Violetta
Otworzyłam oczy i ujrzałam jasne światło dzienne. Dzisiaj piątek, idę do szkoły. Czyżbym obudziła się przed budzikiem? Natychmiast spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który wskazywał godzinę wpół do ósmej. Przecież zaczynam lekcje za pół godziny. Zerwałam się z łóżka. Szybko razem z telefonem powędrowałam do łazienki. W głowie układałam sobie scenariusze, dlaczego nie zadzwonił mi budzik. Czy wczoraj byłam aż tak zmęczona, że zapomniałam go nastawić, czy może sam się wyłączył? A może jednak to wina mojego telefonu? Westchnęłam. Zatrzymałam się i przymknęłam oczy.
- Violetta, uspokój się. - powiedziałam do siebie. - Przecież ja się spóźnię!
Ruszyłam do łazienki. Ubrałam kwiecistą bluzkę na szerokich ramiączkach i bladoróżową spódniczkę. Zrobiłam sobie dobieranego, który sięgał mi do łopatek. Ułożyłam go na bok, umyłam twarz, wyszczotkowałam zęby i wyszłam na korytarz. Zeszłam po schodach do salonu. W oczy rzuciła mi się żółta karteczka leżąca na blacie kuchennym.
"Od rana jesteśmy poza domem. Niestety nie zdążyłam zrobić ci kanapek do szkoły :(
Miłego dnia :)
Mama" - odczytałam.
Nie, już nie zdążę nic zjeść. Westchnęłam rozglądając się po pomieszczeniu. Nikogo nie było. Założyłam baleriny, pociągnęłam plecak i zawiesiłam go sobie na ramiona. Wybiegłam z domu. Po kilku minutach zdyszana dotarłam do szkoły. Mało co nie potknęłam się wchodząc po szkolnych schodach. W głowie wciąż zadawałam sobie pytania, dlaczego ta szkoła musi mieć trzy piętra? Jakby nie mogła mieć tylko długiego parteru... Zdążyłam. Moja klasa stała przy drzwiach i czekała na nauczycielkę. Weszłam między znajomych w poszukiwaniu Leona. Gdy go zobaczyłam, od razu się w niego wtuliłam. Położył dłoń na tylnej części mojej głowy i wtulił do siebie.
- Coś się stało? - zapytał prawie szepcząc.
- Zaspałam. - mruknęłam przyklejona do jego ciała.
- O, no to teraz trzeba tobie kupić nowy budzik. - zaśmiał się.
Kopnęłam go lekko w nogę. Ucałował mnie we włosy, dając znak, że należy wejść już do sali. Niechętnie się oderwałam od mocnego uścisku chłopaka i weszłam do klasy. Usiadłam w ławce obok Verdasa i wyciągnęłam potrzebne książki. Wkrótce zaczęła się lekcja. Nauczycielka podała temat i zaczęła nam tłumaczyć lekcję. Kilka minut przed dzwonkiem, zadała nam kilka ćwiczeń. Spojrzałam na zadania do podręcznika i głośno westchnęłam.
- Leoś... - zawiesiłam ręce na jego szyi. - Wytłumaczysz mi to, prawda? - zapytałam z nutką nadziei w głosie.
- Jasne. - uśmiechnął się.
Pochylił się nad moim zeszytem i zaczął tłumaczyć. Robił to o wiele lepiej, niż ta nauczycielka. Na spokojnie, powoli. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek.
- Rozumiesz? - zapytał wstając z krzesła.
- Tak, dzięki. - pokiwałam głową.
Uniósł do góry kąciki ust, dzięki czemu na jego policzkach pojawiły się te jego słodziutkie dołeczki. Dotknęłam je leciutko opuszkami palców i także się uśmiechnęłam.
- Nie lubię ich. - powiedział, a jego twarz nabrała wymuszonej powagi.
- Wiesz, ja też ich nie lubię. Są takie pociągające, że każda na nie leci. - powiedziałam powstrzymując śmiech. - Ja też. - dodałam po chwili zamyślenia.
Zaśmiał się.
- Tylko ty możesz je dotykać. - ucałował mnie w czoło.
Założyłam plecak na ramiona i wyszłam z sali. Poszłam pod następną klasę. Odłożyłam plecak pod ścianę i poszłam do dziewczyn widząc, że Leon zajął się wygłupianiem z chłopakami. Przytuliłam się do Francesci, a potem do Camili. Rozmawiałam chwilę z przyjaciółkami, ale w pewnym momencie się "wyłączyłam". Spostrzegłam tę okrutną twarz Lucy. Rozmawiała z Ludmiłą. Chyba się zaprzyjaźniły, przecież maja dokładnie taki sam charakter. Mój umysł dopiero zaczął działać, gdy podszedł do nas Diego. Wystawił głowę znad ramienia Francesci i obejrzał nas dokładnie wzrokiem.
- Dziewczyny, jutro w moim domu o godzinie piętnastej będzie impreza z okazji moich urodzin. Przyjdziecie? - odezwał uśmiechając się.
- Ja chyba nie mog... - zaczęła Fran.
- No jasne, będziemy wszystkie trzy! - krzyknęłam obejmując dziewczyny. - Prawda? - poklepałam Francescę po plecach.
Dziewczyna kiwnęła głową.
- No to świetnie, dzięki. - mrugnął do nas i odszedł.
- Violka, co ty odpierdalasz?! - krzyczała włoszka. - Skąd wiesz, czy nie mam jakiś planów?
Spuściłam głowę. Nie ukrywam, było mi głupio. Chciałam tylko, żeby dzięki tej imprezie Diego zbliżył się z Francescą.
- Przepraszam, ale będzie fajnie. A ty się tylko zawstydziłaś, hm? - przytuliłam ją.
- No tak... - wymamrotała. - Ja go kocham jak głupia. - szepnęła.
Camila się zaśmiała.
- I dlatego idziesz z nami na jego urodziny! Chciałaś przegapić taką ważną datę twojego kochasia? - droczyła się rudowłosa.
- Zabiję cię kiedyś, Cami. Przyrzekam. - zagroziła Fran.
Wybuchnęłyśmy śmiechem. W pewnym momencie poczułam burczenie w brzuchu. Muszę jakoś wytrzymać do tej 14.
Mijały lekcje. Wolno, ale mijały. Wyszłam z kolejnej sali uradowana myślą, że jeszcze tylko trzy lekcje. Byłam zmęczona, nie wyspałam się. Dzisiaj byłam nieprzytomna i ciężko było zamienić ze mną kilka słów. No chyba, że był to Leon. Przed oczami pojawiły mi się czarne plamki. Ciężko stało mi się na nogach. Zaczęłam głośno oddychać. Oparłam się o ścianę i zaczęłam się powoli po niej zsuwać. Nic już nie widziałam. Byłam przerażona swoim stanem, kompletnie nie wiedziałam co się ze mną działo. Ledwo poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń, a potem za ramiona. Nieznana mi osoba przytuliła mnie, a następnie wzięła na ręce. Dopiero wtedy poczułam męskie perfumy Leona. Mocno trzymał mnie w swoich silnych ramionach. Gdzieś mnie niósł, ale ja nawet nie miałam siły nic powiedzieć ani otworzyć oczu.
- Violu, kochanie. Co się dzieje? - powtarzał niepokojącym głosem.
Mimo, że chciałam coś powiedzieć, nie mogłam. Po jakimś czasie gdzieś weszliśmy.
- Dzień dobry. - powiedział.
- Witaj. - odpowiedziała prawdopodobnie pielęgniarka.
Nienawidzę szpitali, lekarzy, pielęgniarek. Zawsze się wtedy boję. Leon usiadł najprawdopodobniej na kozetce, a ja siedziałam nieprzytomna na jego kolanach. Strasznie źle się czułam.
- Jest osłabiona. Nic dziwnego, że jest taka blada. - powiedziała kobieta sprawdzając mi puls.
Gdy puściła moją rękę, nastała chwila ciszy.
- Leon, zwolnię cię z lekcji i zaprowadzisz Violettę do domu. - dodała po chwili namysłu.
Chłopak wstał i wyszedł na korytarz. Nadal źle się czułam.
- Skarbie... - pocałował mnie lekko w usta.
Moje kąciki ust minimalnie się podniosły. Wyszliśmy na dwór. W moją twarz buchnęło świeże powietrze. W końcu mogłam oddychać. Powoli odzyskiwałam siły, ale wciąż było mi źle. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zatroskanego Leona. Patrzył przed siebie. Niedługo potem doszedł do mojego domu. Wyciągnął z mojego plecaka klucze i otworzył nimi drzwi. Wniósł mnie do środka i ułożył na kanapie. Kucnął przy mnie i złapał mnie za rękę. Uśmiechnął się do mnie.
- Przyznaj się, jadłaś coś dzisiaj?
Zaprzeczyłam ruchem głowy. Westchnął i poszedł do kuchni. Obróciłam się na bok i wychyliłam znad oparcia kanapy.
- Zrobię nam kanapki. - powiedział i mrugnął do mnie.
Zaśmiałam się nadal na niego patrząc. Mój ideał. Tak bardzo go kocham. Po jakimś czasie skończył i usiadł obok mnie z talerzem pełnym kanapek. Na stoliku położył sok.
- Oglądniemy film? - zapytał.
Kiwnęłam głową.
- Podobno lubisz komedie romantyczne. - uśmiechnął się.
- Tak, znajdź coś w Internecie.
Chłopak otworzył mojego laptopa, wyszukał jakiś dobry film i usiadł obok mnie.
- Leon, jak to jest, że wszyscy inni chłopcy są tacy niedojrzali uczuciowo, ty jesteś taki kochany, opiekuńczy, zupełnie odwrotnie niż oni. - spytałam, gdy film dopiero się zaczynał.
- Bo mnie wychowała królowa. Przez co ty, jesteś moją księżniczką. - objął mnie ramieniem. - A zachowanie innych chłopaków jest dla mnie niezrozumiałe, bo dziewczyny to coś jak skarb. Was trzeba szanować i kochać najbardziej na świecie. - mocno mnie do siebie przytulił.
Zachichotałam. Gdy mnie puścił, namiętnie go pocałowałam.
- To, co powiedziałeś było słodkie. - powiedziałam, gdy się oderwaliśmy od siebie.
- Powiedziałem prawdę. Ja naprawdę cię kocham. - przytulił mnie, a potem zajęliśmy się filmem.
- Muszę już iść, myszko. - odezwał się po zakończeniu filmu.
- Już? - rzuciłam mu się na szyję.
- Rodzice pewnie się o mnie martwią.
- Ach no tak... Królowa panuje nad królestwem i swoim synkiem, moim księciem. - zaśmiałam się.
- Niestety...
Pocałowałam go w policzek i odprowadziłam do drzwi.
- Dziękuję, misiu za pomoc. - pocałowałam go w usta.
Pożegnał mnie uściskiem i wyszedł z domu. Odzyskałam siły, już na szczęście jest dobrze. Posprzątałam ze stolika i ułożyłam koce na kanapie. Już chciałam iść do pokoju, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Federico i ciocia by mieli klucze, a Leon? Może czegoś zapomniał. Rozejrzałam się po domu, ale nie zauważyłam nic charakterystycznego, co mogło by należeć do chłopaka. Uniosła brwi i otworzyłam drzwi. Nie spodziewałam się, że ten człowiek kiedykolwiek mnie odwiedzi. W końcu nie przyjaźnimy się, a jednak los chciał inaczej i zrobił mi niespodziankę. Czy miłą to się jeszcze okaże.
- Diego? - wymamrotałam zdziwiona.
- Ja we własnej osobie. - zaśmiał się. - Mogę wejść? - zapytał.
Patrzyłam się na niego jak na kosmitę. Naprawdę nie spodziewałam się go tutaj!
- Violetta! - pstryknął palcami przed moimi oczami.
- Yy, tak. Jasne, wchodź. Przepraszam. - otworzyłam szerzej drzwi. Chłopak wszedł do środka i usiadł przy wysepce na krześle. Zamknęłam za nim drzwi i poszłam w to samo miejsce.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Sok, jeśli masz. - odpowiedział.
Kiwnęłam głową i nalałam z dzbanka do dwóch szklanek trochę soku pomarańczowego. Postawiłam je na wysepce i usiadłam i oparłam się o blat na przeciwko chłopaka.
- Jak się czujesz? - spróbował napoju.
- Lepiej, dzięki. - uśmiechnęłam się i założyłam ręce. - Co cię do mnie sprowadza?
- Przyniosłem ci lekcje. - wyciągnął z małego, podręcznego plecaczka kilka zeszytów i podał mi je.
Odłożyłam je na blat.
- O, dziękuję bardzo. - przytuliłam go.
Nie przeszkadzało mi to. Nie jesteśmy jakoś bardzo zaprzyjaźnieni, ale wypadałoby jakoś podziękować, bo to miłe z jego strony.
- Violu, jak wiesz jutro mam urodziny. Chciałem się zapytać o pomoc.
- No dawaj. - zaśmiałam się.
- Chodzi o jedzenie, picie i atrakcje, żeby nie było nudno. - wyjaśnił.
- Okey. - ucieszyłam się. - To co, idziemy do sklepu? - podskoczyłam z radości.
Lubię takie przygotowania, będzie ciekawie. Kiwnął głową rozbawiony. Wziął swój plecaczek i razem wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyliśmy do marketu. Już po krótkiej chwili zorientowałam się, że idę obok Diego. On niby nic dla mnie nie znaczy, ale przez całą drogę modliłam się, żeby nie spotkać Leona. Boże, co on sobie wtedy pomyśli?
Na szczęście dość szybko dotarliśmy do sklepu nie spotykając nikogo znajomego. Kupiliśmy soki najróżniejszych smaków, chipsy, ciastka, czekolady, pełno żelek, kilka ozdób i balony. Oczywiście za to wszystko płacił Diego, co jeszcze bardziej mnie cieszyło. Chociaż głupio mogło to wyglądać, bo brałam, co tylko napotkały moje oczy na półkach. W drodze powrotnej omawialiśmy plan zabawy. Na pewno będzie gra w butelkę i mnóstwo dobrej muzyki. Diego odprowadził mnie do domu.
- Dzięki, Vilu. Mam nadzieję, że nie zrozumiałaś to jako, ze cię wykorzystałem?
- Nie, coś ty. - uśmiechnęłam się.
- Wiesz, lubię cię. - powiedział, po czym pocałował mnie w policzek.
Przełknęłam ślinę i poczułam, że się rumienię.
- Cześć. - szepnął i odszedł.
Spojrzałam na niego, gdy się odwrócił i poszedł. Weszłam do domu, ale nadal nikogo nie było. Wzięłam zeszyty i poszłam do pokoju. Usiadłam przy biurku i zaczęłam przepisywać notatki z lekcji do swoich zeszytów. W głowie ciągle miałam ten moment, w którym Diego mnie pocałował. Niby to tylko policzek, ale tam też pocałunki składa Leon. Zaczynało mi się to coraz bardziej nie podobać. Co za świr! Co on sobie myśli? I dlatego właśnie przyszedł do mnie o pomoc? Nie, no to już sie robi śmieszne. Tylko czemu dopiero teraz sobie to uświadomiłam.
Westchnęłam załamana. Nie powiem tego Leonowi, to oczywiste. Ale teraz każde spotkanie z Diego będzie okropne. Będzie coraz gorzej, jeśli odpowiednio nie zareaguję. Rzuciłam zeszyty w kąt biurka i zeszłam do salonu. Skupianie na na lekcjach bardziej zmusza mnie do przemyśleń, a nie mam teraz na to ochoty.
- Violetta! - przywitałam się z rodzicami.
- Chodź na obiad. - zawołała mnie Angie.
Przy stole siedział już Federico. Usiadłam obok niego, a zaraz po mnie zrobili to też moja mama i tata. Nałożyłam sobie trochę przygotowanego obiadu i zaczęłam jeść.
No i jest nareszcie rozdział 26. Taaa... Bardzo przepraszam, jeju. Tak mi głupio. Bo to też moja wina. Zamiast napisać rozdział co Niunia robiła? Pisała posty na fandoms, brawo -,- .
Mam nadzieję, że się spodobało :) Ogólnie to mam już ustalone co do słówka (dosłownie, pamiętam całe dialogi) do następnych rozdziałów, a będzie się działo :D :D :D Hehehe :D
Jeśli jest ktoś z was zainteresowany postami na fandoms to zapraszam:
"Nogi jak patyki, czyli trochę o Yerba Mate" http://fandoms.pl/176480/nogi-jak-patyki-czyli-troche-o-yerba-mate
"Bohaterowie "Violetty" w 38 sezonie (2050r.)" http://fandoms.pl/186172/bohaterowie-violetty-w-38-sezonie-2050r
"Nowy zwiastun "Tini - nowie życie Violetty" z dubbingiem!" http://fandoms.pl/203886/nowy-zwiastun-tini-nowe-zycie-violetty-z-dubbingiem
Na fandoms.pl możecie mnie znaleźć pod nickiem Niunia Verdas :)
Przepraszam za błędy, jeśli są :(
Czekam na Wasze opinie! :D
Kocham,
Niunia <3
Ja
OdpowiedzUsuńVioletta zaspała do szkoły, a później dodatkowo zrobiło jej się słabo. Tak to jest jak się nic nie je.
UsuńGłupi jogurt mogła na szybko zgarnąć, ale nie bo po co 😁
Dobrze, że Leon był w pobliżu.
Taki troskliwy. Zaopiekował się nią i jej pomógł.
Diego odwiedził V. Łał. On coś kombinuje. Może się zauroczył? Akurat ją poprosił o pomoc? Dziwne.
Ciekawe co się wydarzy na imprezie urodzinowej Diego.
Zajebisty.
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Dziękuję bardzo :*
UsuńKocham ♡
Buziaczki :*
Oj Julka. Ileż można czekac?! Swietny rozdzial. Pisz juz next ^^
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
No właśnie. Ile można czekać? -,- Też sobie v to pytanie zadaję xD
UsuńDziękuję ♡
Kocham ♡
Buziaczki :*
Cuudo<3
OdpowiedzUsuńSzybko żebyś sie nie rozleniwiła !!
Czekam na nexta który ma być SZYBKO! ;)
Haha :D
UsuńDziękuję ♡
Kocham ♡
Buziaczki :*
Violka zaspała do szkoły, a potem zasłabła. Tak to jest kiedy sie rano nie je śniadania.
OdpowiedzUsuńDobrze Leon był blisko, taki troskliwy, zaopiekował sie nią, pomógł.
Wizyta Diego...czemu akurat do niej przyszedł poprosić o pomoc? Czyżby sie w niej zauroczył? Ciekawe co się wydarzy na imprezie urodzinowej.
Cudowny.
Wspaniały.
Cudna perełka.
Czekam z niecierpliwością na kolejny wspaniały jak ten rozdział.
Buziaki 😘
Caroline
Dziękuję bardzo ♡
UsuńBuziaczki :*
Kocham ♡
^^
OdpowiedzUsuńOh.. to jest takie niesamowite
OdpowiedzUsuńNie mam weny na koma..
Więc nie będę pisała jakiś głupot :P
Całuski
:*
Dziękuję <3
UsuńKocham <3
Buziaczki :*