21 maja 2015r. (czwartek)
Violetta
Chciałabym... Chciałabym, żeby świat był zupełnie inny. Teraz jest koszmarny. Nie chcę w takim żyć, nie chcę, żeby każdy dzień był taki sam. Zaczynał się od dokuczania, krytykowania. W mojej wyobraźni ludzie są dla siebie mili. Szanują się nawzajem i nikogo nie krzywdzą tym co mówią. Tylko czemu oni tacy są teraz? Tacy podli. Sprawia im przyjemność z robienia przykrości innym? Chcą być fajniejsi? Zawsze staram się być miła i życzliwa dla innych. I choć czasami to nie wychodzi to nigdy nie chcę mieć złych zamiarów. Problem w tym, że inni tego nie odwzajemniają. To nie możliwe, że w moim wieku są tacy ludzie. W takich sytuacjach wymuszam uśmiech, który jest fałszywy. Tak naprawdę wtedy w moim sercu coś pęka i bardzo boli. Dlaczego? - tak zakończyłam swoje wypracowanie z polskiego.Odłożyłam długopis i przetarłam oczy dłońmi. Wzięłam głęboki wdech, aby się nie popłakać. Już pewnie i tak jestem czerwona. Czuję jakbym miała gulkę w gardle. Camila, moja sąsiadka z ławki szturchnęła mnie łokciem w rękę. Spojrzałam na nią, a ta napisała ołówkiem na kartce: "Skończyłaś?". Kiwnęłam twierdząco głową. Zadzwonił dzwonek. Spakowałam się i z zawieszonym plecakiem na ramieniu oddałam pracę nauczycielce i wyszłam na korytarz. Po chwili dołączyła do mnie Cami. Tak, to moja przyjaciółka. Nie powiem, ze prawdziwa, bo jest ich bardzo mało, a ona nie zawsze taką jest. Ale na pewno wolę ją odbtej podłej Ludmiły. Skręciłyśmy w prawo i weszłyśmy pod schodach.
- Co napisałaś? - zapytała po chwili.
- Oj, dużo by wymieniać. - odpowiedziałam wymigując się.
Rzuciłam plecak pod klasę i wyciągnęłam truskawkowy jogurt pitny. Odkręciłam korek i zaczęłam pić.
Mogę sobie wyobrazić co by było, gdybym jej powiedziała. Wszyscy wiedzą, że należę do grupy tych gorszych. Zaczęło się to od tego roku. Pierwsza klasa gimnazjum. Wtedy cała moja klasa - 1b stwierdziła iż jestem za spokona, cicha i "niewystrzałowa". Mówią, że z nikim nie rozmawiam. Ale ja gadałam ze wszystkimi do momentu, kiedy zaczęli mnie krytykować. Zamknęłam się w sobie. Zaczęłam zajmować się sobą. Camila odeszła do dziewczyn znudzona pewnie moją obecnością. Jestem już do tego przyzwyczajona i nie jest to dla mnie nowością. Nic nie mówię, bo nie mam o czym. Nikogo nie interesuje moje życie. Weszłam do sali za klasą. Usiadłam do swojej ławki w czwartym rzędzie od okna. Lubię ru siedzieć. Gdy mi się nudzi - podpieram ręką głowę i patrzę na drzewa, budynki. Czasami siadają na oknie ptaki.
- Dzień dobry, dzieci. Dzisiaj znowu ćwiczymy równania. Usiądźcie i wyjmijcie podręczniki na stronie 218. Leon, przyjdziesz do tablicy i zapiszesz nam zadanie. - powiedziała kobieta i zajęła miejsce na czerwonym krześle.
Leon... Leon to fajny chłopak. Uczy się dobrze, ale nie bardzo dobrze. Jest zabawny, uśmiechnięty, miły. A ta jego boska grzywka... Ma słodką twarz. Nie, nie zakochałam się. Ja po prostu go bardzo lubię. Tak, to dobre określenie. Teraz miał skwaszoną minę. Nie lubił tego. Niechętnie podszedł do tablicy, wziął kredę i stanął jak słup wpatrzony przed siebie. Odwrócił się do klasy i uśmiechnął się błagalnie. Chłopcy zaczęli krzyczeć rozwiązania, co pani od razu skarciła. Spojrzała na Leona jakby "Serio? Nie wiesz? Jak możesz?!" Szybko wyrwałam kartkę z zeszytu i zapisałam poprawne równanie. Gdy nauczycielka nie widziała pokazałam ją chłopakowi. Mrugnął do mnie i zapisał. Odłożył kredę. Ten cichy odgłos stukającej kredy zwrócił uwagę matematyczki, która spojrzała na tablicę i sprawdziła wynik.
- Bardzo dobrze, Leon. Możesz usiąść. - skomentowała z ulgą.
Wrócił na swoje miejsce, czyli ławkę obok mnie. W sumie dobrze, że siedzimy tak blisko siebie. Zawsze mogę mu podpowiedzieć. Mistrzem matematyki to on nie jest. Miał zadowolony wyraz twarzy. Spojrzał na mnie, a ja na niego. Uśmiechnęłam się. No, bo kto na jego widok by zachował poważną minę?
- Dzięki Fiolka, uratowałaś mi... - zamyślił się. - Uratowałaś mi dupę, Fiolka! Znowu! - zaśmialiśmy się cicho.
No tak, zapomniałam dodać, że Leon od początku roku mówi na mnie Fiolka. Na początku mnie to mega wkurzało, ale już się przyzwyczaiłam. Bo to słodkie, gdy tylko on tak mówi.
- Spoko, nie ma za co. - powiedziałam i powróciłam do zadań.
Po chwili uśmiechnęłam się do siebie i szepnęłam prawie niesłyszalnie.
- Możesz zawsze na mnie liczyć, Leon.
Spojrzałam na niego okiem i usłyszałam ciche "dziękuję" z jego strony. Mówiłam, że jest miły? Następne lekcje minęły normalnie, jak zwykle. Wróciłam do domu. Przywitałam się z rodzicami i usiadłam do stołu, żeby zjeść z nimi obiad. Potem odrobiłam lekcje i przyszykowałam się na następny dzień. Po czym padłam na łóżko i zaczęłam płakać. Jak zawsze użalam się nad sobą i swoim życiem. Ale dzisiaj był szczęśliwa z jednego powodu. No dobra, z dwóch. Myśląc o tym, zasnęłam. Obudziłam się dopiero późną nocą. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w miętową pidżamkę i weszłam pod ciepłą kołdrę kontynuując spanie.
***
No i jest prolog.
Mi się podoba i mam ogromną nadzieję, że Wam też :D
Jak na prolog to długi, prawda? :)
Poznajemy główną bohaterkę : Violettę. Jest tutaj dużo o jej życiu.
Poznajemy także Leona! :D
jestem mega nakręcona na tą historię.
Myślę, że spodoba Wam się tak samo jak i mi ;*
Dziękuję za przeczytanie <3
Buziaczki, Julia