Witajcie!
Tak, wiem zawiodłam, jestem najgorszą osobą na świecie, gdyż przez ponad dwa tygodnie rozdziału nie było. Możecie mnie zabić, udusić, co tylko chcecie, chociaż przyznam nie będzie to przyjemne :/. Przepraszam, najmocniej, przepraszam z całego serduszka. W większości nie komentowałam Waszych blogów, już mówię dlaczego. Otóż październik jest takim miesiącem gdzie... Jest napad KARTKÓWEK i SPRAWDZIANÓW!!! Gdybyście widzieli mój kalendarz. Prawie co trzy dni coś jest. Jedyne co ciągle mam przed oczami to książki, książki i jeszcze raz książki. Nudne to jest!!! Dobra, nie chcę Was też zarazić tą nudą. Chcę tylko Was przeprosić, za moją nieobecność, ale skargi proszę składać do szkoły. Wiedzcie tylko jeszcze, że będę się starać nie robić dużych przerw, a to nie będzie łatwe, bo ostatnio prawie bym dostała szlaban. Myślę, że 1 listopada może się coś pokazać, ale nie obiecuję.
Zapraszam do czytania :) :) :)
♥♥♥
Naty
Ludmiła: To co, dziewczyny? Jutro zakupy z naszymi przystojniakami?! - zapytała radośnie, na co reszta chórem się zgodziła.
Vilu: O, świetny pomysł!
Fran: Super! Zastanawiałam się ostatnio nad kupnem jakiegoś ładnego sweterka. Lu pomożesz mi?
Ludmiła: Oczywiście! Cały wieczór dla nas!
Ja: A nasi chłopcy będą jęczeć z nudów.
Vilu: No, właśnie...
Cami: I? Czego się nie robi dla nas? :D
Vilu: Ok, no to gdzie się spotykamy?
Ludmiła: uciebie. Wy jedziecie ze mną, zaś chłopaki z Fede? Pasi?
Przez Skype gadałyśmy jeszcze bardzo długo. Uwielbiam je, to dzięki nim, tak naprawdę odnalazłam się w BA przyjeżdżając ze Stanów Zjednoczonych. To wspaniałe przyjaciółki, zawsze pomogą, doradzą, rozweselą.Pięć lat temu tu się znalazłam, chcąc odwiedzić moją babcię. Wychodząc, któregoś dnia na spacer, aby pozwiedzać, trafiłam na Studio. Weszłam do środka. Widziałam samych utalentowanych muzycznie ludzi w moim wieku. No i wtedy ta cała historia się zaczęła. Jestem tu, aż do dziś.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Maxi.
- Co robisz? - zapytał siadając obok mnie na kanapie.
- Myślę. - odpowiedziałam krótko.
- A o kim?
- Na pewno nie o tobie. - postanowiłam się z nim podroczyć, lecz ten się obrócił do mnie plecami, udając, że się obraził.
- Jaak to? - zaczął się jąkać.
- Tak to.
- Smutam...
- Uwielbiam się z tobą droczyć - zaczęłam się śmiać, ale niedługo, bo mnie pocałował.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. - powiedział sarkastycznie.
- Teraz to będziesz się cieszył. Jutro idę z dziewczynami na zakupy! - pochwaliłam się, wiedząc już jak będzie odpowiedź.
- No, to baw się dob...
- Z wami! - przerwałam mu dodając radośnie.
- Nie, nie... Proszę.
- Nie marudź! Idę zrobić nam herbatę. - pocałowałam go w policzek i poszłam uśmiechnięta od ucha do ucha.
Z tego co słyszałam, zaczął wydzwaniać do reszty. No to ich wrobiłyśmy.
Centrum handlowe,
Violetta
Chodzimy z dziewczynami od sklepu do sklepu, a chłopaki przenoszą się z ławki na ławkę jedząc już chyba z piątego loda po trzy gałki. A kiedy zobaczą koniki na 2 zł, siadają na nie i zaczynają się huśtać. Wariaci. Musimy zajmować się ubraniami, aby nie spalić się ze wstydu, że są od nas. Jesteśmy zadowolone, gdyż tej zimy jest wiele fajnych rzeczy. Do tego dzisiaj trafiłyśmy na promocje.
Wychodząc po godzinie ze sklepu z butami, zauważyłam pewną osobę. Kogoś mi przypominała. Tylko kogo? Musze tam iść za nim zniknie mi z oczu.
- Leon, dziewczyny! - zawołałam. - Yyy... Muszę iść do toalety, poczekacie?
- Ok, my będziemy tutaj - wskazała palcem Cami, na co chłopaki ciężko westchnęli.
Zaczęłam iść tam, gdzie ją widziałam. Świetnie! No i gdzie ona teraz jest??? Poszłam dalej. Ok, wychodzi, ze sklepu. Niepewnie podeszłam. Gdy dziewczyna odwróciła się w moją stronę, myślałam, że zemdleję. Zatkałam usta dłońmi i niespokojnie oddychałam. Zrobiłam kilka kroków i nie spodziewanie znalazłam się tuż przed nią.
- Coś się stało? - zapytała zdziwiona tym, że tu jestem.
- Yyy, witaj jestem Violetta.
- Aha...
- Yhm, sorrki. Jestem dziś zamyślona. Uczysz się w Studio?
- Nie, ale słyszałam dużo o niej i niedługo będę zdawać. Jestem Lara. - powiedziała uradowana.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Że co? - chwila, czy ja to powiedziałam głośno? Nie... - przepraszam, nie słyszałam.
- Będę zdawać do tej szkoły. - powtórzyła.
To niemożliwe. To ta, która była w moim śnie, ta która całowała Leona. Taka sama i takie samo imię. To nie przypadek.
- Jesteś w związku?
- Tak - ponownie się wystraszyłam.
- A, jeśli mogę znać jego imię?
- Peter. - ulżyło mi.
- Muszę już iść. - pożegnałam się i odeszłam do przyjaciół.
- Leon, możemy już iść?
- A coś się stało? - zapytała czule łapiąc mnie za ramiona.
- Nie, po prostu... Po prostu jestem zmęczona.
Objął mnie ręką i poszliśmy na autobusu, gdyż samochód posiadał tylko Federico. Czekając przy przystanku, zaczęłam jej temat.
- widizałam ją. - zaczęłam.
- Kogo?
- Larę.
Nie odpowiedział robiąc pytającą minę.
- Ta, która mi się śniła. - wytłumaczyłam.
- Vilu... - przytulił mnie.
- Będzie chodzić do Studia. A co jeśli się w Tobie zakocha i zacznie cie podrywac, aty zerwiesz ze mną dla niej? Prosze, bądź...
- Kochanie, będę przy tobie choćby nie wiem co. Ty jesteś ta moją jedyną miłością. To ty, sprawiłaś, że świat nabrał kolorów i dzięki nim, nie jest szary, lecz piękny. Wszystkie dziewczyny, są że tak powiem zwykłe, a ty jesteś wspaniała. Nie zapominaj o tym, bo widzę, że się od tego trzymasz bardzo daleko.
- Boję się o ciebie, o nas, o nasz związek. Przeczuwam, że nie potwa długo.
- Jak możesz tak mówić. Jakaś Lara ma zburzyć nasz związek? Chba sobie żartujesz.
- Przepraszam - spuściłam głowę.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. - pocałował mnie.
W tej chwili podjechał nasz autobus.Wyrwałam się.
- Leon! Autobus! - krzyknęłam.
- Wziął mnie na ręce jak pannę młodą i pobiegł do pojazdu. Wsiedliśmy, skasowaliśmy bilety i usiedliśmy na miejsca, a ja oparłam głowę o ramię Leona i usnęłam.
♥♥♥
Tak, wiem. Rozdział krótki, nudny, denny i beznadziejny.
Nie mam czasu na nic. Ciesze się, że znalazłam chociaż tą godzinkę.
Błędy poprawię później ;)
Dziękuję za komentarze pod rozdziałem 10.
Kocham Was. ♥♥♥
Buziaczki
Julia Verdas :*****
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ