9.02.2016

Rozdział 024 - Bo ona nie ma w ogóle talentu

10 czerwca 2015r. (środa)


Dedykacja dla: Aria, Mar tyna, karolaaavlover, Emily Comello i Patty;* Super


Violetta 
Poczułam czyiś ciepły i spokojny oddech, a potem buziak w policzek. Uśmiechnęłam się. Otworzyłam leciutko oczy i ujrzałam promienny uśmiech mojej mamy.
- Czas wstać, córeczko. - powiedziała leciutko ciągnąc mnie za rękę.
Usiadłam i dokładnie się jej przyjrzałam. Była szczęśliwa, taka jak zawsze. Ni wyglądała na chorą ani na osłabioną. Nic z tego nie rozumiem.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam patrząc na swoje dłonie.
- Ale co? - założyła mój kosmyk włosów za ucho, aby ujrzeć moje powieki.
- Ukrywasz to, że jesteś smutna.
- Ja nie chcę, żebyście przeze mnie przeżywali jakąś żałobę. Niech będzie jak zwykle. Przyjechałam, żeby zobaczyć się ze swoimi dziećmi i niezmiernie się z tego cieszę. - uśmiechnęła się, kiedy na nią spojrzałam.
Odwzajemniłam gest i się do niej przytuliłam.
- Kocham cię, mamo. - wymamrotałam.
- Ja ciebie też, Violu.
Po chwili się od siebie oderwałyśmy i zeszłyśmy na dół, gdzie czekała na nas już cała rodzina. Przywitałam się i usiadłam między mamą a Federico. Zaczęłam jeść przygotowane przez mamę gofry z bitą śmietaną. Mmm... Od dawna mi tego brakowało. W pewnym momencie wszyscy zaczęli się śmiać, oprócz mnie. Kompletnie nie wiedziałam, o co im chodzi. Uniosłam jedną brew. Spojrzałam na Fede, a on palce przejechał po moim podbródku. Okazało się, że jestem ubrudzona śmietaną. Oblizał swojego palca ze smakiem, a ja wybuchłam śmiechem. Gdy zjadłam poszłam do łazienki. Umyłam twarz i zęby. Następnie związałam włosy w luźnego warkocza i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam po schodach i stanęłam przy kuchennym blacie czekając na kanapki, które mama mi przygotowywała.
- Violu, miałaś nam coś powiedzieć. - odezwał się tata.
- Tak, ale to po szkole. - odpowiedziałam szybko.
Pokiwał głową. Wyciągnął z teczki laptopa, położył go na stole i zaczął przy nim pracować. Mama podała mi śniadaniówkę, a ja włożyłam ją do plecaka.
- Cześć! - krzyknęłam wychodząc z domu razem z Federico.
Chłopak przy pierwszym skręcie się ze mną pożegnał i poszedł w stronę swojej szkoły. Samotnie szłam chodnikiem. Bałam się powiedzieć rodzicom o Studiu. Mama jest chora. Nie chcę jej denerwować i jeszcze bardziej zamartwiać. Ale chcę, żeby oboje wiedzieli o mojej decyzji. Zrobię to dzisiaj, ale denerwuję się. Wiem, jak zareagują. Będą źli.
Dostrzegłam, że obok kawiarenki przechodzi jakiś szatyn. Od razu wiedziałam kim był.
- Leon! - zawołałam.
Odwrócił się i przebiegł przez ulicę. Zatrzymał się tuż przede mną i mnie mocno przytulił.
- Hej, kochanie. - ucałował mój policzek.
Uśmiechnęłam się. Chłopak splótł nasze dłonie. Ruszyliśmy w stronę szkoły.
- Leon, wczoraj przyjechali moi rodzice i... - zawiesiłam głos.
- Coś się stało? - zapytał zaniepokojony.
Dobrze wiedział, jacy oni są.
- Moja mama ma raka. Może mnie zostawić w każdej chwili. - wymamrotałam wypuszczając łzy.
Zatrzymał się. Spojrzał mi w oczy i położył dłoń na moim policzku. Kciukiem starł łzy. Jego dotyk jest jak magiczna różdżka, która powoduje u mnie spokój. Spowolniłam oddech. Ponownie mnie przytulił. Wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi, co pozwoliło mi na zatrzymanie łez. Leon gładził moje plecy.
- Powiedz coś. - szepnęłam.
Jednak on najwyraźniej się nie odważył. Nie dziwię mu się. Sama nie wiedziałabym co powiedzieć takiej osobie. Potrzebowałam wtedy tylko miłości, móc kogoś przytulić, móc się komuś wyżalić.
- Przykro mi. - wymamrotał.
Oderwałam się od niego. Miał zaszklone oczy. Uśmiechnęłam się dodając nam obu otuchy.
- Może tak miało być, może gdyby nie ta choroba stałoby się coś gorszego? Kiedyś się jeszcze spotkasz z mamą, ale na ciebie jeszcze nie czas. - powiedział cicho.
Patrzyłam się przed siebie, w punkt położony tuż przy szyi chłopaka. Ucałował moje czoło i chwycił moją dłoń.
-W porządku? - zapytał troskliwie.
Kiwnęłam głową. Postawił kilka kroków leciutko ciągnąc mnie za sobą. Po chwili dorównałam mu kroku. W milczeniu doszliśmy do szkoły. Zostawiłam plecak przy ścianie i pobiegłam do Camili przytulając się do niej od tyłu. Odwróciła się i szeroko się uśmiechnęła. Ponownie się przytuliłyśmy, a po chwili przybiegła Francesca, która swoim drobnym ciałem otuliła nas dwie. Zaczęłyśmy się śmiać. Oderwałyśmy się roześmiane. Obok nas przeszedł Diego, który przykuł uwagę włoszki. Uśmiechnęłam się. Dziewczyna ocknęła się dopiero po dzwonku. Spojrzała na nas, jakby dopiero obudziła się ze snu. Wzięłyśmy plecaki i weszłyśmy do klasy. Usiadłam w ławce razem z Francescą i wyciągnęłam z plecaka potrzebne książki. Zaczęła się biologia. Następnie byłą matematyka, fizyka, hiszpański, angielski i w-f. Na ostatniej lekcji dowiedzieliśmy się, że musimy zostać na pół godziny w szkole, aby zrobić próbę przed zakończeniem roku szkolnego. Tak bardzo chciałam iść od domu, rzucić się na łóżko i zasnąć. Po w-fie w szatni przebrałam się ze sportowego stroju w moje ubranie. Gotowa wyszłam na korytarz i razem z Ludmiłą udałyśmy się na salę gimnastyczną. Nasza droga szła w ciszy. Nie wiedziałam, czy powinnam z nią rozmawiać. Przecież przez cały rok była przeciwko mnie,
- Zapisujesz się do Studia? - zapytałam wreszcie.
- Tak, postaram się. A ty? - odpowiedziała szukając telefonu w torebce.
Trochę czułam się jak powietrze, jakby mówiła do siebie.
- Bardzo bym chciała, ale muszę porozmawiać z rodzicami. - odpowiedziałam.
Spojrzała na mnie, jakby nagle się wybudziła ze snu i uśmiechnęła się.
- No, to powodzenia. - podała mi doń.
- Również. - uścisnęłam ją.
Gdy doszłyśmy na salę gimnastyczną, od razu pobiegłam do Leona. Usiedliśmy na ławce i czekaliśmy na nasza kolej, podczas gdy nasi rówieśnicy tańczyli i śpiewali. Tak jak mówiłam, nasza szóstka jest najbardziej utalentowana. Aż miło na nich patrzeć. Są naprawdę dobrzy.
Nauczycielka spojrzała w kartkę po skończonym tańcu Camili i Francesci.
- Leon i Violetta! - zawołała kobieta.
Wstaliśmy i weszliśmy na miejsce, które zastępowało scenę. Przygotowane było już pianino i gitara. Usiadłam przed dużym, czarnym instrumentem, a chłopak stanął przede mną trzymając gitarę. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Miałam zacząć, gdy w głowie pojawiła mi się wątpliwość.
- A, co z mikrofonami? - zapytałam.
- Będziecie mieć takie na ucho, żeby było łatwiej. - odpowiedziała kobieta.
Kiwnęłam głową i spojrzałam porozumiewawczo na Leona, który się do mnie uśmiechnął. Położyłam palce na klawisze i zaczęłam grać pierwsze nuty melodii. Po chwili dołączyła gitara i nasze głosy.


Te esperare aungue la espera sea un invierno
Te seguire aunge el camino sea eterno
Mi corazon no te puede olvidar
Y hare lo que sea por volverte a amar
Y hare lo que sea por volverte a amar



Zakończyliśmy brawami. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Wstałam i ustawiłam się na środku sceny. Leon odłożył gitarę i dołączył do mnie. Gdy zabrzmiała muzyka zaczęliśmy tańczyć nasz układ. Po paru minutach skończyliśmy, dzięki temu mogliśmy udać się do domu. Tak też zrobiłam.Powoli dochodziła 16. Pora coś zjeść, mój brzuch dawał już o tym znaki. Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Położyłam plecak pod ścianą i weszłam do kuchni. Mama stała przy blacie i najprawdopodobniej robiła obiad. Odwróciła się, gdy mnie usłyszała. Uśmiechnęła się i podeszła do mnie. Mocno mnie przytuliła, a gdy się ode mnie oderwała, ucałowała mnie w policzek.
- Cześć, Violu. - powiedziała i wróciła do gotowania. - Co tam w szkole?
- Nie jest źle. Miałam dzisiaj próbę. - odpowiedziałam siadając na blacie.
Mama spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc. Westchnęłam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
- Na zakończenie roku moja klasa, no i ja, przygotowujemy "przedstawienie". Tańczymy i śpiewamy. Ja śpiewam i tańczę z Leonem.
- Słucham? Będziesz śpiewać, tańczyć? - zapytał tata uderzając gazetą o stół.
Podskoczyłam przez trzask papieru. Nie wiedziałam, że jest tu tata. Siedział za drzwiami przy stole. Gdybym wiedziała, że wszystko słyszy, i że w ogóle tu jest, to nic bym nie mówiła. Ale powiedziałam, i muszę dokończyć .
- To, co usłyszałeś. - wymamrotałam przestraszona.
- Nie pozwalam ci! Nawet się nie spytałaś! - krzyknął.
- Ale twoje zdanie nie jest tu potrzebne! Występuję razem z klasą! - odkrzyknęłam.
- Nie podnoś na mnie głosu! Jutro masz iść do wychowawczyni i zrezygnować z występu!
- Nie, nie zrobię tego, bo ty tak chcesz. Nawet nie wiesz jak to będzie wyglądać, gdy moi koledzy będą na scenie, a ja jedyna z klasy będę siedzieć na widowni. Skoro chodzę do tej szkoły, to muszę się integrować i wnosić coś do mojej klasy. Wcale nie musisz przychodzić i mnie oglądać skoro tak bardzo nie chcesz, ale ja nie zrezygnuję. - opowiedziałam gestykulując rękoma.
- Nie jesteś pełnoletnia, żeby sama o wszystkim decydować!
- Ale to nie ty chodzisz do tej szkoły, tylko ja! Może mi jeszcze powiedz, z kim powinnam siedzieć w ławce?! A tak w ogóle to przenoszę się do Studia On Beat.
- Co to jest? - zapytał już spokojniej.
Nie wierzę, to tylko dowód, że się nami nie przejmuje.
- Szkoła, do której uczęszcza Federico. - odezwała się mama.
Tata spojrzał na nią groźnym wzrokiem.
- Ile razy, Violetto mam ci powtarzać, że poszedł tam Federico, a nie ty.
- To ja też tam będę się uczyć. W czym problem?
- Nie chcę, żebyś szła za muzyką.
- Ale ja chcę! Nie mam zamiaru siedzieć w biurze i przeglądać papiery. To nawet niezdrowe! Czym się różnię od Fede? W czym jestem gorsza?! - krzyknęłam.
- German, daj jej szansę. - mama pogłaskała go po ramieniu.
- Teraz ty? Ty też po jej stronie? Ty tu rządzisz, czy ona? - wskazał na mnie.
- Aha, czyli nie mam swojego zdania, tak?!
Mama zaprzeczyła głową. Podałam jej ulotkę, którą zaczęła czytać.
- Nie pozwalam! - krzyknął tata.
- Ale dlaczego? Podaj powód! - wrzasnęłam.
Wtedy do kuchni wszedł Federico. Stanął obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Czemu tak krzyczycie? - zapytał.
- Bo, nasz kochany tatuś bez powodów, nie chce mnie puścić do Studia On Beat i nie pozwala mi brać udziału w szkolnym przedstawieniu. - odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając.
Federico zaczął się śmiać. Wiedział, jacy są i chciał i pomóc.
- No, dlaczego? - zapytał.
- Bo... Bo ona nie ma w ogóle talentu do tego! - krzyknął.
Otworzyłam szeroko buzię. Uwolniłam się z uścisku brata i pobiegłam na schody.
- Violu, a obiad? - spytała mama.
- Nie chcę jeść obiadu z tym świrem! - wrzasnęłam przechodząc przez ostatni schodek.
- Jak mogłeś?! - usłyszałam brata i weszłam do pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Nie mogę w to uwierzyć. Mój własny tata. A jak mama umrze... To zostanę z nim i mama mi już nie pomoże. Wtem usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.
- Violu... - szepnął Federico.
- Nie, wyjdź. Proszę...



No i macie rozdział, kochani. Pisany po kilka zdań co kilka dni. Końcówkę, tzn. kłótnię Violetty z tatą, pisałam na laptopie w samochodzie podczas podróży w góry, na narty :D
Teraz jak to piszę, to jeszcze ok. 4 godziny jazdy. Dwie godziny już za mną :D Nie mogę się doczekać ^^. Jeżdżę na narty prawie już szósty rok :O Aww... Żebym się nie zabiła :D
Rozdział wstawię, jak dojadę do hotelu, rozpakuję się, zjem obiad i wieczorkiem powinnam wstawić :)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem :D
Przepraszam za to, że tak długo nie było rozdziału.
Po pierwsze: moje lenistwo nie zna granic.
A po drugie: ta choroba tej mamy jest tak smutna, a opisywanie tego tak nudne i przygnębiające, że aż się nie chce xD
Zapraszam do CZYTANIA i KOMENTOWANIA konkursowych One Shotów :D
no i moich wypocin :DDD
Bardzo Was kocham misie, delfinki, pingwinki, żyrafki... :D
Buziaczki ;*
Niunia 





















23 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Wracam teraz bo nie mam nic do roboty a mi się nudziii xD
      Dziś chce nadrobić zaległości... Zajmie mi to w uj dużo czasu, no ale jak trzeba to trzeba ^^^
      Ja jak zwykle o pierdołach piszę a się nie przywitałam O.o


      Czołem Julka!❤
      Ojeju, rozdział jest Perfect in every way.
      Tak, angielski musi być ^^^

      Matko. Czemu Voilki mama ma raka? Och, Jula co ty zrobiłaś? Wiesz jak trudno jest pisać komentarze gdy ja tu smutam :c

      Lajon jest. No ale taki zgaszony był i taki niejaki gdy V mu powiedziała o chorobie jej matki :/
      No ale ich duet poprawił mi chumor ❤❤
      Oni są tacy cudowni❤

      No ale ten ojciec V to cham. To on nie ma talentu sukisyn -_-
      Biedna Viola :-( No czemu ten rozdział jest taki smutny?
      Następny ma być bardziej Happy xDD

      Ja juz spadam a ty się trzymaj tam ;*
      Kc❤ ;*
      Hayley.

      Usuń
  2. Supcio ;)
    Pobudka Violetty,miłe śniadanko,spotkanie Leona Wyżalenie się
    I pomoc od Leona, przyjacielska miłość i przytulanko dziewczyn,Najlepsza próba ever ;),noi zły German jak może tak robić co?? Że niby Federico jest lepszy tak?? Nigdy ci tego German nie wybacze i jeszcze zabraniasz jej występować z Leonem w PRZEDSTAWIENIU SZKOLNYM!?!?!?!
    To aż tak dużo!?!?!?! Ale rozdział SUPER!!!!! ;) :) :D Miłych ferii mi został ostatni tydzień ferii :(
    CZEMU TO LECI TAK SZYBKO NO CZEMY????? Się trochę zbulserwowałam ( niewiem czy jest takie słowo ale co tam haha)
    Czekam na nexta ;) :) :D :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam :D
      Nowa czytelniczka? ♡
      Dziękuję bardzo ♡
      Buziaczki :*
      Kocham ♡

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ojciec Violki jest jakiś nienormalny!
      Jak może zabraniać córce występu w szkolnym przedstawieniu? Przecież ona też musi coś zrobić dla swojej klasy a poza tym jeżeli sprawia jej to przyjemność ni to tym bardziej powinna wystąpić.
      Jak on może nie pozwolić jej chodzić do Studia?
      "Bo ona nie ma w ogóle talentu do tego!" A czy on ją kiedykolwiek słyszał? Czy słyszał jak tańczy albo widział jak tańczy? No nie więc co mu szkodzi sie zgodzić i zobaczyć jaki jego córka ma talent?
      Leon pociesza Violke. Dobrze że chociaż on i Fede są z nią i chcą jej pomóc.
      Eh...ciekawe co to będzie jak jej mamy już nie będzie...
      Rozdział jak zawsze cudny
      Czekam na next :*
      Buziaki :*
      Karolaaa ❤

      Usuń
    2. "Słyszał jak tańczy" xD
      Dziękuję bardzo :D
      Kocham ♡
      Buziaczki :*
      A rozdziału 25 nawet nie zaczęłam xD

      Usuń
  4. Ojciec Violki jest nienormalny!
    Czy ten facet myśli co mówi?!
    Jak on mógł powiedzieć jej coś takiego?! Okropny facet!
    Fede tez jest w szoku. Nie spodziewali się takiej reakcji.
    Leon pociesza V. Szkoda tylko, że ojciec zabrania jej występu.
    Ehhh co to będzie jak jej mam umrze :(
    Zaaajjeeebbbiiisstttyyy :**
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziiiięęękkkuuujjję :D
      Kocham ♡
      Buziaczki :*

      Usuń
  5. Ojciec Violetty jest nienormalny.
    Jak on mógł jej powiedzieć, że nie ma talentu? Czy ją kiedyś słyszał? Chyba nie.
    Federico go nie popiera. Dlaczego ona ma siedzieć za biurkiem?
    Choroba matki Violetty. Smutne.
    Leon ją pociesza. Jest taki kochany.
    I jeszcze raz udanego wypadu w góry:)
    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział <3
    Potwornie cię przepraszam, że tak krótko ;c
    następnym razem się poprawię, obiecuję ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nic, ważne że jesteś :*
      Dziękuję ♡
      Kocham ♡
      Buziaczki :*

      Usuń
  7. Świetny;)
    Dlaczego german nie chce sie zgodzić?
    Noe rozumiem jak mogł tak potraktować córkę mówiąc ze nie ma talentu to musiało ja bardzo zranić do tego z ust własnego ojca
    Czekam na nexta<3
    Zapraszam także do siebie
    zakletamiloscleonetta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam czasu na pisanie dluzszego koma. Jest ekstra :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hola!
    Jestem i ja.. wielka spóźniona.. y. . no wstyd mi i tyle.
    Rozdział mistrzowski jak każdy poprzedni <3
    Kocham !
    Pozdrawiam !
    Całuję buziorę !
    <33
    Twoja Violetta Vilu

    OdpowiedzUsuń