7.07.2015

One Shot "Przypadek, czy prawdziwa miłość?"

Znalezione obrazy dla zapytania Leonetta

"Przypadek, czy prawdziwa miłość?"

One Shot, który zajął 2 miejsce w konkursie Vicky Victorious
Dziękuję Ci kochana. To właśnie Tobie go dedykuję  

Violetta
Nie mogę w to uwierzyć. Niedługo stanę się gwiazdą. Będę błyszczeć ma scenie. I te uczucie, kiedy widownia wykrzykuje twoje imię i pragnie, abyś wyszedł na scenę. Za chwilę ostatni koncert trasy i niespodzianka, którą obiecał nam Pablo.
- Dzieciaki! Wchodzimy! - krzyknął nauczyciel.
- Poczekajcie! - wystawiłam ręce do przodu.
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! - wszyscy chórem wykrzyknęliśmy.

Słysząc melodię piosenki "En mi mundo" z ogromną energią wybiegłam na scenę. Fani na mój widok zaczęli krzyczeć co sprawiło uśmiech na mojej twarzy. Zaraz dobiegli do mnie przyjaciele i razem zaśpiewaliśmy następne piosenki. Widownia pokazała na co ich stać i  z nami śpiewali znane im dobrze utwory. To niesamowite ile ludzi mnie i moich rówieśników z zespołu uwielbia. Daliśmy z siebie wszystko. Włożyliśmy w to całe nasze serca. To ostatni, najważniejszy koncert. Nigdy nie wiadomo, czy jeszcze w takim składzie kiedyś wyruszymy w kolejną trasę. Pod koniec koncertu, po moim przemówieniu fani pożegnali nas ogromnymi oklaskami. Cały stadion klaskał. Cudowny dźwięk dla moich uszu. Zmęczeni, ale szczęśliwi i uśmiechnięci weszliśmy za kulisy, gdzie czekał na nas Pablo.
- Byliście świetni. Niesamowite, że mamy takich uczniów. No to teraz tak bardzo wyczekiwana przez was niespodzianka!
Nastała cisza oczekiwania.
- Jedziemy się spotkać z najlepszymi koszykarzami w Hiszpanii! - krzyknął radośnie.
Zamarłam, a po chwili ja i wszystkie dziewczyny zaczęłyśmy głośno piszczeć ze szczęścia. Zaś chłopcy przybili sobie piątki z okrzykiem "Jea!". Natychmiast przebraliśmy się w luźne ciuchy. Wiadomo, to co innego niż te wszystkie sztywne sukienki i buty. Odjechaliśmy, a ja nadal nie mogę pojąć, że zobaczę największe ciacho na świecie - Leona Verdasa. Moje myśli przerwał sen po męczącym koncercie. Po kilku godzinach jazdy obudził mnie głośny krzyk Francesci, która siedziała obok mnie w autokarze.
- Viola!
Zerwałam się przerażona.
- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny.  - zaśmiała się.
- Po co mnie budzisz?
- Zara... Już jesteśmy.
- Co? Jak ja wyglądam? A moje włosy? - szybko zrobiłam niechlujnego, ale nawet ładnego kucyka. Wzięłam łyk wody i wysiadłam z pojazdu.
Wbiegłam na boisko szukając JEGO. Cóż, nie ma. Wróciłam się do autokaru chcąc powiedzieć cos przyjaciółkom, ale wpadłam na umięśnioną klatkę wysokiego chłopaka. Tak, był ode mnie dużo wyższy. Miał krótkie, czarne spodenki i białą bluzkę na grubych ramiączkach. Spojrzałam w górę, aby zobaczyć twarz nieznajomego człowieka. To, co zobaczyłam totalnie mnie zszokowało.
- L-leon Verdas? - jąkałam się.
- Tak, to ja. Mistrz koszykówki reprezentujący Hiszpanię. - zaśmiał się.
- Leon Verdas!!! - pisnęłam. - Mogę zdjęcie?
- Jasne - odpowiedział.
Wyjęłam z torebki Iphona, wyciągnęłam rękę do przodu, przytuliłam się do Leona i pstryknęłam fotkę. Śliczna.
Wstawiłam zdjęcie na Facebooka.
- Moja kuzynka cię uwielbia. Była na koncercie dwa tygodnie temu i wyszła cała zapłakana. Spełniła swoje marzenie. Cieszyłaby się, gdyby mogła cię spotkać face to face. - powiedział odciągając mnie od ekranu telefonu.
- Naprawdę?
Przytaknął.
- No, nie dziwię się jej. Jesteś śliczna i jak słuchałem na YouTubie jak śpiewasz to teraz stwierdzam, że masz niezwykły głos.
- Przestań. - spuściłam głowę czując, że moja twarz nabiera rumianych kolorków.
- No tak. Ty super śpiewasz, a ja super gram na boisku. - odpowiedział uśmiechając się szeroko.
- Ale ty skromny... - zaśmiałam się.
Chłopak odszedł do swojej drużyny i zaczął z nimi rozmawiać i śmiać się. Ciekawa jestem, czy poruszył coś na mój temat. Miło by mi było. Jejku, jaki on jest słodki. Fajnie się z nim rozmawia. Tak, jakby był moim najlepszym przyjacielem od kilku dobrych lat. Podeszłam do dziewczyn.
- Mam z nim selfie! - pokazałam fotkę z telefonu.
I wtedy Leon zdjął z siebie koszulkę. O mój Boże! Jaki on jest boski.
- Aaaa! - zaczęłyśmy piszczeć.
Zaśmiał się i mrugnął do nas.
- Zawsze tak reagują. - krzyknął do kolegi.
Bodajże do Diego.
- O matko, on będzie mój! - krzyknęła włoszka.
- Ooo nie, mój!
- A ja? To ja jestem ta najpiękniejszą blondynką. Będzie mój!
- Przestańcie. Żadna go nie będzie miała... W końcu sławni mają swoją tradycję. Dziewczyna? Owszem, ale tylko na chwilkę. No, ale nie będę gorsza. Leon będzie M-Ó-J - uśmiechnęłam się chytro.
Dziewczyny rzuciły mi groźne spojrzenie. Pobiegłyśmy na środek boiska. Podeszłam szybkim krokiem po piłkę. Znów wpadłam na NIEGO. Co za szczęście. Jednak tym razem nie było tak wesoło. Przewrócił się przekrzywiając nogę w bok. Brawo Violka! Wpadka zaliczona!
- Jezu, przepraszam! Nic Ci nie jest? Czekaj zadzwonię po karetkę.
- Nie! Stop, stop! Nic mi nie jest. - uspokoił mnie.
- Na pewno? A wstaniesz? - podałam mu rękę, którą złapał.
Wstał i ponownie usiadł. Dotknął obolałego miejsca i syknął.
- Dzwonię.- jak powiedziałam tak zrobiłam.
Pogotowie przyjechało po 10 minutach. Zabrało go do szpitala na prześwietlenie, a mnie podwiózł Pablo. Na miejscu szybko pobiegłam do środka. Tam, gdzie zawieziono chłopaka.
- Violetta! Wracaj! Musimy jechać - wołał mężczyzna.
- Zadzwoń do taty. Wrócę za kilka tygodni. Będziemy w kontakcie. Wróć do reszty, dam sobie radę.
Weszłam do środka, a recepcjonistka po kilku minutowych namawianiach wskazała mi odpowiednią salę. Zapukałam lekko do wyznaczonego pomieszczenia i weszłam do środka. Lekarz, który zapisywał coś na kartce po chwili wyszedł. Usiadłam koło Leona i wyznałam:
- Wiem, że teraz mnie nienawidzisz. Ja jestem dla ciebie nikim, tylko fanką. Wiem, że to co zrobiłam jest okropne, Chcę, abyś jednak pamiętał o mnie. Po prostu, że jest taka osoba jak ja. Jest mi naprawdę głupio. Teraz nie zagrasz na mistrzostwach, nie wybaczysz mi. Przykro mi. Przepraszam - pocałowałam go w policzek i wyszłam płacząc.
Nie wiem, dlaczego tak naprawdę płaczę. Przecież i tak by nic między nami nie zaszło. Czuję się tak jakby obiecano mi spotkanie ze sławną osobą, a potem się okazuję, że pomylono nazwiska i ktoś inny go spotka. Ale nie mogę wrócić do Buenos Aires. To byłoby nierozsądne posunięcie. Zostaję tutaj. Poczułam buczenie w kieszeni.

*Od Nieznany* 584******
Gdzie jesteś?
Leon Verdas

On zna mój numer?

*Do Leon*
Nie martw się, zapłacę za rehabilitację.

*Od Leon*
Chodź do mnie.

Nie miałam zamiaru tam iść. Nie chcę. Nie dam rady. Usiadłam na krzesełku i zasnęłam.

~Następny dzień~
7:00
Obudziłam się na korytarzu szpitalnym. Za mną w pokoju leży Leon. Śpi. Weszłam cichutko do środka i usiadłam koło niego.
- Przepraszam. Jestem pustą idiotką, ale zapłacę. Zobaczysz, jeszcze wygrasz. Jesteś silny, a ja nie. Nie zapomnę o tym co ci zrobiłam. Przykro mi. - dałam mu buzi w czoło i wyszłam.
- Jak Leon? - zapytałam lekarza.
- Kość w nodze przekręciła się o kilka stopni, prawdopodobne jest, że upadł na rękę, więc nadgarstek jest mocno nadwyrężony. Potrzebuje natychmiastowej rehabilitacji, aby mógł dalej grać.
- Dziękuję - szepnęłam i wyszłam ze szpitala.
Poszłam do restauracji coś zjeść. Od wczoraj ze stresu nic nie miałam w ustach. Bardzo boję się o Leona. To wszystko moja wina. Dostanę ochrzan od jego trenera. W końcu straci swojego zawodnika. Wieczorem znowu poszłam do niego.
Wzięłam głęboki wdech i wydusiłam:
- Rehabilitację masz zapewnioną.
Tylko te słowa potrafiłam z siebie wydobyć. Wybiegłam. Łzy leciały mi jak strumienie wodospadu. Nie wytrzymuję. Nie mogę.

~Trzeci dzień~
8:30
Poszłam do łazienki przemyć buzię i tak jak zawsze odwiedziłam Leona. Pogłaskałam go po głowie, a moje łzy spadały jedna po drugiej na jego kołdrę. Po raz kolejny wzięłam tabletki uspakajające, które kupiłam w aptece. Łykam je po kilka razy dziennie. Wiem, że to grozi mojemu zdrowiu, ale to będzie dla mnie kara. Chcę żyć, chcę być zdrowa i chcę spełniać marzenia, ale nie chcę żyć przeszłością. Tym, że wyrządziłam komuś krzywdę i nie może spełniać się w swoim zawodzie.
Zaczął się przebudzać.
- Violetta. - usiadł.
- Nie, przepraszam. Nie powinno mnie tutaj być. - wstałam, lecz on złapał mnie za nadgarstek.
- Puść mnie! - krzyknęłam
- Podeszłam do drzwi. Nie patrząc na niego z trudem wydusiłam:
- Zapomnij o mnie. Nie dzwoń, nie pisz, nie myśl.
- Jak mam o Tobie zapomnieć? Nikt inny się tak o mnie nie troszczył. Kocham Cię!
- Co? - odwróciłam się. - Nie, ja nie zasługuję na ciebie. Przepraszam.
Wyszłam cała zapłakana. Usiadłam na krzesełku na korytarzu. Skuliłam się. Włożyłam głowę między kolana i płakałam. W myślach wyżalałam się nad sobą. Nawet nie przeszło mi przeszły mi przez głowę jego słowa. Nie mogłam się na tym skupić. Chodziło tylko o to, że już nigdy więcej go nie zobaczę, a w telewizji ciężko będzie mi na niego spojrzeć. Ponownie wzięłam tabletki.
Usłyszałam głos pielęgniarki.
- Panie Leonie, proszę natychmiast wrócić do łóżka!
Spojrzałam w bok. Stał tam ON w niebieskiej piżamie. Powoli do mnie podszedł i usiadł na krześle obok.
- Nie bierz tych tabletek. Proszę, wyrzuć je. Od skręconej kostki nie umrę, a od tych prochów można stracić życie
- Przepraszam - szepnęłam.
Objął mnie. Jego bluzka z czasem stawała się coraz bardzie mokra od łez spływających z moich oczu.
- Nie przepraszaj. Przecież to mogło zdarzyć się każdemu. To tylko skręcona kostka i boląca ręką. Nie przez takie rzeczy przechodziłem. Miałem też złamaną nogę i znowu jestem zdrowy. Nie martw się mną. Nie jestem małym chłopcem. Radzę sobie w takich sytuacjach. - pocieszał.
- Ale do mistrzostw zostało niewiele czasu. Boję się, że nie zdążysz. A wtedy ja odejdę już na zawsze o d tego miejsca.
- Ale ja cię kocham, Violetta. Nikt inny nie troszczyłby się tak o mnie, nie spędzałby całymi dniami w szpitalui, nie śpiewał mi wieczorami. Ja to wszystko słyszałem. Nie budziłem się specjalnie, żebym mógł usłyszeć twój głos. Ale dzisiaj nie wytrzymałem. Nie chciałem, żebyś się smuciła. -  wyznał. - Violu, przejdźmy przez to razem. Zostaniesz moją dziewczyną?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie wierzę w to, naprawdę nie wierzę. Przede mną stoi mistrz świata i prosi mnie, czy zostanę jego dziewczyną. To chyba sen. Szczypię się lekko w ramię i odpowiadam nieśmiało.
- Ttak... Kocham cię, Leon. Chcę spędzić z tobą całe życie. Nie dlatego, że jesteś znany tylko za to kim jesteś. A jesteś wspaniałym chłopakiem z pięknym sercem.
- Ja również Vilu.
Od następnego dnia przez tydzień trwały rehabilitację, na których Leon mimo bólu walczył do końca. I tak oto teraz jest na mistrzostwach. Jesteśmy razem i nic nas nie rozdzieli. Dziewczyny przyjechały obejrzeć go.
- Jak Leon? - zapytała włoszka.
- Sama widzisz. - uśmiechnęłam się na widok wchodzącego na boisko Leona.
- A coś ty taka wesoła?
Nie odpowiedziałam.
- Ale ciacho... - rozmarzyła się Cami.
- Bo moje.

Narrator, 5 lat później.
Leon po wygranych meczach oświadczył się Violettcie i ożenił się z nią. W wieku dwudziestu trzech lat zapłodnił ich córeczkę - Jessicę. Stworzyli kochającą się rodzinę. Violetta jest sławną piosenkarką, a Leon dalej rozwija się w swojej sportowej karierze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz