24.12.2016

Rozdział 035 - Gdy cię widzę, mam w sobie burzę emocji

4 komentarze:
6 lipca (poniedziałek) 2015r. 



Kochani, na początku chciałabym Was naprawdę bardzo przeprosić, że tak zaniedbałam bloga. Niestety w tym roku mam masę nauki i jest mi ciężko znależć czas na pisanie, a uwierzcie mi, że chciałabym pisać regularnie, ale to niemożliwe. Mam jednak nadzieję, że rozdział się Wam spodoba, Miłego czytania!

Violetta
Rozbudziło mnie skrzypienie drzwi. Delikatnie otworzyłam oczy i ujrzałam naszą panią opiekunkę.
- Dziewczynki, wstajemy! Czeka was dzisiaj ciężki dzień. Macie godzinę. Po śniadaniu zostaniecie o wszystkim poinformowane na dole w holu. - mówiła stanowczo za głośno.
Pokiwałam głową, a gdy wyszła z pokoju odwróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Wiedziałam, że gdy zasnę to się spóźnię.
- Raz, dwa, trzy. - wyszeptałam i uniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy i poszłam do łazienki. Związałam włosy w niechlujnego koka, zdjęłam piżamę i weszłam pod prysznic. Wczoraj bardzo długo siedzieliśmy nad basenem i byłam zbyt zmęczona, żeby się umyć. Puściłam ciepłą wodę i przez chwilę polewałam nią swoje ciało zamykając oczy.
Potrzebuję osoby, która będzie mnie szczerze kochać, która zrozumie mnie i to, co mnie w życiu spotkało. Potrzebuję osoby, która mnie przytuli, kiedy będę tego chciała. Wtedy pojawił mi się obraz Diego, a coś mi mówiło, że to właśnie on jest osobą, która mnie będzie kochać.
Otworzyłam oczy. Nie rozumiałam dokładnie, co właśnie się zdarzyło. Wyłączyłam wodę, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z kabiny. Ubrałam zwiewną białą sukienkę i wyszczotkowałam zęby. Wyszłam z łazienki ustępując ją koleżankom.
- Uczeszesz mnie w coś ładnego, Fran? - zapytałam.
- Jasne, jak tylko wrócę z łazienki. - uśmiechnęła się i zniknęła za białymi drzwiami. Podczas, gdy dziewczyny ganiały po pokoju, ja leżałam na łóżku i udawałam, że przeglądam twittera. Prawda była taka, że rozmyślałam nade mną i Diego. W kółko dręczyłam się pytaniem, czy go kocham. Okazuje się, że znaczy dla mnie coś więcej, niż przyjaciel. Nie mogę siebie okłamywać. Ja to wiem. Kocham go.
- Violetta.- Francesca usiadła obok mnie.
Odwróciłam głowę w jej stronę. Wystraszyłam się. Poczułam się, jakbym to, co myślała, naprawdę mówiła.
- Mówiłam wcześniej do ciebie. Nie słyszałaś? - uniosła brwi.
- Em... nie. To uczeszesz mnie? - zapytałam speszona.
Kiwnęła głową i wzięła w ręce moje włosy tworząc z nich coś pięknego.

Po śniadaniu wyszłam na korytarz dołączając do reszty grupy. Diego uśmiechnął się do mnie. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Cześć, Vilu. Jak się spało? - zapytał głaszcząc mnie po plecach.
- Powiedzmy, że dobrze. - odpowiedziałam, na co pocałował mnie w policzek.
Ścisnął delikatnie moją dłoń, po chwili jednak widząc, że zbliżają się do nas moje przyjaciółki, puścił ją. Podeszłam do nich spoglądając jeszcze raz na chłopaka. Puścił mi oczko, na co lekko się zarumieniłam. Spuściłam głowę uśmiechając się do siebie.
- Dzień dobry! Wyspani? - uniosłam wzrok na nauczycielkę. - Dzisiaj czeka was ciężki dzień. Jedziemy do studia nagrań, a później pojedziemy w drugie miejsce ćwiczyć układ taneczny. Będziemy nagrywać teledysk. - powiedziała radośnie, na co wszyscy się ucieszyliśmy.

Spakowałam do torby potrzebne mi rzeczy i wyszłam przed hotel, gdzie czekał na nas autokar. Usiadłam na fotelu obok Francesci. Gdy już cała grupa znalazła się w pojeździe, ruszyliśmy. Na miejscu byliśmy po niecałych dwudziestu minutach. Wysiedliśmy i poszliśmy za naszymi opiekunami. Weszliśmy do środka budynku. Nie było to znane studio, co nie zmienia faktu, że byłam bardzo podekscytowana. Na początku w większej sali odbyło się spotkanie z nauczycielami śpiewu, gdzie uczyliśmy się piosenki i jak ją dobrze zaśpiewać. Zajęło nam to sporo czasu. Nigdy nie myślałam, że nagranie piosenki jest tak męczące. Po kilu godzinach przygotowań, przeszliśmy do sali nagrań. Stanęliśmy wszyscy przed mikrofonem i przez kolejne kilka godzin nagrywaliśmy tę piosenkę. Ten dzień miał nam pokazać, jak wygląda praca piosenkarza. Dzięki temu doświadczeniu zaczęłam jeszcze bardziej doceniać wszystkie gwiazdy tworzące muzykę. To naprawdę nie jest takie łatwe, jak się wydaje.

Po godzinie 15 skończyliśmy nagrywanie. Odsłuchaliśmy piosenki, która moim zdaniem wyszła fantastycznie. Zostanie ona jeszcze dopracowana technicznie. To była wspaniała przygoda. Wiele się dzisiaj nauczyłam i wiem, że właśnie to chciałabym robić w przyszłości.
Nie da się zliczyć, ile razy żegnaliśmy się z pracownikami i ile razy im dziękowaliśmy za mile spędzony czas. Zebraliśmy się i wyszliśmy na dwór. Nareszcie poczułam świeże powietrze. Udaliśmy się do najbliższej restauracji zjeść obiad. Po posiłku nabrałam nowej energii, która jeszcze była mi potrzebna. Tak, jak mówiła nasza opiekunka dzisiaj miał czekać na nas bardzo pracowity dzień. Zaraz od restauracji poszliśmy do klubu tanecznego, gdzie mieliśmy nauczyć się choreografii do naszego teledysku. Nie była ona trudna. Zanim się jej nauczyliśmy, musieliśmy poświęcić na nią klka dobrych godzin. Kiedy skonczyliśmy, byliśmy z siebie naprawdę zadwoleni. Zrobiliśmy tego dnia bardzo dużo, dzięki czemu już jutro będziemy mogli nagrać teledysk. Na dworze, przed budynkiem, nauczyciele poinformowali nas, że za ciężką pracę mamy trzy godziny wolnego czasu. Mogliśmy iśc nad morze, na miasto, nad basen lub odpocząć w hotelu. Dogadałyśmy się z dziewczynami, że najpierw pójdziemy do hotelu przebrać się w stroje kąpielowe. Tak też zrobiłyśmy. Szłam patrząc się w ekran telefonu, a gdy znalazłam się już w hotelu, spostrzegłam, że dziewczyny doszły już do pokoju. Zanim weszłam na schody, usłyszałam swoje imię. Mimo, że znałam ten głos i wiedziałam, że nie chcę rozmawiać z tą osobą, odwróciłam się. Przede mną stał nikt inny, jak Leon. Spuściłam wzrok.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. - powiedział na jednym wdechu.
- Mówiłam już, że nie chcę mieć z tobą jakiegokolwiek kontaktu. - odpowiedziałam wymijając go.
Złapał mnie za nadgarstek, tym samym zatrzymując mnie.
- Cholera, Violetta! Dlaczego nie chcesz wysłuchać tego, co ja mam do powiedzenia?! - krzyknął.
- Bo o wszystkim wiem. Zraniłeś mnie. Gdy cię widzę, mam w sobie burzę emocji - spojrzałam mu w oczy. - Po co tracisz na mnie czas? Co? Nie znalazleś jeszcze dziewczyny, która ci się nie znudzi tak szybko, jak ja?! - patrzyłam na niego z żalem.
Patrzył na mnie i nic nie mówił. Złączyłam usta w cienką linię. Rozumiałam tą ciszę, jako to, że przyznał mi rację. Odeszłam. Jak najszybciej pobiegłam do pokoju. Stanęłam przed drzwiami do pokoju. Przetarłam ręką łzy. Cała się trzęsłam. Kiedy byliśmy razem, kochałam z nim rozmawiać, teraz unikam tego, jak ognia. Weszłam do pokoju. Dziewczyny od razu się na mnie spojrzały.
- O nic nie pytajcie. - pociągnłęam nosem.
Wzięłma strój kąpielowy i weszłam do łazienki. Umyłam twarz, przebrałam się i chwilę ochłonęłam. Wyszłyśmy z pokoju. Szła z przodu razem z Francescą.
- Wszystko dobrze? - zapytała.
- Tak. - powiedziałam uśmiechając się.
- Viola, mnie nie oszukasz. Ten uśmiech o tylko przykrywka, prawda? - patrzyła na mnie.
Westchnęłam.
- Leon mnie zatrzymał. Chciała porozmawiać. Nie chciałam, ale zbyt bardzo mnie zdenerował. Wypomniałam mu wszystko, co zrobił i odeszłam. To było straszne. - wynałam.
Przytuliła mnie.
- Tak bardzo bym chciała, żeby sie od ciebie wreszcie odczepił i żebyś była szczęśliwa.
Uśmiechnęłam się, co odwzajemniła.
- Kocham cię. - dalam jej buziaka w policzek.
- Ja ciebie też, kochana.
Nad morzem spędziłyśmy razem przyjemnie czas. Kąpałyśmy się i opalałyśmy bez opamiętania. Pózniej wyszłyśmy na miasto i zrobiłyśmy spore zakupy. Dobrze jest kupić coś, co będzie nam przypominało o tym miejscu. Wieczorem wróciłyśmy do hotelu na kolację, a później padłyśmy zmęczone po ciężkim dniu.


Wesołych Świąt, kochani!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia,
 życzę Wam wesołych i ciepłych, rozinnych świąt,
 wielu sukcesów, zdrowia, radości, szczęścia,
 spełnienia marzeń, uśmiechu i wszystkiego co dla Was najlepsze! ❤

Niunia Verdas


21.10.2016

[Relacja] Spotkanie z Tini

7 komentarzy:
Hejka! Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o spotkaniu z Tini, na którym byłam :)

Zacznijmy od początku, kiedy to spotkanie z Martiną Stoessel miało odbyć się 13.10.2016r. w galerii Arkadia w Warszawie i zostało ono ogłoszone dwa tygodnie wcześniej. Jak każda jej fanka, bardzo chciałam tam być i się z nią zobaczyć. Od razu pobiegłam do rodziców i zaczęłam z nimi o tym rozmawiać. Tata od razu powiedział, że to szalone i się nie zgodził. Mieszkam ok. 500 km od Warszawy, pięć godzin drogi, więc naprawdę ciężko namówić rodziców na taką podróż. Pogodziłam się z tym, bo nie było nawet pewności, czy każdemu uda się dojść do Tini. Jednak tydzień później odwołano spotkanie, a po kilku dniach (11 października) Universal Music Polska ogłosiło konkurs na najbardziej kreatywne zdjęcie z płytą Tini. Nagrodą było spotkanie ze Stoessel. Ale chwila! Wyniki ukazały się dopiero dzień przed spotkaniem! Jakie było moje zaskoczenie, kiedy równo o godzinie 19 dostałam maila od UMP:


Powiedziałam o tym tacie i zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje, a tata był załamany, musiał mnie zawieźć. Od razu usiadłam do komputera i zaczęłam pisać list do Tini. O godz. 4 w nocy (13 października) wyruszyliśmy do Warszawy. O ok. 9 byliśmy na miejscu. Poszliśmy do siedziby Universal Music Polska, gdzie odebrałam opaskę, dzięki której mogłam wejść na spotkanie.


Na miejsce spotkania poszłam godzinę przed rozpoczęciem. Było naprawdę bardzo dużo osób. Wnioskuję po zdjęciach na Facebooku UMP, że było nas tam ponad 300. Przedział wiekowy to od ok. 8 lat do 18 i wyżej. Zaznaczam, że więcej było osób 12+ niż tych młodszych. Spotkanie odbyło się w Blue City w klubie Lucid. Teraz już dokładnie nie wiem, ale wpuszczono nas do niego ok. godziny 14:00. W klubie ciągle leciały piosenki Tini. Niestety Martina zamiast przyjść o 14:30, przyszła o 15:30. Jak to dziewczyna stojąca obok mnie powiedziała "Chociaż raz mogliby zrobić coś punktualnie" :P W końcu Tini wychyliła się do nas z góry i pomachała. Radość była przeogromna. Wszyscy piszczeli i krzyczeli. Potem Martina odeszła i wychyliła się ze swoim telefonem, którym nas nagrała. Jedna z organizatorek surowo krzyczała, że nie ma żadnej histerii, wrzasku i przepychania się, bo zakończymy spotkanie, dlatego też wszyscy byliśmy bardzo grzeczni ;) Następnie zaśpiewaliśmy razem fragment piosenki "Siempre Brillaras". Efekt - niesamowity. Cudownie jest śpiewać, wiedząc, że obok ciebie stoją osoby, które tak, jak ty kochają tą samą idolkę. Pan ochroniarz wpuszczał po 10 osób. Do Tini szło się po schodkach na górę, gdzie siedziała na wysokim krzesełku przy stoliku i czekała na swoich fanów. Nie można było wyciągać telefonów i robić zdjęć własnym sprzętem. Podczas stania w kolejce, już na schodkach, jedna z mam wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie Tini. Wtedy ochroniarz wyprosił ją razem z córką, które nie doszły jeszcze do Martiny. Niestety nie mogły już wrócić, ponieważ pani po powrocie od Martiny obcinała opaski. Jest mi bardzo szkoda tej dziewczynki... :c Wracając. Na wstępie trzeba było podpisać zgodę na opublikowanie zdjęć na Facebooku UMP. Potem dalej stało się w kolejce, przede mną stało ok. pięć osób. Można było dać tylko jedną rzecz do podpisania! Dlatego dobrze było mieć przy sobie opiekuna, który także miał opaskę i wchodził z nami - mógł dać do podpisania naszą drugą rzecz ;) No i w końcu podeszłam do Tini! Jejku, jaka ona jest śliczna! Nie uwierzycie mi, że jest piękniejsza niż na tych wszystkich zdjęciach, ale to prawda! Rozmawiałam z nią po angielsku. Na początku się przywitałam i dałam jej list, na co zareagowała "Oooo, thank you" i się uśmiechnęła. Potem się przytuliłyśmy i wtedy powiedziałam "I love you", a Tini "I love you, too". Martina jest tak bardzo kochana i miła... Cały czas się uśmiechała i ma taki przyjemy do tego głos. Mimo tych wszystkich filmików nie spodziewałam się, że przebywanie z nią jest tak przyjemne. Następnie fotograf zrobił nam zdjęcie. Mam dwa zdjęcia: pierwsze: ja i Tini, drugie: ja, Tini i mój tata. Nie wiedziałam co się dzieje. Miałam przed sobą moją jedyną idolkę, którą tak bardzo kocham. Spełniłam wtedy swoje największe marzenie! Dlatego emocje wzięły górą i zapomniałam jej podziękować. Mówi się trudno, a ja już sobie wybaczyłam - czułam się jak w śnie, trzęsły mi się ręce... No i jak tylko odeszłam od Tini, zaczęłam płakać. Wzięłam tylko plakat "Tini nowe życie Violetty", który można było ze sobą zabrać, pani odcięła mi opaskę, zeszłam na dół i płakałam. To było tak piękne i niesamowite uczucie, którego po prostu nie da się opisać. To tak jakby wygrać życie.


Podsumowując, opłacało się przebyć w sumie te 1000 km na te dwie minuty z Tini. Nie żałuję, a nawet tak bym nigdy nie pomyślała! Pamiętajcie, że jeśli wam na czymś zależy, to walczcie o to, nie poddawajcie się! Teraz, gdy już spełniłam to swoje marzenie, poczułam, że to jest wykonalne. że te marzenia naprawdę da się spełnić. Trzeba tylko wierzyć i dążyć do ich spełnienia. Życzę wam, abyście kiedyś mieli okazję spotkać swoich idoli. Nigdy nie myślcie, że to się nie zdarzy, bo z takim podejściem ciężko cokolwiek zrobić :)

Bonus (tak naprawdę zapomniałam dodać): Gdy stałam w kolejce, fanka dała Tini dużą czekoladę Milkę, a reakcja Tini była bezcenna: "Aaaa, yeeees!" :D

Dokładam filmiki ze spotkania:





Przepraszam za jakość filmików. Normalnie jest o wiele lepsza, ale niestety tak się przesłało na bloga :( Aha, jeśli chcecie obejrzeć filmiki to polecam na komputerze, bo na telefonie może się po prostu nie otworzyć :)

29.09.2016

Rozdział 34 - Chcę z tobą porozmawiać.

7 komentarzy:
4 lipca 2015r. (sobota)
Znalezione obrazy dla zapytania Diegoletta gif
Rozdział dedykuję Hayley i Maddy

Violetta
Diego jest jest bardzo sympatyczny. Wcześniej uważałam go za idiotę, bo tak się zachowywał. Jednak zauważyłam, że teraz się zmienił i rozmawia mi się tak dobrze, jak z Leonem, kiedy jeszcze byliśmy razem. Zamieniłam z nim jeszcze kilka słów i poszłam do dziewczyn zostawiając go z kolegami. Opiekunowie zaprowadzili nas do kawiarenki. Zatrzymaliśmy się tam na chwilę, aby kupić coś słodkiego. Z pośród lodów, rurek ze śmietaną, koktajli i innych pysznych smakołyków, wybrałam gofry z bitą śmietaną i owocami. Usiadłam z moim deserem przy stoliczku i zaczęłam jeść, czekając na koleżanki. Na znak opiekuna, ruszyliśmy dalej. Niedaleko, jak się okazało, było morze. Zdjęłam japonki, chwyciłam je w rękę i nagimi stopami weszłam na chłodny już piasek. Zbiegliśmy  z góry piachu, jak tygrysy rzucające się na mięso, aby ujrzeć wodę. Zanurzyłam w niej dłonie, chcąc sprawdzić jej temperaturę. 
- Zimna. - stwierdziłam.
Podniosłam się i tym razem do wody włożyłam stopy. Pisnęłam. To było uczucie, jakbym trzymała nogi w kawałkach lodu. Nie wytrzymałam długo i za chwilę ponownie przeniosłam się na piach. Spacerowaliśmy brzegiem morza patrząc na zachodzące słońce, które odbijało się w wodzie. 
- Dziewczyny, patrzcie! - krzyknęłam. - Tam ktoś pływa.
- O Boże, nie dałabym rady w takiej lodowatej wodzie. - powiedziała Ludmiła.
Idąc, nie zauważyłam wystającego kamienia. Potknęłam się o niego, źle przy tym stawiając nogę i upadłam na piach z jękiem pełnym bólu. Złapałam się za kostkę. Ból był tak straszny, że nie początkowo nie wiedziałam, co się dzieje. Płakałam.
- Violetta. - podbiegł do mnie Federico. - Bardzo boli? 
Kiwnęłam głową. Przytulił mnie, a ja cała się trzęsłam.
- Violu, zaniosę cię do hotelu. - odezwał się Diego kucając na przeciwko mnie.
- Nie, poradzę sobie. - wyszlochałam.
Podniosłam się z pomocą brata, ale nie mogłam dalej iść. To było niewykonalne. Oparłam się drugą ręką o kolegę, a on niespodziewanie wziął mnie na ręce.
- Diego, dasz sobie radę? - zapytała opiekunka.
Przytaknął.
- Zostań z nią. Idźcie do pielęgniarki, jest w hotelu. Czekajcie na nas. Diego, uważaj.
Chłopak ruszył w kierunku hotelu. Oparłam głowę w zagłębieniu jego szyi i ścisnęłam mocno powieki, aby powstrzymać ból.
- Diego. - położyłam dłoń na jego torsie. - Dlaczego to robisz?
- Bo chcę ci pomóc. Sama nie dałabyś rady. - odpowiedział. - Boli cię jeszcze?
- Tak. Pewnie by mniej bolało, gdy bym miała buty, a ja chodziłam boso. Tak jak każdy. - wymamrotałam.
- Nie martw się, będzie dobrze. - musnął mnie we włosy.
Uśmiechnęłam się. Diego doniósł mnie do hotelu, do pokoju pielęgniarki. Posadził mnie na kozetce i usiadł obok mnie.
- A co to się stało? - zapytała starsza pani.
Opowiedziałam jej, jak to się stało i, w którym miejscu mnie boli. Wzięła moją stopę do ręki, wymasowała ją i posmarowała zielonym żelem.
- Przyjdź do mnie rano to posmaruje ci drugi raz i obejrzę stopę. Nie wygląda mi to na coś groźnego, ale nie przemęczaj nogi dzisiaj. - powiedziała.
Kiwnęłam głową. Diego ponownie wziął mnie na ręce i poszedł do mojego pokoju. Odłożył mnie na łóżko.
- Dziękuje, jesteś kochany. - powiedziałam słodko.
Przybliżyłam się do niego, ale na chwilę się zawahałam. Ostatecznie pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się.
- Cieszę się, że mogłem ci pomóc. - powiedział.
Nastała cisza. Chciałam ją przerwać, bo było dość niezręcznie, ale nie wiedziałam, jak zacząć.
- Czyje to karty? - zapytał wskazując na małą szafeczkę.
- Camili. - odpowiedziałam.
- To może pogramy? I tak nie mamy nic innego do roboty. - zaproponował biorąc do ręki pudełko z kartami.
Zgodziłam się.
- Znasz grę "Złodziej"? - spytał tasując karty.
Zaprzeczyłam.
- To cię nauczę. - rozdał nam po pięć kart.

- No nie, jak ty to robisz? - oburzył się, gdy już po raz trzeci go ograłam.
Zaśmiałam się.
- To się nazywa fart początkującego. - powiedziałam rozbawiona.
Pokręcił głową nie dowierzając. Zebrał karty i włożył je z powrotem do pudełka.
- Skoro nie mamy co robić to może obejrzymy film? Dzisiaj miała być jakaś komedia. - zapytał.
- Tak, jasne. - odpowiedziałam.
Diego włączył telewizor, a ja sprawdziłam, czy ktoś do mnie nie napisał, ale nie miałam żadnej wiadomości. Przy okazji dowiedziałam się, która jest godzina - 21:30.
- Leci już z jakieś piętnaście minut. - powiedział.
Odłożyłam telefon i oparłam się o ramę łóżka, a Diego usiadł obok mnie. Film leciał, a grupy jak nie było, tak nie ma, a ja już byłam bardzo zmęczona. Wiedziałam, że nie mogę zasnąć. Musiałam poczekać na dziewczyny i opiekunów, którzy muszą sprawdzić, czy wszystko ze mną dobrze. Z moją stopą już w porządku. Boli, ale o wiele mniej. Oparłam głowę o ramię chłopaka i zamknęłam oczy.
- Nie przeszkadza ci to? - zapytałam cicho.
- Nie. - objął mnie ramieniem, dzięki czemu bardziej się w niego wtuliłam.
Przysnęłam w połowie filmu.
W pewnym momencie usłyszałam z dołu hotelu obozowiczów.
- Francesca. - zerwałam się na nogi.
Właśnie wtedy przypomniało mi się, co mówiłam miesiąc temu przyjaciółce. Miałam spiknąć ją i Diego ze sobą, a tymczasem tulę się z nim. Gdyby nas zobaczyła, byłoby jej przykro. Zawiodła by się na mnie.
- Co? - Diego zmarszczył brwi.
Zmieszałam się.
- Yy... Francesca i dziewczyny tu idą. Słyszysz? Przepraszam Diego, ale lepiej będzie, jeśli już pójdziesz. - wymamrotałam.
- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał.
- Nie. Wiesz, one czasami zachowują się bardzo dziwnie i chyba nie chciałabym, żebyś to widział. - wymyśliłam szybko.
- No dobra, okey. - wstał i podszedł do drzwi.
- Diego. - spojrzał na mnie. - Przepraszam.
- Nic się nie stało. - uniósł kąciki ust do góry.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się.
Przytulił mnie mocno i pocałował mnie w policzek.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i zamknęłam za nim drzwi.
Wzięłam głęboki wdech patrząc na pokój. Założyłam kosmyki włosów za uszy i zaczęłam ogarniać pomieszczenie. Poprawiłam pościel, odłożyłam karty na miejsce i usiadłam na łóżku udając, że oglądam telewizję. Tak naprawdę myślałam o tym, czy Diego poszedł do swojego pokoju, czy też siedzi gdzieś tu pod drzwiami, które z resztą po chwili się otworzyły. Do pokoju weszły uśmiechnięte od ucha do ucha dziewczyny.
- Jak tam Vilu? - zapytała Camila zdejmując torebkę.
- Lepiej. - odpowiedziałam.
- Zaraz przyjdzie do ciebie nasza opiekunka. - przytuliła mnie.
- A gdzie Diego? - zagadnęła Lucy.
- Nie mów, że cię tak zostawił. - oburzyła się Ludmiła.
- Nie. - zaprzeczyłam spoglądając uważnie na Francescę. - On... On wiele dla mnie zrobił. Pomógł mi, ale poszedł do siebie, gdy usłyszał, że wszyscy już wracają. - odpowiedziałam nie do końca zgodnie z prawdą.
- Co robiliście? - Camila poruszała śmiesznie brwiami.
- Cami... My nie jesteśmy parą.
- Przecież ja tylko pytam.
W pokoju rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Przyszłą nasza opiekunka.
- Violu, ja do ciebie. Jak się czujesz? - usiadła obok mnie.
- Byłam u pielęgniarki. Posmarowała mi maścią i mam do niej przyjść jeszcze jutro rano. - powiedziałam.
- Boli?
- Troszeczkę.
- No dobrze. To dobranoc, dziewczynki. - pożegnała się i wyszła z pomieszczenia.
- Dobranoc. - odpowiedziałyśmy.
- Idę się myć. - oznajmiła Ludmiła i weszła do łazienki.
Położyłam się na łóżku. Dziewczyny włączyły jakiś serial, którego i tak nie oglądały, tylko szykowały się do mycia. W pewnym momencie mój telefon, który trzymałam w rękach, zabrzęczał. Odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość. Zrobiło mi się w środku gorąco, gdy odczytałam, kto do mnie napisał. Na chwilę zakręciło mi się w głowie. Tylko nie on...

*Od Leon*
Zejdziesz na dół? Chcę z tobą porozmawiać.

Nie, tylko nie to. Proszę...
- Francesca - szepnęłam.
Spojrzała na mnie i usiadła obok mnie. Pokazałam jej wiadomość, a ta ponownie spojrzała się na mnie z grymasem na twarzy.
- Nie chcesz, prawda? - zapytała cicho.
Pokręciłam głową. Wzięła ode mnie telefon i napisała coś.

*Do Leon*
Ale ja nie chcę. Zostaw mnie w spokoju.

Westchnęłam klikając przycisk "Wyślij". Dlaczego to takie trudne zapomnieć o kimś, kto wyrządził w moim sercu taką ranę? Zawsze twierdziłam, że te wszystkie dziewczyny wyolbrzymiają z tym, że chłopaki to dupki, którzy i tak zostawią swoje dziewczyny i nie będzie to ich w ogóle obchodzić. Miały rację. Rozkochał mnie i rzucił.
- Vilu, dobrze się czujesz? - zapytała Fran.
- Tak...
- Jesteś blada. Idź po Ludmile do łazienki, a potem idź spać. - powiedziała tuląc mnie.
Zrobiłam tak, jak zaleciła mi przyjaciółka.

Francesca
Dziewczyny leżały w łóżkach, Violetta zasnęła, a Camila była właśnie w łazience. Było mi strasznie szkoda Vilu. Myśl i wspomnienia z Leonem ciągle ją męczą. Nie chciałabym być na jej miejscu. Bardzo chcę jej pomóc, ale to jest trudne.
Zabrzęczał jej telefon, który leżał na szafeczce nocnej przy łóżku. Domyślałam się, że Leon odpowiedział na jej ostatnią wiadomość. Znając hasło, odblokowałam ekran i odczytałam.

*Od Leon*
Ale my musimy pogadać. Błagam.

*Do Leon*
Violetta śpi. Nie pisz do niej, bo tylko pogarszasz sprawę. Uwierz, że tak będzie lepiej i dla niej, i dla ciebie. Francesca.

Usunęłam wiadomości i odłożyłam telefon na miejsce.

Violetta
Obudziłam się jako pierwsza, przed budzikiem. Wstałam i poszłam do łazienki się wyszykować. Gdy wróciłam do pokoju, dziewczyny wciąż spały. Delikatnie położyłam się na Francesce i dałam jej buziaka w policzek.
- Wstajemy! - zaśmiałam się.
- Nie... - wymamrotała.
Skakałam po łóżkach i budziłam wszystkie dziewczyny po kolei.

Po śniadaniu, w strojach kąpielowych wybraliśmy się nad morze. Tym razem postanowiłam bardziej uważać, jak chodzę. Rozłożyliśmy koce i powbijaliśmy kilka parawanów. Gdy tylko się posmarowałam kremem, wskoczyłam do wody. To znaczy na początku zanurzyłam delikatnie nogi, bo woda była zimna, ale ktoś musiał mnie popchnąć i przez to cała się zanurzyłam. A tym 'ktoś' był Federico. Myślałam wtedy, że go uduszę. Było mi tak bardzo zimno...
- Federicoo! - wrzasnęłam, a ten zaczął się śmiać, jak głupi.
- Głupku! Wiesz jak tu zimno?!
- Ojej, siostrzyczka się zezłościła. - zaśmiał się przytulając mnie.
Uspokoiłam się i powoli zanurzyłam się do wody. Chwilkę po mnie wszyscy byli w wodzie. Zabawa była niesamowita! Później razem zrobiliśmy ogromną dziurę w piasku. Tak wielką, że moglibyśmy się wszyscy w niej pomieścić jednocześnie! Na koniec podpłynęła do nas motorówka z 'bananem'. Chętni mogli się przejechać. Zgłosiłam się, bo dla mnie to nowość - nigdy tego nie próbowałam. Założyłam kapok i razem z kilkoma osobami zajęłam miejsce na bananie. Na głębokiej wodzie, motorówka przyśpieszyła robiąc gwałtowne ruchy. Z moje twarzy nie znikał uśmiech. Piszczałam głośno, bo nie mogłam się utrzymać. W końcu nie dałam rady i zleciałam razem z kilkoma chłopakami. Banan się zatrzymał i czekał na nas. Oczywiście byłam najwolniejsza. Traciłam powoli siły w rękach i nogach.
- Pomóc ci? - zapytał Leon, który także był w wodzie.
- Poradzę sobie sama. - powiedziałam płynąc dalej.
Jednak ja już byłam zmęczona. Widząc to, złapał mnie ręką w tali, przyciągnął do siebie i podpłynął razem ze mną. Następnie podsadził mnie na banana. Wypadało by mu podziękować, ale tak naprawdę nie miałam na to ochoty.
- Dziękuję - wydusiłam.
Po jakimś czasie wróciliśmy na brzeg, gdzie pozostali bili nam brawo. Zdjęłam kapok i pobiegłam do dziewczyn.
- Fajnie było? - zapytały.
Kiwnęłam zadowolona głową.
- Dobrze ci szło - uznała Cami.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
Potem zaczęliśmy się zbierać. Jedni wzięli koce, a inni parawany i skierowaliśmy się do hotelu.
Wieczorem, po kolacji spotkaliśmy się wszyscy przy basenie. Puściliśmy muzykę, przygotowaliśmy jakieś jedzenie i dobrze się tak razem bawiliśmy. Dziewczyny zadecydowały, że zaczną tańczyć zumbę. Chciałyśmy wciągnąć do tego chłopaków, ale nie chcieli. Włączyliśmy "Ain't your mama" i tańczyłyśmy. W połowie dołączył się do nas Federico, który próbował wykonywać te same ruchy, co my. Mieliśmy z niego niezły ubaw, bo mu to kompletnie nie wychodziło.

Hejka, misie! :D 
Przybywam do was z kolejnym rozdziałem. Mam pomysł na kolejne akcje i już nie mogę się ich doczekać :P Ale na to, co podoba mi się najbardziej, będziemy musieli jeszcze trochę poczekać :c Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Znalazłam chwilkę i mogłam go skończyć, bo zaczęłam go już w sierpniu xD Dziękuję wam za te wszystkie miłe komentarze <333 
Kocham,
Niunia 







23.09.2016

One Shot - "Miłość odkrywa się kochając"

8 komentarzy:
Znalezione obrazy dla zapytania Leonetta 3 gif
One Shota dedykuję Violetta Vilu <3

"Miłość odkrywa się kochając"

Martina
Jak zwykle rano zadzwonił mój budzik. Nie otwierając oczu wyłączyłam go i obróciłam się na drugi bok. Zamruczałam i powolnym ruchem przeniosłam się do pozycji siedzącej. Włączyłam telefon. Na ekranie blokady pojawiła się godzina - 5:30. Narysowałam wzór i zaczęłam przeglądać social media. Później weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Wyszczotkowałam zęby i uczesałam się w luźnego warkocza. Na planie i tak stylistki będą robić z moimi włosami dosłownie wszystko. Następnie ubrałam krótkie spodenki i białą, koronkową bluzkę. Na koniec spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami i wyszłam z pomieszczenia. Będąc na korytarzu, założyłam białe Superstary, wzięłam małą torebkę i wyszłam z domu. Na ulicy czekał już na mnie samochód, który woził mnie od poniedziałku do piątku na plan serialu "Violetta", w którym gram główną rolę. Otworzyłam drzwi pojazdu i usiadłam na miejscu pasażera obok kierowcy. Przywitałam się z mężczyzną i zamieniłam z nim kilka słów, a potem oboje zamilkliśmy. Jego praca musi być ciężka. Prawie jak moja. Codzienne wstawanie o tak wczesnej porze, dziesięciogodzinna praca, nauka scenariusza... To sporo, jak na osiemnastolatkę. Trzeba też znaleźć przecież czas na odpoczynek i spotykanie z przyjaciółmi. Ale gdy jestem zmęczona i przygnębiona tym wszystkim, przypominam sobie, że przecież aktorstwo to moje marzenie z dzieciństwa. Udało mi się je spełnić, to cudowne. 
Samochód się zatrzymał.
- Miłego dnia, Martina. - rzekł kierowca, kiedy wysiadałam.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Wzajemnie. 
Zamknęłam drzwi, a auto odjechało. Weszłam do budynku, gdzie toczyło się to całe filmowe 'życie'. Jak zwykle był tu bałagan. Kamery na każdym kroku, kable gdziekolwiek stanęłaś, papierki, papiery, scenariusze... Trzeba uważać. Pierwszego dnia na planie byłam przerażona. Bałam się, że zrobię coś nie tak albo się potknę. Teraz jest to dla mnie przyjemnością. Nie stresuję się. Panuje tu naprawdę miła atmosfera. Ale ja miałam wtedy czternaście lat, byłam mała. A to wszystko było dla mnie szokiem.
- Tini! - podskoczyła Mercedes i pobiegła w moją stronę. 
- Cześć... - przytuliłam przyjaciółkę. - Nie widziałyśmy się tylko przez dwa dni, a ja się za tobą tak stęskniłam. 
Dziewczyna zaśmiała się.
- Martina, Mercedes! Chodźcie na śniadanie! - krzyknął reżyser.
Ja śniadania w domu w tygodniu nie jem. Dopiero tutaj, cała ekipa je wspólnie razem pierwszy posiłek. To naprawdę niesamowite! 
Udałyśmy się do jadalni. Przywitałam się ze wszystkimi i zajęłam miejsce obok Lodo i Ruggero. No i oczywiście po posiłku, gdy wszystko posprzątaliśmy zaczęliśmy ciężką pracę. Najgorsze jest powtarzanie jednej sceny po tysiąc razy przez, jak to mówi montażysta, niesprzyjające warunki pogodowe. Ale bardzo często powodem też są nasze wpadki. Wtedy wszyscy się śmiejemy, co jest super zabawą! Około godziny 16 skończyliśmy pracę na planie i mogliśmy wrócić do domu.
- Mechi, idziemy dzisiaj na rowery? - zapytałam zachwycona dzisiejszą pogodą.
- Wybacz, kochana. Przyjechała do mnie rodzina, tak dawno ich nie widziałam. Może innym razem, co? Przepraszam, naprawdę... - przytuliła mnie ze smutną minką.
- Nie, no. Nic się nie stało. W pełni cię rozumiem. - uśmiechnęłam się.
Po pewnym czasie szukania ochotnika podeszłam do Jorge.
- Masz teraz czas, czy się gdzieś wybierasz? - spytałam.
- Nie, chyba nie. A co? - uśmiechnął się.
- Nikt nie ma czasu, a ja mam teraz taką ochotę na rowery... Jest taka śliczna pogoda, a ty jesteś ostatnią szansą. - wyjaśniłam.
- Jasne. - odpowiedział rozbawiony. - To o której się spotykamy?
- No nie wiem. Teraz pójdę do domu coś zjeść, ty pewnie też.
- Okey, to umawiamy się o 17:30 w parku. - rzekł.
Kiwnęłam głową i wróciłam do domu. Po przekroczeniu progu drzwi zdjęłam buty i od razu weszłam do kuchni. Wyjęłam z szafek potrzebne składniki i zaczęłam przygotowywać spaghetti. Gdy danie było gotowe, nałożyłam je na talerz. Wzięłam naczynie i usiadłam na kanapie, gdzie zjadłam obiad i w między czasie obejrzałam serial. Następnie posprzątałam po sobie. Mieszkam sama w wynajmowanym mieszkaniu. Mój dom znajduje się w Buenos Aires, a aktualnie znajduje się w Madrycie, w Hiszpanii. Od miesiąca nie widziałam się ze swoją rodziną. Tak jak mówiłam, mieszkam sama, dlatego muszę dbać o porządek w tym domu. Wyciągnęłam z roboczego pomieszczenia swój biały rower i wyprowadziłam go na zewnątrz. Założyłam buty, spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do plecaczka i zamknęłam drzwi na klucz. Włożyłam słuchawki do uszu, w których usłyszałam "Into You" Ariany Grande, a następnie wsiadłam na rower i pojechałam do największego, jak i najbliższego parku w Madrycie. Zaparkowałam w centrum parku i usiadłam na ławeczce. Jorge jeszcze nie było. Przyszedł dopiero po kilku minutach. Przytuliłam go i wsiadłam na rower. Powoli jeździliśmy rozmawiając.
- Wiesz, że ostatnio częściej jeżdżę na rowerze? - wspomniał.
- Ja też. - powiedziałam.
- I jestem szybki. - uniósł brwi.
- Oj, sądzisz, że jestem powolna na rowerze? - zaśmiałam się.
- Możemy się o tym przekonać.
Spojrzałam na niego pytająco, wracając od razu wzrokiem na drogę, by się nie przewrócić.
- Zrobimy wyścigi. - zaproponował.
Wybuchłam śmiechem.
- Mówię serio. - powiedział poważnym głosem.
- No dobra. - zgodziłam się po chwili namysłu. - Jeśli wygram, musisz spełniać wszystkie moje zachcianki przez cały miesiąc.
- Okey... Ale jeśli ja wygram... - zastanowił się. - To postawię ci dziesięć pytań, na które musisz się zgodzić.
Przełknęłam ślinę. Bałam się, że może to być coś strasznego. Ale Jorge to mój przyjaciel, nie zrobiłby czegoś, co mogło by się źle dla mnie skończyć.
- Zgadzam się. - rzekłam. - To dokąd się ścigamy?
Jorge się zatrzymał i rozejrzał.
- Od tego drzewa... do tego słupa przy ulicy. - powiedział.
Kiwnęłam głową i się przygotowałam.
- Gotowa?
Wzięłam głęboki wdech i skinęłam głową.
- Start! - krzyknął.
Nacisnęłam na pedały i ruszyłam. Pędziłam jak nigdy. Już po kilku sekundach zaczęły boleć mnie uda. Ale nie dam się. Jeszcze trochę do końca. Jechaliśmy w tym samym tempie. Niestety w ostatniej chwili Jorge mnie wyprzedził i na mecie był pierwszy. Krzyknął radośnie i wystawił mi język. Zrobiłam groźną minę i zahamowałam. Założyłam ręce i udałam obrażoną. Jorge się tylko zaśmiał. Zszedł z roweru i przytulił mnie,
- I kto tu jest szybszy? - droczył się.
- Nie byłam przecież taka zła. - broniłam się.
- No to prawda. Jeszcze trochę i serio byś mnie wyprzedziła. Pytania zaczynamy od jutra. - odsunął się i puścił oczko.
Westchnęłam kiwając głową.
- Nie martw się. - pogładził mnie po plecach. - Wyzwania nie będą trudne. - zaśmiał się.
- Jorge. - spojrzałam na niego wzrokiem "taa, jasne". - Znam cię. Już się boję. - uśmiechnęłam się.

Następnego dnia po planie zdjęciowym, podszedł do mnie Jorge. Wyciągnął z kieszeni karteczkę i spojrzał na mnie.
- Pamiętasz? Dzisiaj pierwsze wyzwanie. - uśmiechnął się.
- Ciężko byłoby zapomnieć. - zaśmialiśmy się.
- No więc... Czy pójdziesz na plac zabaw i zjedziesz ze zjeżdżalni? - wyczytał z kartki.
Wybuchłam śmiechem.
- No jasne. Takie łatwe wyzwania to ja mogę wykonywać do końca życia. - oznajmiłam rozbawiona.
- Pamiętaj, że przed tobą jeszcze dziewięć zadań. - ostrzegł mnie.
Kiwnęłam głową.
- Chodźmy. -  dotknął dłonią moich pleców idąc obok mnie.
W parku była masa dzieciaków. Jedne przechodziły labirynt, drugie huśtały się na huśtawkach, a inne zjeżdżały na zjeżdżalni. Były to dzieci w przedziale wiekowym 3-10 lat. Ja miałam 18 - spora różnica.
- No, na co czekasz? - pośpieszał mnie chłopak.
- No już, już. - uspokoiłam go.
Weszłam na piasek, a następnie na drewniany labirynt prowadzący do zjeżdżalni. Pech chciał, że akurat tego dnia wybrałam sobie buty na słupku. Ostrożnie przeszłam przez bujające się belki. Jeszcze trochę i koniec.
- Proszę Pani. - zawołała starsza kobieta.
Momentalnie odwróciłam głowę w jej stronę.
- To jest miejsce dla dzieci, nie dla dorosłych osób. Bardzo proszę, żeby pani zeszła.
Przestraszona spojrzałam się na śmiejącego się Jorge.
- Ttaak, tylko raz zjadę z tej zjeżdżalni i już sobie idę. - odpowiedziałam zmieszana.
Kobieta westchnęła kręcąc niezadowolona głową i odeszła. Ja natomiast doszłam do końca i zjechałam ze zjeżdżalni podczas, gdy wszystkie oczka dzieci spoczywały właśnie na mnie. Wyszłam z piaskownicy i wróciłam do Jorge.
- Zadowolony? - zapytałam strzepując ze spodni piasek.
Kiwnął głową rozbawiony.
- Ale śmieszne.

W środę, podczas przerwy, Jorge podał mi małe, niebieskie pudełeczko. Uniosłam pytająco brwi.
- To twoje dzisiejsze wyzwanie. Musisz zjeść całą.
Otworzyłam opakowanie i zobaczyłam papryczkę chili.
- Nie, Jorge. Błagam... - jęknęłam.
- Na popicie mam dla ciebie mleko. - zaśmiał się.
Nie wiem czemu, ale wokół mnie zebrała się cała ekipa serialu.
- Tini, czemu on stawia ci wyzwania? - zapytała Mechi.
- Bo przegrałam zakład. - westchnęłam i wzięłam w palce papryczkę.
- Dajesz, Tini! - krzyczeli wszyscy.
Ugryzłam kawałek, ale zaraz potem wsadziłam sobie ją całą do buzi. Na początku było okey, ale potem zaczęło się piekło.
- Mleko, dajcie mi mleko! - krzyczałam wystawiając język.
Spanikowana Cande podała mi biały napój, a ja zaczęłam go szybko pić, do momentu, gdy ostry smak przestał działać w mojej buzi.
Przyjaciele bili mi brawo. Spojrzałam na Jorge mordującym wzrokiem, a potem zaczęłam się śmiać.
- Już nigdy nie zjem papryczki chili. - oznajmiłam. - Za to wcisnę ją do tej twojej pięknej buźki. - zagroziłam Jorge, który zaczął się śmiać.

- Hej wszystkim! - krzyknęłam wchodząc na plan filmowy.
- Witaj, Tini. - przywitał się ze mną uśmiechnięty Martin, nasz reżyser.
Odwzajemniłam uśmiech i poszłam dalej w głąb budynku.
- Hej, Tinka! - krzyknął Jorge.
- Tini, jestem Tini. - zaśmiałam się.
- Niech ci będzie.
- Jakie dzisiaj przygotowałeś dla mnie wyzwanie? - zapytałam odwieszając torebkę na wieszak.
Usiadłam na fotelu, podczas, gdy Jorge szukał swojej karteczki.
- Chole...
- Jorge. Nie przeklinaj w moim towarzystwie. - przerwałam mu.
- Sorry, zapomniałem. - uśmiechnął się.
Kiwnęłam głową.
- Zapomniałem kartki. Okey... Zaraz coś wymyślę. - powiedział.
Wyciągnęłam z torebki scenariusz i powtarzałam sobie, gdy Leon się zastanawiał nad moim wyzwaniem.
- Musisz sobie zrobić słodkie, ale takie przesłodkie selfie ze mną i wstawić na wszystkie swoje portale społecznościowe. - uśmiechnął się głupio.
Puknęłam się kilka razy palcem w czoło.
- Żartujesz sobie? - zmarszczyłam brwi. - Wiesz, o tym, że potem wszyscy: fani, dziennikarze, paparazzi będą się nami interesować i pytać o nas jako para? Wyobrażasz sobie, co to będzie? Jesteś tego pewny, że tego chcesz? - wstałam zdenerwowana.
- Jestem pewien tego co robię. - odpowiedział zadowolony.
- Żebyś się potem nie zdziwił.
- No już, nie denerwuj się tak, bo nie wyjdziesz słodko na zdjęciu. - zaśmiał się.
Westchnęłam i wyjęłam z tylnej kieszeni swój telefon. Włączyłam Snapchata i wyciągnęłam rękę do przodu. Zbliżyłam się do Leona tak, że dotykałam go swoim ciałem i pocałowałam go w policzek. Uwieczniłam ten moment klikając palcem na kółeczko, dzięki czemu wyszło zdjęcie. Zapisałam je, a następnie wstawiłam na my story,  Instagrama, Twittera i  Facebooka.
- Zadowolony? - uśmiechnęłam się.
- Bardzo. - zaśmiał się.
- Mam jeszcze jedno wyzwanie. - powiedział, gdy już miałam iść do naszej wspólnej kuchni.
Zatrzymałam się.
- Dwa jednego dnia?
- A kto powiedział, ile ma być zadań na dzień? - zakpił.
- No mów, szybko. Nie mamy czasu, Jorge! - pośpieszałam go.
- Przytul mnie.
- Co? - spojrzałam na niego.
- Twoje wyzwanie. Nie przytulisz przyjaciela? - zrobił smutną minkę.
- Ooo, no oczywiście, że tak. Ktoś tu chyba dawno się nie przytulał, co? - zachichotałam wtulając się w jego silne ramiona.

Następnego dnia, po wyczerpującym dniu pracy w końcu mogłam wrócić do domu. Dzisiaj zrobiliśmy naprawdę dużo ujęć.
- Tini! Poczekaj! - usłyszałam.
Odwróciłam się i ujrzałam biegnącego do mnie Jorge. Na plecach niósł gitarę. Uśmiechnęłam się.
- Wyzwanie. - wydyszał.
- Ach, no tak. Zapomniałam. - przyznałam.
- Idziesz teraz ze mną pod galerię. - powiedział i pociągnął mnie za rękę idąc w tamtym kierunku.
- Ale po co? Jorge, jestem zmęczona... - jęknęłam.
- Zaśpiewasz ze mną "Te amo a ti", a gdy podejdą do nas fani, ty będziesz mogła podejść tylko do jednego z nich. - powiedział.
- Jesteś chamski. ja nie jestem taka. Potem wszędzie będzie szumieć, jaka ta Tini jest dla swoich fanów obojętna. - powiedziałam wkurzona. - Jorge, nie zrobię tego! Zaczynasz mnie irytować! Chcesz mnie zniszczyć?! Zrobić ze mnie potwora?! Zepsuć moją karierę?! - krzyczałam.
Stanął na przeciwko mnie i położył dłonie na moich policzkach.
- Nie, nie chcę tego. Chcę się dobrze bawić. Jeśli stanie się coś, o czym mówiłaś, odkręcę i wyjaśnię to. Zaufaj mi. - powiedział spokojnie.
Kiwnęłam głową i ruszyłam dalej. Skoro obiecał to dotrzyma słowa. Znam go. Gdy byliśmy przed naszą ogromną galerią, usiedliśmy na brzegu fontanny. Chłopak wyjął gitarę i zaczął, jak gdyby nigdy nic na niej grać znaną mi melodię do piosenki "Te amo a ti".
- Por tu amor perdí el camino. No, no encuentro el camino. - zaczęłam śpiewać.
Nie minęło dużo czasu, a wokół nas pojawiło się pełno fanów.
- Tini! Jorge! - krzyczeli.
Przerwaliśmy nasz występ, gdy cały plac był zapełniony ludźmi. Jorge spojrzał na swój telefon i krzyknął do tłumu.
- Przepraszamy, ale coś nam wypadło i bardzo się śpieszymy!
- Bardzo kreatywnie. - wymamrotałam.
Podczas przeciskania się przez ludzi, Jorge podpisał kilku fanom autografy. Rozejrzałam się wokół siebie i spostrzegłam pewną dziewczynkę. Miała może z czternaście lat. Patrzyła się na mnie zaszklonymi oczami i w wyciągniętej ręce trzymała telefon i pamiętnik. Chyba jako jedyna nie krzyczała. Coś mnie podkusiło, żeby to właśnie ona byłą tą jedyną osobą.
Szczęściara - pomyślałam.
Popisałam się na wolnej kartce w jej pamiętniku i zrobiłam sobie z nią zdjęcie.
- Dziękuję. - wymamrotała płacząc.
- Nie płacz. - powiedziałam przekazując jej uśmiech.
Dotknęłam jeszcze jej dłoni i przedarłam się przez tłum. Wsiadłam z Jorge do jego samochodu, który stał na parkingu i odjechaliśmy, jak najdalej się dało. Na szczęście już nikogo za nami nie było.

Była sobota. Poświęciłam ten dzień na odpoczynek. Właśnie siedziałam na kanapie i przeglądałam gazetę, gdy zadzwonił Jorge. No tak, dzisiaj powinno być kolejne wyzwanie, szóste. Kliknęłam na zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo?
- Cześć, Tini. - powiedział.
- Hejka. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Dzwonię, bo mam do ciebie prośbę i wyzwanie w jednym. - oznajmił.
- No, mów.
- Zajmiesz się Jasperem do jutrzejszego wieczoru? - zapytał, a ja usłyszałam w jego głosie błaganie.
Jasper to jego pies, Husky.
- Jorge, ja się go panicznie boję. - jęknęłam.
- Ale on jest wytresowany, nic ci nie zrobi. Z resztą, widział cię kilka razy, nie jesteś dla niego obca.
- Trzymam cię za słowo. - westchnęłam.
- Zgadzasz się?
- Muszę. - zaśmiałam się.
- Ratujesz mi życie, Tini. - dziękował.
- To kiedy mam przyjść? - zapytałam.
- No najlepiej teraz. Przyszykuję ci łóżko, dobrze?
- Okey, będę za pół godziny. - rozłączyłam się.
Odłożyłam gazetę, którą podczas rozmowy miałam na kolanach i ruszyłam do pokoju, by spakować potrzebne rzeczy. Tak, jak powiedziałam chłopakowi, po pół godzinie czasu byłam już pod jego domem. Zapukałam do drzwi, które po chwili otworzył mi Jorge. Uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. Weszłam za nim do środka,
- W pokoju obok łazienki jest sypialnia, w której masz przygotowane łóżko. - powiedział, na co kiwnęłam głową.
Zaraz potem usłyszałam dreptanie łap psa. Biało-czarny pies wyłonił się zza ściany i podszedł do mnie, a potem obwąchał moja nogę. Sięgał moich ud. Spięłam się.
- Nic ci nie zrobi. Pogłaszcz go. - powiedział Jorge.
Przyłożyłam rękę do puszystej sierści psa i lekko go pogładziłam
- Tak w ogóle to, gdzie ty jedziesz? - zapytałam.
- Moja dziesięcioletnia kuzynka została sama w domu i dostała gorączki. Muszę się nią zająć. A Jasper nie może zostać na dwadzieścia cztery godziny sam w domu. - odpowiedział.
- Na ziemi w kuchni leży karma, a na półce są jego przysmaki. Karmę je trzy razy dziennie, a kość zwykle dostaje po południu. Na spacery wychodź z nim przed każdym jego posiłkiem. Potrzebuje na to pół godziny.
- Niezmiernie się cieszę. - powiedziałam sarkastycznie. - Dobra, idź. Dam sobie radę.
- Dzięki. - rzucił i wyszedł z domu.
 Zapięłam smycz do obroży psa i wyszłam z nim na dwór.
- Jasper! Nie ciągnij tak. - mówiłam.
Po dłuższym czasie wróciłam do domu i wsypałam do miski karmę. Dzisiaj to jego ostatnie jedzenie i spacer. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Właśnie leciał mój ulubiony film, który oglądałam chyba z tysiąc razy. Jasper wskoczył na kanapę i położył pysk na moich kolanach. O północy postanowiłam iść do łazienki się umyć. Na półce stały perfumy Jorge. Otworzyłam każde i powąchałam. Uwielbiam je. Zawsze, gdy jestem blisko Jorge, czuję ten niesamowity zapach i nie mogę się jemu oprzeć. Jorge jest kochanym człowiekiem. Czasami głupkowaty, ale umie wyhamować, gdy trzeba. Wzięłam szybki prysznic, wyszczotkowałam zęby, rozczesałam włosy i poszłam do wyznaczonego mi pokoju. Był to mały pokoik o kremowych ścianach. Na środku stało dwuosobowe łóżko, a obok kilka szafeczek. Zapewne jest to pokój gościnny. Rzuciłam swoją torbę z rzeczami na podłogę i położyłam się do łóżka. Miałam uchylone drzwi, dlatego w nocy koło mnie położył się pies i spał tak ze mną do rana. Nie wiem, czy robi tak zawsze, ale obudził mnie swoim piszczeniem. Od razu się zbudziłam i pierwsze, co zobaczyłam to jego śliczne oczka. Jedno niebieskie, a drugie zielone. Pogłaskałam go. Po dłuższym czasie leżenia, Jasper widocznie się wkurzył moim lenistwem i zaczął szczekać.
- No już wstaję! Cicho bądź! - próbowałam go przekrzyczeć.
Wstałam i udałam się do łazienki, gdzie w szybkim tempie wykonałam poranne czynności. Następnie zjadłam śniadanie i wyszłam z psem na spacer. Potem standardowo zjadł jedzenie. Ja w tym czasie uczyłam się scenariusza. Po południu, gdy już się robiło ciemniej, a ja nie miałam nic, czym mogłam się zająć, postanowiłam rozejrzeć się po domu. Nie był duży, jednopiętrowy. Łazienka, salon, mała kuchnia, pokój gościnny i jego sypialnia. Była w kolorze niebieskim, bardzo ładnie urządzona. Chłopak ma gust. Położyłam się na jego łóżku, chcąc sprawdzić, czy jest wygodne. W pościeli ujrzałam białą kartkę. Podparłam się na łokciach i rozwinęłam ją. Zguba się znalazła. Były na niej spisane wszystkie wyzwania. Zaczęłam czytać, aż doszłam do tych, których jeszcze nie wykonałam.

"7. Powiesz mi o swoim największym sekrecie?
8. Czy zostaniesz moją dziewczyną?"

Ostatnich dwóch nie zdążyłam przeczytać, gdyż przerwał mi odgłos otwieranych drzwi wejściowych. Zerwałam się i wyszłam z pomieszczenia. Do domu wszedł Jorge. Witał się z psem, który biegał wokół niego.
- Jak z małą? - zapytałam.
- O, hej. Lepiej. - uśmiechnął się. - Jak tam? Wszystko okey?
Kiwnęłam głową.
- Zamówiłam pizzę. Zjesz? - zaproponowałam z uśmiechem.
- Z chęcią.
Wziął dwa kawałki i usiadł na kanapie. Zrobiłam to samo.
- Obejrzymy jakiś film? - zapytał.
Przytaknęłam. Chłopak włączył telewizor i skakał po kanałach szukając czegoś odpowiedniego. Podczas filmu nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam nad tym, co przeczytałam z tej kartki. Zastanawiałam się, co odpowiedzieć. W ostatnich minutach filmu, Jorge wyłączył w telewizorze głos i obrócił się do mnie tak, że siedzieliśmy na przeciwko siebie.
- Nie miałaś dzisiaj żadnego wyzwania. - przypomniał.
- A pies?
- To było na wczoraj. - zaśmiał się. - A więc, powiedz mi o swoim największym sekrecie.
Przełknęłam ślinę. Bałam się jego reakcji.
- Nie krępuj się. - pogładził mnie po ramieniu.
- Mój największy sekret? - udawałam, że myślę. - Kocham cię od kiedy cię pierwszy raz ujrzałam i nadal tak jest. - wyznałam.
- Tini, ja też cię kocham. Jesteś cudowna, śliczna i taka urocza. Czekałem na moment, kiedy będę mógł to powiedzieć bardzo długo. Kocham cię. - powtórzył.
Uśmiechnęłam się i mocno się do niego przytuliłam.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam bez zawahania.
- Ale tak szczerze? Nie dlatego, że takie było wyzwanie? - upewniał się.
- Mówię szczerze. - uśmiechnęliśmy się.
- Ale kolejne wyzwanie jest takie, żebyś mnie pocałowała.
- Pff... - zaśmiałam się.
Wbiłam się w jego usta i namiętnie go pocałowałam.

Dwa lata później wyjechałam z Jorge na wakacje nad morze. Wynajęliśmy domek na plaży na dwa tygodnie. Od czasu, gdy zostałam dziewczyną Jorge, nadal jesteśmy parą.
Szliśmy wieczorem przy zachodzie słońca brzegiem morza. Byliśmy w strojach kąpielowych. Nasze nagie stopy co jakiś czas zalewała woda. Trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, a z naszych twarzy nie znikał uśmiech. Gdy wiatr rozdmuchiwał moje kosmyki włosów, on układał je. Gdy było mi zimno, przytulał mnie. A gdy patrzyłam na zachodzące słońce, szeptał mi do ucha słodkie słówka.
- Kochanie. - musnął moją szyję.
Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy. Trzymał mnie za ręce.
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, że ostatnie wyzwanie będzie kiedy indziej, ale nie będzie w formie zadania? - zapytał.
Przytaknęłam.
- Chciałem cię poprosić... - zatrzymał się.
Uklęknął na jedno kolanko i wyciągnął z torby plażowej czerwone pudełeczko. Otworzył je i spojrzał na mnie.
- Tini, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Zakryłam usta dłońmi i kiwnęłam głową. Gdy zakładał mi pierścionek na palec, uroniłam kilka łez.
Wstał i złożył na moich ustach czuły i długi pocałunek. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu. Kochałam go odkąd pamiętam. To, że przebywaliśmy ze sobą codziennie, jeszcze bardziej nas złączyło.
Tak właśnie odkryłam swoją miłość.

Witajcie moi kochani! Oj, jak długo mnie tu nie było. Tak... :D Wybaczcie, ale zmieniła mi się nauczycielka od biologii i teraz jedyne czego się uczę to biologia xD No i przez to nie mam zbytnio czasu. A jeśli już go mam to zazwyczaj wolę po szkole iść spać, he ;) Taki ze mnie leń. 
Przybywam do was z moim konkursowym One Shotem! Napisałam go na konkurs u Violetta Vilu, dlatego też go tobie kochana dedykowałam :D Przepraszam, że się tak wypytywałam o te wyniki, ale ja go chciałam już opublikować na blogu :P 
I jak wam się podoba? Ja jestem z niego bardzo zadowolona i sądzę, że to najlepszy One Shot jaki kiedykolwiek napisałam :D
Ale pozostawiam go waszej ocenie :)
Kocham
Niunia <3


19.08.2016

Dwa latka bloga!

10 komentarzy:

Kochani! ♥

Dzisiaj dwa lata temu (19 sierpnia 2014r.) powstał ten blog. Początkowo miał nazwę "Wieczna miłość nowej Leonetty".  Trochę dziwnie brzmi, prawda? Zaczęłam pisać pierwsze opowiadanie, ponieważ chciałam spróbować swoich sił w czymś nowym. Dokładnie pamiętam, jak się męczyłam z bloggerem. Kompletnie nic nie wiedziałam: gdzie są zakładki, jak zrobić, żeby pojawiły się na blogu, ustawienia, tło... Na szczęście zdążyłam wtedy poznać osoby, które mi w tym pomogły :) No i pisałam sobie to opowiadanie, które jednak szybko skończyłam, bo na 16 rozdziale, a historia nie miała nawet epilogu. Po prostu skończyłam. Nie miałam już pomysłów, wątki były wymyślane spontanicznie (teraz w sumie też, ale bardziej je opracowuje ;) ), przez co się gubiłam. 
Potem była duża przerwa i przestałam pisać. W końcu któregoś dnia przyszedł mi pomysł i postanowiłam nie kończyć, zostawić to opowiadanie, takie jakie jest i zacząć nowe :D
29 maja 2015r. ukazał się prolog nowego opowiadania wraz z nowym tytułem bloga, który istnieje do dziś "I Love You - Leonetta". Aktualnie ukazały się 33 rozdziały. Jestem z siebie dumna, bo myślałam, że będzie tak samo, jak z poprzednią historią. 
Znalezione obrazy dla zapytania Two years of my blogChciałam Wam kochani czytelnicy i komentatorki (nie wiem, kto czyta, ale wiem, że komentują dziewczyny :P) bardzo, ale to bardzo podziękować z całego mojego serduszka za to, że jesteście ze mną przez całe te dwa lata. Niektórzy odeszli, inni zostali. Nie ważne. Cieszę się, że mam w was wsparcie. Widzę to po komentarzach i wyświetleniach ♥ To naprawdę bardzo motywuje. No bo, gdybyście nie komentowali, pewnie już dawno bym skończyła z blogiem :/
To, co razem do tej pory osiągnęliśmy:
- 117 postów
- 19 obserwatorów
- prawie 77 000 wyświetleń
- 979 komentarzy 
Czytają: Polska, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania,
 Stany Zjednoczone, Kenia, Francja, Rosja, Holandia i Włochy 

Dla mnie to coś niesamowitego, bo decydując się na bloga, nie spodziewałam się tego wszystkiego. Jak na razie blog jest aktywny, ma dwa latka :D
 i nie zamierzam go usuwać, bo za dużo dla mnie znaczy ♥ 

Chciałam z tej okazji zmienić szablon bloga. Nie jestem teraz w stanie powiedzieć, kiedy on będzie i, czy w ogóle będzie :P Czekam na posta mojej ulubionej szabloniarki, od której mam ten szablon ♥ Wtedy złożę zamówienie i zobaczymy, czy się uda :)

Jeszcze raz dziękuję, jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie! ♥♥♥


Wasza Niunia Verdas :)




18.08.2016

033 - Dobrze się z tobą bawiłam

12 komentarzy:
4 lipca 2015r. (sobota)
Rozdział dedykuję Hayley, Marty na i Violetta Vilu

Violetta
Przeszedł mnie dreszcz, gdy delikatnie opadłam na nagi tors Diego. Na chwilę zatrzymałam w sobie powietrze. Postawił mnie do pionu i odwrócił w swoją stronę łapiąc mnie za ramię. Uśmiechnęłam się. Uniósł brew do góry.
- Nic ci nie jest? - powtórzył.
- Nie. - odpowiedziałam powracając do żywych. - Dziękuję.
Kiwnął głową, a ja natychmiast wtuliłam się w jego ciało. Zrobiłam to tak szybko, że pewnie z boku wyglądało to, jakbym się na niego rzuciła. Spojrzałam na niego. Wyraźnie było widać zaskoczenie na jego twarzy. Spuściłam głowę, a wtedy Diego przycisnął mnie do siebie i kilkakrotnie przejechał dłońmi po moich plecach. Tak bardzo brakowało mi męskiego uścisku... Zza szyi chłopaka spostrzegłam Leona. Wyglądał, jakby coś w nim pękło. Przez chwilę się na nas patrzył, ale potem odszedł. Oderwałam się od Diego i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest.
- Może wrócimy do zabawy? - zaproponował.
Przytaknęłam. Ruszyłam do przodu, ale zatrzymał mnie Diego, a dokładnie jego dłoń łapiąca moją. Spojrzałam na nasze ręce. Wzdrygnęłam się. Nikt inny poza Leonem nie trzymał mnie za rękę. Oczywiście oprócz rodziców, brata i reszty rodziny, gdy byłam małą dziewczynką. Nie wiedziałam, co chce zrobić. Jednak on tylko mnie obkręcił. Zachichotałam. Tańczyliśmy do skocznej muzyki, tak jak inni. Raczej nie wyróżnialiśmy się pośród tłumu. Gdy muzyka się skończyła, przybiegła Camila i pociągnęła mnie za rękę.
- Co ty robisz? - zapytałam cicho.
- Chciałam, żebyś do nas przyszła... - tłumaczyła.
- Ale jak widziałaś, tańczyłam z Diego. - spojrzałam na chłopaka.
- Nie przejmuj się, idź do nich, Vilu. - powiedział.
- Poczekaj, Camila. - wróciłam do Diego.
- Na pewno? Dobrze się z tobą bawiłam, ale one... - spojrzałam na dziewczyny, które się głupio uśmiechały. - No wiesz, ciężko im odmówić. Zaraz się obrażą i nie będą się do mnie odzywać. - mówiłam szybko.
Skończyłam dopiero, gdy złapał mnie za ramiona.
- Spokojnie, naprawdę. Ja się nie obrażę. - zaśmiał się.
- Okey, fajnie. Dzięki. - pokiwałam głową i podpłynęłam do dziewczyn.
- I jak się tańczyło z Diegusiem? - zaśmiała się Lucy.
- Daruj sobie.
- Oj, spokojnie. Sorry, nie obrażaj się.
Uśmiechnęłam się tylko i wmieszałam się w tłum. Co kilka minut DJ zmieniał piosenkę, a obozowicze nie wyrażali chęci, aby zakończyć zabawę. Co chwilę się śmiałyśmy, bo każda z nas wymyślała własne pozy i tańce. W wodzie było więcej możliwości. Co z tego, że wyglądałyśmy śmiesznie? W chwili, gdy razem z Ludmiłą prezentowałam swój układ taneczny, po raz kolejny na kogoś wpadłam. Osoba ta mnie przytrzymała w biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam Leona. Nie! Dlaczego ciągle mnie coś do niego przyciąga?!
- Przepraszam. -  szepnęłam.
Wyminęłam go i wyszłam z basenu. Założyłam klapki i pobiegłam w stronę hotelu. Biegnąc wzięłam swój ręcznik i owinęłam się nim. Wparowałam do recepcji, zgarnęłam z lady klucz do pokoju i wpadłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i usiadłam na swoim łóżku. Włożyłam twarz w dłonie i zaczęłam płakać. Zaraz potem do pokoju weszła Camila, a za nią zdyszana Francesca.
- Vilu, co się takiego stało? - zapytała zatroskana włoszka.
Usiadła obok mnie i objęła mnie swoimi kruchymi ramionami. Przede mną na podłodze usiadła Cami.
- To mnie prześladuje! Ciągle go widzę, nie da mi o sobie zapomnieć. Dzisiaj dwa razy miałam z nim bliskie, za bliskie spotkanie. Ja już tak nie mogę! Nie wytrzymam tego dłużej! - łkałam.
Nastała cisza. Słychać było tylko moje szlochanie.
- Violu... - odezwała się Camila. - Może spróbuj go unikać.
- No, a co ja robię?! - wybuchłam.
Wstałam i zaczęłam krążyć w kółko po pokoju.
- Zawsze idę w innym kierunku niż on, unikam jego wzroku, staram się o nim nie myśleć i zająć się czymś innym. Co ja jeszcze mam zrobić?!
- W sumie... - wymamrotała.
- To może, jak znowu się spotkacie to udawaj, że go tam po prostu nie ma i idź dalej, jak gdyby nigdy nic. Możemy robić tak razem. - wymyśliła Francesca.
- Nie, nie będę was w to wciągać. On nic wam nie zrobił. Nie róbcie nic głupiego. Proszę.
Kiwnęły głową.

- Macie godzinę czasu wolnego. Tylko nie wychodźcie poza teren hotelu. - ogłosił opiekun i wyszedł z recepcji.
Opadłam na kanapę.
- To co robimy?- zapytała Lucy.
Nastała cisza. Wszystkie myślałyśmy.
- Chodźmy pograć w bilard. - zaproponowałam.
Wstałam i poszłam z dziewczynami do jednego z pomieszczeń w hotelu. Bilard niestety był zajęty przez chłopaków i był tam... Leon.
- Kiedy skończycie? - odezwała się Ludmiła.
Popatrzyłam na swoje dłonie i zaczęłam bawić się swoją bransoletką.
- Viola, to nie wygląda naturalnie. - szepnęła mi na ucho Fran, popychając mnie z ramienia.
Spojrzałam na nią szukając w jej oczach pomocy. Czułam się strasznie skrępowana. Najchętniej zapadłabym się teraz pod ziemię. Wiedziałam, że się ciągle na mnie patrzy. Ciekawiło mnie tylko, dlaczego? Co we mnie jest takiego interesującego? Przecież podobają mu się inne. Chce mnie doprowadzić do szału?
- I co? - wymamrotałam zmieszana.
- Zaraz skończą.
Kiwnęłam głową. Oparłam się o ścianę i patrzyłam na swoje stopy. Miałam ochotę wyrwać sobie z głowy wszystkie swoje włosy. Nie mogłam już dłużej wytrzymać jego obecności.
Na szczęście niedługo skończyli i wyszli, a my mogłyśmy poćwiczyć strzelanie w kulki. Nigdy wcześniej nie grałam w bilard, dlatego teraz mam okazję, by się nauczyć. Dziewczyny pokazywały mi na różne sposoby, jak trafić w kulkę, ale za nim się nauczyłam, minęło trochę czasu. Po grze wróciłyśmy do pokoju.

Wieczorem opiekunowie zabrali nas na wycieczkę po mieście. Złote Piaski wtedy są pięknie oświetlone. Ulicami chodzi tłum ludzi. Odbywają się koncerty, wszyscy tańczą i śpiewają. To miasto żyje każdej pory dnia.
Rozwiązały mi się sznurówki, dlatego przykucnęłam i zawiązałam je, a grupa obozowiczów mnie wyminęła. Zostałam na samym końcu. Wstałam i podbiegłam do nich. Przede mną szedł Diego. Odwrócił się i, gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.
- Co tam? - zapytał idąc obok mnie.
- A nic, dobrze.
Zaśmiał się.
- Naprawdę wtedy się dobrze ze mną bawiłaś?
- No tak. Lubię cię. - zachichotałam. - A co?
- Nie, nic. Ja też, bardzo. - wyszczerzył zęby.
Zarumieniłam się. To było co najmniej dziwne, Bardzo?
- Jak z Leonem? - zapytał przerywając krótką ciszę.
Westchnęłam.
- Nic. Ciągle czegoś ode mnie oczekuje. A to przecież nie ja zawiniłam, tak? Nie mogę o nim zapomnieć. Bo to tak, jakbym chciała zapomnieć, ile to jest dwa plus dwa. - żaliłam się.
Objął mnie ramieniem. Przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej słuchając bicie jego serca.
- Chciałbym ci jakoś pomóc, ale sam nie wiem jak.
- Wystarczy, że ze mną rozmawiasz. Ale nie mówmy już o nim, dobrze? - powiedziałam.
Przytaknął.


Hejka! ♥
NIE PODOBA MI SIĘ TEN ROZDZIAŁ xD
Okey, przyznaję, że nie miałam na niego pomysłu... a na następne wątki po tym obozie mam :P
Mam jednak nadzieję, że rozdział ni najgorszy -,-

Kocham ♥
Niunia ♥

6.08.2016

Rozdział 032 - Chciałabym go nie znać.

8 komentarzy:
3 lipca 2015r. (piątek)


Rozdział dedykuję Hayley i Mar tyna <3

Violetta
- Violetta! - Fede dobijał się do drzwi.
- Chwila, myję zęby. - próbowałam powiedzieć tak, żeby nie wyleciała mi z ust piana.
- Przez ciebie nie zdążymy na autokar!
Wypłukałam buzię i otworzyłam z hukiem drzwi.
- Głuptasie, nie odjadą bez nas. - rozczochrałam mu włosy.
- Violetta!
- Tak ci jest lepiej. - uśmiechnęłam się, a potem wybuchłam śmiechem.
Zbiegliśmy ze schodów i wyszliśmy z domu. Tam czekała na nas już ciocia i Lucy w samochodzie. Usiadłam z tyłu obok kuzynki. Zapięłam pasy i ruszyliśmy.
- Zajmiemy najgorsze miejsca w autokarze, brawo. - marudził. - Dlaczego? Bo Violetta musiała siedzieć godzinę w łazience, przed szafą kolejną godzinę, a potem przypomniała sobie, że nie spakowała kilku rzeczy. - starał się udawać mój głos.
Przewróciłam oczami, a ciocia wybuchła śmiechem. Na miejscu okazało się, że rzeczywiście brakowało tylko nas. Zawstydzona przez cały czas unikałam kontaktu wzrokowego z bratem. Kierowca zapakował nasze walizki do bagażnika. Ze sobą miałam tylko plecak i bluzę, gdyby wieczorem podczas postoju było zimno. Weszłam do autokaru, gdzie zobaczyłam wiele nieznanych mi twarzy. Obóz został zorganizowany przez Studio On Beat, ale uczestnikami nie musieli być jego uczniowie. Wszystkie miejsca były pozajmowane. Pierwsze, co mi przyszło do głowy było to, że nie pojedziemy, ale to przecież niemożliwe. Przeszłam między siedzeniami. Pierwszą znajomą mi osobą, którą spostrzegłam był Diego. Zmarszczyłam brwi, ale gdy mnie zobaczył momentalnie się uśmiechnęłam i pomachałam mu. Idą w głąb autokaru zobaczyłam Camilę z jakąś dziewczyną. Posłałyśmy sobie urocze uśmiechy, a następnie ujrzałam Leona. Jego miejsce obok było wolne. Przełknęłam ślinę. Tak bardzo bałam się, że to ja będę musiała zająć miejsce obok. Odwróciłam wzrok i wtedy zauważyłam Francescę i... wolne miejsce. Odetchnęłam z ulgą.
- Hej, Fran. - uśmiechnęłam się.
- Hejka, Vilu. Czekałam na ciebie. Siadaj. - powiedziała tuląc mnie.
- Ratujesz mi życie. - rzekłam siadając.
Rozłożyłam sobie na siedzeniu bluzę, oparłam głowę o fotel i przymknęłam lekko oczy.
- Czemu? - zapytała.
Przybliżyłam się do niej.
- Leon miał wolne miejsce obok. Myślałam, że będę skazana z nim siedzieć. - szepnęłam przyjaciółce na ucho.
Ta jednak tylko zaśmiała się.
- Fran! - skarciłam dziewczynę. - To byłaby katorga. Nie mówiłabym i nie patrzyłabym się na niego przez całą drogę.
Kierowca zapalił silnik i odjechaliśmy. Spojrzałam się na Francescę.
- Już mi się nudzi. - westchnęłam.
- Jeszcze czeka nas lot samolotem. - zaśmiała się, a ja przewróciłam oczami.
Wyjęłam z kieszeni telefon i weszłam w wiadomości.

Do Diego
Hej :) Skąd ty tutaj? Przecież miałeś nie jechać.

Po chwili dostałam odpowiedź.

Od Diego
Zostało jedno wolne miejsce, dlatego postanowiłem z wami pojechać ;)

Do Diego
Aha, to fajnie :D

Nie ukrywam, byłam zszokowana. Nie mam nic przeciwko, że jedzie z nami, bo Diego mimo wszystko jest bardzo sympatyczny. Jednak nie spodziewałam się tego po tym, gdy powiedział nam, że na 100% nie będzie na obozie.
- Wiesz, że Diego jedzie z nami? - spytałam przyjaciółki.
Kiwnęła głową szczęśliwa.
- Ponoć zmieniły mu się plany. Miał szczęście, że zwolniła się jedna osoba i mógł wejść na jej miejsce. - powiedziała.
Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Poprzedniego dnia pakowałam się do bardzo późnej godziny, a teraz czułam ogromne zmęczenie. Próbowałam się zdrzemnąć, choć na chwilkę. Niestety kilka osób ze szkoły muzycznej postanowiło włączyć sobie muzykę w głośniku. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam oczy. Spojrzałam na chłopaków i ponownie rzuciłam się plecami o oparcie fotela. Zaczęli śpiewać. Albo nie - wydurniać się. Odwróciłam się i już miałam coś powiedzieć, w końcu niektórzy o tej porze chcieliby jeszcze spać, ale powstrzymałam się. Spotkałam się z obojętnym wzrokiem Leona. Zamarłam. Patrzył się na mnie, jakby chciał z moich oczu coś wyczytać. Dzisiaj widzę go pierwszy raz odkąd zerwaliśmy. Tak bardzo mi go brakuje. Zranił mnie. Wiem, że powinien ponieść tego konsekwencje, ale tęsknię za jego bliskością. Mimo, że próbuję zapomnieć - nie potrafię. Coś w środku po sobie zostawił i to coś nie chce mnie opuścić.
Powolnym ruchem, jakby mnie odmrożono powróciłam do poprzedniej pozycji. Położyłam dłonie na fotelu i przełknęłam ślinę.
- Vilu. - Francesca złapała mnie nerwowo za łokieć.
Popatrzyłam na nią smutno.
- Co się stało, kochana? Przecież przed chwilą było wszystko dobrze. - patrzyłam na mnie przestraszona.
- Chciałabym go nie znać. Może wtedy nie przeżyłabym tylu pięknych chwil, ale teraz bym nie cierpiała. - mówiłam cicho.
Przyjaciółka złapała mnie za ręce i spojrzała do tyłu.
- Widzieliśmy się. Patrzył na mnie bez miłości, bez tej iskierki. Fran, on naprawdę mnie nie kocha. - żaliłam się.
Przytuliła mnie i zamruczała smutno.
- Violu, to nie czas na smutki. Jedziemy do gorącej Bułgarii. Będzie fajnie. Poznamy nowych ludzi i jakoś na te dziesięć dni uda ci się o nim zapomnieć. - pocieszała.
Wymusiłam uśmiech.

Później czekał na nas lot samolotem. Do Bułgarii, Złotych Piasków dotarliśmy późno w nocy. Na miejscu każdy dostał klucz do swojego pokoju hotelowego. Razem z Francescą, Camilą, Lucy i Ludmiłą udałyśmy się do swojego pokoju. Z tego co wiem to w pokoju z Leonem jest tylko Federico, z osób które z nam. Pokój był dość duży w kolorze beżu. Jedna łazienka, pięć łóżek, biurko i ogromna szafa.
- To moje łóżko! - krzyknęła Francesca rzucając się na pościel.
Ja wybrałam łóżko, które było pomiędzy łóżkiem Camilii, a łóżkiem Fran. Idealne na nocne pogaduszki. W momencie, kiedy rozmawiałam z dziewczynami, zadrżał w mojej kieszeni telefon. Wyciągnęłam go i sprawdziłam wiadomość.

Od Diego
Nasz opiekun prosił, żebym wam przekazał, że za godzinę mamy się wszyscy spotkać przy recepcji.

Do Diego
Oki, dzięki :)

Przekazałam informację koleżankom i jako pierwsza postanowiłam iść się umyć. Wyciągnęłam z torby swoją kosmetyczkę i weszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny, a następnie związałam sobie włosy w niechlujnego koka. Rozebrałam się i weszłam do cieplej wody. Zanurzyłam się po szyję i przymknęłam na chwilkę oczy. Następnie namydliłam się, a potem spłukałam pianę wodą. Wstałam i wychodząc z wanny okryłam się białym ręcznikiem. Spuściłam wodę i ubrałam się w piżamę. Następnie wyszczotkowałam zęby i rozczesałam włosy. Wyszłam z łazienki zabierając ze sobą swoje ubranie, które włożyłam do swojej walizki. Podczas, gdy dziewczyny po kolei wchodziły do łazienki, ja oglądałam jakiś film w telewizji. Sama nie wiem o czym był. Byłam zbyt bardzo zmęczona by coś z niego zrozumieć. Podróż autokarem i samolotem mnie wykończyła.
- Lu! Masz pięć minut. - krzyknęłam spoglądając na zegarek.
- Już wychodzę. - powiedziała.
I rzeczywiście zaraz potem wyszła. Cała nasza piątka ubrana była w piżamy. Wyszłyśmy na korytarz i schodami udałyśmy się do recepcji. Stało tam już kilka osób, a po kilku minutach zjawił się też nasz opiekun i reszta grupy. Wszyscy obozowicze byli podzieleni na dwa hotele, a w każdym z nich mieszkało dwóch opiekunów. Pani Alicja nie mogła przyjść, dlatego na to dzisiejsze "zebranie" przyszedł sam pan David. Wytłumaczył nam regulamin i odesłał nas do pokojów życząc nam dobrej nocy. Zamknęłyśmy i położyłyśmy się do łóżek. Nie minęło dużo czasu, a szybko zasnęłyśmy.

- Ludmiła! Wyłącz ten budzik... - jęknęłam słysząc głośny dźwięk.
Po chwili telefon ucichł, a ja próbowałam wygramolić się z łóżka. Podczas, gdy Lucy szykowała się w łazience, wybrałam sobie ubrania. A mianowicie biały T-shirt i dżinsowe ogrodniczki. Następnie podeszłam do lustra i uczesałam się w dwa dobierane warkoczyki. Gdy kuzynka wyszła, weszłam po niej do łazienki. Wyszczotkowałam zęby i ubrałam się. Przed wyjściem jeszcze spryskałam się moimi ulubionymi perfumami i wróciłam do dziewczyn. Usiadłam na łóżku i włączyłam w telefonie 'Sorry" Justina Biebera. Zaczęłyśmy się wygłupiać tańcząc i drąc na cały pokój tak, że pewnie cały hotel nas słyszał. Równo o godzinie 9 zamknęłyśmy nasz pokój i zeszłyśmy na dół do jadalni. Już od korytarza słychać było obozowiczów. Wybrałam ze szwedzkiego stołu jedzenie i nałożyłam je na swój talerz, a potem zajęłam miejsce przy naszym stoliku. Miałam pecha, bo centralnie na przeciwko mnie przy innym stole siedział Leon, przez co nie mogłam normalnie zjeść śniadania. Byłam zamyślona i skrępowana, ponieważ czułam na sobie jego wzrok. Po posiłku opiekunowie przekazali nam plan dzisiejszego dnia. Mieliśmy teraz iść do hotelowego basenu na świeżym powietrzu. Udałam się z dziewczynami do pokoju, gdzie przebrałyśmy się w stroje kąpielowe. Założyłam japonki, wzięłam ręcznik i wyszłam z hotelu na dwór. Basen był sporych rozmiarów. Na pewno pomieściłby dużą ilość osób. Odłożyłam ręcznik na wieszak i weszłam do basenu. Na początku powoli, by przyzwyczaić się do chłodnej basenowej wody, a później zanurzyłam się cała. Opiekunowie włączyli muzykę i sami weszli do wody rozkręcając zabawę. Tańczyli zachęcając tym młodych obozowiczów. Ja nie jestem typem imprezowiczki i zazwyczaj nie kręcą mnie takie zabawy. Jednak tym razem się przełamałam i dołączyłam do przyjaciółek. Było naprawdę śmiesznie! Nigdy nie tańczyłam w wodzie, a jest to znakomite uczucie. Skakałam, zanurzałam się, robiłam z Camilą fikołki pod wodą i tańczyłam. W pewnym momencie tak się wkręciłam w zabawę, że straciłam kontrolę nad swoimi ruchami i na kogoś wpadłam.
- Oj, przepraszam. - powiedziałam odwracając się.
I wtedy zamarłam. Moim oczom ukazał się Leon. To na niego wpadłam na niego. Tak bardzo chciałam cofnąć czas. Przełknęłam nerwowo ślinę. Wiedziałam, że robię się cała czerwona. Odeszłam kilka kroków w tył i poślizgnęłam się na pięcie.
- Vilu, uważaj! - krzyknął Diego łapiąc mnie. - Nic ci nie jest?

Hejka! :)
Ale zawaliłam... :( Rozdziały miały być co tydzień, a mnie dopadł leń :/ Znowu xD
Ale ciężko jest tak pisać, bo bym musiała pisać coś codziennie, a nie zawsze mam na to ochotę :/ No cóż, przepraszam :| Odpowiada wam taka długość rozdziałów? Proszę, żebyście powiedzieli, bo to ważne. Mi osobiście takie się podobają, bo dłuższe są już męczące, a krótsze chyba nie mają sensu, ale sami oceńcie :) Dziękuję kochane za komentarze pod poprzednim rozdziałem <3 Mogę wam zdradzić, że niedługo pojawi się One Shot, a 19 sierpnia blog będzie miał dwa latka <3 W poniedziałek wyjeżdżam na tydzień nad jezioro, dlatego raczej w następnym tygodniu rozdziału nie będzie. Przepraszam za błędy :)
Udanych wakacji i widzimy się w następnym rozdziale <3

Kocham,
Niunia :*



19.07.2016

031 - Chcę o nim zapomnieć

13 komentarzy:
27 czerwca 2015r. (sobota)

Rozdział dedykuję HayleyMar tyna i Caroline
Violetta
- Violu, ktoś dzwoni do  drzwi! Otwórz, proszę. - krzyknęła Angie.
Oderwałam się od telefonu i zeszłam na dół. Dźwięk dzwonka nie ustępował. Nacisnęłam na klamkę i nim zdążyłam zobaczyć, kto przyszedł, osoba ta wparowała do środka. Była to oczywiście Francesca. Rozsiadła się na kanapie i zaczęła wyjmować coś ze swoich dość sporych toreb. Zaskoczona zamknęłam za nią drzwi i podeszłam do niej.
- Hej? - przypomniałam koleżance.
- A, hej Vilu. - uśmiechnęła się. - Przyniosłam rolki. Nie będziesz przecież siedzieć przez całe wakacje w domu. Uprzedzając pytanie. Drugą parę rolek kiedyś dostałam od cioci. - wyjaśniła trzepocząc rzęsami.
- Wszystko super, ale ja nigdy nie jeździłam na rolkach. - przyznałam siadając obok przyjaciółki.
- Naprawdę?
Kiwnęłam głową.
- To nic. - pogłaskała mnie po ramieniu. - Nauczę cię. 
Uśmiechnęłam się i chyba lekko zbladłam. Jestem typem człowieka, który boi się wyzwań. 
- Wiesz, chyba nie mam ochoty. - jęknęłam.
Spojrzałam na mnie nie dowierzając.
- W wakacje?
- Fran! To dopiero pierwszy dzień wakacji. Musze odpocząć od tego wszystkiego. Ten rok szkolny, wszystkie problemy, Le... Eh.. To wszystko mnie zmęczyło.
- Nie przesadzaj. Świeże powietrze dobrze ci zrobi. Daj nogę. Myślę, że ten rozmiar będzie ci dobry. - powiedziała nie zważając na moje zdanie.
Przewróciłam oczami i przy pomocy przyjaciółki założyłam na obie nogi rolki. Już jak siedziałam, nogi mi same jechały w przód. Boję się. 
- Okey. Możesz już wstać. - oznajmiła zapinając u siebie ostatni pasek.
- Chyba żartujesz. - prychnęłam.
- Oj, przestań. To proste. - podała mi rękę.
- Zależy dla kogo. - powoli wstałam trzymając się kurczowo Franceski. 
Trzymając mnie za rękę doprowadziła nas jakoś do drzwi.
- Wychodzę z Francescą na dwór! - krzyknęłam i opuściłam dom. 
Przez następne dwie godziny włoszka uczyła mnie jak jeździć na rolkach, kiedy ja już miałam je naprawdę po dziurki w nosie. Ale w końcu nauczyłam się - po wielu upadkach, przez co miałam poobdzierane spodnie.
- Jedziemy na lody? - zaproponowałam.
Kiwnęła głową. Odepchnęłam się i pojechałam z przyjaciółką do parku. Zatrzymałyśmy się przy budce z lodami i kupiłyśmy sobie po jednej gałce. Usiadłyśmy na ławce i w spokoju jadłyśmy nasz deser.
- Kontaktowałaś się jeszcze wczoraj z Leonem? - zapytała, gdy patrzyłam się na swoje trampki.
- Nie, nie mam zamiaru. Chcę o nim zapomnieć w jak najszybszy sposób. Staram się o nim nie myśleć, ale to trudne. - wyznałam.
Wtedy poczułam ukłucie w sercu. Ciężko jest mi teraz o nim mówić. Wiele dla mnie znaczy, ale ostatnie z nim wspomniane zmieniło wszystko. Gdy tylko przypomnę sobie nas razem, od razu wraca zdarzenie z wczoraj. 
- Nawet nie wiesz, jak mi przykro. - przytuliła mnie.
- Nie, bo zacznę płakać. - jęknęłam przygryzając wargę.
Spojrzała na mnie smutno.
- Wczoraj był u mnie Diego. - oznajmiłam.
- Co? - założyła nerwowo nogę na nogę. - Co on u ciebie robił?
- Przechodził obok mojego domu, więc go zaprosiłam. 
Westchnęła.
- A nie wydaje ci się to dziwne, że dopiero, co zerwałaś z chłopakiem i zapraszasz do siebie innego? - zapytała bujając nogą.
- Fran, bez przesady. Zachowujesz się, jakbyś była zazdrosna.
- Żartujesz chyba. - wtrąciła.
- To nasz kolega. Jest mi bardzo źle ze startą dwóch bliskich mi osób, ale muszę się z tym pogodzić. Nie chcę żyć przeszłością, która i tak w ostatnich czasach byłą okropna. Nie pomagasz mi tak mówiąc. - rzekłam. - A ty rozmawiałaś już z Diego? - zmieniłam temat, ponieważ zrobiło się już niekomfortowo.
- Tak. Pomogłam mu dekorować salę i wtedy zamieniłam z nim kilka słów, ale raczej nie zrobiłam na nim dobrego wrażenia. - przyznała wdychając.
- Hej, nie martw się. - pogłaskałam ją po plecach. - Za jedną rozmową nie sprawisz, że będziecie parą. - zaśmiałam się.
- Fajnie by było. - uśmiechnęła się. 
- Wiesz, on nie wie, że się w nim zakochałaś. - powiedziałam.
- Ale nie mów mu tego na razie. Jeszcze się zrazi. - westchnęła.
- Tak, chłopcy to naprawdę trudny gatunek. - zaśmiałyśmy się.
Potem przyjaciółka odprowadziła mnie do domu. Oddałam jej rolki i pożegnałam się. Jak dowiedziałam się od cioci, Fede wyszedł na miasto. Robiła właśnie obiad, więc postanowiłam jej nie przeszkadzać. Weszłam po schodach, a następnie pokierowałam się do swojego pokoju. Gdy tylko otworzyłam drzwi, w oczy rzuciło mi się wspólne zdjęcie z Leonem w ramce. Stało na moim biurku. Zamknęłam drzwi i podeszłam do białego mebla. Usiadłam na krześle i wzięłam zdjęcie do ręki. Przejechałam po nim kciukiem. Pamiętam, jak mi pomagał, gdy ja miałam problem z niektórymi osobami w szkole, jak mnie zawsze pocieszał, wesele, na którym staliśmy się parą... Ale to wszystko było nieszczere, oszukane. Najbardziej boli nie to, że powiedział tyle okropnych o mnie słów swojemu przyjacielowi, a przede mną to ukrywał. Bawił się mną. Po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Natychmiast schowałam ramkę ze zdjęciem do różowego pudełeczka w szufladzie. Nie wyrzucę go. Nie chcę. Rzuciłam się na łóżko i włączyłam telefon. Odblokowałam ekran. Na tapecie pojawiła się ilość dni do obozu. Za pięć dni, w piątek, jadę z Francescą, Camilą, Federico, Ludmiłą, Lucy i  Leonem do Bułgarii. Na obozie i tak pewnie poznam nowe osoby, a do tego jadą też znajomi Fede. Już nie mogę się doczekać tego słońca i czystej wody. Westchnęłam nie wiedząc, co zrobić. Podczas roku szkolnego jest tyle ciekawych rzeczy do roboty, a teraz sama nie wiem, co robić. Postanowiłam zejść na dół do kuchni. Usiadłam na krześle przy wysepce i podparłam się na łokciach.
- Nudy. - wymamrotałam.
- To wracaj do szkoły. - zaśmiała się ciocia.
- O nie! Już wole się nudzić niż siedzieć godzinami nad książkami. Ponoć, gdy się człowiek nudzi, rozwija mu się wyobraźnia. - powiedziałam.
- To może twoja wyobraźnia wymyśli piosenkę na zapisy do Studia? - uśmiechnęła się.
- Właśnie! Zupełnie zapomniałam! Do kiedy są zapisy? - zapytałam zdenerwowana.
Angie zamruczała, próbując sobie przypomnieć. Ja natomiast strasznie bałam się, że nie zdążę się przygotować.
- Gdzieś tak do połowy sierpnia. Jak znajdę papiery to ci podam dokładną datę, ale na pewno nie kończą się w lipcu. - uspokoiła mnie.
Odetchnęłam z ulgą.
- A pomożesz mi z tą piosenką? - zrobiłam maślane oczka.
Zaśmiała się.
- Oczywiście, że tak. - pocałowała mnie w policzek. 
W pewnym momencie otworzyły się drzwi wejściowe, a zza nich wyłonił się Federico.
- Hej! - krzyknęłam.
- Cześć, mała. - pocałował mnie w czoło. 
- Gdzie byłeś? - zapytałam.
- Byłem z chłopakami w kręgielni. A przy okazji kupiłem ci coś. - wyciągnął z plecaka książkę.
- Jejku, dziękuję. Będę miała co robić. - zaśmiałam się całując brata w policzek.
- Violu, zawołaj Lucy na obiad. - poprosiła ciocia.
Kiwnęłam głową i poszłam na górę do pokoju kuzynki. Zaraz potem razem zeszłyśmy do jadalni. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść obiad. 
- Trzeba się wybrać na zakupy przed waszym obozem. - rzekła ciocia, na kiwnęliśmy głowami.
Po posiłku pomogliśmy Angie posprzątać ze stołu. Federico jak zwykle dobrał się do konsoli. 
- Dziewczyny, idziemy na ogródek troszkę się poopalać? Ładne słoneczko teraz wyszło. - zaproponowała ciocia.
Zgodziłyśmy się. Przebrałam się w strój kąpielowy i wyszłam na dwór. Posmarowałam się kremem i rozłożyłam się na leżaku. Poczułam jak topię się pod wpływem słońca. Zaraz potem przyszła Lucy, a następnie ciocia, która postawiła na stoliczku szklanki z lemoniadą.
- Ah, jak przyjemnie, nareszcie lato. - wymamrotała ciocia. 
Uśmiechnęłam się do siebie. Przymknęłam oczy rozkoszując się zimną lemoniadą. Gdy zawiał lekki wiaterek, poczułam się ja na plaży. Niedługo będę w ciepłej Bułgarii nad Morzem Czarnym. Oh, wiem, że będzie cudownie. Jedynie obawiam się bliskich kontaktów z Leonem. Samo to, że tam będzie powoduje na moim ciele ciarki. Upiłam kolejny łyk napoju i odprężyłam się.
- A co tu się dzieje? - zaśmiał się Fede wychodząc na ogród. 
- Siadaj na leżak i opalaj się z nami. Potem wrócisz z wakacji cały blady. - stwierdziła ciocia.
- E tam, przede mną jeszcze słońce w Bułgarii. Jest dla mnie lemoniada? - zapytał.
- Tak, w lodówce. - chłopak wrócił do domu. - Zazdroszczę wam, dzieci tego wyjazdu. To byłoby dla mnie idealne miejsce, uwielbiam się opalać. 
Zaśmiałam się.
Po kilku godzinach słońce zaszło, więc wróciłyśmy do domu.
- Wow. - Fede zrobił wielkie oczy. - Nieźle się spiekłyście. 
Spojrzałam na swoje ciało i uznałam, że całkiem dobrze wyglądam. Moja skóra jest bardziej brązowa niż czerwona. Było mi gorąco, więc postanowiłam się umyć. Poszłam do łazienki, gdzie zdjęłam strój kąpielowy i weszłam pod chłodny prysznic. Było mi przyjemnie, gdy zimne strumienie wody spływały po moim ciele. Po kilku minutach wyszłam na dywanik, wytarłam się ręcznikiem i przebrałam w piżamę. Upięłam włosy w niską kitkę i wyszłam z łazienki kierując się ku kuchni. 
- Będzie kolacja? - zapytałam.
- Nie wiem, ja nie jetem głodna, ale możesz zrobić sobie coś do jedzenia. - odparła Angie leżąc na kanapie. 
Przytaknęłam i otworzyłam lodówkę poszukując czegoś dobrego, co zaspokoiło by mój głód. Wyjęłam mleko, które wlałam do miski. Podgrzałam je, a następnie wsypałam do niego czekoladowe płatki. Wzięłam miseczkę, usiadłam obok Angie i zaczęłam jeść.
- Jak byłaś mała, jadłaś płatki i na śniadanie, i na kolację. A zdarzało się nawet tak, że jak nie było w domu nic słodkiego, to ty i tak jadłaś czekoladowe kuleczki z mlekiem. - zaśmiała się.
Zawstydziłam się chichocząc. Teraz to rzadko jem płatki. Częściej jakieś owoce, czy owsianki. Gdy skończyłam, odniosłam miskę do zlewu.
- Dobranoc. - powiedziałam gasząc światło w kuchni.
Poszłam na górę, gdzie weszłam do swojego pokoju. W pomieszczeniu panowała ciemność. Po omacku doszłam do łóżka. Okryłam się lekko kołdrą, ponieważ noce są już ciepłe. Przed zaśnięciem przeglądałam jeszcze telefon, ale dzisiejszy upał mnie zmęczył. Dlatego niedługo potem odpłynęłam do krainy Morfeusza. 

Idę alejką w parku. Jest wcześnie rano. Tutaj nikogo nie ma. Jedynie na ulicach słychać samochody, które prowadzą ludzie śpieszący się do pracy. Nie wiem, czemu wstałam o tej porze. Nie znam tego miejsca. Nie wiem dokąd idę i w jakim celu. Nic z tego nie rozumiem. Siadam na ławce, ale od razu wstaję. Dostrzegam dziewczynę i chłopaka. Idą w moją stronę. Dopiero po chwili zauważam, że jedną z tych dwóch osób jest Leon. Trzyma za rękę tę dziewczynę. Marszczę brwi. Stają na przeciwko mnie. Leon wygląda jak zawsze, lecz jego towarzyszka... Nigdy w życiu jej nie widziałam. Wygląda jak na mój wiek lub o rok starsza. Jednak to tylko moje przypuszczenia. Ciężko to stwierdzić, gdy ma na twarzy tonę tapety. Ma ciemną karnację, czarne farbowane włosy i zielone oczy. Na jej lewym ramieniu wisi różowa torebka, a w palcach trzyma nic innego, jak papierosa. Jedyne, co przychodzi mi teraz na myśl to pusta plastikowa lala. Wtula się w chłopaka i sztucznie się do mnie uśmiecha. Patrzę się na Leona. Czarnowłosa wypuszcza z ust dym prosto na mnie, przez co przez chwilę się duszę.
- Widzisz? Takiej dziewczyny właśnie szukałem. To twoja wina. Trzeba było się postarać. Związek z tobą był tylko stratą czasu. Nie zasługuję na kogoś takiego jak ty. Tylko spróbuj jej tknąć lub obrazić, a pożałujesz. - powiedział chłodnym głosem.
Dziewczyna wbija się w jego usta. Oni się nie całują, oni się zjadają. Potem odchodzą. Zostaję sama.

Obudziłam się cała spocona. Z oczu płynęły mi łzy, a moje ciało się trzęsło. Nie mogłam się uspokoić. Próbowałam wmówić sobie, że to tylko sen, ale to nic nie dawało. Zapaliłam małą lampkę i wstałam z łóżka. Otworzyłam szufladę w biurku i wyjęłam nasze wspólne zdjęcie. Przyłożyłam rękę do ust i zaczęłam płakać widząc nas razem szczęśliwych. Schowałam je na swoje miejsce, Zgasiłam światło i wyszłam na korytarz. Po cichu weszłam do pokoju Federico i usiadłam na łóżku obok niego. 
- Vilu? Coś się stało? - zapytał odwracając się.
- Śnił mi się zły sen. Mogę z tobą dzisiaj spać? Proszę. - wymamrotałam.
Przesunął się, chcąc zrobić mi miejsce. Wtulił mnie w siebie i wtedy zasnęłam.



Hejka! :)
Jak tam wakacje? :D No u mnie troszkę nudy, ale może w niedzielę pojadę nad morze :D Aww <3 Tak, wiem. Rozdział powinien pojawić się w sobotę, ale mi się tak nie chciało... xD Wy też tak macie, że dwadzieścia rozdziałów przed macie tyle pomysłów, a gdy nadchodzi moment, w którym powinniście ich użyć to nagle nie możecie dobrać słów, trzeba wymyślać nowe wątki i w ogóle nie macie pomysłu? Bo właśnie jestem w takiej sytuacji xD Help me! xD
Ale... ^^

Dzisiaj wybiło 70 000 wyświetleń na blogu! Wow, to naprawdę spora liczba. Bardzo dziękuję za waszą aktywność <3 Jesteście kochani <3 Dziękuję! :*

Niunia :*

PS. Zupełnie zapomniałam o dedykacjach xD Nie nadaję się do tych konkursów xD