"Prawdziwa miłość przetrwa wszystko"
*kursywą będą pisane
wspomnienia
Ona-22-latka mieszka w
Madrycie, jest tajną agentką . Liceum było najlepszym okresem w jej życiu:
miała chłopaka, którego nadal kocha nad życie, ale rozstali się przez kłótnię.
Miała również wspaniałych przyjaciół, ale utrzymuje kontakt jedynie ze swoją
najlepszą przyjaciółką Ludmiłą, która pewnego dnia zostaje porwana.
On-22-latek mieszka w Buenos
Aires, jest tajnym agentem. W liceum chodził z pewną dziewczyną i był z nią
bardzo szczęśliwy, ale niestety zerwali ze sobą przez kłótnię, on nadal kocha
ją nad życie i chciałby ją odzyskać. Utrzymuje kontakt ze wszystkimi
przyjaciółmi z liceum oprócz niej.
Violetta
-Kolejny nudny, szary
dzień-pomyślałam wstając rano i powoli zaczynając szykować się do pracy.
Wykonałam wszystkie poranne czynności i podeszłam do szafy aby się ubrać,
ubrałam czarne jeansy, białą koszulę, czarny płaszcz i do tego czarne adidasy.
Zjadłam śniadanie, wsiadłam do mojego Audi i pojechałam do agencji. Weszłam do
budynku agencji i poszłam do swojego biura wcześniej witając się z sekretarką.
Po pewnym czasie zadzwonił mój służbowy telefon, był to mój szef, który
poprosił żebym przyszła do jego gabinetu, bo ma mi coś ważnego do przekazania.
Poszłam do jego gabinetu, zapukałam i gdy usłyszałam głośne „Proszę!” weszłam
do pomieszczenia.
-Witaj Violetto. Proszę
usiądź.
-Witam szefie. Co to za
ważna sprawa?
-Dostaliśmy zgłoszenie o
porwaniu pewnej dziewczyny, a skoro ty jesteś najlepszą agentką, która u nas
pracuje i zarazem najlepszą agentką w całym Meksyku więc weźmiesz udział w
uratowaniu jej, ale nie będziesz sama, przysłaliśmy Ci do pomocy najlepszego
agenta w Buenos Aires.
-Kim jest ta dziewczyna? Jak
się nazywa?
-To 22-letnia dziewczyna o
imieniu Ludmiła Ferro.
-...- Nie to niemożliwe.
Ludmiła. Ludmiła Ferro. Moja Lu. Moja najlepsza przyjaciółka porwana.
-Violetto? Wszystko w
porządku?
-Nie! Nic nie jest w
porządku, bo moja najlepsza przyjaciółka została porwana!
-Przepraszam nie wiedziałem
że jest to dla Ciebie ważna osoba.
-Nie to ja przepraszam. Pan
o tym nie wiedział, a ja zareagowałam zbyt impulsywnie. Jeszcze raz
przepraszam.
-Nic się nie stało,
rozumiem.
-A tak zmieniając temat. Kim
jest ten agent, który ma ze mną odbić Lu?
-Za chwilę powinien przyjść
więc już za niedługo go poznasz.
Po chwili drzwi się
otworzyły, a osobę którą tam zobaczyłam obudziła we mnie wszystkie
wspomnienia....
Leon
Kilka dni wcześniej-dzień
wyjazdu do Madrytu
-Będziemy za Tobą strasznie
tęsknić-powiedziała Fran
-Przecież za tydzień,
najwięcej dwa wracam.
Nagle podbiega do nas
zdyszany Federico.
-Stary myślałem, że nie
przyjdziesz.
-Jak mógłbym się nie
pożegnać? I do tego zostawić Cię z tą bandą wariatów-powiedział wskazując na
naszą paczkę.
-I kto to mówi? A kto chciał
tańczyć na środku ulicy ze staruszką Gangnam Style?-zapytała go Cami
-To było dawno.
-Dawno? To było pięć dni
temu.-powiedział Maxi a my zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra cicho. Leon zaraz
odlatuje a ja mam ważnego newsa.
-Co jest?
-Violetta mieszka w Madrycie!
-Co?!-krzyknęliśmy wszyscy
-No przecież mówię.
-Skąd Ty to wiesz?!
-Mam swoje źródła .
-Muszę ją
odzyskać!-krzyknąłem
-I koniecznie jej powiedz,
że za nią tęsknimy i ma do nas wrócić z Lu jak już ją uratujecie-powiedziała
Fran. Przyjaciele wiedzieli o tym że Lu została porwana w końcu nie mam przed
nimi tajemnic.
-Dobrze.-odpowiedziałem
-PASAŻEROWIE LECĄCY
SAMOLOTEM Z BUENOS AIRES DO MADRYTU, PROSZĘ IŚĆ DO ODPRAWY.-usłyszeliśmy
informację z głośników
-Dobra muszę iść, grupowy
misiek.-powiedziałem i przytuliliśmy się wszyscy
-I pamiętaj masz wrócić z
Vilu i Lu.-powiedziała Naty
-Inaczej możesz nie
wracać-powiedział Broduey
-Dobrze.-zaśmiałem się i
poszedłem na odprawę, a potem leciałem już do Madrytu.
Kilka dni później
Właśnie idę do agencji gdzie
pracują najlepsi tajni agenci w całym Madrycie. Już za chwilę mam spotkać się z
szefem tej agencji i dziewczyną, która będzie moją wspólniczką w czasie
ratowania Lu. Mam nadzieję, że nie będzie jakąś zapatrzoną w siebie pustą lalą.
Po 15 minutach doszedłem na miejsce, przywitałem się z sekretarką i zapytałem
gdzie jest gabinet szefa tej agencji. Skierowałem się na trzecie piętro i
udałem się pod pokój 314. Gdy byłem już pod drzwiami gabinetu zapukałem i gdy
usłyszałem głośne „Proszę!” wszedłem. Gdy ujrzałem osobę siedzącą naprzeciwko
szefa tej agencji zamurowało mnie. To ona. To Violetta. Nic się nie zmieniła,
nadal jest tak samo piękna tylko nie ma już 19 lat, teraz zostało mi jedynie
pogodzić się z nią i zrobić wszystko żebyśmy znowu byli razem, bo ja nadal ją
kocham i muszę ją odzyskać.
Violetta
(…) Po chwili drzwi się
otworzyły a osobę, którą tam zobaczyłam obudziła we mnie wszystkie wspomnienia,
a tą był Leon.
-Violetta?!-powiedział
zdziwiony i radosny moim widokiem.
-Leon.-odpowiedziałam oschle
-Chwila, chwila to wy się
znacie?-zapytał mój szef
-Niestety
tak.-odpowiedziałam
-Niestety? Violetta nie
okłamuj samej siebie.
-Ja siebie nie
okłamuje.-skłamałam
-Przepraszam was bardzo, ale
może najpierw omówimy plan działania i inne podobne do tego sprawy, a potem
porozmawiacie.
-No to jaki jest plan
odbicia Lu?-powiedziałam
-Violetto, Leonie
przygotujcie się tak samo jak do każdej misji, ale ty Leonie zabierz ze sobą
również trochę więcej różnych rodzajów broń, bo może się przydać. Misja
rozpocznie się pojutrze więc zjawcie się pojutrze punkt 10:00
-Dobrze-powiedzieliśmy na
równi, a ja poczułam jak moje policzki przybierają kolor purpury.
-No to teraz macie wolne
popołudnie. Miłego dnia.
-Do widzenia.-powiedział
Leon
-Do zobaczenia
szefie.-pożegnałam się i wyszłam jak najszybciej, ponieważ nie chciałam
rozmawiać z Leonem niestety nie udało mi się, ponieważ on mnie dogonił.
-Violetta czemu uciekłaś i
nie porozmawiałaś ze mną?
-Nie mamy o czym rozmawiać.
-No to skoro nie
porozmawiamy o nas...-mówił, ale nie dałam mu dokończyć.
-Leon nie ma żadnych nas!
-Ale ja chcę to naprawić.
-Nie ma co naprawiać,
zepsułeś wszystko i nie masz co naprawiać.
-Violetta daj mi szansę.
-Nie, już miałeś dość szans.
Coś jeszcze masz mi do powiedzenia?-kiedy to mówiłam czułam się okropnie jakby
moje serce kolejny raz rozsypało się na milion małych kawałeczków i krwawiło,
tak bardzo pragnę się teraz do niego przytulić, pocałować i już nigdy nie
puszczać, ale to nie jest możliwe.
-Tak. Fran, Cami, Naty,
Maxi, Fede, Marco i Broduey tęsknią za Tobą i Lu.-nie mogłam nic powiedzieć.
Oni za nami tęsknią. My za nimi też, ale nie możemy wrócić, a szczególnie ja.
Lu by wróciła już dawno, ale nie chce zostawić mnie samej w Madrycie, bo
jesteśmy dla siebie jak siostry. Ja nie mogę wrócić choćbym bardzo chciała, nie
zniosę tego,że w tym mieście przebywa Leon Verdas i w każdej chwili mogę go
spotkać, a w Madrycie nigdy go nie spotkam.
-Violetta, wszystko w
porządku?-wyrwał mnie z rozmyślań Leon
Tak. Coś jeszcze masz mi do
powiedzenia?
-Nie.
-Więc do zobaczenia na
misji.
Jedyne co potem słyszałam to
jego krzyki wołające moje imię. Nie zważałam na to. Poszłam do domu, zjadłam
kolację, umyłam się i poszłam spać.
Następny dzień
Obudziłam się tak jak zawsze
czyli o 8:00, a że nie idę dzisiaj do pracy to postanowiłam pójść na spacer.
Wstałam, wykonałam poranne czynności, ubrałam się w miętową sukienkę i do tego
czarne szpilki, zjadłam śniadanie i wyszłam. Postanowiłam pójść do parku.
Usiadłam na ławce pod drzewem i zaczęłam wspominać.
Dzisiaj jest mój pierwszy
dzień w Studio On Beat, bardzo się cieszę i jednocześnie stresuję. Szłam tak
przez park kiedy zobaczyłam budynek Studia na mojej twarzy od razu zagościł
uśmiech. Weszłam do środka i poszłam sprawdzić jaką mam pierwszą lekcję. Już
miałam iść do auli ale zderzyłam się z kimś i już miałam poczuć spotkanie z
twardą podłogą, ale tak się nie stało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą
przystojnego chłopaka o pięknych szmaragdowych oczach i zniewalającym uśmiechu.
Violetta czy ty się zakochałaś?! Nie to niemożliwe-pomyślałam.
-Wszystko w
porządku?-zapytał. Widać było na jego twarzy zmartwienie.
-Tak. Dziękuję.
-Nie ma za co. Jestem
Leon.
-Violetta.
Właśnie idę z Leonem na
spacer. Jesteśmy w parku. Zastanawiam się gdzie idziemy.
-Leon gdzie my tak
właściwie idziemy?
-Niespodzianka.
Po chwili ujrzałam piękną
polankę i jeziorko.
-Leon jak tu pięknie!
-Dla Ciebie wszystko
księżniczko.-poczułam że się rumienię. Po chwili siedzieliśmy na ławce i
patrzyliśmy się w horyzont. Nagle Leon wyjął gitarę i zaczął śpiewać piosenkę,
która mi się przyśniła. Po chwili ja dołączyłam do niego. Kiedy skończyliśmy
zapytałam;
-Leon skąd to znasz?
-Przyśniła mi się .
-Mi też. Co to znaczy?
-Myślę, że to jakiś
znak-powiedział, a po chwili poczułam jego usta na moich.
Właśnie leżymy na kocu na
łące. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie.
-Leon?
-Tak skarbie?
-Obiecaj mi coś.
-Co tylko zechcesz.
-Obiecaj mi, że już
zawsze będziemy razem i że mnie nie opuścisz.
-Obiecuję.-powiedział i
mnie pocałował.
-Dziewczyny co powiecie
na nockę u mnie?-zapytała Fran
-Tak!!!
-Tylko bez chłopaków, nic
i nie mówcie.
-Bez
chłopaków.-przytaknęłyśmy
-Słyszeliście to? One nie
chcą z nami spędzić wieczoru-powiedział Fede
-I co teraz?-spytali
chłopacy
-Mam plan.
Jesteśmy wszystkie u Fran
i oglądamy horror, nagle słyszymy podejrzany hałas dobiegający z ogrodu,
obracamy się w stronę szklanych drzwi balkonowych i widzimy ubraną na czarno
osobę na dworze. Chcemy to sprawdzić, ale żadna z nas nie ma śmiałości. W końcu
ja wychodzę na dwór, zrywam maskę z tej osoby i mówię:
-Fede debilu. Coś ty
znowu wymyślił?
-Chcieliśmy z chłopakami
was przestraszyć.
-No to was się nie udało.
-Jak mogłaś mi to
zrobić?!
-Leon uwierz mi ja Cię
nie zdradziłam.
-Na tym zdjęciu widać co
innego.
-Przecież to fotomontaż!
Ja bym Cię nigdy nie zdradziła.
-Nie wierze Ci.
-To skoro mi nie ufasz,
to nigdy nie ufałeś, a w tym wypadku nigdy nie kochałeś! Najwidoczniej nasz
związek nie był prawdziwy i opierał się na kłamstwie! Przyznaj się wszystko co
mi mówiłeś było kłamstwem!
-Co? Nie. Violu to nie
tak...
-Nic już nie mów. Skoro
mi nie wierzysz to z nami koniec!!-powiedziałam zapłakana i pobiegłam do
swojego domu.
Czułam jak po moich
policzkach spływa pełno łez. Nawet nie próbowałam ich powstrzymać. Przez całe
trzy lata dusiłam w sobie emocje więc w końcu muszę dać im wolność.
-Violu płaczesz?-usłyszałam
nad sobą jego głos.
-Tak, a to wszystko przez
Ciebie!-krzyknęłam i pobiegłam do domu zostawiając zdezorientowanego szatyna
samego.
Następnego dnia. Dzień
rozpoczęcia misji.
Wstałam o 8:00i pierwsze co
pomyślałam to: „O Boże, to już dziś. To dziś odbiję Lu, ale jest jeden
minus-muszę ten czas spędzić z Verdasem. Ugh...Cholernie go kocham i zależy mi
na nim jak na nikim innym, ale nadal nie potrafię mu tego wszystkiego
wybaczyć”. Po chwili rozmyślań wstałam z łóżka, ubrałam się jak do każdej
misji, zjadłam śniadanie i ruszyłam do agencji.
Już od piętnastu minut
czekamy na Verdasa, jeżeli nie pojawi się w ciągu pięciu minut to eksploduję, a
całą misję szlag trafi. Po dwóch minutach widzę biegnącego Verdasa.
-No wreszcie książę raczył
się zjawić.-rzucam oschle kiedy jest już przy mnie.
-Violu czemu jesteś dla mnie
taka oschła?-zapytał
-Po pierwsze: nie mów do
mnie Violu, bo tak mogą mówić do mnie bliskie mi osoby i przyjaciele, a Ty już
do nich nie należysz i masz do mnie mówić Violetta, a po drugie: zachowuję się
tak, bo sobie na to zasłużyłeś.-mówiąc to miałam w oczach łzy, ale muszę być
twarda.
-Może omówimy już
misję?-zapytał mój szef
-Dobrze.
Słucham.-odpowiedziałam
-Chciałaś powiedzieć słuchamy-powiedział
Leon z naciskiem na ostatnie słowo
-Verdas zamknij się
już.-krzyknęłam zezłoszczona
-Violetto wiesz gdzie mieści
się siedziba dawnej mafii, którą wytropiłaś miesiąc temu?
-Tak pamiętam.
-Właśnie tam mieści się
siedziba dwóch porywaczy Ludmiły Ferro.
-Dwóch? Myślałam, że to
będzie jeden facet.
-To chyba nie problem,
miałaś gorsze misje.
-To prawda.
-Proszę oto kartka z adresem
resztą ty się zajmij.
-Dobrze. Do zobaczenia.
-Violetto o co chodzi z tą
mafią? Czy to było niebezpieczne?-pytał Leon kiedy szliśmy razem do
opuszczonego budynku.
-Nie interesuj się, to nie
jest ważne.
-Nieprawda to ważne poza tym
martwię się o Ciebie.
-O popatrz jesteśmy. Zostań
tu ja pójdę tam i wyjdę z Lu-chciałam odejść, ale niespodziewanie Leon obrócił
mnie do siebie i pocałował. Tak bardzo brakowało mi jego ust, jego całego.
Zaczęłam oddawać pocałunek, kiedy zdałam sobie sprawę co robię szybko się od
niego oderwałam i uderzyłam go w policzek.-Co ty sobie wyobrażasz?!
-Przepraszam po prostu ja
nadal Cię kocham i idę tam z Tobą.
-Jeżeli tego chcesz to
chodź.-rzuciłam i podeszłam do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam po schodach na
górę, otworzyłam pierwsze z brzegu drzwi i ujrzałam Lu.
-Jezu Lu nic Ci nie
jest?!-wykrzyczałam odwiązując przyjaciółkę
-Violu to pułapka-wyszeptała
Ludmi w tej samej chwili drzwi się zamknęły, a ja się odwróciłam i ujrzałam
Thomasa i Diego-moich byłych chłopaków.
-Thomas? Diego?
-Violu wiedziałem, że
przyjdziesz.-powiedział Thomas podchodząc do mnie.
-Ale Twój chłopak również
się zjawił.-rzekł Diego
-Nie jesteśmy parą.
-Słyszałeś Thomas? Udało nam
się.
-Jak to? Więc to wy
wysłaliście mi te zdjęcia?-tym razem odezwał się Leon
-Oczywiście, a kto inny jest
tak genialny jak nie my lalusiu?
-Chłopaki możecie się
łaskawie zamknąć, lepiej powiedzcie mi po co porwaliście Ludmi?
-To proste.-zaczął
Thomas-Ludmiła jest Twoją przyjaciółką więc porwaliśmy ją, bo wiedzieliśmy, że
przybędziesz ją uratować, jedyną przeszkodą jest on-wskazał na Leona-tak
naprawdę chodzi nam o Ciebie-w tej chwili Diego złapał mnie w pasie co
uniemożliwiło mi ucieczkę.
-Puść mnie idioto!-po chwili
poczułam, że uścisk się poluźnił więc szybko się wyrwałam i zobaczyłam Leona
bijącego Diego.
-Violu wybacz mi to co teraz
zrobię-powiedział Thomas-ale skoro my nie możemy być z Tobą to nikt nie
może.-po chwili poczułam okropny ból w brzuchu więc się za niego złapałam i
poczułam mokrą maź, spojrzałam na dół- to była krew, później widziałam już
tylko ciemność.
Leon
Kiedy już poradziłem sobie z
Diego usłyszałem strzał z pistoletu i krzyk Ludmiły. Kiedy się odwróciłem
zobaczyłem Violettę trzymającą się za brzuch i leżącą w kałuży krwi.
-Violetta!!-krzyknąłem i
szybko do niej podbiegłem, wziąłem ją na ręce i wezwałem karetkę. Po chwili w
oddali wyły syreny policyjne i karetki. Po jakiś piętnastu minutach dotarliśmy
z Ludmi
do szpitala, do którego
zabrali Violę. Na szczęście Diego i Thomas zostali aresztowani. Wbiegliśmy
do szpitala i zobaczyliśmy
lekarza.
-Przepraszam doktorze co z
Violettą Castillo?
-A kim państwo dla niej są?
-Yyy...ja jestem jej
chłopakiem a to jej przyjaciółka.
-Dobrze a takim razie niech
pan pójdzie ze mną.
Szedłem za lekarzem długim
korytarzem, po którym co chwilę biegały pielęgniarki lub siedziały rodziny
pacjentów, w końcu doszliśmy do pokoju na końcu korytarza.
-Zapraszam.
-Co z Violettą?
-Panna Castillo jest po
operacji, którą bardzo dobrze przeszła, ale niestety jest w śpiączce.
-W śpiączce? Ile to potrwa?
-Nie wiem to zależy już od
jej organizmu, ale jeżeli nie wybudzi się w ciągu miesiąca będziemy zmuszeni
odłączyć ją od wszystkich maszyn.
-Rozumiem. A czy mogę ją
odwiedzić?
-Tak, ale tylko jedna osoba
może do niej wejść.
-Dobrze, dziękuję. Do
widzenia.
-Do widzenia.
Po wyjściu z gabinetu
lekarza prowadzącego Violetty szedłem pod jej salę wolnym krokiem z głową spuszczoną
smętnie w dół. Kiedy doszedłem pod salę Violi usiadłem na krześle i schowałem
twarz w dłoniach. To okropne. Osoba bez której nie wyobrażam sobie swojego
życia właśnie walczy o życie i może się już nigdy nie wybudzić. Nikomu nie
życzę aby znalazł się w takiej sytuacji.
-Leon co z Vilu?-spytała
Ludmi
-Viola przeszła operację,
ale jest w śpiączce i jeżeli w ciągu miesiąca nie wybudzi się lekarze odłączą
ją od wszelkiej aparatury.
Ludmi nic nie powiedziała
tylko się rozpłakała.
Trzy tygodnie później
Dziś mija miesiąc odkąd Vilu
jest w śpiączce i to dokładnie ostatni dzień kiedy może się wybudzić inaczej
odłączą ją od maszyn. A ja? Ciągle tu jestem i przy niej siedzę. Ludmiła
przynosi mi jedzenie i picie. Prawie w ogóle nie śpię jedynie po trzy lub cztery
godziny. Jestem wrakiem człowieka. Aktualnie patrzę na jej piękną twarz. Ona
musi się obudzić, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jest moim światełkiem w
tunelu, moim własnym słońcem, moją księżniczką, skarbem, moim tlenem. Z
rozmyślań wyrwał mnie głos Lu:
-Leon nie siedź tu tyle.
Rozprostuj nogi i idź sobie coś kup.
-Nie zostawię jej samej.
-Idź ja się nią zajmę, nie
będzie sama.
-Dobrze ale dosłownie za
chwilę wracam.
Poszedłem do sklepiku i
kupiłem sobie bułkę i sok, kiedy byłem już pod drzwiami sali usłyszałem jak Lu
mówi coś do Violi, wiem że nieładnie podsłuchiwać to jednak ciekawość
zwyciężyła, stałem słuchając o czym do niej mówi:
-Vilu...Tęsknię za
Tobą...Dobrze wiem, że mnie słyszysz. Leon ciągle tu jest i martwi się o
Ciebie. On Cię kocha a ja wiem że Ty jego też. Nie przestałaś go kochać chociaż
się nadal tego wypierasz. Chciałabym wrócić do BA, ale nie zostawię Cię, poza
tym dobrze wiem że Ty również chcesz
tam wrócić, ale boisz się
konfrontacji z Leonem. Powinnaś sobie z nim to wszystko na spokojnie
wyjaśnić-Lu skończyła swój monolog i usiadła na krzesełku trzymając Vilu za
rękę. Stałem tak jeszcze dziesięć sekund, a potem wszedłem do sali.
-O Leon wróciłeś. To ja już
może pójdę.-powiedziała Lu i wyszła z sali. Stałem tak chwilę i patrzyłem na
śpiącą Vilu i po chwili podszedłem do jej łóżka, zakupy odłożyłem na szafkę,
usiadłem na krzesełku, złapałem ją za rękę i zacząłem mówić wszystko co mi leży
na sercu.
-Violu ja wiem że mnie
słyszysz. Chciałbym Ci powiedzieć wszystko co leży mi na sercu. Wszystkie
chwile z Tobą zarówno te dobre jak i te złe to najwspanialsze chwile w moim
życiu bo były spędzone z Tobą. Pamiętam wszystko pierwsze spotkanie, pierwszy
pocałunek, dosłownie wszystko. A nasze rozstanie...Eh byłem wielki idiotą nie
wierząc Ci i wypuszczając ze swoich tak wielki skarb jakim jesteś Ty. Dlatego
proszę obudź się i daj mi szansę, bo to z Tobą chcę spędzić resztę swojego
życia, jesteś moim światełkiem w tunelu, moim własnym słońcem, Twój uśmiech
sprawia, że moje problemy znikają, nie lubię gdy się smucisz lub płaczesz,
jesteś moją księżniczką, skarbem, a co najważniejsze jesteś moim tlenem, a bez
tlenu nie da się żyć. Kocham Cię Violetto.-zakończyłem swój monolog nachyliłem
się i pocałowałem ją, a potem patrzyłem się na nasze dłonie splecione razem.
Violetta
Otworzyłam oczy i od razu je
zamknęłam. Po chwili znowu je otworzyłam, a moją uwagę przykuło to, że nie
jestem w swoim pokoju, ponieważ wszystko tu było białe: sufit, ściany, podłoga,
dosłownie wszystko. Lecz nagle doznałam uczucia, że ktoś trzyma mnie za rękę,
popatrzyłam się w tamtą stronę-to Leon, momentalnie ścisnęłam dłoń, a on
podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się szeroko.
-Violu ty żyjesz.
-Tak żyję. Szczerze mówiąc
to próbowałam się już wcześniej obudzić ale nie udawało mi się i cały czas
wszystko słyszałam.
-Czyli słyszałaś co do
Ciebie mówiłem?-zapytał
-Tak słyszałam wszystko co
mówiliście do mnie z Ludmiłą.
-Ooo...-odparł trochę
zmieszany
-Chcę Ci powiedzieć, że
pomimo tych długich trzech lat moje uczucie do Ciebie nie wygasło. Kocham Cię
Leon.
-Ja Ciebie też kocham
Violu.-powiedział i złączył nasze usta w pocałunku.
6 lat później
-Rose! Alejandro!
Uważajcie!-krzyczę za dwójką maluchów, którzy biegną w stronę huśtawki. Tak
sobie myślę jakby wyglądało moje życie gdybym nie poznała Leona, czy byłoby
takie piękne i kolorowe no bo w końcu dzięki niemu zrozumiałam i poczułam co to
prawdziwa miłość.
-Kochanie o czym
myślisz?-pyta się mnie mój mąż
-O tym jak wyglądałoby moje
życie gdybym nie poznała Ciebie.-odpowiadam
-Na pewno byłoby
nudne.-oboje się zaśmialiśmy
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.--powiedział
Leon po czym mnie pocałował.