30.08.2015

Rozdział 009 - Szkoda tylko, że Leon tego nie widzi.

24 komentarze:
30 maja 2015r. (sobota)



Rozdział dedykuję Domciaa :D za rozmowę na gg <333

Violetta
- Skarbie, wstań proszę. Przygotowałam już śniadanie. - zbudził mnie czuły głos mamy.
Delikatnie przejechała dłonią po moich plecach. Odwróciłam się w jej kierunku. Kobieta o szczupłej sylwetce siedziała na drugiej połowie mojego łóżka. Wesoło się do mnie uśmiechała. Jej naturalnego koloru, długie włosy opadały na ramiona. Była ubrana w żywe kolory. Pomimo trzydziestu sześciu lat za sobą wygląda nadal młodo, a ludzie na ulicy często pytają, czy jesteśmy siostrami. Pocałowała mnie w czoło i chwyciła moją dłoń. Przetarła ją kciukiem i puściła.
- Ubierz tylko szlafrok. Po śniadaniu zaczniemy się przyszykowywać. - kiwnęłam głową. - No dalej, wstawaj. - zaczęła mnie łaskotać. Zaczęłyśmy się śmiać. Po kilku minutach zabawy wstała i podeszła do drzwi. Jeszcze raz na mnie spojrzała, po czym wyszła zamykając za sobą drzwi. Przeciągnęłam się i szybko pognałam do łazienki na górnym piętrze, aby nikt z domowników mnie nie wyprzedził. Miałam szczęście - była wolna. Zamknęłam drzwi na klucz. Wyszczotkowałam zęby i zdjęłam z siebie kolorową piżamę. Weszłam do kabiny. Chwyciłam słuchawkę prysznicową i odkręciłam kurek z wodą. Poczekałam chwile, aż ciecz się rozgrzeję i zaczęłam się myć. Po kilku minutach kąpieli stanęłam mokrymi stopami na brązowym dywaniku i wytarłam się beżowym ręcznikiem. Założyłam na siebie tylko bieliznę i zawiązałam na sobie szlafrok. Wysuszyłam i rozczesałam mokre włosy. Gotowa zeszłam na dół do rodziny, można powiedzieć, ze już w całości. Boli mnie to, że rodzice nie poświęcają mi i Federico tyle czasu. Czasami jak widzę matki kłócą się z córkami w moim wieku to kuje mnie coś w sercu, bo nawet takich momentów nie ma między nami. Przebywamy ze sobą aż tak mało czasu, że nie znam połowy historii moich rodziców z lat młodzieńczych. Usiadłam obok pomiędzy moim bratem, a ciocią. Na przeciwko siedzieli moi rodzice.
- Charlie, nasz przyjaciel zrobił dla Was buty na wesele. - powiedział męski głos skierowany do naszej dwójki.
Uśmiechnęliśmy się.
- A co wy dzisiaj tacy małomówni? - zapytała Angie. - Cieszmy się, dzisiaj ważny dzień. - krzyknęła radośnie.
Federico chrząknął chcąc wytłumaczyć zaistniałą sytuację. jak ja go kocham. Nigdy nie muszę odpowiadać na tak trudne pytania.
- Yy, bo my czujemy się trochę niezręcznie. Bardzo dawno się nie widzieliśmy i to dlatego nie wiemy co mówić. - uśmiechnął się.
- Przecież jesteśmy wam bliscy. Nie ma co się tak stresować. - odpowiedziała Maria.
Dalsza rozmowa minęła nam już luźniej i zdążyliśmy się przez ten krótki czas przyzwyczaić do obecności mamy i taty. Po posiłku pomogłam cioci posprzątać na stole. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał późną godzinę, bo 12:40.
- Violu! - usłyszałam wołanie mamy z górnego piętra.
- Tak? - odkrzyknęłam.
- Chodź tu do mnie!
Odłożyłam pilota na komodę i weszłam po schodach do swojego pokoju, gdzie znajdowała się kobieta. Wyciągnęła z dużej torby dwie sukienki. Wyglądały jakby były wzięte z bajki o księżniczkach. Moja twarz na widok ubrań od razu zaczęła tryskać radością. Zaczęłam piszczeć coś w stylu "aaaa!". Rzuciłam się mamie na szyję.
- Są prześliczne, mamo.
- Tą różową damy Lucy, dobrze? - zapytała uradowana.
Przytaknęłam uśmiechnięta. Lucy to moja kuzynka. Jest w moim wieku, ale nie mieszka w tym samym mieście. Gdy byłyśmy młodsze, nasze domy dzieliło kilka metrów całe dnie spędzałyśmy na wspólnej zabawie. Lucy jest śliczną szatynką o błękitnych oczach. Można powiedzieć, ze jesteśmy takie same, ale jednak ona jest zupełnie inna i z wyglądu i z charakteru. Ona zawsze interesowała się aktorstwem - ja wręcz przeciwnie. Zawsze umiała przekupić rodziców na jeszcze jedną godzinę zabawy na podwórku. Ja jednak byłam tą grzeczną i zawsze musiałam przychodzić punktualnie do domu. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania. A to już dziś! Po trzech latach rozłąki. Ciekawe, czy się zmieniła. Może pomalowała włosy? Tego nie wiem, ale nie mogę się już doczekać. Dla niej moja mama uszyła różową sukienkę na grubych ramiączkach do kolan. Najzwyklejsza, ale piękna.
- A to twoja. - kobieta podała mi moją rzecz.
Gdy ją zobaczyłam na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech niż miałam wcześniej. Była to delikatna sukienka białego koloru, także na grubych ramiączkach z kołnierzykiem, ale przed kolano. W pasie była owinięta przez czarną wstążkę z kokardą. Do tego miała zabezpieczenie. Gdy będę wirować na parkiecie całe szczęście moją bieliznę zakryją doszyte ta jakby krótkie spodenki w tym samym kolorze co sukienka. Była oszałamiająca. Mama nie myliła się co do tego, że będę wyglądać jak królewna.
- Dziękuję. - szepnęłam i poszłam ją przymierzyć Za pięłam małe guziczki, które znajdują się z przodu sukienki. Obkręciłam się i przytuliłam do drobnego ciała kobiety. Tak bardzo się cieszyłam. Rodzicielka zrobiła mi wspaniałą sukienkę. Ach, jaka szkoda, że mnie teraz Ludmiła nie widzi. Umarłaby z zazdrości. Jeszcze przez długi czas zachwycałam się podarunkiem, który moim zdaniem był strzałem w dziesiątkę. Wtem rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- Kto to? - zapytałam.
- Makijażystka i fryzjerka. - odpowiedziała gładząc mnie po ramieniu.
Uśmiechnęłam się. Maria zaprowadziła dwie kobiety do sypialni i zawołała mnie.
- Kochanie to są moje przyjaciółki. Nora i Maya. Dziewczyny, to moja córka Violetta. - przedstawiła nas.
- Dzień dobry. - przywitałam się podając dłoń.
- Jaka ty podobna do swojej mamy. - wyściskała mnie jedna.
- No to co, malujemy księżniczkę? - zapytała Maya, czyli makijażystka.
Wytrzeszczyłam oczy. Ja i makijaż? Moja mama nigdy mi na to nie pozwalała. Spojrzałam na nią pytająco. Kiwnęła twierdząco głową. Usiadłam na krzesełku, a przede mną stanęłam Maya. Popatrzyła na sukienkę i zaczęła robić mnie na bóstwo. Po mniej więcej pół godzinie skończyła. Dowiedziałam się przez ten czas, że przyjaciółki mamy malują i czeszą modelki, które potem w mamy strojach wychodzą na wybieg. Czyli szykują mnie trzy wspaniałe profesjonalistki! Zamieniłyśmy się z mamą miejscami i teraz moimi włosami zajmuje się Nora. Jej robota zajęła trochę więcej czasu, ale co się dziwić. Zrobiła mi drobnego dobieranego na boku, a resztę włosów rozpuściła i podkręciła. Ten cały makijaż i fryzura idealnie pasowały do delikatnej sukienki. Gotowa wstałam i pokazałam się bratu. Klasnął w ręce i uśmiechnął się szeroko.
- Ślicznie wyglądasz. Szkoda tylko, że Leon tego nie widzi.
- Nic nie mów, okey? - oburzyłam się.
- Okey, okey. - podniósł ręce w geście obronnym.
Wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do salonu. Resztę czasu spędziłam oglądając telewizję, aż w końcu nadeszła godzina, kiedy to musieliśmy już wyjść. Założyłam czarne balerinki. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w wyznaczone miejsce. U celu wyszliśmy przed kościół. Wmieszaliśmy się w tłum ludzi i znaleźliśmy państwa młodych. Przywitaliśmy się i chwilę rozmawialiśmy. Zawsze na takich ważnych uroczystościach Federico trzyma mnie za rękę. Uważa, że tak powinien robić każdy brat jeśli ma siostrę. To naprawdę słodkie. Lubię jak tak robi. Wtedy każdy zwraca na nas swoją uwagę. W sumie teraz z moim wyglądem już wszyscy tutaj zebrani mnie widzieli. Rozpoczęła się msza.

Tadam!
Witam, witam :D
Już niedługo do szkoły :c Został nam tylko jeden dzień wolności. W tym roku idę do pierwszej klasy gimnazjum. Czy się cieszę? Nie. Mówię szczerze, chciałabym wrócić do swojej klasy - do podstawówki :c. Wiąże się z tym, że już rozdziały ie będą dodawane tak często jak teraz, bo chcę się pokazać w nowej szkole od jak najlepszej strony jeśli chodzi o naukę :). Będzie mi tego brakowało, bardzo :c. Wiem, ze przez to oglądalność bloga spadnie do zera. Ale proszę, nie opuszczajcie mnie. Bądźcie ze mną w tych najgorszych chwilach i dawajcie wsparcie :c

Koniec smutków! Ważny dzień, Viola wygląda cudownie i wgl w tym rozdziale same przygotowania. W następnym będzie opisany cały przebieg wesela, dlatego postanowiłam nie pisać tego w tym :D Mam nadzieję, ze się spodobał :) Czekam na opinie ;)

Dzisiaj dla odmiany dedykuję rozdział tylko jednej osobie.
Kocham, Niunia ;*

28.08.2015

One Shot - "Nieszczęśliwy wypadek" cz. 1

8 komentarzy:
24 kwietnia 2015,Wtorek, godzina 14:30
Zajęcia w studiu się skończyły. Violetta wyszła ze studia. Zadzwonił do niej jej chłopak - Federico.
- Hej kochanie - powiedział.
- Hej Fede. Jak tam przygotowania do koncertu w Rzymie? - odpowiedziała z radością Vilu.
- Wszytko idzie dobrze - ucieszył się chłopak. Nagle idącą poboczem Violettę oślepił samochód jadący z przeciwnej strony. Piski hamujących opon rozległy się wokoło. - halo?  Violetta?  Jesteś tam?
Od Violetty nie było żadnej odpowiedzi.
Z czerwonego mercedesa wysiadła blondynka, w wysokich, ciemnych butach na obcasie i granatowej sukience w srebrne cekiny.  Była to matka Ludmiły Ferro - wroga Violetty. Początkowo mogło by się wydawać, ze zrobiła to specjalnie, jednak tak nie było. Kobieta potrąciła nastolatkę.  Zostawiła samochód, który wylądował w rowie i szybko uciekła, jednak trudno się biega w szpilkach, więc było to w normalnym tempie. Chwile później jadący rowerzysta zobaczył miejsce wypadku i leżącą na ziemi nastolatkę. Szybko zadzwonił po karetkę, która przyjechała 5 minut później.
- To pan dzwonił?  Co się tu stało? - pytał lekarz pogotowia
- Ja, ja nie widziałem nic. Jadąc rowerem zobaczyłem to dziewczynę i samochód, więc od razu zadzwoniłem - tłumaczył mężczyzna.
Chwilę potem na miejsce zdarzenie przyjechała policja. Przeszukała torebkę Violetty w poszukiwaniu dokumentów. Gdy znaleźli legitymacje od razu zadzwonili do prawnych opiekunów nastolatki.
- Dzień dobry.  Z tej strony komendant policji w Buenos Aires. Dzwonię do pana,ponieważ chce poinformować, ze pańska córka miała wypadek, została potracona przez samochód, i trafiła do szpitala w bardzo ciężkim stanie, żyje jednak potrzebna jest natychmiastowa operacja - mówił policjant
- Do którego szpitala ją zabrano ? - zapytał ojciec Violetty ledwo przełykając ślinę.
- Do głównego, tego przy ulicy kwiatowej
- Dobrze, dziękuję już jedziemy.
- Spotkamy się na miejscu - odparł komendant i rozłączył się
Kilka chwil później rodzice Vilu byli już w szpitalu.
- Państwa córka miała naprawdę ogromne szczęście że przeżyła. Przeprowadziliśmy operację podczas której musieliśmy usunąć śledzionę. Panna Violetta Castillo ma połamane zebra w stopniu bardzo poważnym. Złamana ma również lewa rękę i prawą nogę. Lewa noga jest bardzo stłuczona. Ogólnie całe ciało jest podrażnione i poobijane. Wypadek był na prawdę groźny. Violetta ma naprawdę ogromne szczęście, że przeżyła. 
- Czy możemy ja zobaczyć? - zapytał German, tata nastolatki, gdyż jej matka nie byłą w stanie nic z siebie wydusić.
- Niestety w tej chwili jest to niemożliwe. Dziewczyna znajduje się w sali pooperacyjnej pod nadzorem pielęgniarek. Czekamy aż się wybudzi. Możliwość odwiedzin będzie dopiero za jakieś 2-3 godziny, aż wszystkie funkcje życiowe wrócą do normy. Na razie pozostaje nam tylko czekać - po tych słowach lekarz odszedł.
Po kilku smutnych minutach zadzwonił telefon matki dziewczyny. To był Federico.
- Halo? - odezwała się kobieta.
- Dzień dobry, tu Fede. Rozmawiałem z Violettą przez telefon i nagle usłyszałem dziwne dźwięki po czym komunikat, ze połączenie zostało przerwane. Czy coś się jej stało? - mówił przestraszony chłopak. 
- Tak.. - kobieta na chwilę zamilkła -  Violetta, Violetta, ona, miała wypadek, potrącił ją samochód. Trafiła w bardzo ciężkim stanie do szpitala i miała operację.
- Ale jak? Postaram się przylecieć najszybciej jak będę mógł - po tych słowach się rozłączył.
Rodzice Violetty zadzwonili do Studia, aby poinformować o zaistniałej sytuacji. Dyrektor szkoły postanowił zadzwonić do każdego ucznia aby przekazać im wieści o ich koleżance.
Godzinę później wszyscy przyszli do Violetty. Od ojca nastolatki dowiedzieli się wszystkiego o dziewczynie. Chwilę potem wyszedł doktor, który pozwolił wejść rodzicom do córki.
- Panna Castillo jeszcze się nie wybudziła. Jednak to normalne. Może to się stać dopiero za 1- 2 dni. Maxymalnie 3. Jeżeli do piątku się nie wybudzi, oznacza to, ze jej zdrowiu zagraża, trudno mi to mówić, śmierć - odparł delikatnie lekarz, po czym wrócił do swojego gabinetu, a wszyscy uczniowie
studia oraz rodzice dziewczyny bardzo posmutnieli tą wiadomością.

 Hej! Jestem Karina i mam 13 lat. Na razie będę na tym blogu tylko miesiąc i będę dodawać OSy napisane przeze mnie. Mam nadzieję, że mnie polubicie i moje opowiadania będą się Wam podobać. To są moje początki w blogowaniu, więc mam nadzieję, że to uszanujecie. Może najładniej nie piszę, jednak liczę, że to wszystko się wam spodoba. I z góry przepraszam z literówki i błędy :) Do zobaczenia w następnej części OSa :* Buziaki
Karisia V-lover

Nowa osoba na blogu!

2 komentarze:
Teraz na blogu jestem ja (Niunia Verdas) i... No właśnie, kto?

Karisia V-lover, czyli wspaniała osóbka. Milutka, kochana c: Będzie pisać tutaj dla Was One Shoty. Karinkę przyjęłam, żeby mogła się wybić w blogowaniu. Najprawdopodobniej będzie tu miesiąc, jak nie dłużej ;) Mam nadzieję, że będzie się z nami dobrze czuć, a Wy ją mile przyjmiecie. Jeszcze dziś wieczorem pojawi się pierwsza część One Shota jej autorstwa. :)

Czekajcie cierpliwie!

A tym czasem zapraszam na bloga Kariny: [Klik]

27.08.2015

Rozdział 008 - Może on będzie moim księciem...

12 komentarzy:
29 maja 2015r. (piątek)
Rozdział dedykuję 
Jagodzie Mackowiak, Domciaa :D, Lence Verdas, 
Karisia V-lover, TofikaKarolaaa <3 i Kerry.

Violetta
Zostałam sama z moimi okropnymi myślami. Dlaczego? Dlaczego mi o tym nie powiedział tylko pozwalał kochać? Bawił się mną? Może jednak zaplanował to wszystko z Ludmiłą? Tak naprawdę to wolałabym, gdyby sobie już odpuścił i nie dał mi poczuć do niego miłości. Wolałabym wcześniej poznać prawdę niż teraz żyć w tym kłamstwie. To okropne co zrobił. Jak mógł? Jest z Ferro, czyli oboje spiskowali przeciw mnie. Nie wytrzymam dłużej. Jedna łza słynęła po moim policzku. Od razu rozmazałam ją ręką. Przetarłam oczy rękawem od bluzy. Przewiesiłam materiał przez ramię i wyszłam z budynku. Od razu przy mnie pojawił się nikt inny jak Leon. Jego twarz tryskała radością. Nawet nie spojrzałam na niego. Nie potrafię. Przez cały czas coś do mnie mówił, ale ja szłam prosto przez siebie zatrzymując w sobie cały smutek.
- Violetta, ty w ogóle mnie słuchasz?  - stanął.
Ja jednak szłam dalej.
- Violetta! - krzyknął.
- Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, rozumiesz? - odpowiedziałam i odbiegłam jak najdalej od tego dupka.
Nie miałam zamiaru mu się tłumaczyć. Przecież sam dokładnie o tym wie. Cholera, jaka ja jestem naiwna. Jak zwykle. Nigdy nic mi się nie udaje i raczej już tak zostanie. Nie mam szczęścia. Nic na to nie poradzę. Zostanę do końca życia taką stara panią z pieskiem. Po moim policzku zaczęły mimowolnie spływać słone łzy. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do Francesci.
F: Już się stęskniłaś? - zaśmiała się.
J: Fran, mogę przyjść, proszę?
F: Co się słońce stało? Jasne, oczywiście.
J: Wszystko ci opowiem jak tylko przyjdę. - powiedziałamiącym głosem.
Nie dałam jej odpowiedzieć. Przy następnym słowie bym się rozkleiła już na dobre. Nie chcę tak na ulicy przy wszystkich. Szybkim krokiem udałam się do domu przyjaciółki. Na miejscu zapukałam do drzwi. Dziewczyna wpuściła mnie do środka. Usiałam na kanapie, a włoszka obok mnie. Wtuliłam się w jej drobne ciało. Zaczęłam płakać. Sprawiłam, że jej górna część cienkiego sweterka całkiem przemokła.
- Co się stało, Violu? Opowiadaj. - nalegała.
Odsunęłam się od niej.
- Ludmiła i Leon są parą. A on się mną bawił! Cały czas robił dla mnie dobrze. Pozwalał mi się zakochać! Francesca, zawalił mi się świat przed oczami. Nic nie widzę poza nim! - szlochałam.
Ponownie przytuliła mnie.
- Przykro mi. Musisz mu to powiedzieć.
- Ale przecież on wie, że jest z Lu. Mam mu się tłumaczyć?
- No nie, ale przecież to nie możliwe. O tym związku już dawno by każdy w szkole wiedział. Ludmiła siedziała by tylko przy nim, a jej nigdy nie ma z nim. Okłamała cię. - mówiła.
- Nie, ona mówiła prawdę, Francesca. To dupek, kretyn! - krzyczałam.
- Violu, to nie prawda.
- To co?! Teraz będziesz go bronić, tak?! Podziękuję sobie takiej pomocy! - wrzeszczałam.
Wstałam i wyszłam. Dziewczyna od razu za mną wybiegła!
- Violetta poczekaj! - wołała.
- Nie, bo może zmyślam. Co jeszcze chcesz mi powiedzieć? Że jestem idiotką, tak? Biegłam ile sił miałam w nogach. Dobiegłam do domu. Od razu przy wejściu rzuciłam wściekła plecak i weszłam po schodach w kierunku swojego pokoju. Zatrzymał mnie jednak uścisk w nadgarstku. Odwróciłam się i zobaczyłam brata.
- Puść mnie! - krzyknęłam.
- Najpierw porozmawiamy. - nalegał.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju, zamknął drzwi na klucz i usiadł na łóżku, a mnie posadził na swoich kolanach.
- A teraz wyjaśnij mi co się stało.
- Skąd wiesz? - zapytałam smutna.
- Widać. Zawsze promieniejesz uśmiechem, a teraz wyglądasz jak jeden wielki burak. - zaśmiał się, a a ja rzuciłam w niego poduszką.
- Twój przyjaciel Leon do debil, idiota, du... - zasłonił mi usta ręką.
- Co zrobił?
- No, bo od jakieś czasu się w nim zakochałam i on mi na to pozwalał. Spędzał ze mną bardzo dużo czasu. Robił wszystko, żeby było mi dobrze. - rozpłynęłam się, ale po chwili powróciłam do rzeczywistości. - Ale nie! On jest z Ludmiłą! Rozumiesz Federico? Traktował mnie jak zabawkę na jeden raz. - wtuliłam się w ramię brata,
Westchnął ciężko.
- Nic nie powiesz? - wyszlochałam.
- Zabrakło mi słów. - odpowiedział. - Porozmawiaj z nim.
- Mówisz tak jak Fran.
Wstałam i weszłam do swojego pokoju. Zapisałam cały dzisiejszy nieudany dzień w pamiętniku i poszłam wziąć prysznic. Po kąpieli odpaliłam laptopa i włączyłam gg. Zobaczyłam 30 pytań od Leona co się stało. Postanowiłam, że odpowiem. A co. Niech się martwi. Kliknęłam w miejsce do pisania.
"Jesteś dupkiem" - napisałam.
Od razu dostałam odpowiedź z zapytaniem "Dlaczego? ;/"
"Pomyśl" - odpowiedziałam.
"Nie rozumiem" -  Leon.
"Byłam tylko ta na chwilę, tak?" - Ja.
"Przecież wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką" - Leon.
"No tak... Powiedz mi jeszcze raz. Masz dziewczynę?" - Ja.
" No mówiłem, ze nie." - Leon.
Jestem wkurzona. Cały czas mnie okłamuje. Nie wierzę. Wydawał się być dobrym i miłym chłopakiem, ale myliłam się. To oszust! Wypłakałam jeszcze chwile wszystkie przekleństwa, które spływały na jego imię i poszłam spać.

30 maja 2015r. (sobota)
Obudził mnie hałas dochodzący z dołu. Coś jak jeżdżenie walizek po podłodze. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Światło od razu poraziło moje oczy. Była godzina druga w nocy. Ubrałam szlafroczek, grube skarpety i zeszłam na dół, aby zbadać sytuację. W salonie świeciło światło. Po mieszkaniu chodziła ciocia. A zza drzwi wejściowych wyłonili się moi rodzice. Uśmiechnęłam się. Tak dawno ich nie widziałam. Rzuciłam się im na szyję,  a tata się zaśmiał.
- Nie śpisz? -  zapytała mama.
- Obudziłam się. - odpowiedziałam i pomogłam rodzicom wnieść walizki. - Czemu macie tak mało toreb? - zapytałam zaskoczona.
Zwykle mają ich całą stertę, ale dzisiaj zaledwie dwie.
- Ciocia ci jeszcze nie powiedziała? Jutro idziemy na wesele brata mojego współpracownika. Jest naszym przyjacielem. - powiedziała.
- I dlatego przyjechaliście? - zapytałam nie dowierzając.
- Tak, ale nie martw się, zrobiłam dla ciebie sukienkę. Będziesz wyglądać jak królewna z bajki. A no i. - zniżyła się do mojego wzrostu. -  Ten nasz kolega ma syna w twoim wieku. -szepnęła mi na ucho.
- Idź już spać kochanie. Jutro czeka cię długi dzień. - tata pocałował mnie w czoło.
Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pokoju. Wskoczyłam do pod kołdrę. Może w końcu jakiś normalny chłopak. Może on będzie moim księciem...

Jeej. To chyba rekord. Tak szybko rozdział?
Ale go zawaliłam. W tym rozdziale tak naprawdę nic się nie dzieje :(
Tylko Vilu się wszystkim tłumaczy i przyjeżdżają rodzice. Ja nie wiem.
Przyznać się. Zasypiacie przy czytaniu tego czegoś, nie???
Ech... Mówi się "trudno" i idzie się dalej.
Czekam na komentarze i do zobaczenia kochani ;*

PS. Aaaa mam dla was niespodziankę. Podpowiedź: Już niedługo ;)


24.08.2015

Rozdział 007 - Ja i Leon

14 komentarzy:
29 maja 2015r. (piątek)




Rozdział dedykuję: 
Jagodzie Mackowiak, Kerry, Jasmine Theo,
Karolaaa, Jortini, Blake Blake, Domciaa :D i Lence Verdas.
Kocham <333


Violetta
Po dzwonku weszliśmy do klasy. Lekcja muzyki, czyli jeden z najlepszych jak dla mnie przedmiotów. Usiadłam na krzesełku, bo na tej lekcji nie ma ławek i odłożyłam plecak na podłogę tuż przy mojej nodze. Na końcu wszedł nasz nauczyciel.
- Witajcie dzieci. - usiadł na biurku. - Stańcie przy keyboardach i zagrajcie po mnie ten utwór. Musicie się zgrać tak, aby nikt nikogo nie wyprzedzał, ale też nie gonił. - powiedział i zasiadł przed swoim instrumentem. Wsłuchałam się w muzykę. Dokładnie słuchałam każdej nutki. Gdy nadszedł nasz czas stanęłam przed keyboardem. Położyłam palce na klawiszach i razem z klasą na trzy zaczęliśmy grać. Wielu moich rówieśników się pogubiło i nie grało w tym samym czasie. Bardzo mi to przeszkadzało, ale na moje szczęście przestali grać. Zostałam tylko ja i moja melodia. Ale chwila. Słyszę jeszcze drugi instrument. Nie zostałam sama. Rozejrzałam się szybko po sali. Dostrzegłam grającego Leona. Tylko nam udało się dobrze wykonać to zadanie. Chłopak popatrzył się na mnie i uśmiechnął. Odwzajemniłam gest. Przez dłuższy czas patrzyliśmy tylko na siebie, a nasze palce same przeskakiwały na inny klawisz. Niestety utwór się skończył, a my musieliśmy powrócić do rzeczywistości.
- Brawo, brawo! - krzyczał nauczyciel.
Otrzymaliśmy od klasy gromkie brawa.
- Leon, Violetta dostajecie szóstkę. - wyszczerzył zęby.  - A wy... Jedynki! - wskazał groźnie na resztę uczniów. Podczas, gdy po klasie rozległy się nerwowe szepty, podszedł do mnie Leon.
- Dobrze nam poszło, prawda? - zapytał.
- Tak, cieszę się bardzo. - uśmiechnęłam się.
Tak naprawdę nie wiedziałam co odpowiedzieć. To chyba oczywiste.
- Czułaś to samo co ja patrząc na mnie?
- Ale co?
Spuścił głowę, a z mojej twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
- A już nic. - uśmiechnął się blado.
Nie potrafię opisać tego co teraz czuję. To jest coś jak ból w sercu. Zabolało. Ja nie jestem przyzwyczajona do takich sytuacji. Nigdy nie byłam kochana, a czuję że Leon czuję do mnie coś więcej niż przyjaźń. A teraz zabiłam to uczucie. To zdanie samo mi się wymsknęło z ust. Nawet nie zdążyłam przemyśleć jego pytania. Nie dotarło do mnie. Przecież jak na niego patrzyłam czułam jak się rumienię, a jego oczy z każdą sekundą nabierały blasku i miłości. Jak mogłam mu tak odpowiedzieć. Przecież to cios w serce. Tak mi źle. Ale co, mam mu teraz powiedzieć "Tak, Leon czułam to co ty." Nie no okey, powiem mu. Ale lepiej dobiorę słowa. Dobra, Vils. Dasz przecież radę. Leon jest taki kochany, że cię na pewno zrozumie.
- Leon. - zaczęłam.
Rozległ się huk otwieranych drzwi, a zza nich wyłoniła się postać Ludmiły z twarzą przepełnioną złością. Pociągnęła za sobą torebkę i opadła na krzesło. Zasłoniłam ręką usta nie chcąc wybuchnąć śmiechem.
- Ludmiła, spóźnienie. Przykro mi, ale właśnie skończyliśmy grać na keyboardzie, a że cię nie było dostajesz jedynkę.
- Proszę pana. - blondynka wstała. - Ja nie mogłam przyjść wcześniej.
- Twoje tłumaczenia w ogóle mnie nie obchodzą. Zachowaj je dla siebie i obwiniaj tylko i wyłącznie własną osobę.
Dziewczyna zmarszczyła czoło i podniosła głowę ku górze.
- Violetta, mówiłaś coś? - zapytał nagle Leon.
- Nie, zapomniałam już. - wymusiłam cichy śmiech.
- Ej, Ludmiła! - krzyknął Diego na co blondynka odwróciła się w jego stronę. - Na czubku głowy masz makaron i kawałek mięsa.
Spojrzeliśmy na siebie z zadowoleniem. Nagle cala klasa wybuchnęła śmiechem.
- Ludmiła, rozumiem, że u ciebie w domu je się głową, tak? - nauczyciel przygryzł długopis i także zaczął się śmiać. Twarz blondynki poczerwieniała ze złości. Lekcja minęła szybko i sprawnie. Po dzwonku udałam się pod następną salę. Wyjęłam z plecaka kanapkę i wyszłam na plac przed szkołą, który w ciepłe dni zostaje na przerwach otwarty. Usiadłam samotnie na ławce pod drzewem i zaczęłam jeść kawałek bułki z szynką. Widziałam kilka razy Ludmiłę, którą biegała kilka razy w jedną i drugą stronę. Trochę mnie o zdziwiło. Co ona kombinuje? Cy ktoś mi odpowie? Raczej nie, więc sama się dowiem. Ruszyłam w kierunku, w którym poszła blondynka. Długo już jej nie ma. Sprawnie weszłam na pierwsze piętro. Rozejrzałam się i znalazłam znajomą twarz. Ludmiła czekała na swoją kolej przy drzwiach do pokoju dyrektorki. Przed nią stała jeszcze jedna osoba. Podeszłam do niej, a raczej minęłam mówiąc, głośno i wyraźnie.
- Nie wysilaj się. I tak już wszyscy wiedzą. - uśmiechnęłam się chytrze.
Popędziłam dalej, ale w pewnym momencie odwróciłam głowę w jej kierunku, aby zobaczyć reakcję blondynki. Dziewczyna patrzyła na mnie przez chwilę i odeszła z miejsca, w którym stała.
- Dwa do dwóch. - powiedziałam do siebie zadowolona i ruszyłam pod salę, gdzie po chwili  rozbrzmiał dzwonek. Jak zawsze usiedliśmy w ławkach i rozpoczęła się lekcja matematyki. Od razu zabraliśmy się za rozwiązywanie skomplikowanych zadań z podręcznika. Po 45 minutach wyszliśmy z klasy i udaliśmy się w stronę klasy numer 312. Odłożyłam plecak pod ścianę i zeszłam na parter, aby potem wyjść na dwór. Już przy drzwiach oślepiły mnie promienie słoneczne. Zasłoniłam ręką oczy i stanęłam w cieniu pod drzewem. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, aby sprawdzić kilka rzeczy na internecie. Podniosła głowę znad ekranu i ujrzałam twarz blondynki.
- Widziałam na kamerach, że to ty rzuciłaś we mnie jedzeniem dzisiaj rano przed szkołą! Jak mogłaś się do takiego czegoś w ogóle posunąć?! - krzyczała machając rękoma.
Wpadłam w oszołomienie. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa mimo, że wiedziałam o tym. Wiedziałam też, że ona też jest przecież winna. A jednak przestraszyłam się jej reakcji. Twarz Ludmiły poczerwieniała, a brwi cały czas były podniesione do góry. Zrobiło mi się gorąco i chciało mi się płakać. Poczułam czyjeś ręce na swoich ramionach. Odwróciłam się i zobaczyłam Leona. Od razu się w niego wtuliłam. Wtedy też się uspokoiłam. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w rozmowę.
- Ludmiła, a powiedz mi. Kto podstawił linkę Violettcie, kto obrzucił ją śmietaną? Odpowiesz mi? Albo nie, przecież wiem, że to ty. Myślisz, że Violetta jest taka głupia i nie poszła obejrzeć kamer? To się ostro mylisz. Po za tym to ja rzuciłem dzisiaj w ciebie spaghetti. - mówił pewny siebie.
Otworzyłam oczy, aby zobaczyć sytuację. Blondynka zbladła i otworzyła buzię z zaskoczenia.
- A... Ale... Uh.- tupnęła nogą i odeszła.
- Trzy do dwóch dla ciebie. - powiedział do mnie.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję Leon. Ja... przestraszyłam się jej. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. - tłumaczyłam się.
Chłopak złapał delikatnie moje ręce. Spojrzałam na nie.
- Trzeba ją przechytrzyć. Sama widzisz, że taka pewna to ona nie jest. Jak coś się dzieje zawsze służę pomocą. Możesz na mnie polegać. - przytulił mnie.
-  Dziękuję. - szepnęłam.
Następne lekcje minęły normalnie, czyli jak zwykle. Tyle, że Ludmiła przez cały dzień się do nikogo nie odzywała. Po wszystkich zajęciach zeszłam do szatni, aby wziąć bluzę. Gdy chciałam już wyjść ze szkoły zatrzymała mnie ponownie Ludmiła. Zaciągnęła mnie do kąta przy łazienkach. Wyciągnęła z kieszeni telefon, kliknęła w ekran i pokazała mi filmik. Dokładnie się mu przyglądałam. Niemożliwe. Lu nagrała mnie i Leona jak pocałowałam go w policzek! Odciągnęłam wzrok od telefonu i spojrzałam wkurzona na blondynkę.
- Śledziłaś nas? Jak mogłaś?!
- Mam do tego prawo. Ja ci zadam to samo pytanie. J-a-k  m-o-g-ł-a-ś? - przeliterowała ostatnie zdanie.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Jeszcze nie wiesz? No proszę, nasza gwiazdka tak mało wie o swoim "ukochanym". Otóż ja i Leon jesteśmy razem już od kilku tygodni.
- Spuściłam głowę.
- Przykro mi, naprawdę. Mam nadzieję, że ta sytuacja się już nigdy nie powtórzy. - dodała i odeszła.

Dam, dam, daaaaam.
Buaahaha. Zaskoczeni, co? xD Nie no, ja też nad tym ubolewam :(
Czyli jest Leomila ;( Smutamy na 1, 2, 3
Nie bijcie, proszę :(
Mam nadzieję jednak, że rozdział się podobał. :D

Chciałam bardzo podziękować wszystkim tym, 
którzy pod poprzednim postem napisali tyle pięknych i miłych słów.
 DZIĘKUJĘ. Jesteście wspaniali. 
Kocham, Niunia ;*

19.08.2015

Rok Bloga ♥

12 komentarzy:
Kochani!
Dzisiaj mija rok bloga. Pierwsza rocznica.

19 sierpnia 2014 roku około godziny 15 założyłam tego oto bloga. Pomyślałam: A co. Lubię pisać, więc spróbuję swoich siły w blogowaniu. Wtedy jednak nie przypuszczałam, że pójdzie mi tak dobrze i zdobędę tylu wiernych czytelników. Nie raz przy tych moich początkach miałam ochotę usunąć bloga, ale nie poddałam się. Dzięki temu zwiększyła się oglądalność bloga. Z czego niezmiernie się cieszyłam no i nadal się cieszę. Czuję też, że zmienił się mój styl pisania. I chyba na lepsze! Nie wiem co by było, gdyby nie Wy i Wasze komentarze.

Pierwszy post  - Witajcie!
Pierwszy tytuł: Wieczna miłość nowej Leonetty
Adres bloga: newleonetta.blogspot.com
Pierwszy komentarz oceniający moje opowiadanie: [Klik] 

"Fajnie" ~ Anonimowy, 4 września 2014 r. 18:51
Rozdział 4 - Kocha...

Drugi tytuł: I Love You - Leonetta

Przez cały rok razem uzyskaliśmy:

  • 15 422 wyświetleń
  • 50 postów
  • 317 komentarzy
  • 13 obserwatorów

Oglądalność w wielu krajach. Cały czas się to zmienia, ale aktualnie bloga oglądają:

  • Polska, 424 (wyświetleń)
  • Wielka Brytania, 10
  • Niemcy, 9
  • Grecja, 9
  • Francja, 3
  • Kenia, 1
  • Stany Zjednoczone, 1
To wszystko to dla mnie jedno, wielkie WOW.
Bardzo ciężko jest mi w to wszystko uwierzyć. Nie mogę pojąć, że cały czas tu jestem i, że aż tyle osób docenia to, co robię. To wspaniałe! Nigdy nie przypuszczałam, że założę bloga, który tak się rozwinie. Może nie jest to najlepszy blog, ale wiem, że nie jest najgorszy, bo to właśnie Wy mi to udowadniacie ilością komentarzy, która cały czas wzrasta i motywuje.

Jestem naprawdę Wam wdzięczna i ciesze się, że wtedy kiedy miałam kryzys nie odeszłam. Nie poznałabym wtedy Was. A jesteście najlepszymi i najukochańszymi czytelnikami na całym świecie.

Dziękuję wszystkim tym, którzy skomentowali chociaż raz moje posty.

Dziękuję wszystkim tym, którzy komentują już przez dłuższy czas, są ze mną i mnie wspierają. 

Dziękuję za to, że ze mną byliście przez równy rok. 
To dla mnie ogromne szczęście i radość.

Dziękuję! 



PS. Chcecie konkurs na One Shota?

12.08.2015

Rozdział 006 - Księżniczko.

19 komentarzy:
28 maja 2015r. (czwartek)


Rozdział dedykuję 
Jasmine Theo, Kerry, Domciaa :D, Blake Blake, Jortini, Jagoda Mackowiak, Karolaaa.

Violetta
Spuściłam głowę.
- To było miłe. - powiedział.
Spojrzałam na niego. Uśmiechał się. Odwzajemniłam gest.
- No, więc jeśli chodzi już o Ludmiłę to mam co do niej plan. Mam na obiad dzisiaj spaghetti. Ona potraktowała ciebie śmietaną, a my ją sosem do spaghetti. Będzie miała piękny makijaż. - zaśmialiśmy się.
- Wchodzę w to! - przybiłam mu piątkę.
- No to co, odprowadzę cię. - zaproponował.
Wyszliśmy razem ze szkoły. Po drodze omawialismy jutrzejszy plan działania ze spaghetti. Śmialiśmy się przy tym i dyskutowaliśmy. Gdy niestety doszliśmy do mojego domu. Tak bardzo nie chciałam się z nim rozstać. Bardzo dobrze jest mi u jego boku. Czuć, że jest, że mnie chroni. Ale muszę.
- Dziękuję. - pomachałam mu ręką i weszłam do domu.
Zjadłam z rodziną obiad i zaczęłam odrabiać lekcje. W pewnym momencie zabuczał mój telefon dając znak, że dostałam wiadomość. Odblokowanie ekran i przeczytałam esemesa.

*Od Leon*
Co robisz?

Uśmiechnęłam się.

*Do Leon*
Właśnie kończę matmę :) A ty?

*Od Leon*
Pakuję do plastikowej miski spaghetti. Razem z makaronem xD

*Do Leon*
Haha xD

*Od Leona*
Oddałem swoją porcję :P

*Do Leon*
Oj, nie musiałeś :(

*Od Leon*
Spoko ;) Przeżyję :D

*Do Leon*
Założysz gg?

Zaczęłam się pakować czekając na odpowiedź. Wybrałam strój na jutrzejszy dzień, czyli różową bluzkę na na krótkich falbaniastych rękawkach i granatową spódniczkę. Do tego czarne balerinki. Zeszłam na dół po jabłko. Spotkałam przy okazji Federico w salonie. Siedział pochylony na kanapie i walił palcami w konsolę.
- Hej. - powiedziałam.
Nie otrzymałam odpowiedzi. Chwyciłam owoc i zaczęłam je obgryzać. Usiadłam obok brata patrząc na ekran telewizora. Grał w Fife 15.
- Cholera! Jaki spalony? Jaki spalony? Co za sędzia. Jezuu. - wrzeszczał.
- I tak zakończył się ekscytujący mecz z przegraną dla FC Barcelony. Dziękujemy państwu. - mówił komentator sportowy w grze.
- Tak, świetnie. - wycedził przez zęby chłopak. - Zakończył by się remisem, ale nie. Szanowny sędzia uznał, że to spalony. - mówił z morderczym  spojrzeniem. Wyłączył grę i odłożył konsolę na półkę.
- Zjedz snicersa, bo jak jesteś głodny to zaczynasz strasznie gwiazdorzyć. - powiedziałam śmiejąc się.
Podeszłam do szafeczki wiszącej nad blatem w kuchni i wyciągnęłam batona. Dałam go chłopakowi, a on szybko go pochłonął. Zaśmiałam się.
- Tak w ogóle. Wy z Leonem się przyjaźnicie? - zapytałam.
- No jasne, Leon to świetny gość! - odpowiedział uradowany.
- Ale wy przecież się nawet nie znaliście.
- Wtedy jak na niego "napadłem" w szkole to zadzwoniłem do niego i go przeprosiłem. A potem ta rozmowa trwała już chyba do północy. - mówił jak gdyby nigdy nic. - Cieszę się, że ty masz z nim dobry kontakt i, że cię cię odprowadza do domu. Przynajmniej wiem, że moja siostrzyczka jest w dobrych rękach. - uśmiechnęłam się.
- No tak, Leon to naprawę fajny chłopak.
Usłyszeliśmy dzwonek dochodzący ze strony stołu. Federico zgarnął telefon i odebrał idąc do swojego pokoju.
- Hej, Jus! Co ta... - jego głos zanikł za ścianami górnego piętra.
Wróciłam do pokoju i spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

*Od Leon*
Nie

*Do Leon*
Czemu? :(

*Od Leon*
Bez sensu. Można wysyłać esemesy.

*Do Leon*
Proszę...

*Od Leon*
To podaj mi 3 powody dla których miałbym ustąpić.

*Do Leon*
1. Nic nie płacisz.
2. Nie musisz tyle czekać na odpowiedź i trzymać się w niepewności, czy ci już odpisuję.
3. 













Wysłałam mu zdjęcie.

*Od Leon*
Ej... No okey. Zgoda, już zakładam.

Po chwili dostałam kolejnego esemesa z numerem do jego gadu gadu, zalogowałam się i zaczęłam z nim pisać do późnej nocy.

29 maja 2015r. (piątek) 
Obudziłam się za sprawą budzika. Czułam jakby na moich powiekach leżały ogromne, ciężkie kamienie, które nie pozwalały mi otworzyć oczu. Co się dziwić. W końcu wczoraj do bardzo późna pisałam z Leonem. Cóż, nie mogliśmy przestać. Myślę, że jesteśmy dla siebie stworzeni i przebywanie razem wpływa na nas bardzo dobrze. Przetarłam dłońmi twarz i wstałam wymachując rękoma, co miało znaczyć, że chciałam znaleźć poręcz łóżka. Oparłam się, założyłam szlafrok i podreptałam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, wyszczotkowałam zęby i rozczesałam włosy. Następnie wyprostowałam je prostownicą. Zdjęłam blado różowy szlafrok i przewiesiłam go przez prysznic. Następnie zrzuciłam z siebie miętową piżamę i założyłam przygotowane przeze mnie ubranie. Zamaskowałam wory pod oczami i wyszłam z pomieszczenia. Udałam się po schodach do jadalni, gdzie czekał już na mnie brat bliźniak. Przywitałam się i usiadłam obok brata przy stole. Nasmarowałam kanapkę masłem, nałożyłam szynkę i pomidor i zaczęłam jeść popijając gorącą herbatą.
- Gdzie Angie? - zapytałam.
- Musiała iść wcześniej do Studia na jakieś zebranie związane z egzaminami dla nowych uczniów. Swoją drogą, chciałabyś się zapisać do naszej szkoły?
- Bardzo, ale nie mam szans.
Federico uniósł pytająco brwi.
- Rodzice. Oni mi nie pozwolą. Ty miałeś szczęście. - wyjaśniłam i posmutniałam.
- Przecież nie muszą o tym wiedzieć.
- Nie chcę ich okłamywać, a później mieć kłopoty. Trudno, oni już tacy są. Przyzwyczaiłam się już i nie chcę o tym rozmawiać. - odpowiedziałam szybko.
Dokończyłam kanapkę i pocałowałam brata w policzek.
- Pa! - krzyknęłam i wyszłam z domu.
Szybko udałam się do szkoły. Wcześniej niż zwykle, bo musimy przygotować nasz plan z jedzeniem. Tak jak myślałam, przed budynkiem stał już Leon. Pomachałam mu i podbiegłam do niego.
- Heej! - rzuciłam się na niego.
Chłopak wykorzystał okazję. Podniósł mnie i obkręcił wokół własnej osi.
- Cześć księżniczko. - pocałował mnie w policzek.
- Księżniczko? - zapytałam się, gdy mnie puścił.
- Wyglądasz jak księżniczka. Ślicznie ci w prostych włosach. - skomentował.
Poczułam jak się rumienię, ale nie spuściłam głowy. Zatopiłam się w jego błyszczących oczach, które mówiły wszystko.
- W różu także ci ładnie. - zaśmiał się.
- Dziękuję. - posłałam mu delikatny uśmiech i przeszliśmy do omawiania planu.
Leon otworzył plastikowe pudełko, a w nim była cała porcja spaghetti, czyli pomidorowy sos z różnymi przyprawami i mięsem oraz pełno makaronu. Ustaliliśmy, że nie będziemy się rozdzielać, a czekać na Ludmiłę przed głównym wejściem. A dokładnie za rogiem murów szkoły. Nałożyłam jedzenie na dwa papierowe talerzyki, a miskę schowałam do plecaka chłopaka. Przed szkołą robiło się już coraz więcej uczniów, którzy kolejno wchodzili do budynku. Szukałam tylko tej właściwej blondynki, żeby się zemścić. Może nie za wczorajszą śmietanę, bo to akurat było śmieszne, tylko za inne rzeczy, które wywołały u mnie smutek, a nawet przerażenie. Nagle przez bramkę przeszła uśmiechnięta od ucha do ucha Ludmiła ubrana oczywiście cała w panterkę i buty na wysokim obcasie. Także w panterkę.
- Teraz. - szepnął.
Wyszliśmy zza rogu i obrzuciliśmy blondynkę jedzeniem. Rzuciliśmy na ziemię talerzyki, chwyciliśmy plecaki i wbiegliśmy szybko do szkoły. Zatrzymaliśmy się dopiero przy klasie, w której miała odbyć się pierwsza lekcja. Zaczęliśmy się śmiać.
- Jeeej! - krzyknęłam i przybiłam Leonowi piątkę.
- W ogóle nas nie zobaczyła, a jej mina... bezcenna. - ponownie zaczęliśmy się śmiać.



Heyooo, misiaczki 
Co tam? Szczerze? Nudny ten rozdział. Prawdą jest, że nie chciało mi się go kontynuować xP
Moje lenistwo nie zna granic, musicie się do tego przyzwyczaić, bo inaczej nie przetrwacie :P
Nie no, aż tak może źle to nie jest, ale nie wyspałam się. Może dlatego :)
Dziękuję dziewczyny za tyyyyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem. To takie kochane 
Nawet nie wiecie jaka jestem wam wdzięczna za to. Tyle radochy mam z tego, jakbym dostała czekoladę po raz pierwszy od kilku lat xD Ale taka prawda :D Jeszcze raz dziękuję 








5.08.2015

Rozdział 005 - Nie potrzebujesz tony tapety, żeby być śliczną.

17 komentarzy:




Rozdział dedykuję wszystkim dziewczynom,
 które skomentowały poprzedni rozdział ;*
Dziękuję, kocham Was <3
27 maja 2015r. (środa)
Violetta

Otworzyłam powoli oczy. Całe otoczenie było rozmazane. Widziałam tylko, że na de mną stoją wszyscy uczestnicy imprezy. Leon klękał przy mnie podtrzymując ręką moją głowę. Stopniowo zaczęłam się przebudzać nie pamiętając do końca co się stało. Wiem, że było duszno i nie mogłam oddychać. Słyszałam swoje imię wypowiedziane przez Leona. A potem urwał mi się film. Musiałam zemdleć. Nagle do domu wpadli ratownicy w pomarańczowych ubraniach.
- Otworzyć okna i podać poszkodowanej wody! - krzyczał jeden z nich.
Mama jubilatki otworzyła wszystkie okna w pomieszczeniu, a sama Katy dała mi szklankę wody. Chwyciłam naczynie. Ręka mi się trzęsła, dlatego kilka kropel cieczy kapnęło na moją sukienkę. Leon pomógł mi usiąść, a ja wypiłam zawartość szklanki. Podszedł do mnie lekarz i zaczął mnie badać.
- Proszę być spokojnym. Nagłe omdlenie spowodowane niedoborem tlenu. Należało by się teraz przewietrzyć, a nawet wrócić już do domu.  - powiedział i wsiadł do karetki.
Przy pomocy chłopaka, który tutaj ze mną jest wstałam i zrobiłam kilka niepewnych kroków w stronę Francesci.
- Jak się czujesz? - zapytała tuląc mnie do siebie.
- W porządku, ale najchętniej to bym się położyła do swojego łóżka. Pójdę już do domu.
Chwyciłam torebkę i otworzyłam drzwi. Już miałam wyjść, gdy zatrzymała mnie zdenerwowana Camila.
- O nie, nie, nie! Sama na pewno nie pójdziesz.
- Cami, przecież trafię, znam to miejsce jak własną kieszeń. - upierałam się.
- Odprowadzę cię. - zaproponowała.
- Ja ją odprowadzę, ty się jeszcze baw, ja i tak muszę już wracać. - powiedział Leon i wyszedł razem ze mną.
Szliśmy w brutalnej ciszy. Jest ciemno, bardzo ciemno. Do tego słychać jedynie szeleszczące od wiatru liście i nasze kroki. Wydaje się, jakby ktoś mnie śledził, a jednak to tylko Leon idący obok mnie. Zatrzymałam się. Znowu kręci mi się w głowie.
- Leon, muszę usiąść. - przechyliłam się do tyłu.
W samą porę chłopak złapał mnie i wziął na ręce. Znalazł najbliższą ławkę i usiadł na niej razem ze mną. Siedziałam u niego na kolanach. Niesamowite. Kręci mi się w głowie - okropne uczucie, ale gdy dzięki temu siedzisz u boku najprzystojniejszego chłopaka w szkole to jest najprzyjemniejsze uczucie jakie można doznać w moim wieku.
- Leon, dlaczego to robisz?- zapytałam po chwili?
- Co? - uniósł pytająco brwi.
- Dlaczego robisz wszystko, żebym była bezpieczna, pomagasz mi?
- Bo jesteś moją przyjaciółką, lubię cię. - uśmiechnął się. - A ty, lubisz mnie?
Nie odpowiedziałam. Zastanawiałam się co powiedzieć. Tak bardzo chciałam wyznać mu swoje prawdziwe uczucia, ale to za trudne dla mnie. Nie umiem i wiem, że przez to nigdy nie uda mi się zyskać chłopaka.
- Tak, nawet bardzo, za bardzo. - odpowiedziałam po chwili ciszy.
- Czyli ty...
- Chodźmy już, dobrze? Robi się zimno. - przerwałam mu.
Ponownie moje serce się zacisnęło i nie pozwoliło się wydostać. Wiem, że Leon chciał dokończyć, że się w nim zakochałam. Ale ja nie mogłam, bałam się jego reakcji. Co jeśli się wystraszy. Przecież to chłopcy zaczynają, nie dziewczyny. Straci poczucie męstwa? Odwróci się i minie to co teraz mam, czyli najlepszego przyjaciela. Tyle, że ja nie potrafię pogodzić się z tym, że łączy nas tylko przyjaźń. Ja czuję coś więcej i tego właśnie potrzebuję. Miłości, wsparcia i troski. Chcę być kochana.
Wkrótce dotarliśmy pod mój dom. Nacisnęłam klamkę, ale to nie zadziałało. Zadzwoniłam domofonem. Otworzył mi Federico.
- Hej, Leon! - krzyknął mój brat i poklepał go w ramię.
- Siema, Fede! - przybili piątkę.
Stałam jak wryta. Po pierwsze: Oni zachowują się jakby znali się od lat. Po drugie: Fede wgóle mnie nie zobaczył. jestem aż taka niska?
- Przyprowadziłem Violettę, zemdlała na imprezie. - Leon przytulił mnie.
- Okey, dzięki stary.
Weszłam z bratem do domu. Wytłumaczyłam cioci i bratu co zaszło na urodzinach, a następnie poszłam spać.

Następnego dnia jak zwykle obudził mnie budzik o 6:30. Zakryłam głowę kołdrą i wtuliłam się w ciepłą poduszkę. Zaczęłam przypominać sobie sytuację z wczorajszego dnia. Zrozumiałam tak naprawdę, że Leon się o mnie troszczy. Cały czas siedział przy mnie i czekał aż się wybudzę. Potem, aby chronić moje bezpieczeństwo odprowadził mnie pod sam dom i przytulił. Tylko oczywiście nie pozwoliłam mu dokończyć zdania, które tak bardzo dużo dla mnie znaczy. Dlaczego tego nie potrafię? Chciałabym być pewniejsza siebie, silniejsza. Dzisiaj mu to powiem, dam radę. Violetta, powiesz mu to, musisz. Inaczej koniec. Teraz albo nigdy. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki wykonać poranne czynności, a następnie zeszłam na śniadanie. Potem spakowałam plecak i wyszłam z domu. Gdy przekroczyłam teren mojego domu ujrzałam Leona stojącego przy bramie.
- Leon? Co ty tu robisz? - zapytałam zszokowana.
- Czekam na ciebie. - uśmiechnął się.
- Ale... Nieważne. - podszedł do mnie i razem ruszyliśmy do szkoły.
- Dziękuję ci za wczoraj, tak bardzo ci dziękuję, że byłeś wtedy przy mnie. To bardzo miłe z twojej strony i nigdy tego nie zapomnę.
- Nie ma za co. - rzuciłam mu się na szyję.
Objął mnie lekko, a ja wtuliłam twarz w jego ramię.
Po kilku sekundach oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyliśmy na siebie. Byliśmy szczęśliwi, zadowoleni. Na naszych twarzach widniał szczery uśmiech, który mówi wszystko. Dalszą drogę spędziliśmy śmiejąc się i rozmawiając. Rozpoczęły się lekcje. Na dzisiejszych przerwach praktycznie cały czas rozmawiałam z Leonem. Takiego przyjaciela to nawet w snach nie miałam. Po polskim przybiegł do mnie zdyszany chłopak i zaciągnął do kąta na korytarzu.
- Słyszałem rozmowę Ludmiły i Naty. Mają plan związany z tobą.
- No mów!
- Dziewczyny chcą wyjść po lekcjach przed szkołę, a gdy będziesz wychodzić obrzucą cię śmietaną. Dlatego razem ze mną wyjdziesz tylnym wyjściem, okey? - powiedział szybko i wyraźnie.
- Jasne, dzięki. - uśmiechnęliśmy się i poszliśmy w swoje strony. Po wszystkich zajęciach udałam się na parter i poczekałam na chłopaka. Niedługo po tym przyszedł i skierowaliśmy się ku tylnemu wyjściu. Spokojni, że nic nam nie grozi wyszliśmy ze szkoły. I w pewnym momencie oberwałam w twarz czymś białym. Po lekkim zapachu i gęstości poczułam, że to bita śmietana. Świetnie. Wyglądam pewnie teraz jak idiotka, ale cóż. Wybuchnęłam śmiechem.
- Leon, gdzie jesteś? - zapytałam machając rękoma.
- Tutaj. - dotknął moich rak.
Starł palcami z moich oczu śmietanę i ją zjadł. Śmialiśmy się z siebie.
- Kto to był? - zapytałam.
- Naty. - odpowiedział. - Pewnie się rozdzieliły. Chodź do łazienki. - zaproponował.
Pobiegliśmy śmiejąc się jak wariaci do toalety. Weszłam sama i zmyłam z twarzy śmietanę po czym wytarłam ją chusteczkami.
Po kilku minutach wróciłam znów na korytarz. Leon na mój widok zaczął się śmiać.
- Co? Mam jeszcze śmietanę? - wróciłam do łazienki i zaczęłam przyglądać się w lustrze,
- Nie, tylko przypomniała mi się tamten moment! - krzyknął.
Wybuchnęliśmy oboje śmiechem.
- No, w przeciwieństwie do Ludmiły nie nakładam na siebie makijażu. W takiej sytuacji wszystko by mi się zmyło. - powiedziałam zadowolona z siebie.
- I nie wzoruj się na Ludmile, bo nie potrzebujesz tony tapety, żeby być śliczną. Już nią jesteś. - powiedział słodko pokazując dołeczki.
Wspięłam się na palcach i pocałowałam go lekko w policzek. Poczułam jak się rumienię.
- Dziękuję.

A więc tak przedstawia się piąteczka :)
Zauważyliście pewnie, że rozdziały są krótsze niż zwykle,
 ale wstawiam je częściej i chyba bardziej mi to odpowiada ;)
Dziękuję kochane za komentarze, 
naprawdę sprawiają ogromnego banana na mojej twarzy :D
Anonimki kochane, proszę się podpisywać,
 bo choć już Was trochę rozróżniam to wolę, abyście się podpisały ;)
Kocham <3




2.08.2015

Rozdział 004 - Szmaragdowych oczach

13 komentarzy:
Rozdział dedykuję wszystkim dziewczynom, które skomentowały poprzedni rozdział <3
Miłego czytania :)
PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM

27 maja 2015r. (środa)

Violetta

Następnego ranka po raz kolejny poszłam do ceglanej, starej szkoły. Siedzę tu już siódmy rok, ponieważ gimnazjum jest tutaj połączone z podstawówką. Ale kto się spodziewał, że następny etap mojego życia wywróci je o 180 stopni? Stałam pod klasą. Nawet nie przywitałam się z przyjaciółkami tylko od razu podeszłam do Leona. Było mi tak strasznie źle. Mimo, że nie jestem winna czuję jakby właśnie tak było, że ta kłótnia między moim bratem, a Leonem była przeze mnie. W pewnym sensie to prawda, bo to o nim opowiadałam Federico. Ale on obiecywał, że nic nie zrobi. Słowo padło, a on jego nie dotrzymał sprawiając mi ból jak i mojemu przyjacielowi.
- Leon, ja naprawdę przepraszam za mojego brata. Przyznaję, że on wie o wszystkim co się ze mną dzieje. Myślał, że to twoja wina i dlatego tak na ciebie naskoczył. Przykro mi. - spuściłam głowę w dół.
- Już sobie wszystko wczoraj wytłumaczyliśmy. - uśmiechnął się.
- Na pewno? Wszystko okey? - zapytałam.
- Tak. Twój brat bardzo jest z tobą związany, nie? - kiwnęłam głową.
- Naszych rodziców prawie w ogóle nie ma w domu. Opiekuje się nami tylko ciocia. To bardzo trudne i ciężkie do zrozumienia, boli. - odpowiedziałam smutno.
- Ej, przepraszam. Nie wiedziałem. - pogładził mnie lekko po ramieniu.
Popatrzyłam się na niego. Od razu zabrał rękę. Uśmiechnęłam się. Zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca w ławkach. Wyciągnęłam książki i zaczęłam się uczyć. I tak było do końca dnia, gdy podeszła do mnie Katy.
- Dzisiaj organizuję imprezę urodzinową. Przyjdziesz?
Wzięłam do ręki zaproszenie i wyszłam ze szkoły. W głowie chodziło mi pytanie. Przyjść, czy nie przyjść? Może warto? Kto wie, kogoś poznam. A nóż będzie dobra zabawa, a ja ją przeoczę... Myślę, że raczej nie będzie alkoholu. Mamy dopiero 14 lat, a niektórzy nawet jeszcze 13. Sukienki zajmują u mnie połowę szafy, więc nie będzie problemu z ubraniem. Weszłam do domu i od razu skierowałam się do kuchni, gdzie ciocia skończyła właśnie szykować obiad.
- Witaj Violu. - Pocałowała mnie w czoło i położyła obiad na stole. - Siadaj.
- A Fede? - zapytałam.
- Ma jeszcze zajęcia. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Ciociu, czy mogę iść na imprezę do Katy?
- Jasne, tylko pamiętaj. Żadnego  alkoholu. Zadzwoń po mnie jak będziesz chciała wrócić to po ciebie przyjadę.
Kiwnęłam głową. Po posiłku od razu weszłam do pokoju i otworzyłam szafę chcąc znaleźć odpowiednią sukienkę. Wybrałam białą w motyle rozszerzającą się ku dołowi. Założyłam kolczyki perełki i kilka bransoletek na rękę. Włosy potraktowałem lokówką. Jeszcze raz spojrzałam na zaproszenie, aby wiedzieć o której godzinie zaczyna się impreza. Okej, mam jeszcze godzinę. Wykorzystam ten czas na zakup prezentu. Ubrałam białe balerinki i gotowa wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę jubilera. Wybrałam diamentowe, śliczne kolczyki i poszłam do domu jubilatki. Zadzwoniłam do drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Ze środka słychać było już muzykę. Dało mi to do myślenia, żeby wejść. Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi, a moim oczom ukazał się widok tańczących nastolatków przy głośnej muzyce i kolorowych migających światłach. Zamknęłam za sobą drzwi i gdy odwróciłam się tyłem do wejścia zostałam naskoczona przez Katy.
- Violu, przyszłaś! - krzyknęła ucieszona.
- To dla ciebie. Mam nadzieje, że ci się spodoba. - podałam dziewczynie prezent i dałam jej przyjacielskiego buziaka w policzek.
Podziękowała i przytuliła mnie, a także zaprosiła do zabawy. Przedstawiła mnie swoim znajomym. W gronie tańczących nastolatków ujrzałam Francescę i Camilę. Obok stał Leon z Diego. Grupka rozmawiała o czymś. Postanowiłam do nich dołączyć.
- Hej! - przywitałam się.
- Hej! - odpowiedzieli jakby echo.
Spojrzałam na Leona, a po chwili on na mnie. Staliśmy tak kilka sekund. Dosłownie zatopiłam się w jego szmaragdowych oczach. Jego kąciki ust były lekko uniesione do góry. To wszystko idzie w takim szybkim tempie. Jeszcze nie dawno w ogóle nie rozmawialiśmy. A teraz nagle bum i jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaźń damsko - męska. Chociaż nie wiem, czy mogę to tak nazwać. Przecież skrycie podkochuję się w szatynie o szmaragdowych, pięknych oczach. Nie potrafię tego długo tak ukrywać, ale ja... Ja jestem bardzo nieśmiałą osóbką i chociaż czasami potrafię odegrać się Ludmile to tak naprawdę nie jestem taka chętna do poznawania nowych osób. Jest to moja wada, której nienawidzę. Bardzo bym chciała poznawać nowych ludzi, ale nie umiem. Boję się? Dlatego ciężko byłoby mi wyznać Leonowi swoje uczucia, które tak bardzo skrywam w swoim sercu. Ono nie raz już chciało wyjść i krzyknąć całemu światu, że ja, Violetta Castillo kocham Leona Verdasa. Tylko, że moja podświadomość zaciska je i nie pozwala mu się wydostać.
- Halo, gołąbeczki! - pstryknęła nam przed oczami Camila. Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po krótkiej rozmowie, która trwała zaledwie minutę, o tym jak dzisiaj wyglądamy nastała cisza między nami wszystkimi. Leon wyciągnął w moim kierunku rękę, ale w tym samym czasie Francesca pociągnęła mnie na parkiet i zaczęłyśmy razem tańczyć. Po trzech piosenkach razem z Camilą dosiadłyśmy się do stolika obok chłopaków. Wzięłam z miski kilka paluszków i zjadłam je. Poczułam na swojej szyi czyjeś ręce. Odwróciłam głowę.
- Dziękuję za wspaniały prezent. - szepnęła mi do ucha. - Są śliczne i jeszcze się tak świecą. - pokazała mi się.
- Cieszę się, że ci się podobają. - uśmiechnęłam się.
Jubilatka odeszła do gości, a my zajadaliśmy się galaretkowymi cukierkami oblanymi słodką czekoladą. Mmm, pycha. Najlepsze połączenie smaków.
- Został ostatni. - Diego wskazał na pustą miskę z jednym cukierkiem.
- Poczekaj.
Francesca podeszła do stolika obok i podkradła trzy cukierki, tak żeby każdy z nas miał po jednym. Gdy wróciła wybuchnęliśmy śmiechem i zjedliśmy ostatnie czekoladki. Następnie odbyło się karaoke. Na ścianie widniała biała, duża tablica, gdzie pojawiał się tekst. Dziewczyny zaciągnęły mnie i chłopaków do śpiewania. Nie chciałam - wstydziłam się, ale nie miałam wyboru. Wybraliśmy piosenkę Happy Pharella Williamsa. Rozbrzmiała dobrze znana nam melodia i zaczęliśmy razem śpiewać. Muszę przyznać, że bardzo dobrze nam poszło. Gdy skończyliśmy otrzymaliśmy gromkie brawa od gości, którzy także przebywali w tym domu. Przybiliśmy sobie piątki, usiedliśmy przy stole i słuchaliśmy następnych uczestników. Następnie rodzice Katy wnieśli tort, a na nim świeciło się czternaście świeczek. Każdy dostał kieliszek piccolo. Zaśpiewaliśmy jubilatce Sto lat. Dziewczyna pomyślała marzenie i zdmuchnęła świeczki. Następnie każdy zjadł swój kawałek tortu. Po deserze wszyscy wyszli na parkiet, a my jedyni - wyjątki, siedzieliśmy przy stole i dyskutowaliśmy na temat uczestników karaoke. W pewnym momencie Leon wystawił do mnie rękę.
- Zatańczymy? - zapytał.
Uśmiechnęłam się i wstałam. Chłopak chwycił mnie za ręce i zaprowadził na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Było tak przyjemnie. Szatyn obkręcał mnie i spokojnie prowadził w tańcu. W tym momencie czułam się naprawdę jak prawdziwa księżniczka fruwająca nad chmurami. Po piosence dołączył do nas Diego i dziewczyny, wtedy tańczyliśmy już razem w grupce. Na parkiet co minutę dołączało coraz więcej ludzi, co powodowało duchotę w pomieszczeniu. Moje taneczne ruchy są powolniejsze i już nie energiczne. Zaczyna kręcić mi się w głowie. próbuję stanąć, lecz nie wiem, czy tak naprawdę stoję. Automatycznie rozbolała mnie głowa, co spowodowało lekkie mdłości. Zaczyna mi się ciężko oddychać. Zamykam oczy, a gdy je otwieram widzę czarne plamy przed oczami. Tracę czucie w nogach. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ledwo widzę jak podbiega do mnie Leon i łapie moje kruche ciało. Słyszę jego słowa, które z czasem robią się niesłyszalne.
- Violetta, słyszysz mnie? Viole....


No i macie rozdział 4 :)
Wow, jak szybko!
Mój własny, osobisty rekord! Yeaah :D
Ale dlatego taki krótki ;/

Chciałabym podziękować tym, którzy skomentowali pod poprezdnim postem.
Byłam zaskoczona ilością komentarzy, a czytając je cały czas się uśmiechałam. To jest naprawdę miłe uczucie.
Dziękuję Wam kochane <3

PS. Czy przedłużyć konkurs? W każdej chwili mogę to zrobić, ale do tego potrzebuję uczestników. Przynajmniej trzech. Niestety nikt się nie zgłosił. Proszę o napisanie w komentarzu, czy bierzecie udział, czy ie. Bardzo mi na tym zależy. 
Przypomnienie: [Klik]