26.09.2014

Rozdział 9 - W nocy odwiedziłem toaletę...

13 komentarzy:
PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!!

Rozdział dedykowany mojej kochanej siostrzyczce Fedemile Forever   ♥ ♥ ♥
Specjalnie dla Ciebie Fedemiłka, dzisiaj. :D


Ludmiła
Siedziałam na taborecie przy blacie w kuchni czytając newsy na Twitterze. Spojrzałam na zegarek w komputerze: 12.04. Czas na przekąskę. Podeszłam do koszyczka z owocami i wzięłam zielone jabłko, następnie umyłam je pod zlewem . Szum wody obudził Federico, który wstał do pozycji siedzącej na kanapie i  zaczął się niespokojnie rozglądać.
- Czemu ja tutaj spałem? - zapytał zaspany.
- Wczoraj w nocy byłeś tak pijany, że zacząłeś mnie podrywać i chciałeś ze mną no wiesz... Kazałam ci tutaj spać, ale się upierałeś. Na szczęście się udało, bo byłeś już zmęczony . Wiesz która godz...?!
- Aaa... Ciszej! - syknął łapiąc się za głowę.
- Masz kaca...
- W nocy odwiedziłem toaletę...
Zaczęłam cicho chichotać.
- Ha, ha, ha... Bardzo śmieszne. - powiedział sarkastycznie.
- Oj, no nie obrażaj się... Przepraszam... - usiadłam obok na kanapie i pocałowałam go w policzek.
- Dasz mi tabletkę...? - zrobił oczka zbitego psa.
- Dam, dam. - rozczochrałam mu włosy i podeszłam do szafki z lekami. Wyciągnęłam to co trzeba, nalałam wody do szklanki i podałam mojemu bidulkowi. Łyknął, wstał i poszedł do łazienki. W między czasie zrobiłam mu tosty i gorącą herbatą z cytryną. Taką, jaką lubi. Po śniadaniu powiedział, że wychodzi, ale nie chciał mi powiedzieć, gdzie. No, trudno, ale myślę, że w udanym związku nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic.Wzięłam mokrą szmatkę i powycierałam trochę kurzy na szafkach w salonie.
Po pewnym czasie usłyszałam lekkie pukanie. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Federico z bukietem kwiatów. Wszedł i podał mi je, mówiąc:
- Przepraszam, za wczoraj w nocy.
- Nie byłeś tego świadomy, dziękuję.
Pocałowałam go namiętnie. Jego oddech był już świeży. Chyba żuł gumę miętową Orbit.
- Kocham cię, Lu.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam, po czym dodałam - ale nie chcę, aby się to kiedyś jeszcze powtórzyło. Nie lubię jak jesteś pijany.
- Obiecuję.
Musnęłam jego policzek i poszłam wstawić kwiaty do wazonu.
- Może pójdziemy na spacer? Hm? - zapytałam kusząco.
- Dobrze, to chodź.
Nałożył na mnie mój płaszcz, bo było trochę zimno i wyszliśmy. Szliśmy parkiem mówiąc sobie słodkie słówka i trzymając się za rękę. wkrótce usiedliśmy na jednej z ławek.
- Gramy w papier, kamień, nożyce? - zapytał.
- Serio? - zapytałam zdziwiona.
Przytaknął.
- No dobra. - zgodziłam się. - Pa-pier, ka-mień, no-ży-ce! Ha!
Naprawdę, chyba nigdy się tak nie ubawiłam. Niby taka zwykła zabawa, a jednak.
Skończyliśmy grę. Fede objął mnie ręką, a ja włożyłam ręce do kieszeni od płaszcza odchylając lekko do tyłu głowę. Tak... Świeże powietrze...
W pewnym momencie zobaczyłam dzieciaki bawiące się w berka. Przebiegły przed nami, a gdy już ich nie było zaczęłam się śmiać i nie mogłam przestać.
- Lu, wszystko dobrze? - zapytał dotykając mojego czoła.
- Tt - ak. - odpowiedziałam śmiejąc się. - Pamiętasz nas, jak byliśmy w przedszkolu i bawiliśmy się, że braliśmy ze sobą ślub, a potem mieliśmy pieska, kotka i papugę?
Dołączył się do mnie i pewnie wyglądaliśmy jak idioci.
- I jeszcze obiecaliśmy sobie, że kiedyś będziemy małżeństwem i będziemy mieli pięcioro dzieci. - dopowiedział.
- A to może się spełnić... - powiedziałam zbliżając się do niego.
- To może się spełnić... - powtórzył.

Violetta, przy śniadaniu
- Leon, znasz jakąś Larę?
- Nie, a co? - zapytał mieszając łyżeczką kawę.
- Śniło mi się, że się z nią całowałeś. Brunetka, w ogrodniczkach. Było to na torze. Miałeś mieć zawody, widziałam to.
- Ej, przecież dobrze wiesz, że cię kocham. Żadna Lara nie zastąpi ciebie. Ty, jesteś ta jedyną, skarbie.- powiedział czule.
Podszedł do mnie, przytulił i mocno pocałował.
- Nawet nie wiesz jak przy tobie czuję się bezpiecznie. Gdy ciebie przy mnie nie było, strasznie się bałam sama iść po ciemku, tym parkiem. Kocham cię.
- Ja ciebie też, słoneczko... Ja ciebie też. - uśmiechnął się.

~~.~~

Przepraszam, Cię Julcia, że dedykuję Ci taki koszmarny rozdział, ale trudno mi się piszę o Fedemile. Nie mówię, że jej nie lubię, ale o wiele łatwiej mi pisać o Leonettcie, dlatego jest o niej końcówka. Dziękuję za miłe komentarze od Ciebie pod ostatnim postem. :*
Wszystkim, co komentowali pod ostatnim postem także dziękuję i BARDZO przepraszam, że rozdział tak, późno, lecz w tygodniu nie mam zbytnio czasu. Myślę, że rozdziały właśnie będą się pojawiać, co Weekend. 
PRZEPRASZAM. Proszę o komentarze, czy wam się podobało, bo jestem zmęczona i nie wiem czy mi wyszedł.

Całuję wszystkich mocno
i pozdrawiam.

Julia Verdas 


CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 
 

22.09.2014

Dziękuję!!! - 1005 wyświetleń!!!

7 komentarzy:
Jesteście kochani!
Wchodzę dzisiaj rano na bloggera, dokładnie to o 7.40, patrzę, a tam pisze:
 
Wieczna miłość nowej Leonetty
1005 wyświetleń
 
Nawet nie wiecie jak byłam jestem szczęśliwa.
 
Dokładnie pamiętam ten dzień: wtorek, 19 sierpnia 2014r. Od kilku miesięcy bijałam się z myślami nad założeniem bloga. Pomyślałam: A co, zobaczymy. No i zalogowałam się na bloggera. Jak weszłam w te układy, to stwierdziłam, że za trudne i nie dla mnie. Ale napiłam się wody i zaryzykowałam. Szukałam na Youtubie pomocy co do bloga i udało się! Pierwszy post: "Witajcie!!!". Pamiętam pierwsze komentarze od anonimów, a potem te z nazwą.
Ale zawsze będę pamiętać Ciebie, słońce: Fedemiła Forever, autorka wspaniałego
bloga "Nuestro Camino": http://voy-por-ti12.blogspot.com/.
 
 
 
 
Dziękuję wszystkim innym czytelników i tym co czytają, i tym co komentują:
Jullii Nawrot, Marleńci J, Lodo Comello, Weronice Markowskiej, RozwalającE.pl, Patrycji 2001,
Victori Verdas - Luretta, Mery Verdas oraz Natalie da Mer.
Od razu mówię, że kolejność jest przypadkowa.
 
Dziękuję wszystkim i mam nadzieję, że będziecie nadal czytać mojego bloga.
 
PS. Właśnie jest 1025 wyś. !!!
 
Pozdrawiam
Julia Verdas


20.09.2014

Rozdział 8 - Ładna pupa.

8 komentarzy:
Na początku chciałam wam bardzo podziękować za tyle komentarzy, a dokładnie to 6 nie licząc moich odpowiedzi, bo staram się na wszystkie odpowiadać. :)
Dziękuję, zapraszam do czytania i komentowania!

Violetta
~~ Sen ~~
Spojrzałam na zegarek stojący na biurku: 13.22. Mam jeszcze godzinę do wyjścia na tor. Mój chłopak - Leon ma dzisiaj tam zawody. Trzymam kciuki za niego, chcę, aby wygrał - to normalne. Wyjrzałam za okno. Piękna pogoda, słońce świeci, niebo bez chmur. Postanowiłam, że wcześniej wyjdę. Tak, więc umalowałam się, ubrałam biały bez rękawek, różowe, kwieciste legginsy i wyszłam. Szłam w stronę toru. Gdy już tam byłam, stanęłam przy barierkach i zaczęłam wzrokiem szukać Leona. Po pewnym czasie zobaczyłam go siedzącego na motorze tyłem do kierownicy. Całował jakąś dziewczynę siedzącą na przeciwko niego. Zasłoniłam twarz dłońmi i poleciały mi łzy. Byłam głupia. Jak mogłam myśleć, że mnie kocha. Tyle razy dawałam mu szansę. Po co? Po to by znów nie okłamywał? Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ramiona.
- To Lara - powiedział.
Odwróciłam się w jego stronę. Był to Diego. A kto inny? Przecież to on mnie ciągle prześladuje.
- Ni obchodzi mnie kto to, ważne, że to nie ja jestem na jej miejscu. To ja tam powinnam być: na tym motorze przy nim i w jego sercu, ale widocznie tak nie jest. A ty mógłbyś iść, bo nie jesteś mi tu potrzebny, ok? - krzyczałam.
- Dobra, spoko, ale pamiętaj. Nie odpuszczę tak łatwo, jeszcze będziesz żałować, że nie jesteś ze mną.
Jeszcze tego mi brakowało. Ten dzień miał być wygrany dla Leona, a nawet dla mnie jest przegrany. Leon mnie w końcu zauważył. Zszedł z motoru, miał do mnie podejść, ale ja uciekłam. Skoro ja z nim przegrałam, to on też ze mną przegra. Gdy już byłam od niego daleko, zwolniłam. W pewnym momencie, zobaczyłam Francesckę.
- Cześć Vilu!
- Cześć...
- Co się stało? - stanęła przy mnie.
- Nie mam ochoty nic mówić... - zaczęłam iść, ale zablokowała mi drogę.
- Nigdzie nie pójdziesz, mów.
- Fran! Puść mnie! - krzyknęłam.
Puściła mnie, a ja pobiegłam do restauracji zjeść obiad. Trochę za ostro ją potraktowałam.
Wróciłam do domu po 16. Usiadłam na łóżku i zaczęłam pisać w pamiętniku. Potem poszłam pod prysznic i położyłam się spać. W nocy poczułam, jakby ktoś mnie głaskał po głowie. Gwałtownie się obudziłam. Nie był to nikt inny, jak Diego.
Zaczęłam się odsuwać od niego, aż w końcu wstałam i zapaliłam światło. Odetchnęłam, ale nadal cała się trzęsłam.
- Kochanie, spokojnie. To ja, Leon.
- Dddiego, to on. - wydusiłam.
Podszedł do mnie i mocno przytulił.
- To tylko sen. - zgasił światło i zaprowadził z powrotem do łóżka. Dał mi buzi w czoło i zasnęłam.

Ludmiła
Dzisiaj Fede zaprosił mnie na imprezę. Och... Już nie mogę się doczekać.
Godzina 16.00. Dobra, zaraz przyjeżdża po mnie Feduś. Zrobiłam ostatnie poprawki w makijażu i fryzurze, po czym usłyszałam dzwonek. Przewiesiłam przez ramię torebkę i otworzyłam drzwi. Federico w garniturze... Takiego jeszcze nie widziałam. Boski...
- Ślicznie wyglądasz, kotku. - powiedział, a ja się momentalnie zarumieniłam.
- Dzięki, ale ty też niczego sobie...  - pociągnęłam go za krawat ( nie wiem po co mu) i pocałowałam go namiętnie.
- Idziemy?
- Idziemy - odpowiedziałam.
O matko! Przed domem stała czarna limuzyna. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił gest. Zawsze chciałam poczuć się jak gwiazda, a on daje mi taką możliwość. Wsiadłam do pojazdu. Siedziałam na skórzanym fotelu!!! Po 15 minutach dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy pod rękę do clubu. Z głośników rozbrzmiała muzyka. Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy drinka.
- Idę potańczyć. - powiedziałam upijając ostatni łyk.
- Zaraz do ciebie dołączę. - odpowiedział.
Wczułam się w muzykę i tańczyłam do jej rytmu. W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś chłopak i zaczął mnie podrywać:
- Ładna pupa.
Nie odpowiedziałam.
- Taka samotna... Zatańczysz?
- Nie jestem tutaj sama.
W tym momencie w kroczył Fede.
- Cześć, poznałeś już moja dziewczynę? To świetnie, ale nie podchodź już do niej. Kochanie, idziemy potańczyć?
Kiwnęłam głową i poszliśmy. Tego wieczoru już nikt do mnie nie podchodził, oprócz mojego przystojniaka, który cały czas zamawiał coś w barze. Był taki pijany, że zmusiłam go do wyjścia, do domu. Pościeliłam mu kołdrę na kanapie i kazałam mu tej nocy spać tam, bo nie chcę czuć brzydkiego zapachu wódki z jego buzi, a on chrapie, więc nie bardzo...

Podobał się rozdział? Nie był nudny? Jakoś tak na szybko go pisałam, bo nie mam za bardzo czasu.
Zapraszam do komentowania. Tym więcej komentarzy, tym szybciej rozdział 9. Trochę mało o Leonettcie, lecz dużo o Fedemile.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Pozdrawiam i całuję
Julia Verdas.

14.09.2014

Rozdział 7 - Chyba ktoś mnie śledzi

11 komentarzy:
Violetta
No, tak. Pewnie ma teraz ze mnie niezły ubaw. Myśli, że jestem rozkochującą w sobie chłopaków dziewczyną i z każdym sypiam po kolei. Ale tak nie jest, zawaliłam, nie udało się. Trudno, ale będzie mi ciężko. Poddaje się, bo niby jak mam go przekonać: "Leon, myślałam, że to ty". Zacznie mówić, że zakochana dziewczyna poczułaby, że to nie te usta, inne perfumy. Taki mój los. Życzę mu szczęścia, bo naprawdę na nie zasługuje. Usłyszałam lekkie grzmienie, a na niebie zaczęło robić się jasno. No, nie, jeszcze do tego burza jest mi potrzebna. Gorzej być nie mogło. Do domu nie mam pięciu minut. Szłam powoli, aby na nic nie wpaść. Chyba ktoś mnie śledzi. Od jakiegoś czasu słyszę kroki za mną. Zaczęłam wokół siebie się rozglądać. Nic nie widziałam. Po ciele przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Czuję się źle, nieswojo. Wiem, że nie mam 4 lat, ale zawsze ktoś w takich sytuacjach przy mnie był - gdy byłam mała, mama, a niedawno Leon lub przyjaciele. A teraz jestem sama, samiuteńka z kimś z tyłu. Usłyszałam coraz głośniejsze kroki i coraz szybsze. Włączyłam latarkę w komórce i oświetliłam nią drogę za mną. Nagle ten ktoś na mnie wpadł. Dokładnie mu się przyjrzałam:
- Leon, co ty tu robisz?
- Impreza się skończyła, więc wracam do domu.
- Aha... Skończyła się prze zemnie?
- No tak jakby, a ty czemu jeszcze nie jesteś w domu? Zaraz zacznie padać, a ty idziesz sobie spacerkiem.
- Bo mnie wystraszyłeś i nie lubię burzy.
- Tak, to akurat wiem. - przyznał mi rację. - Dlatego cię odprowadzę.
- Dziękuję.
Szliśmy w ciszy, gdyż to niezręczna sytuacja. Nie chciałam poruszać tamtego tematu, bo i tak poświęcił się i mnie teraz odprowadza. No i wykrakał ten deszcz.
- Będę cała mokra. - pomyślałam.
A on jakby czytał mi w myślach, zdjął swoją bluzę, okrył i objął mnie ręką. Teraz czuję się bezpiecznie, znajome perfumy... Kiedyś miałam tak codziennie. On jest dobrym człowiekiem. Mimo tego, że mnie nie kocha nie chce, żeby jego dawna miłość zmarzła. To słodkie.
- Dziękuję.
- Nie dziękuj. - odpowiedział.
Po ok. pół minuty później powiedziałam:
- Przepraszam za to u Francescki.
- Ja też przepraszam za tą reakcję.
- Miałeś prawo.
Nie odpowiedział, bo byliśmy już przed moim domem. Pożegnaliśmy się i weszłam do domu, a on poszedł.

Leon
Nie zrobiłem dużo kroków, gdyż zaczęło tak lać, że nie dało się iść. Zawróciłem i zapukałem. Otworzyła mi Violetta.
- Czy mógłbym przenocować? - zapytałem, a ona wyjrzała przez drzwi patrząc jak pada.
- Tak, oczywiście. Tylko, że nie wiem, gdzie możesz spać, bo wolne jest obok mnie w łóżku, a przecież my... Znaczy ja i ty to przeszłość. - zrobiła smutną minę.
Westchnąłem i niechętnie się zgodziłem. Wszedłem, przywitałem się z wszystkimi,a German jak się dowiedział, gdzie będę spać, zaczął nas ostrzegać:
- Tylko wiecie, macie tego nie robić... Rozumiecie??? Bo jak nie... - przerwała mu jego żona.
- Kochanie, oni mają 19 lat, po za tym, no wiesz.  - myślała, że zrozumie. - nie są już razem - szepnęła.
Zasiedliśmy do stołu na kolację. Następnie Vilu dała mi czysty ręcznik i poszedłem pod prysznic. Gdy skończyłem usiadłem na brzegu łóżka i szperałem po internecie. Wkrótce znów wróciłem do łazienki, bo zapomniałem zegarka. W pomieszczeniu zastałem gołą Violę. Momentalnie zakryła się ręcznikiem.
- Yyy... Ja, ja przepraszam... Przyszedłem po zegarek. Już idę...- powiedziałem zamieszany tą całą sytuacją.
Dopiero w pokoju zorientowałem się co zrobiłem i że mam na sobie tylko majtki, bo pidżamy nie miałem przy sobie. Jej tata miał mi ją dać, ale zrezygnowałem. Ale pierwszy raz widziałem ja bez ubrania. Ma piękne ciało... Leon, przestań! Ona jest Diego, nie twoja. A jak on się o tym dowie, to Violka będzie miała kłopoty... Może lepiej pójdę. Po 10 minutach dziewczyna wyszła z łazienki.
- Sorry za ta sytuację. Może ja pójdę, nie chcę, że by twój chłopak się o tym dowiedział.
- Jaki chłopak? Ja nie mam chłopaka. Jedynym, którego kochałam i nadal kocham jesteś ty.
- Przepraszam, że wcześniej nie dałem ci dojść do głosu, ale czy teraz możesz mi wytłumaczyć, co się tam działo?
- No, więc, jak poszedłeś do baru po ten sok dla mnie, to czekałam na ciebie na ławce. Cały czas. Potem zadzwoniła do mnie Fran. Zastanawiałam się, gdzie ty jesteś. Wkrótce poczułam silny ból i zamknęłam oczy, następnie podszedł ktoś do mnie i myślałam, że to ty i go pocałowałam. Jednak to był Diego. No, a później zaczęła się kłótnia. Proszę wybacz mi... Naprawdę nie chciałam..- łzy zaczęły jej spływać po policzkach.
- Przepraszam, bardzo przepraszam. Nie wiedziałem, bo nie dałem ci dojść do głosu. Ale mi tak samo jak tobie było przykro, bo straciłem miłość. Zawsze cię kochałem, kocham i będę kochać do końca swojego życia, choćby nie wiem co. Przepraszam i tak wybaczam ci. - przytuliłem ją mocno, lewe ramię miałem mokre od jej łez. - Nie płacz. Popełniłem błąd i bardzo tego żałuję.
- Kocham cię, bardzo. Dziękuję. Chciałam się już poddać. - odpowiedziała.
- Nigdy się nie poddawaj. Walcz o swoje. Jesteś silną dziewczyną. Wierzę w ciebie. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - pocałowałem ją lekko, ale namiętnie.
 Znów poczułem smak malinowej szminki na jej ustach. To jest fajne, że jest miłość, która po mimo kłótni do siebie powraca. Wspaniałe uczucie być znów z nią i czuć jej dotyk.Połorzyliśmy sie obok siebie i zasnęlismy wtuleni. Razem.

KONIEC :). Tak się prezentuje rozdział 7. Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i proszę o następne. Tym więcej komentarzy, tym szybciej rozdział.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Julia Vedas ♥ :* ♥

12.09.2014

Rozdział 6 - Nie mam zamiaru jej stracić

6 komentarzy:
Rozdział dedykowany Weronice Markowskiej :)
 Miłego czytani ;)
Leon
Nadal nie mogę nic z tego zrozumieć. Myślicie, że to koniec. Koniec z rozdziałem Violetty. Nie, ja nadal ją kocham! Mimo wszystko, ale przecież nie będę żyć z kimś, kto nie jest ze mną szczęśliwy. Zawsze ją kochałem, kocham i będę kochać. Po to się urodziłem, aby dla niej żyć. A może to sprawka Diego. Nie to niemożliwe. Nadal nic nie rozumiem. 
- Leon, ty idioto! Nie dałeś nawet jej dojść do słowa, a teraz masz pretensje! - karciłem się w myśli.
Popatrzyłem na nasze zdjęcie i zszedłem na dół na obiad.

Violetta
Na zakupach, jak to zawsze było fajnie. Przyszłam do domu z czterema torbami. O to jedne z rzeczy zakupionych:
 Poszłam na górę schować rzeczy do szafy, a potem weszłam na Skypa. Na ekranie wyświetliło mi się zaproszenie od Leona Verdasa. Czy ja przypadkiem go już nie miałam w znajomych? No, oczywiście, że akceptowałam i zadzwoniłam do niego przez internet. Odebrał, po czym się rozłączył. Nagle zapipczał mi telefon. Przyszedł esemes od nieznanego numeru.
" Przepraszam cię za dzisiaj w Studiu. Violetta, ja zawszę Cię kochałem i nigdy nie przestanę. Jesteś moim życiem. Zmieniłem numer telefonu. Mam nadzieję, że jeszcze mnie kochasz.
Twój kochany chłopak".
Momentalnie się uśmiechnęłam i odpisałam:
" Też cię kocham misiu. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że znów jesteśmy razem".
Znów mi zapipczało, jednak tym razem była to Fran:
" Kochana, nudzi nam się, więc z organizowałyśmy razem z Cami imprezę u mnie. Zacznie się za pół godziny, będzie też Naty, Fede, Lu, Maxi, Andres, Leon, Brodway i Marco♥. Nie mów nie, bo czekamy..."
Wyszykowałam się i wyszłam. Po 15 min., (bo trochę mam daleko do jej domu) stałam przed drzwiami. Lekko zapukałam, a po chwili otworzyła mi roześmiana Fran i gestem zaprosiła mnie do środka:
- Cześć! - przytuliła mnie Włoszka.
- Hej!
W oddali słychać było już muzykę i bawiących się gości. Weszłam do środka i przywitałam się z wszystkimi.
Wyluzowałam się zaczęłam tańczyć razem z nimi, a gdy poczuliśmy zapach popcornu szybko poszliśmy do kuchni, pytając się gospodyni, co będziemy robić. Wkrótce, gdy na stoliczku przy sofie stał już popcorn, chipsy, żelki, paluszki, soki i cola, rozsiedliśmy się na kanapie i włączyliśmy jakąś komedie pt "Ted". Francescka to jednak, wie co fajne, normalnie boki zrywać. Po półtora godzinnym filmie usiedliśmy na podłodze i zaczęliśmy zabawę w butelkę. Jako pierwsza zakręciłam butelką. Wypadło na Marco.
- No, dobra, wyzwanie. Wyjdź goły na dwór i krzyknij najgłośniej jak potrafisz: "Jestem goły" i zrób kółko w okół domu. - powiedziałam.
- Co? Nie, no Fran, proszę! Uratuj mnie... Pomóż... - błagał.
- Mam ci pomóc się rozebrać??? Chyba nie masz 5 lat, co? - zapytała zaskoczona Fran.
Coś odburknął pod nosem i poszedł do łazienki się rozebrać. Po minucie wyszedł goły na dwór, a my patrzyliśmy na niego z balkonu. Zaczął się drzeć w niebo głosy. Nie wiedziałam, że tak umie. Nagle przyszła sąsiadka, która groziła mu, że zadzwoni na policję.
- Proszę, niech pani nie dzwoni, ale to nie wszystko! - odezwał się Marco i zaczął biec w okół domu.
Gdy skończył, starsza pani poprosiła go, aby podszedł:
- Wiesz która godzina? 23.59 i 7 sek.! - wrzasnęła dając mu kopniaka w czułe miejsce.
- Aaaa.... Nie, nie wiedziałem, że pani taka wysportowana...  - złapał się za obolałe miejsce.
Wrócił do domu, skarcił mnie wzrokiem i poszedł się przebrać. Gdy wyszedł dosiadł się do nas i zaczął kręcić butelką. Wypadło na mnie.
- Ponieważ jesteś dziewczyną, to nie będzie trudne. Pocałuj Leona.
Uśmiechnęłam się do Leona, a on się naburmuszył.
- Co jest, przecież wysłałeś mi esemesa, że mnie kochasz... - szepnęłam i zbliżyłam się do niego, lecz nie pocałowałam go, bo mi przerwał:
- Jakiego esemesa?
- No przecież wysłałeś mi, że wracasz do mnie.
- Ja nic ci nie wysłałem! Violka, brałaś coś, czy co? Bo z tobą coraz gorzej! Najpierw zdradzasz mnie, potem, okłamujesz i zmyślasz nieprawdziwe historie! Co jest?! - krzyczał.
- To nie byłeś ty...? - szepnęłam.
- Nie!
To kto to był? Komu odpisałam? Nie, nie mogę w to wszystko uwierzyć. Myślałam, że już się to wyjaśniło, ale nie, bo się nie da...
- Fran, dziękuję, za zaproszenie, cześć.
Wybiegłam z domu błąkając się po ciemnym parku.

Słoneczka, przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale jestem już po diagnozie z historii. Mam nadzieję, ze rozdział 6 się spodobał, a jeśli tak, to zapraszam do komentowania. Jak widzicie zmieniłam tło i kilka drobnostek. Podoba się? Napisz! Zmieniłam nazwę: Julia Verdas.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Julia Verdas♥ :* ♥

4.09.2014

Rozdział 5 - Po usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość

5 komentarzy:
Na początku chciałam was bardzo przeprosić za to, że tak długo nie było rozdziału, przepraszam!
Zapraszam do czytania!

Violetta
Wybiegłam ze szkoły. Tak jak słyszałam strasznie lało. Pobiegłam na najbliższą ławkę pod dachem od Resto na niej usiadłam. Łokcie położyłam na kolanach, a dłońmi podpierałam czoło. Okolice oczu miałam całe czarne od tuszu do rzęs. Domyślam się, że wyglądam jak sierota. Ale nie mogę się powstrzymać, ciągle myślę o Leonie. Nie uda mi się go odzyskać, po tym co zrobiłam. Nie da się tak. Chciałabym cofnąć czas, znów nie da się. To co się da? Wytłumaczyć też się nie da, po nie dopuści mnie do głosu... Otworzyłam pamiętnik i zaczęłam czytać wszystkie notki:
"Leon, tak ma na imię. Leon, Leon, jakie ładne imię. Violka! Zakochałam się... Nie, nie to nie możliwe."
Uśmiechnęłam się. Potem były pierwsze randki, pocałunki... Gdybym mogła do tego wrócić. Wstałam i ruszyłam w stronę domu. W pewnym momencie zobaczyłam szatyna. Tak, to Leon! Niepewnie podeszłam do niego.
- Czeeść... Mogę wytłumaczyć ci wszystko, od początku, bo to nie tak...
- Chce, żebyś była szczęśliwa. Skoro ze mną nie jesteś, to nie będę się narzucać. - odpowiedział.
- A, co jeśli szczęśliwa jestem z tobą?
- Proszę, nie wracajmy do tego, ok? - powiedział i odszedł.
Wkrótce znalazłam się przed domem. Przetarłam nawilżoną chusteczką oczy i nacisnęłam klamkę. Zobaczyłam moja mamę schodzącą po schodach.
- Jesteś sama? - zapytałam.
- Tak, a co?
Nic nie odpowiedziałam, tylko się do niej przytuliłam. Mama głaszcząc moją czuprynę zaczęła się wypytywać, o co chodzi. Wszystko wytłumaczyłam, a ona mnie pocieszała, ale co z tego? Zawsze tak jest: - Będzie dobrze, nie martw się. Echh. Po jakimś czasie zaproponowała zakupy. Ucieszyłam się. W końcu mama się zna, a ja lubię się stroić. Geny... Od razu poprawiło mi to humor. Zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. Oby to był Leoś, żeby wybaczył, lecz niestety tak jak mówiłam. To nie jest takie łatwe. Za drzwiami stał Maxi i Andres.
- Słyszeliśmy, że zdradzasz Leona! - krzyknął Maxi.
- Wcale nie... - zaprotestowałam.
- Pocałowałaś Diego! - wtrącił się drugi podnosząc brwi.
- Chłopaki, to nie wasza sprawa. Przepraszam. - zamknęłam drzwi.
 Zdenerwowana poszłam się przebrać i poprawić, zrobić makijaż. Wyszłam z mamą do Centrum handlowego i na szczęście o wszystkim zapomniałam.
Rozdział 5 w waszych rączkach! Jej...! Krótki... Bu... Mi się nie podoba. A wam? Proszę o komy!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !!!!!!!!

3.09.2014

Proszę, proszę, proszę...

4 komentarze:
Słońca, jest mi strasznie przykro, bo nikt nie komentuje. Rozumiem, że szkoła, a z tym idzie nauka, wycieczka, czy zakupy z koleżanką. Ale zobaczcie, ja tak ciężko się staram. Siadam po szkole na komputer i piszę 2 GODZ. . Poświęćcie mi, choćby minutkę i napiszcie, czy wam się podoba, czy nie, dajcie pomysły. Jesteście częścią tego bloga. Bardzo was kocham, jest już 196 wyświetleń, ale nie piszecie.
Ostatnio dostałam od kogoś komentarz: " kiedy następny?". Nawet nie wiecie jak się szczerzyłam do monitora, a potem skakałam z radości. Bo wiem, że ktoś, go czyta, ale piszcie też czy się podobał, bo to też ma duże dla mnie znaczenie. NIE WIEM CZY JEST SENS PISANIA TEGO BLOGA. Tak, wiem, że dopiero zaczęłam, ale jest mi strasznie przykro, nie wiem, co o tym myśleć. SKORO CZYTACIE, TO SKOMENTUJCIE, BO TO MOTYWACJA DO DALSZEGO PISANIA.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Całuję mocno, moje kochane V-loverki!

Julia :*

1.09.2014

Rozdział 4 - Kocha...

3 komentarze:
Przeczytajcie notkę pod rozdziałem!!!
Miłego czytania!

Leon
Szedłem korytarzem z sokiem pomarańczowym dla Violi, ale zobaczyłem coś, czego w ogóle się nie spodziewałem. Schowałem się za otwarte drzwi od sali i podsłuchiwałem:
- Ooo... Już jesteś kochanie! - zamknęła oczy i pocałowała go w usta, tak w USTA.

Violetta
Pocałowałam go, po czym otworzyłam oczy. Ku mojemu zdziwieniu, nie był to Leon. To był... DIEGO. Ten, który podrywał mnie jak przyjechałam. Usiadł koło mnie i złapał za moje ręce. Byłam taka wstrząśnieta faktem, że go pocałowałam, nie puściłam jego dłoń tylko słuchałam:
- Kocham cię ty moja mała kruszynko. Jesteś śliczna, wiesz?

Leon
W tym momencie nie wytrzymałem. Podbiegłem do nich, a oni oboje szybko wstali
- Proszę, przyniosłem ci sok, ale tylko dlatego, że cię kocham i nie chcę, żebyś cierpiała, a ty zdradzasz mnie z tym gościem - Diego!!! - krzyknąłem wkurzony i podałem jej szklankę.
Diego szybko wyszedł ze szkoły. Położyła sok na ławce, popatrzyła swoja niewinna miną i powiedziała z żalem w głosie:
-  Ja... nie wiedziałam. Ja myślałam, ja myślałam, że to ty, a to nie ty byłeś, Leoś...
 - Tak, teraz Leoś, a wcześniej Diegoś - sregoś! Nie żartuj mi tu, ok? Ja nie jestem głupi. 
- Ale ja...
- Nie mów ale. - przerwałem jej. - Od kiedy jesteście razem?
Nie otrzymałem odpowiedzi, więc zapytałem jeszcze raz:
- Od kiedy mnie zdradzasz?
- Nie zdradzam cię, nie jestem z nim - przewróciłem oczami, a ona dalej się tłumaczyła. - Po za tym kiedy miałam się z nim spo... ?- znów jej przerwałem.
- Cholera! Violetta przestań kłamać! Kto takie bzdury opowiada? Bądź szczera i mi w końcu powiedz cała prawdę. Od kropki do kropki, bo nie wytrzymam nerwowo! - huknąłem na nią. 
 Zaczęła kręcić głową, a po policzkach leciały jej łzy, ale co z tego. To nie moja wina!
- Skoro nie masz wytłumaczenia, to sorry.
- Ale Leon, ja ciebie kocha...
- Nie mów mi już tego, bo wcale nie darzysz mnie tym uczuciem! Co, myślisz, ze ci wybaczę? Nigdy! Rozumiesz? N-I-G-D-Y - prze literowałem ostatnie słowo. - Myśałem, że kiedyś weźmiemy ślub, będziemy wychowywać gromadkę dzieci, ale nie, ty musiałaś wszystko popsuć!
- To nie tak jak myślisz! Proszę daj mi wytłumaczyć... - błagała.
- Nie! - wrzasnąłem
- Myślisz, dlaczego jeszcze noszę ten naszyjnik?
- Wyrzuć go najlepiej, bo z nami koniec! - krzyknąłem oburzony ta całą sytuacją.

Violetta
Co? To nie możliwe... Nie wierzę... - rozpaczałam w myśli.
Rozpłakałam się na miejscu i odbiegłam. Wpadłam na Pablo.
- Przepraszam, nie będę dziś na zajęciach.

Pablo
Violetta, dlacz... - nie zdążyłem pobiegła.
Widząc ją jeszcze trochę, krzyknąłem:
- Pada deszcz!
Dziwne...
- Dzieciaki! Na zajęcia! Gregorio przyszedł!

~~.~~
 Cześć! Podobał wam się rozdział, słoneczka? Przepraszam, że tak późno, ale chodziłam po mieście cały dzień. Cieszcie się, że w ogóle dodałam, bo rozdział piszę kilka godzin, a wy w ogóle nie komentujecie, a przecież koma piszę sie w kilka minut. Proszę, poświętcie dla mnie tą minutke i napiszcie, czy wam sie podobało, czy robię błędy, co robię źle. To naprawdę jest dla mnie ważne. Co do Leonetty... Obiecuję, będą razem :) . Dzisiaj byłam w Smyku i kupiłam super podkładkę na biurko, ma 35 cm szerokości. Jest na niej sama Violka, a jak się podkładkę obróci na drugą stronę to jest Leon, Viola, Diego , Fran i Cami. Można ja rozłożyć i wtedy też są: F,C,V,D, i L (skróty od imion). jest bardzo ładna i praktyczna. Kupiłam jeszcze przybornik na biurko z Violi i z Violi worek na buty. A w sklepie "Dajar Home & Garden" kupiłam piękny kubek jest na nim oczywiście Viola. na dole jest wąski, a potem, czym wyżej tym szerszy.