20.11.2015

One Shot - "Nieszczęśliwy wypadek" cz. 3

25 kwietnia 2015, środa, godzina 12:30
- Violetta, ona, jeszcze się nie wybudziła. Jej stan się pogorszył. - powiedział lekarz.
- A ta pacjentka, o której pan mówił to Violetta? - zapytał trzęsąc się German.
- Nie, to nie ona - Słysząc te słowa wszystkim spadł kamień z serca. - Przepraszam, jeżeli państwa przestraszyłem, ale nie miałem czasu na wyjaśnienia. Muszę już iść, do widzenia - odparł doktor, po czym wszedł do swojego gabinetu trzaskając głośno drzwiami.
W tym samym czasie kobieta, która spowodowała wypadek była przesłuchiwana na komisariacie komendy głównej.
- Jak to nie pani doprowadziła do wypadku. Na miejscu zdarzenia został znaleziony pański samochód. Rejestracja mówi sama za siebie. Jeżeli pani twierdzi, że nie spowodowała wypadku, to proszę powiedzieć co robiła pani we wtorek 24 kwietnia po godzinie 14? - pytał komendant prowadzący sprawę Violetty zmuszając kobietę do odpowiedzi. - Ja, ja, ja byłam w pracy - jąkała się Priscilla wpadając na pomysł kłamstwa, chcąc uniknąć kary którą najprawdopodobniej będzie więzienie.
- A kto może to potwierdzić? - pytał mężczyzna, ponieważ chciał sprawdzić alibi prawdopodobnej sprawczyni wypadku.
- Mój sze.. szef.. iiii koleżanki z pracy.. - matka Ludmiły Ferro cała się trzęsła ze strachu, bała się, że jej kłamstwa wyjdą na jaw.
- Dobrze my pojedziemy to sprawdzić a panią na razie wypuścimy do domu. Odwieziemy, a dom będzie pod nadzorem naszych policjantów. Do widzenia - odparł komendant po czym poszedł po swoich kolegów, każąc odwieźć kobietę i ją 'pilnować'. - Do widzenia - odpowiedziała sarkastycznie i wyszła z pokoju.
Kilka minut później mężczyzna ze swoimi podporządkowanymi policjantami byli na miejscu. Weszli do budynku i skierowali się w stronę gabinetu dyrektora firmy.
- Dzień dobry. Pan Paweł Witczak? Szef panny Priscilli Ferro?
- Tak to ja. W czym mogę pomóc? - oderwał się od wypełniania papierów, zdejmując okulary i spoglądając na mężczyzn ze zdziwieniem.
- Chcieliśmy się zapytać, czy potwierdzi pan obecność pani Ferro w pracy wczoraj około godziny 14 - tłumaczyli policjanci. - Niestety nie mogę tego potwierdzić. Przykro mi. Pani Priscilla jest na urlopie od 15 kwietnia aż do końca maja. Nie widziałem jej już od kilku dni - powiedział mężczyzna. - Czy mogę już wrócić do mojej pracy?  - zapytał uprzejmie.
- Tak, to wszystko. Dziękujemy za informację. Do widzenia - podziękował komendant po czym obaj wyszli z gabinetu zamykając za sobą kulturalnie drzwi.
- Do widzenia - odparł zdenerwowany szef, a zaraz po tym na swój czubaty nos założył okulary.
Wsiadając do radiowozu jeden z policjantów wyciągnął telefon i wyszukał numer telefonu. "Cześć. Wszystko sprawdzone. Ferro nie było wczoraj w pracy ma urlop. Wszystko sprawdzone. Bierzcie ją i przyjeżdżajcie na komendę. Do zobaczenia. " Tak brzmiała rozmowa, a raczej monolog przez telefon. Pan Jabłońsky schował telefon i odpalił auto. Chwilę później wszyscy siedzieli już w pokoju na posterunku.
- Okłamała nas pani. Pan Paweł Witczak potwierdził naszą rację. Nie było pani wtedy w pracy. Ma pani urlop.  Przez to kłamstwo czeka panią, niestety, większa kara. W piątek odbędzie się rozprawa w sądzie. Do tego czasu panią zatrzymujemy. Proszę ją zaprowadzić do celi.. - spojrzał do komputera - numer 8.
-A.. ale.. - próbowała wykrztusić coś kobieta. - Żadnych ale! Żegnam panią! - krzyknął komendant a ona została wyprowadzona. Z korytarza ciągle było słychać jej krzyki.


26 kwietnia 2015, czwartek, godzina 10:30
Maria i German przyszli do szpitala. Lekarz prowadzący Violettę zaprosił ich do swojego gabinetu.
- Proszę, usiądźcie. Mam dla was wiadomość. Stan Violetty się polepszył. Jednak nadal się nie wybudziła. Ze wszystkich wyników które otrzymujemy wychodzi na to, że dziś już powinna się wybudzić - mówił mężczyzna zadowolony ze swojej pracy.
- Bogu dzięki że wszystko jest dobrze! - wybuchła nagle matka nastolatki. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Ale.. - rodzice spojrzeli na lekarza. Zbladli. - jak to się nie stanie w ciągu 24 godzin, coś złego jest na rzeczy.
- A czy możemy ją zobaczyć, wejść do niej? - pytał ojciec dziewczyny. - Panienka Castillo jest teraz na oddziale intensywnej terapii. Nie można tam wchodzić, ale możecie państwo popatrzeć na nią przez szybę. Jeżeli stan będzie bardzo dobry, co, miejmy nadzieję,  nastąpi już niedługo będziecie mogli do niej wejść. Proszę za mną - wszyscy wyszli z pokoju i poszli za ordynatorem do dziewczyny.
- Tutaj leży Violetta. Mogą państwo tutaj zostać ile chcą. Ja idę na obchód. Potem tutaj wrócę. Do zobaczenia - powiedział z uśmiechem i odszedł.
- Moja kochana córka. Jak ona wygląda. Cała podrapana. Poobijana. Oby było z nią wszystko dobrze. - Maria zaczęła płakać. Bała się, że to "ale" lekarza jest jak najbardziej możliwe.
Stali i przyglądali się nieruchomej Violettcie kilkanaście minut. Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego, zarazem strasznego. Jej powieki zaczęły się podnosić, a oczy stawały się widoczne. Zaraz potem znów się zamknęły. A jej ciało zaczęło się dziwnie telepać i podskakiwać. Słychać było tylko głośne pipczenie i szybkie uderzenia serc rodziców pacjentki. Szybko zjawił się lekarz wraz z pielęgniarkami. Zza szyby słychać było głośne krzyki i panikę.
- Tracimy ją!
- Spada ciśnienie!
- Dawać adrenalinę!
- Strzelam!
- Biegnij po doktora Kowalskiego!
- Jak saturacja?
- Jest źle, coraz gorzej!
Słysząc te słowa panika rodziców wzrastała. Telepali się. Słone łzy spływały po policzkach matki nastolatki. German ją przy tulił.
- Będzie dobrze, Violetta przeżyje - pocieszał ją, chodź sam w duchu myślał o najgorszym. Bał się że straci swoja córkę. Jedyną najukochańszą córkę. Ani się obejrzeli minęło 30 minut. Pielęgniarki dalej robiły coś przy dziewczynie. Lekarz wyszedł, podszedł wolno, zmartwiony do państwa Castillo. Wyczuwali najgorsze. Wszyscy troje byli bladzi.
- Violetta, trudno mi to mówić.. - po obu rodzicach spływały ogromne łzy rozpaczy. - ona nie żyje - Słysząc te słowa załamali się. "Jak to. Dlaczego akurat ona? Taka świetna dziewczyna. Nie to nie może być prawda" te myśli jeszcze bardziej przygnębiały. - robiliśmy wszystko co mogliśmy. Niestety się nie udało. Jej serce się zatrzymało.?
- Pójdę zadzwonić do Federico - oznajmił ojciec panny Castillo i wyszedł na zewnątrz.
Nie przechodziła przez niego myśl, ze już nigdy nie usłyszy jej głosu, nie zobaczy jej uśmiechu, nie poczuje jej uścisku.
- Federico, Violetta nie żyje. Zmarła przed chwilą. Przyjedź do szpitala, proszę - mówił do telefonu - Halo? Fede?  Wszystko w porządku? - Taakkk - zamarł. Nie wierzył w to co słyszy. Zaraz potem zamówił taksówkę i przyjechał do szpitala.
Poszedł do pokoju dr. Jabłońskiego. - Gdzie jest Violetta? Mogę się z nią pożegnać? - napadł na lekarza.
- Tak, tak, proszę za mną. Już prowadzę.
Doszli do miejsca, gdzie znajduje się nastolatka. Na korytarzu nadal znajdowali się German i Maria.
- Dobrze, że jesteś - rzekła zapłakana kobieta i przytuliła chłopaka. Przez napływ emocji on też się rozpłakał. W końcu utrata ukochanej i bliskiej osoby bardzo boli.
- Czy mogę tam wejść? - zapytał młodzieniec zwracając się do lekarza, który stał obok i się im przyglądał. - Na chwilkę.
- Tak proszę. Na 5 minut maksymalnie - po tych słowach otworzył drzwi, a gdy chłopak wszedł stanął obok rodziców przy dużej szybie dzięki której mogli ich obserwować.
- Cześć kochanie - rzekł do niej ledwo przełykając ślinę.
Siadł na białym stołku przy łóżku. Złapał jej już lekko wychłodzoną rękę i przytulił. Po chwili odłożył ją przejeżdzając delikatnie palcem po jej delikatnym policzku. Następnie wstał, pochylił się nad nią, zbliżył swoje czerwone usta i ją pocałował. Po kilku sekundach stało się coś niesamowitego. Violetta się obudziła! Otworzyła oczy i uśmiechnęła do swojego chłopaka.. 





Ta dam! Oto 3 część mojego osa! Jestem mega zadowolona z końcówki :D Poryczałam się to pisząc, naprawdę. Awww <3 I ta moja wyobraźnia, wszystko widziałam w głowie ^^ Mam nadzieję, że Wam też się podoba :) Do następnej części ;*

6 komentarzy:

  1. Cudo!!! *.*
    Boże a już myślałam że na serio uśmierciłaś Violette ale na szczęście sie tak nie stało.
    Już nie moge doczekać sie kolejny części i mam nadzieje że będzie już z nią wszystko dobrze.
    Jeszcze raz cudooo *.*
    Do następnego
    Buziaki
    Karolaaa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :* Cieszę się, że się podoba :)

      Usuń
  2. Aaaaa ! ♥ Tak się bałam, że nasza Viva umarła. Jednak miłość pokona wszytko nawet śmierć. Żyje :*** uff, czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  3. Już myślałam, że ją uśmierciłaś... Ale jednak nie :O No trudno XD Może innym razem :P Nie no... Nie życzyłam jej śmierci :D Cieszę się, że będą szczęśliwi.
    Mam dość moich rodziców :(

    Cudowna część :D DODAJ SZYBKO KOLEJNĄ :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :* Tak szybko to się nie pojawi :( Nie mam czasu. Trzymaj się <3 Buziaki xoxo ;*

      Usuń