łóżku i przeglądał coś na telefonie. Gdy zamknęłam drzwi, spojrzał na mnie i odłożył telefon na szafkę nocną. Uśmiechnął się, co odwzajemniłam. Zgasiłam światło, paliła się tylko mała lampka, dzięki której widziałam, co gdzie jest. Weszłam na łóżko i usiadłam okrakiem na chłopaku. Pochyliłam się i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
- Dobranoc. - powiedziałam urywając tę wspaniałą chwilę.
Szybko z niego zeszłam i okryłam się kołdrą śmiejąc. Leon także się ze mnie śmiał.
- Dobranoc, księżniczko. - szepnął dając mi buziaka w czoło.
Odwróciłam się, a Leon zgasił światło. Przez bardzo długi czas próbowałam zasnąć. Wierciłam się i przewracałam nie mogąc znaleźć dobrej pozycji do snu.
- Wszystko okey? - zapytał Leon?
- Nie mogę zasnąć. - jęknęłam.
Przybliżył się i przytulił mnie od tyłu splatając nasze palce.
- Tak lepiej? - szepnął.
- Idealnie. - zachichotałam i zamknęłam oczy.
Nie minęło dużo czasu, a ja już słodko spałam. Leoś umie zdziałać cudy.

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Dzwonił tata. Ale czemu o tak wczesnej porze jak szósta rano? Przecież wiedział, że idę na noc do kolegi. Nie rozumiem. Odebrałam połączenie.
- Halo? - szepnęłam do słuchawki.
- Violetta... - usłyszałam męski głos.
- Tak.... Co? .... Ale jak to? ..... Dlaczego? ..... Dobrze, zaraz tam będę.... - mówiłam wystraszona.


~~.~~
Hej! :) Przybywam do was z rozdziałem. Strasznie się z nim męczyłam, bo jest bardzo długi. Nie wiedzieć czemu, męczą mnie takie długie. A po drugie wczoraj pisałam go do wpół do pierwszej w nocy i nie zapisał mi się post. To znaczy zapisał, ale do połowy. Może ktoś już go widział, ale ja go potem wzięłam do roboczych. No i dzisiaj w końcu go skończyłam. Cieszcie się, hah :D Mam nadzieję, że się podoba :) Dużo się działo, co? A teraz zastanawiajcie się, co dalej :P Zła ja :D
Kocham <3
Buziaczki :* Niunia :*

8.04.2016

LBA #4 #5







Hejka, misie! Dzisiaj przychodzę do Was z LBA :)
Nominowały mnie dwie wspaniałe osóbki: Lexi Love i Patty;* Super
Oh... Bardzo Wam dziewczyny dziękuję ;*

To zaczynamy!


Pytania od Lexi Love [Blog]

1. Lubisz mnie?
No jasne! :*

2. Od kiedy prowadzisz bloga?
W wakacje mój blog skończy 2 latka *-*
Oficjalnie prowadzę go od 19 sierpnia 2014r. <3

3. Jesteś komunikatywna?
Oj, jestem bardzo nieśmiała, ale jeśli kogoś bliżej poznam to się otwieram i normalnie rozmawiam :)

4. Masz jakieś zwierzę?
Mam psa, Yorka. Wabi się Teoś i niedługo skończy 6 latek :D

5. Masz chłopaka?
Nope :c

6. Lubisz jeść ostre potrawy?
Tak, ale nie bardzo ostre, takie lekko pikantne :)

7. Jakiego koloru są twoje oczy?
Gdy byłam mała, były ciemnobrązowe, a teraz są zielono brązowe.

8. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Żebym go miała... Ale np. w wakacje, czy ferie lubię wtedy rysować, pogram trochę w simsy, piszę rozdziały, jeżdżę na rowerze i więcej mi się nie przypomina xD

9. Co chcesz robić w przyszłości?
Kiedyś chciałam być kimś związanym z dziećmi, ale zrezygnowałam z tego. No, może coś zostało, bo chcę dubbingować bajki Disneya *-*

10. Akceptujesz siebie taką jaką jesteś?
W 99% tak :D Zaakceptowałam to, że mam coś nie tak, co może kiedyś mi się nie podobało, ale teraz się sobie podobam :)

Pytania od Patty;* Super [Blog]


1. Jak masz na imię?
Julia, witam :D

2. Ile masz lat?
30 kwietnia wybije mi 14, już niedługo :P

3. Twoje hobby?
Hmmm, nie wiem. Lubię wszystko po trochu. Lubię śpiewać (co mi raczej nie wychodzi xD), tańczyć, rysować... Nie wszystko mi wychodzi, ale ja to robię dla siebie, dla przyjemności :)

4. Ulubiony film?
To mi zadałaś pytanie :/ Jak podoba mi się jakiś film to nie patrze na tytuł, nie obchodzi mnie to zbytnio :P O, mam! Właśnie z tobą rozmawiam i przypomniałaś mi! Cała seria "Zmierzch".

5. Ulubiony serial?
"Violetta" no bo jakby inaczej :D

6. Jaki masz cel w życiu?
Spełnić swoje marzenia. Ostatnio ciągle proszę tatę o zgodę na obóz Young Stars Camp, a on nie chce -,- I powiedziałam mu, że to jest moje marzenie, a przecież marzenia nie przychodzą same, bo o nie się walczy. To tatę zatkało :D haha xD

7. Czytasz mojego bloga? Jeśli tak, co o nim sądzisz?
Możesz być ze mnie dumna, bo w końcu zaczęłam. Jestem gdzieś tam, gdzie stali się dorośli. I patrzyłam trochę na te najnowsze i powiem ci, że robisz ogromne postępy. Cudowna fabuła, masz świetne pomysły. Daj ich troszkę... :*

8. Od kiedy piszesz bloga?
19 sierpień 2014r. <3 Tego nie da się zapomnieć :c <3

9. Skąd pomysł na twoje opowiadanie?
Nie wiem, naprawdę. Nie pamiętam :o Wszystko przychodzi tak nagle. Idę chodnikiem - pomysł. Siedzę na lekcji - pomysł. Jadę samochodem - pomysł. Widzę zakochaną parę - pomysł. Jetsem w sklepie - pomysł. Ja tam się cieszę. Gorzej, jak nic mi nie przychodzi do głowy i jest jedna wielka pustka :c xD

10. Ulubiony aktor/aktorka?
No oczywiście, że Martina Stoessel i Jorge Blanco :D

11. Lubisz fantastykę?
Szczerze? Nienawidzę!

Nominuję tylko dwie osoby, bo msze ponadrabiać wasze blogi :)
Nominuję:

Natusia Bambino [Blog]
Karisia V-lover [Blog]

Pytania: 
1. Kto wie o tym, że prowadzisz bloga?
2. Jaki jest twój lubiony cytat?
3. Lubisz białą czekoladę?
4. Jakiego koloru aktualnie masz na sobie skarpetki?
5. Co lub kto zainspirował cię do założenia bloga?
6. Czy pisanie sprawia ci przyjemność, czemu?
7. Co było pierwsze: kura, czy jajko?
8. Dlaczego pudełko od pizzy jest kwadratowe, pizza okrągła, a kawałki pizzy trójkątne?
9. Opowiedz o swoim najlepszym wspomnieniu.
10. Co sądzisz o moim blogu? :)


CZY WY TO WIDZICIE? LEONETTA! JORTINI! AWWWW <3 <3 <3






4.04.2016

Rozdział 026 - Diego?




12 czerwca 2015r. (piątek)
Violetta

Otworzyłam oczy i ujrzałam jasne światło dzienne. Dzisiaj piątek, idę do szkoły. Czyżbym obudziła się przed budzikiem? Natychmiast spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który wskazywał godzinę wpół do ósmej. Przecież zaczynam lekcje za pół godziny. Zerwałam się z łóżka. Szybko razem z telefonem powędrowałam do łazienki. W głowie układałam sobie scenariusze, dlaczego nie zadzwonił mi budzik. Czy wczoraj byłam aż tak zmęczona, że zapomniałam go nastawić, czy może sam się wyłączył? A może jednak to wina mojego telefonu? Westchnęłam. Zatrzymałam się i przymknęłam oczy.
- Violetta, uspokój się. - powiedziałam do siebie. - Przecież ja się spóźnię!
Ruszyłam do łazienki. Ubrałam kwiecistą bluzkę na szerokich ramiączkach i bladoróżową spódniczkę. Zrobiłam sobie dobieranego, który sięgał mi do łopatek. Ułożyłam go na bok, umyłam twarz, wyszczotkowałam zęby i wyszłam na korytarz. Zeszłam po schodach do salonu. W oczy rzuciła mi się żółta karteczka leżąca na blacie kuchennym.
"Od rana jesteśmy poza domem. Niestety nie zdążyłam zrobić ci kanapek do szkoły :(
Miłego dnia :)
Mama" - odczytałam.
Nie, już nie zdążę nic zjeść. Westchnęłam rozglądając się po pomieszczeniu. Nikogo nie było. Założyłam baleriny, pociągnęłam plecak i zawiesiłam go sobie na ramiona. Wybiegłam z domu. Po kilku minutach zdyszana dotarłam do szkoły. Mało co nie potknęłam się wchodząc po szkolnych schodach. W głowie wciąż zadawałam sobie pytania, dlaczego ta szkoła musi mieć trzy piętra? Jakby nie mogła mieć tylko długiego parteru... Zdążyłam. Moja klasa stała przy drzwiach i czekała na nauczycielkę. Weszłam między znajomych w poszukiwaniu Leona. Gdy go zobaczyłam, od razu się w niego wtuliłam. Położył dłoń na tylnej części mojej głowy i wtulił do siebie.
- Coś się stało? - zapytał prawie szepcząc.
- Zaspałam. - mruknęłam przyklejona do jego ciała.
- O, no to teraz trzeba tobie kupić nowy budzik. - zaśmiał się.
Kopnęłam go lekko w nogę. Ucałował mnie we włosy, dając znak, że należy wejść już do sali. Niechętnie się oderwałam od mocnego uścisku chłopaka i weszłam do klasy. Usiadłam w ławce obok Verdasa i wyciągnęłam potrzebne książki. Wkrótce zaczęła się lekcja. Nauczycielka podała temat i zaczęła nam tłumaczyć lekcję. Kilka minut przed dzwonkiem, zadała nam kilka ćwiczeń. Spojrzałam na zadania do podręcznika i głośno westchnęłam.
- Leoś... - zawiesiłam ręce na jego szyi. - Wytłumaczysz mi to, prawda? - zapytałam z nutką nadziei w głosie.
- Jasne. - uśmiechnął się.
Pochylił się nad moim zeszytem i zaczął tłumaczyć. Robił to o wiele lepiej, niż ta nauczycielka. Na spokojnie, powoli. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek.
- Rozumiesz? - zapytał wstając z krzesła.
- Tak, dzięki. - pokiwałam głową.
Uniósł do góry kąciki ust, dzięki czemu na jego policzkach pojawiły się te jego słodziutkie dołeczki. Dotknęłam je leciutko opuszkami palców i także się uśmiechnęłam.
- Nie lubię ich. - powiedział, a jego twarz nabrała wymuszonej powagi.
- Wiesz, ja też ich nie lubię. Są takie pociągające, że każda na nie leci. - powiedziałam powstrzymując śmiech. - Ja też. - dodałam po chwili zamyślenia.
Zaśmiał się.
- Tylko ty możesz je dotykać. - ucałował mnie w czoło.
Założyłam plecak na ramiona i wyszłam z sali. Poszłam pod następną klasę. Odłożyłam plecak pod ścianę i poszłam do dziewczyn widząc, że Leon zajął się wygłupianiem z chłopakami. Przytuliłam się do Francesci, a potem do Camili. Rozmawiałam chwilę z przyjaciółkami, ale w pewnym momencie się "wyłączyłam". Spostrzegłam tę okrutną twarz Lucy. Rozmawiała z Ludmiłą. Chyba się zaprzyjaźniły, przecież maja dokładnie taki sam charakter. Mój umysł dopiero zaczął działać, gdy podszedł do nas Diego. Wystawił głowę znad ramienia Francesci i obejrzał nas dokładnie wzrokiem.
- Dziewczyny, jutro w moim domu o godzinie piętnastej będzie impreza z okazji moich urodzin. Przyjdziecie? - odezwał uśmiechając się.
- Ja chyba nie mog... - zaczęła Fran.
- No jasne, będziemy wszystkie trzy! - krzyknęłam obejmując dziewczyny. - Prawda? - poklepałam Francescę po plecach.
Dziewczyna kiwnęła głową.
- No to świetnie, dzięki. - mrugnął do nas i odszedł.
- Violka, co ty odpierdalasz?! - krzyczała włoszka. - Skąd wiesz, czy nie mam jakiś planów?
Spuściłam głowę. Nie ukrywam, było mi głupio. Chciałam tylko, żeby dzięki tej imprezie Diego zbliżył się z Francescą.
- Przepraszam, ale będzie fajnie. A ty się tylko zawstydziłaś, hm? - przytuliłam ją.
- No tak... - wymamrotała. - Ja go kocham jak głupia. - szepnęła.
Camila się zaśmiała.
- I dlatego idziesz z nami na jego urodziny! Chciałaś przegapić taką ważną datę twojego kochasia? - droczyła się rudowłosa.
- Zabiję cię kiedyś, Cami. Przyrzekam. - zagroziła Fran.
Wybuchnęłyśmy śmiechem. W pewnym momencie poczułam burczenie w brzuchu. Muszę jakoś wytrzymać do tej 14.

Mijały lekcje. Wolno, ale mijały. Wyszłam z kolejnej sali uradowana myślą, że jeszcze tylko trzy lekcje. Byłam zmęczona, nie wyspałam się. Dzisiaj byłam nieprzytomna i ciężko było zamienić ze mną kilka słów. No chyba, że był to Leon. Przed oczami pojawiły mi się czarne plamki. Ciężko stało mi się na nogach. Zaczęłam głośno oddychać. Oparłam się o ścianę i zaczęłam się powoli po niej zsuwać. Nic już nie widziałam. Byłam przerażona swoim stanem, kompletnie nie wiedziałam co się ze mną działo. Ledwo poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń, a potem za ramiona. Nieznana mi osoba przytuliła mnie, a następnie wzięła na ręce. Dopiero wtedy poczułam męskie perfumy Leona. Mocno trzymał mnie w swoich silnych ramionach. Gdzieś mnie niósł, ale ja nawet nie miałam siły nic powiedzieć ani otworzyć oczu.
- Violu, kochanie. Co się dzieje? - powtarzał niepokojącym głosem.
Mimo, że chciałam coś powiedzieć, nie mogłam. Po jakimś czasie gdzieś weszliśmy.
- Dzień dobry. - powiedział.
- Witaj. - odpowiedziała prawdopodobnie pielęgniarka.
Nienawidzę szpitali, lekarzy, pielęgniarek. Zawsze się wtedy boję. Leon usiadł najprawdopodobniej na kozetce, a ja siedziałam nieprzytomna na jego kolanach. Strasznie źle się czułam.
- Jest osłabiona. Nic dziwnego, że jest taka blada. - powiedziała kobieta sprawdzając mi puls.
Gdy puściła moją rękę, nastała chwila ciszy.
- Leon, zwolnię cię z lekcji i zaprowadzisz Violettę do domu. - dodała po chwili namysłu.
Chłopak wstał i wyszedł na korytarz. Nadal źle się czułam.
- Skarbie... - pocałował mnie lekko w usta.
Moje kąciki ust minimalnie się podniosły. Wyszliśmy na dwór. W moją twarz buchnęło świeże powietrze. W końcu mogłam oddychać. Powoli odzyskiwałam siły, ale wciąż było mi źle. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zatroskanego Leona. Patrzył przed siebie. Niedługo potem doszedł do mojego domu. Wyciągnął z mojego plecaka klucze i otworzył nimi drzwi. Wniósł mnie do środka i ułożył na kanapie. Kucnął przy mnie i złapał mnie za rękę. Uśmiechnął się do mnie.
- Przyznaj się, jadłaś coś dzisiaj?
Zaprzeczyłam ruchem głowy. Westchnął i poszedł do kuchni. Obróciłam się na bok i wychyliłam znad oparcia kanapy.
- Zrobię nam kanapki. - powiedział i mrugnął do mnie.
Zaśmiałam się nadal na niego patrząc. Mój ideał. Tak bardzo go kocham. Po jakimś czasie skończył i usiadł obok mnie z talerzem pełnym kanapek. Na stoliku położył sok.
- Oglądniemy film? - zapytał.
Kiwnęłam głową.
- Podobno lubisz komedie romantyczne.  - uśmiechnął się.
- Tak, znajdź coś w Internecie.
Chłopak otworzył mojego laptopa, wyszukał jakiś dobry film i usiadł obok mnie.
- Leon, jak to jest, że wszyscy inni chłopcy są tacy niedojrzali uczuciowo, ty jesteś taki kochany, opiekuńczy, zupełnie odwrotnie niż oni. - spytałam, gdy film dopiero się zaczynał.
- Bo mnie wychowała królowa. Przez co ty, jesteś moją księżniczką. - objął mnie ramieniem. - A zachowanie innych chłopaków jest dla mnie niezrozumiałe, bo dziewczyny to coś jak skarb. Was trzeba szanować i kochać najbardziej na świecie. - mocno mnie do siebie przytulił.
Zachichotałam. Gdy mnie puścił, namiętnie go pocałowałam.
- To, co powiedziałeś było słodkie. - powiedziałam, gdy się oderwaliśmy od siebie.
- Powiedziałem prawdę. Ja naprawdę cię kocham. - przytulił mnie, a potem zajęliśmy się filmem.

- Muszę już iść, myszko. - odezwał się po zakończeniu filmu.
- Już? - rzuciłam mu się na szyję.
- Rodzice pewnie się o mnie martwią.
- Ach no tak... Królowa panuje nad królestwem i swoim synkiem, moim księciem. - zaśmiałam się.
- Niestety...
Pocałowałam go w policzek i odprowadziłam do drzwi.
- Dziękuję, misiu za pomoc. - pocałowałam go w usta.
Pożegnał mnie uściskiem i wyszedł z domu. Odzyskałam siły, już na szczęście jest dobrze. Posprzątałam ze stolika i ułożyłam koce na kanapie. Już chciałam iść do pokoju, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Federico i ciocia by mieli klucze, a Leon? Może czegoś zapomniał. Rozejrzałam się po domu, ale nie zauważyłam nic charakterystycznego, co mogło by należeć do chłopaka. Uniosła brwi i otworzyłam drzwi. Nie spodziewałam się, że ten człowiek kiedykolwiek mnie odwiedzi. W końcu nie przyjaźnimy się, a jednak los chciał inaczej i zrobił mi niespodziankę. Czy miłą to się jeszcze okaże.
- Diego? - wymamrotałam zdziwiona.
- Ja we własnej osobie. - zaśmiał się. - Mogę wejść? - zapytał.
Patrzyłam się na niego jak na kosmitę. Naprawdę nie spodziewałam się go tutaj!
- Violetta! - pstryknął palcami przed moimi oczami.
- Yy, tak. Jasne, wchodź. Przepraszam. - otworzyłam szerzej drzwi. Chłopak wszedł do środka i usiadł przy wysepce na krześle. Zamknęłam za nim drzwi i poszłam w to samo miejsce.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Sok, jeśli masz. - odpowiedział.
Kiwnęłam głową i nalałam z dzbanka do dwóch szklanek trochę soku pomarańczowego. Postawiłam je na wysepce i usiadłam i oparłam się o blat na przeciwko chłopaka.
- Jak się czujesz? - spróbował napoju.
- Lepiej, dzięki. - uśmiechnęłam się i założyłam ręce. -  Co cię do mnie sprowadza?
- Przyniosłem ci lekcje. - wyciągnął z małego, podręcznego plecaczka kilka zeszytów i podał mi je.
Odłożyłam je na blat.
- O, dziękuję bardzo. - przytuliłam go.
Nie przeszkadzało mi to. Nie jesteśmy jakoś bardzo zaprzyjaźnieni, ale wypadałoby jakoś podziękować, bo to miłe z jego strony.
- Violu, jak wiesz jutro mam urodziny. Chciałem się zapytać o pomoc.
- No dawaj. - zaśmiałam się.
- Chodzi o jedzenie, picie i atrakcje, żeby nie było nudno. - wyjaśnił.
- Okey. - ucieszyłam się. - To co, idziemy do sklepu? - podskoczyłam z radości.
Lubię takie przygotowania, będzie ciekawie. Kiwnął głową rozbawiony. Wziął swój plecaczek i razem wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyliśmy do marketu. Już po krótkiej chwili zorientowałam się, że idę obok Diego. On niby nic dla mnie nie znaczy, ale przez całą drogę modliłam się, żeby nie spotkać Leona. Boże, co on sobie wtedy pomyśli?
Na szczęście dość szybko dotarliśmy do sklepu nie spotykając nikogo znajomego. Kupiliśmy soki najróżniejszych smaków, chipsy, ciastka, czekolady, pełno żelek, kilka ozdób i balony. Oczywiście za to wszystko płacił Diego, co jeszcze bardziej mnie cieszyło. Chociaż głupio mogło to wyglądać, bo brałam, co tylko napotkały moje oczy na półkach. W drodze powrotnej omawialiśmy plan zabawy. Na pewno będzie gra w butelkę i mnóstwo dobrej muzyki. Diego odprowadził mnie do domu.
- Dzięki, Vilu. Mam nadzieję, że nie zrozumiałaś to jako, ze cię wykorzystałem?
- Nie, coś ty. - uśmiechnęłam się.
- Wiesz, lubię cię. - powiedział, po czym pocałował mnie w policzek.
Przełknęłam ślinę i poczułam, że się rumienię.
- Cześć. - szepnął i odszedł.
Spojrzałam na niego, gdy się odwrócił i poszedł. Weszłam do domu, ale nadal nikogo nie było. Wzięłam zeszyty i poszłam do pokoju. Usiadłam przy biurku i zaczęłam przepisywać notatki z lekcji do swoich zeszytów. W głowie ciągle miałam ten moment, w którym Diego mnie pocałował. Niby to tylko policzek, ale tam też pocałunki składa Leon. Zaczynało mi się to coraz bardziej nie podobać. Co za świr! Co on sobie myśli? I dlatego właśnie przyszedł do mnie o pomoc? Nie, no to już sie robi śmieszne. Tylko czemu dopiero teraz sobie to uświadomiłam.
Westchnęłam załamana. Nie powiem tego Leonowi, to oczywiste. Ale teraz każde spotkanie z Diego będzie okropne. Będzie coraz gorzej, jeśli odpowiednio nie zareaguję. Rzuciłam zeszyty w kąt biurka i zeszłam do salonu. Skupianie na na lekcjach bardziej zmusza mnie do przemyśleń, a nie mam teraz na to ochoty.
- Violetta! - przywitałam się z rodzicami.
- Chodź na obiad. - zawołała mnie Angie.
Przy stole siedział już Federico. Usiadłam obok niego, a zaraz po mnie zrobili to też moja mama i tata. Nałożyłam sobie trochę przygotowanego obiadu i zaczęłam jeść.


No i jest nareszcie rozdział 26. Taaa... Bardzo przepraszam, jeju. Tak mi głupio. Bo to też moja wina. Zamiast napisać rozdział co Niunia robiła? Pisała posty na fandoms, brawo -,- .
Mam nadzieję, że się spodobało :) Ogólnie to mam już ustalone co do słówka (dosłownie, pamiętam całe dialogi) do następnych rozdziałów, a będzie się działo :D :D :D Hehehe :D

Jeśli jest ktoś z was zainteresowany postami na fandoms to zapraszam:

"Nogi jak patyki, czyli trochę o Yerba Mate" http://fandoms.pl/176480/nogi-jak-patyki-czyli-troche-o-yerba-mate

"Bohaterowie "Violetty" w 38 sezonie (2050r.)" http://fandoms.pl/186172/bohaterowie-violetty-w-38-sezonie-2050r

"Nowy zwiastun "Tini - nowie życie Violetty" z dubbingiem!" http://fandoms.pl/203886/nowy-zwiastun-tini-nowe-zycie-violetty-z-dubbingiem

Na fandoms.pl możecie mnie znaleźć pod nickiem  Niunia Verdas :)

Przepraszam za błędy, jeśli są :(

Czekam na Wasze opinie! :D


Kocham, 
Niunia <3


1.04.2016

USUWAM BLOGA

Hej...

To prawdopodobnie ostatni post na tym  blogu.

Po prostu nie wyrabiam.

Szkoła

Problemy

Dziękuję za wspólne 1,5 roku.

Żegnajcie, Kocham Was.

Niunia ;*

















Prima Aprilis! 



Prima Aprilis!



Nie, nie usuwam bloga xD 
Haha, przepraszam, jeśli ktoś się przestraszył xD

Zrobił Wam ktoś (oprócz mnie :P) dzisiaj jakiś żart?


Mi tata -,-
Mój tata wychodzi do pracy wcześniej niż ja wychodzę do szkoły. Kończyłam już śniadanie i nagle dzwoni tata. Odbieram.
Tata: "Julka, ja nie wiem jak ty wyjdziesz z domu, bo drzwi na klatce się zatrzasnęły".
Ja: "Coooooo?? Ale jak?"
Tata: "No nie wiem. Pamiętasz, kiedyś też się zatrzasnęły".
Ja: "Nie, ale to w takim razie gdzie ty jesteś? Jak wyszedłeś?"
Tata: "Zapukałem do sąsiadki na pierwszym piętrze i wypuściła mnie balkonem."
Ja: "Cooooo? To jak ja mam wyjść?"
Tata: "No nie wiem. Może też do niej idź, to cię jakoś spuści z tego balkonu może."
Ja: "Nie, tato. Ja nie będę wychodzić żadnym balkonem!"
Tata: "Prima Aprilis!"
A ja takie : "Nieeeee!" xD

A w szkole ja i reszta dziewczyn z mojej klasy wrobiłyśmy dwie dziewczyny, że będzie sprawdzian z biologii i, że my wszystkie umiemy, a one jak widać się nie nauczyły. I doszło  do tego, że jedna z nich zadzwoniła po mamę, żeby ją odebrała ze szkoły xD xD xD Na szczęście szybko wszystko wyjaśniłyśmy i jej mama nie musiała niepotrzebnie zwalniać jej z lekcji, haha :D

A potem klasowo wymyśliliśmy "klasową bombę" xD Jedna z dziewczyn na polskim włączyła youtuba i filmik jak jest takie "piiiii, piiiii, piiii, piiii, pi, pi, pi, pi, buuuuuuum!" (odgłos pikającej bomby, która potem wystrzela). Jeden z chłopaków miał głośnik, który podłączył do tego telefonu. No i jak była cisza to Ola włączyła ten odgłos, rzuciła kulką papieru pod tablicę i krzyknęła "Bomba!". I wszyscy w pisk i pod ławki się położyliśmy xD.
Pani od polaka się wystraszyła tego pikania i kulki, a potem się śmiała.
Pani od geografii to samo.

Może nie było to jakieś nie wiadomo co, ale klasowo. I mieliśmy przy tym fajną zabawę, haha :D


A wy, zrobiliście komuś żart? :D