Narrator
Buenos Aires - rodzinne miasto Violetty Castillo. Jej mama zmarła w wypadku samochodowym. Tata zakochał się w innej kobiecie i wyjechał z nią do Los Angeles już jako małżeństwo, zapominając o córce. Dziewczyna nie chciała z nimi jechać, bo nienawidziła swojej macochy. Na szczęście mieszka z ciocią Angie, babcią Angeliką i bratem Federico. Federico ma 20 lat i chodzi na Studia. Jego młodsza o 2 lata siostra uczęszcza do Studia On Beat. Poznała tam prawdziwych przyjaciół. Ale nie jest tak słodko jak myślicie. Castillo ma chłopaka... Może lepiej będzie jak Viola wam to wszystko opowie od początku.
Violetta
No, więc mam chłopaka Diego. Wydaję mi się, że jest dobrym kandydatem: czuły, opiekuńczy, kochany, wrażliwy na krzywdę innych. Ostatnio dowiedziałam się, że w najbliższym czasie chce mi się oświadczyć. prawdopodobnie ma to się odbyć 6 sierpnia 2014r., wiedziałam, że to będzie najpiękniejsza data. Dzisiaj spałam u Diego, lecz rano w jego pokoju już go nie było. Wstałam, pościeliłam łóżko, ubrałam szlafrok i zeszłam na dół. Na stole leżał talerzyk z tostami i szklanka soku pomarańczowego. Obok leżała karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam:
"Jestem... Jestem gdzie jestem. Zapraszam Ciebie dzisiaj na randkę do mojego domu o godz. 19.00. Zrób to dla mnie i ubierz ta swoją kremową sukienkę z różyczkami. Kocham Cię. Twój Diego."
Uśmiechnęłam się do siebie i zjadłam śniadanie. Potem włożyłam wczorajsze ubranie i wyszłam. Szłam parkiem do mojego domu patrząc w ekran komórki. Skupiałam się na zmieniające się cyferki: 10.36, 10.37... Myślałam tylko, czy to ten dzień. Nagle potknęłam się o własną nogę i upadłam na kolana.
- Ałłł! - pisnęłam cicho.
Nagle przede mną pojawiła się czyjaś dłoń. Spojrzałam wyżej, by zobaczyć jego twarz. Przypatrzyłam się jej chwile, ale w końcu się odezwał:
- Daj rękę, pomogę ci wstać. - posłusznie wykonałam czynność. Był bardzo miły, rzadko spotyka się takich ludzi.
- Dziękuję, to... to bardzo miłe z twojej strony. - wyszeptałam.
- Nic ci nie jest? - zapytał uśmiechając się.
- Nie... znaczy tak... Trochę leci mi krew, ale to nic takiego.
- Proszę, masz chusteczkę. - podał mi paczuszkę, wyciągnęłam jedną, po czym dodał:
- Chodzę do Studia On Beat, ty też prawda?
- Tak, ja też tam chodzę. - powiedziałam przecierając ranę.
- Yyy... Gdzie moje maniery? Jestem Leon Verdas, a ty? - powiedział zamieszany.
- Violetta Castillo, miło mi.
- Mnie też. Dasz radę iść sama dalej? - spytał się troskliwie.
- Tak, dzięki. - odpowiedziałam.
Rozeszliśmy się w różne strony. Gdy weszłam do domu, zaczęłam przeszukiwać garderobę szukając tej sukienki. No, i na nic te poszukiwania, ale znalazłam taką samą tylko, że fioletową. Postanowiłam ją założyć po obiedzie, na który właśnie zeszłam. Wychodząc na randkę Fede pochwalił mój wygląd:
- No, siostra... Niezła z ciebie laska!
- Oj Federico... - uśmiechnęłam się i głośno westchnęłam. - Kocham cię! - dodałam, a on mrugnął do mnie oczkiem.
Na kolacji, Violetta
Siedziałam przy stole i czekałam na ten moment, a że zachciało mi się pić to podeszłam do blatu kuchennego i nalałam nam soku porzeczkowego. Gdy podchodziłam do stołu, zahaczyłam o obrus i wylałam szklankę soku na koszulę Diego. Zamknęłam oczy, bo wiedziałam, że jest bardzo przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu. Wstał i zaczął na mnie przeraźliwie krzyczeć:
- Ttty... Ty jędzo, fioletowa żmijo! Jak mogłaś! To się nie spierze! W ogóle, jak ty wyglądasz? Dobrze wiesz, że nienawidzę koloru fioletowego! I... I po co rozpuściłaś te swoje koszmarne włosy?! Wyglądasz jak czarownica!
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało. A teraz, co? - mówiłam spokojnie, ale z wielkim smutkiem.
Podszedł do mnie i wylał mi na głowę cały karton soku.
- To! O... Ups! Nie chciałem. - powiedział ironicznie.
- Rzuciłam na stół jego klucze od domu i wydusiłam zalewając się łzami:
- To już nie będzie mi potrzebne! Koniec z nami! Nie szukaj mnie!
- Nie mam zamiaru! - usłyszałam wybiegając z domu.
Szłam, gdzie mnie nogi niosły. Nie wiedziałam co myśleć. W końcu zobaczyłam drogę, a trochę wyżej most. To najlepsza myśl. Podeszłam w upatrzone miejsce. Stanęłam na murku i spojrzałam w dół.
- Violetta, musisz to zrobić. Dla siebie. - pomyślałam.
- Raz, dwa trz... - szeptałam, lecz ktoś mi przerwał.
- Co robisz?
- A nie widzisz? Idź stąd! A w ogóle, my się znamy? - było ciemno, więc nie widziałam tego mężczyzny, wiedziałam, że to facet, bo miał męski głos.
- To ja Leon. Nie rób tego, proszę.
- Co ci na to wyjdzie? Po co mam żyć skoro jestem głupia i nie domyśliłam się, że... - zaczęłam opowiadać mu co się stało.
- I przez takiego dupka chcesz skoczyć z mostu? - próbował mnie przekonać.
- Nie mów tego. Ja nie chcę skoczyć, ja... - przerwał mi.
- Violetta, jest ktoś kto szuka twojego serca.
Zrozumiałam go. Zeszłam z murka i popatrzyłam mu głęboko w oczy, które się świeciły, dzięki ulicznym lampom.
- Jest ktoś kto chce cię bliżej poznać, spędzić z tobą resztę życia.
- Ale nie wiem czy tej osobie mogę zaufać. - popłynęła mi łza po policzku.
- Zastanów się, mam czas.
- Dziękuję. - szepnęłam, po czym przytuliłam się do niego, poczułam jego bicie serca i zrozumiałam, że bije dla mnie.
~~.~~
No i macie ONE SHOT'A!!! Koniec możecie wymyślić sobie sami :D. Trochę tragiczny, ale jakoś tak wyszło XD. Pisałam go dwie godziny i następna godzina przepisywana z kartki. Mam nadzieję, że docenicie moją ciężką pracę i napiszecie komentarz. Możliwe, ze jutro pojawi się rozdział 2. Od niedzieli do następnej niedzieli NAPEWNO nie pojawi się żaden post, ale to w Notce informacyjnej. Nie będę was zanudzać więcej.
Dobranoc! Całuję was mocno!
Julia :*