30.01.2016

Konkursowy One Shot, III miejsce: karolaaavlover

 "Prawdziwa miłość przetrwa wszystko"

*kursywą będą pisane wspomnienia


Ona-22-latka mieszka w Madrycie, jest tajną agentką . Liceum było najlepszym okresem w jej życiu: miała chłopaka, którego nadal kocha nad życie, ale rozstali się przez kłótnię. Miała również wspaniałych przyjaciół, ale utrzymuje kontakt jedynie ze swoją najlepszą przyjaciółką Ludmiłą, która pewnego dnia zostaje porwana.

On-22-latek mieszka w Buenos Aires, jest tajnym agentem. W liceum chodził z pewną dziewczyną i był z nią bardzo szczęśliwy, ale niestety zerwali ze sobą przez kłótnię, on nadal kocha ją nad życie i chciałby ją odzyskać. Utrzymuje kontakt ze wszystkimi przyjaciółmi z liceum oprócz niej.

Violetta

-Kolejny nudny, szary dzień-pomyślałam wstając rano i powoli zaczynając szykować się do pracy. Wykonałam wszystkie poranne czynności i podeszłam do szafy aby się ubrać, ubrałam czarne jeansy, białą koszulę, czarny płaszcz i do tego czarne adidasy. Zjadłam śniadanie, wsiadłam do mojego Audi i pojechałam do agencji. Weszłam do budynku agencji i poszłam do swojego biura wcześniej witając się z sekretarką. Po pewnym czasie zadzwonił mój służbowy telefon, był to mój szef, który poprosił żebym przyszła do jego gabinetu, bo ma mi coś ważnego do przekazania. Poszłam do jego gabinetu, zapukałam i gdy usłyszałam głośne „Proszę!” weszłam do pomieszczenia.
-Witaj Violetto. Proszę usiądź.
-Witam szefie. Co to za ważna sprawa?
-Dostaliśmy zgłoszenie o porwaniu pewnej dziewczyny, a skoro ty jesteś najlepszą agentką, która u nas pracuje i zarazem najlepszą agentką w całym Meksyku więc weźmiesz udział w uratowaniu jej, ale nie będziesz sama, przysłaliśmy Ci do pomocy najlepszego agenta w Buenos Aires.
-Kim jest ta dziewczyna? Jak się nazywa?
-To 22-letnia dziewczyna o imieniu Ludmiła Ferro.
-...- Nie to niemożliwe. Ludmiła. Ludmiła Ferro. Moja Lu. Moja najlepsza przyjaciółka porwana.
-Violetto? Wszystko w porządku?
-Nie! Nic nie jest w porządku, bo moja najlepsza przyjaciółka została porwana!
-Przepraszam nie wiedziałem że jest to dla Ciebie ważna osoba.
-Nie to ja przepraszam. Pan o tym nie wiedział, a ja zareagowałam zbyt impulsywnie. Jeszcze raz przepraszam.
-Nic się nie stało, rozumiem.
-A tak zmieniając temat. Kim jest ten agent, który ma ze mną odbić Lu?
-Za chwilę powinien przyjść więc już za niedługo go poznasz.
Po chwili drzwi się otworzyły, a osobę którą tam zobaczyłam obudziła we mnie wszystkie wspomnienia....

Leon
Kilka dni wcześniej-dzień wyjazdu do Madrytu

-Będziemy za Tobą strasznie tęsknić-powiedziała Fran
-Przecież za tydzień, najwięcej dwa wracam.
Nagle podbiega do nas zdyszany Federico.
-Stary myślałem, że nie przyjdziesz.
-Jak mógłbym się nie pożegnać? I do tego zostawić Cię z tą bandą wariatów-powiedział wskazując na naszą paczkę.

-I kto to mówi? A kto chciał tańczyć na środku ulicy ze staruszką Gangnam Style?-zapytała go Cami
-To było dawno.
-Dawno? To było pięć dni temu.-powiedział Maxi a my zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra cicho. Leon zaraz odlatuje a ja mam ważnego newsa.
-Co jest?
-Violetta mieszka w Madrycie!
-Co?!-krzyknęliśmy wszyscy
-No przecież mówię.
-Skąd Ty to wiesz?!
-Mam swoje źródła .
-Muszę ją odzyskać!-krzyknąłem
-I koniecznie jej powiedz, że za nią tęsknimy i ma do nas wrócić z Lu jak już ją uratujecie-powiedziała Fran. Przyjaciele wiedzieli o tym że Lu została porwana w końcu nie mam przed nimi tajemnic.
-Dobrze.-odpowiedziałem
-PASAŻEROWIE LECĄCY SAMOLOTEM Z BUENOS AIRES DO MADRYTU, PROSZĘ IŚĆ DO ODPRAWY.-usłyszeliśmy informację z głośników
-Dobra muszę iść, grupowy misiek.-powiedziałem i przytuliliśmy się wszyscy
-I pamiętaj masz wrócić z Vilu i Lu.-powiedziała Naty
-Inaczej możesz nie wracać-powiedział Broduey
-Dobrze.-zaśmiałem się i poszedłem na odprawę, a potem leciałem już do Madrytu.

Kilka dni później

Właśnie idę do agencji gdzie pracują najlepsi tajni agenci w całym Madrycie. Już za chwilę mam spotkać się z szefem tej agencji i dziewczyną, która będzie moją wspólniczką w czasie ratowania Lu. Mam nadzieję, że nie będzie jakąś zapatrzoną w siebie pustą lalą. Po 15 minutach doszedłem na miejsce, przywitałem się z sekretarką i zapytałem gdzie jest gabinet szefa tej agencji. Skierowałem się na trzecie piętro i udałem się pod pokój 314. Gdy byłem już pod drzwiami gabinetu zapukałem i gdy usłyszałem głośne „Proszę!” wszedłem. Gdy ujrzałem osobę siedzącą naprzeciwko szefa tej agencji zamurowało mnie. To ona. To Violetta. Nic się nie zmieniła, nadal jest tak samo piękna tylko nie ma już 19 lat, teraz zostało mi jedynie pogodzić się z nią i zrobić wszystko żebyśmy znowu byli razem, bo ja nadal ją kocham i muszę ją odzyskać.

Violetta

(…) Po chwili drzwi się otworzyły a osobę, którą tam zobaczyłam obudziła we mnie wszystkie wspomnienia, a tą był Leon.
-Violetta?!-powiedział zdziwiony i radosny moim widokiem.
-Leon.-odpowiedziałam oschle
-Chwila, chwila to wy się znacie?-zapytał mój szef
-Niestety tak.-odpowiedziałam
-Niestety? Violetta nie okłamuj samej siebie.
-Ja siebie nie okłamuje.-skłamałam
-Przepraszam was bardzo, ale może najpierw omówimy plan działania i inne podobne do tego sprawy, a potem porozmawiacie.
-No to jaki jest plan odbicia Lu?-powiedziałam
-Violetto, Leonie przygotujcie się tak samo jak do każdej misji, ale ty Leonie zabierz ze sobą również trochę więcej różnych rodzajów broń, bo może się przydać. Misja rozpocznie się pojutrze więc zjawcie się pojutrze punkt 10:00
-Dobrze-powiedzieliśmy na równi, a ja poczułam jak moje policzki przybierają kolor purpury.
-No to teraz macie wolne popołudnie. Miłego dnia.
-Do widzenia.-powiedział Leon
-Do zobaczenia szefie.-pożegnałam się i wyszłam jak najszybciej, ponieważ nie chciałam rozmawiać z Leonem niestety nie udało mi się, ponieważ on mnie dogonił.
-Violetta czemu uciekłaś i nie porozmawiałaś ze mną?
-Nie mamy o czym rozmawiać.
-No to skoro nie porozmawiamy o nas...-mówił, ale nie dałam mu dokończyć.
-Leon nie ma żadnych nas!
-Ale ja chcę to naprawić.
-Nie ma co naprawiać, zepsułeś wszystko i nie masz co naprawiać.
-Violetta daj mi szansę.
-Nie, już miałeś dość szans. Coś jeszcze masz mi do powiedzenia?-kiedy to mówiłam czułam się okropnie jakby moje serce kolejny raz rozsypało się na milion małych kawałeczków i krwawiło, tak bardzo pragnę się teraz do niego przytulić, pocałować i już nigdy nie puszczać, ale to nie jest możliwe.
-Tak. Fran, Cami, Naty, Maxi, Fede, Marco i Broduey tęsknią za Tobą i Lu.-nie mogłam nic powiedzieć. Oni za nami tęsknią. My za nimi też, ale nie możemy wrócić, a szczególnie ja. Lu by wróciła już dawno, ale nie chce zostawić mnie samej w Madrycie, bo jesteśmy dla siebie jak siostry. Ja nie mogę wrócić choćbym bardzo chciała, nie zniosę tego,że w tym mieście przebywa Leon Verdas i w każdej chwili mogę go spotkać, a w Madrycie nigdy go nie spotkam.
-Violetta, wszystko w porządku?-wyrwał mnie z rozmyślań Leon
Tak. Coś jeszcze masz mi do powiedzenia?
-Nie.
-Więc do zobaczenia na misji.
Jedyne co potem słyszałam to jego krzyki wołające moje imię. Nie zważałam na to. Poszłam do domu, zjadłam kolację, umyłam się i poszłam spać.

Następny dzień

Obudziłam się tak jak zawsze czyli o 8:00, a że nie idę dzisiaj do pracy to postanowiłam pójść na spacer. Wstałam, wykonałam poranne czynności, ubrałam się w miętową sukienkę i do tego czarne szpilki, zjadłam śniadanie i wyszłam. Postanowiłam pójść do parku. Usiadłam na ławce pod drzewem i zaczęłam wspominać.
Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w Studio On Beat, bardzo się cieszę i jednocześnie stresuję. Szłam tak przez park kiedy zobaczyłam budynek Studia na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Weszłam do środka i poszłam sprawdzić jaką mam pierwszą lekcję. Już miałam iść do auli ale zderzyłam się z kimś i już miałam poczuć spotkanie z twardą podłogą, ale tak się nie stało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą przystojnego chłopaka o pięknych szmaragdowych oczach i zniewalającym uśmiechu. Violetta czy ty się zakochałaś?! Nie to niemożliwe-pomyślałam.
-Wszystko w porządku?-zapytał. Widać było na jego twarzy zmartwienie.
-Tak. Dziękuję.
-Nie ma za co. Jestem Leon.
-Violetta.

Właśnie idę z Leonem na spacer. Jesteśmy w parku. Zastanawiam się gdzie idziemy.
-Leon gdzie my tak właściwie idziemy?
-Niespodzianka.
Po chwili ujrzałam piękną polankę i jeziorko.
-Leon jak tu pięknie!
-Dla Ciebie wszystko księżniczko.-poczułam że się rumienię. Po chwili siedzieliśmy na ławce i patrzyliśmy się w horyzont. Nagle Leon wyjął gitarę i zaczął śpiewać piosenkę, która mi się przyśniła. Po chwili ja dołączyłam do niego. Kiedy skończyliśmy zapytałam;
-Leon skąd to znasz?
-Przyśniła mi się .
-Mi też. Co to znaczy?
-Myślę, że to jakiś znak-powiedział, a po chwili poczułam jego usta na moich.

Właśnie leżymy na kocu na łące. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie.
-Leon?
-Tak skarbie?
-Obiecaj mi coś.
-Co tylko zechcesz.
-Obiecaj mi, że już zawsze będziemy razem i że mnie nie opuścisz.
-Obiecuję.-powiedział i mnie pocałował.

-Dziewczyny co powiecie na nockę u mnie?-zapytała Fran
-Tak!!!
-Tylko bez chłopaków, nic i nie mówcie.
-Bez chłopaków.-przytaknęłyśmy
-Słyszeliście to? One nie chcą z nami spędzić wieczoru-powiedział Fede
-I co teraz?-spytali chłopacy
-Mam plan.
Jesteśmy wszystkie u Fran i oglądamy horror, nagle słyszymy podejrzany hałas dobiegający z ogrodu, obracamy się w stronę szklanych drzwi balkonowych i widzimy ubraną na czarno osobę na dworze. Chcemy to sprawdzić, ale żadna z nas nie ma śmiałości. W końcu ja wychodzę na dwór, zrywam maskę z tej osoby i mówię:
-Fede debilu. Coś ty znowu wymyślił?
-Chcieliśmy z chłopakami was przestraszyć.
-No to was się nie udało.

-Jak mogłaś mi to zrobić?!
-Leon uwierz mi ja Cię nie zdradziłam.
-Na tym zdjęciu widać co innego.
-Przecież to fotomontaż! Ja bym Cię nigdy nie zdradziła.
-Nie wierze Ci.
-To skoro mi nie ufasz, to nigdy nie ufałeś, a w tym wypadku nigdy nie kochałeś! Najwidoczniej nasz związek nie był prawdziwy i opierał się na kłamstwie! Przyznaj się wszystko co mi mówiłeś było kłamstwem!
-Co? Nie. Violu to nie tak...
-Nic już nie mów. Skoro mi nie wierzysz to z nami koniec!!-powiedziałam zapłakana i pobiegłam do swojego domu.
Czułam jak po moich policzkach spływa pełno łez. Nawet nie próbowałam ich powstrzymać. Przez całe trzy lata dusiłam w sobie emocje więc w końcu muszę dać im wolność.
-Violu płaczesz?-usłyszałam nad sobą jego głos.
-Tak, a to wszystko przez Ciebie!-krzyknęłam i pobiegłam do domu zostawiając zdezorientowanego szatyna samego.

Następnego dnia. Dzień rozpoczęcia misji.

Wstałam o 8:00i pierwsze co pomyślałam to: „O Boże, to już dziś. To dziś odbiję Lu, ale jest jeden minus-muszę ten czas spędzić z Verdasem. Ugh...Cholernie go kocham i zależy mi na nim jak na nikim innym, ale nadal nie potrafię mu tego wszystkiego wybaczyć”. Po chwili rozmyślań wstałam z łóżka, ubrałam się jak do każdej misji, zjadłam śniadanie i ruszyłam do agencji.
Już od piętnastu minut czekamy na Verdasa, jeżeli nie pojawi się w ciągu pięciu minut to eksploduję, a całą misję szlag trafi. Po dwóch minutach widzę biegnącego Verdasa.
-No wreszcie książę raczył się zjawić.-rzucam oschle kiedy jest już przy mnie.
-Violu czemu jesteś dla mnie taka oschła?-zapytał
-Po pierwsze: nie mów do mnie Violu, bo tak mogą mówić do mnie bliskie mi osoby i przyjaciele, a Ty już do nich nie należysz i masz do mnie mówić Violetta, a po drugie: zachowuję się tak, bo sobie na to zasłużyłeś.-mówiąc to miałam w oczach łzy, ale muszę być twarda.
-Może omówimy już misję?-zapytał mój szef
-Dobrze. Słucham.-odpowiedziałam
-Chciałaś powiedzieć słuchamy-powiedział Leon z naciskiem na ostatnie słowo
-Verdas zamknij się już.-krzyknęłam zezłoszczona
-Violetto wiesz gdzie mieści się siedziba dawnej mafii, którą wytropiłaś miesiąc temu?
-Tak pamiętam.
-Właśnie tam mieści się siedziba dwóch porywaczy Ludmiły Ferro.
-Dwóch? Myślałam, że to będzie jeden facet.
-To chyba nie problem, miałaś gorsze misje.
-To prawda.
-Proszę oto kartka z adresem resztą ty się zajmij.
-Dobrze. Do zobaczenia.
-Violetto o co chodzi z tą mafią? Czy to było niebezpieczne?-pytał Leon kiedy szliśmy razem do opuszczonego budynku.
-Nie interesuj się, to nie jest ważne.
-Nieprawda to ważne poza tym martwię się o Ciebie.
-O popatrz jesteśmy. Zostań tu ja pójdę tam i wyjdę z Lu-chciałam odejść, ale niespodziewanie Leon obrócił mnie do siebie i pocałował. Tak bardzo brakowało mi jego ust, jego całego. Zaczęłam oddawać pocałunek, kiedy zdałam sobie sprawę co robię szybko się od niego oderwałam i uderzyłam go w policzek.-Co ty sobie wyobrażasz?!
-Przepraszam po prostu ja nadal Cię kocham i idę tam z Tobą.
-Jeżeli tego chcesz to chodź.-rzuciłam i podeszłam do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam po schodach na górę, otworzyłam pierwsze z brzegu drzwi i ujrzałam Lu.
-Jezu Lu nic Ci nie jest?!-wykrzyczałam odwiązując przyjaciółkę
-Violu to pułapka-wyszeptała Ludmi w tej samej chwili drzwi się zamknęły, a ja się odwróciłam i ujrzałam Thomasa i Diego-moich byłych chłopaków.
-Thomas? Diego?
-Violu wiedziałem, że przyjdziesz.-powiedział Thomas podchodząc do mnie.
-Ale Twój chłopak również się zjawił.-rzekł Diego
-Nie jesteśmy parą.
-Słyszałeś Thomas? Udało nam się.
-Jak to? Więc to wy wysłaliście mi te zdjęcia?-tym razem odezwał się Leon
-Oczywiście, a kto inny jest tak genialny jak nie my lalusiu?
-Chłopaki możecie się łaskawie zamknąć, lepiej powiedzcie mi po co porwaliście Ludmi?
-To proste.-zaczął Thomas-Ludmiła jest Twoją przyjaciółką więc porwaliśmy ją, bo wiedzieliśmy, że przybędziesz ją uratować, jedyną przeszkodą jest on-wskazał na Leona-tak naprawdę chodzi nam o Ciebie-w tej chwili Diego złapał mnie w pasie co uniemożliwiło mi ucieczkę.
-Puść mnie idioto!-po chwili poczułam, że uścisk się poluźnił więc szybko się wyrwałam i zobaczyłam Leona bijącego Diego.
-Violu wybacz mi to co teraz zrobię-powiedział Thomas-ale skoro my nie możemy być z Tobą to nikt nie może.-po chwili poczułam okropny ból w brzuchu więc się za niego złapałam i poczułam mokrą maź, spojrzałam na dół- to była krew, później widziałam już tylko ciemność.


Leon

Kiedy już poradziłem sobie z Diego usłyszałem strzał z pistoletu i krzyk Ludmiły. Kiedy się odwróciłem zobaczyłem Violettę trzymającą się za brzuch i leżącą w kałuży krwi.
-Violetta!!-krzyknąłem i szybko do niej podbiegłem, wziąłem ją na ręce i wezwałem karetkę. Po chwili w oddali wyły syreny policyjne i karetki. Po jakiś piętnastu minutach dotarliśmy z Ludmi
do szpitala, do którego zabrali Violę. Na szczęście Diego i Thomas zostali aresztowani. Wbiegliśmy
do szpitala i zobaczyliśmy lekarza.
-Przepraszam doktorze co z Violettą Castillo?
-A kim państwo dla niej są?
-Yyy...ja jestem jej chłopakiem a to jej przyjaciółka.
-Dobrze a takim razie niech pan pójdzie ze mną.
Szedłem za lekarzem długim korytarzem, po którym co chwilę biegały pielęgniarki lub siedziały rodziny pacjentów, w końcu doszliśmy do pokoju na końcu korytarza.
-Zapraszam.
-Co z Violettą?
-Panna Castillo jest po operacji, którą bardzo dobrze przeszła, ale niestety jest w śpiączce.
-W śpiączce? Ile to potrwa?
-Nie wiem to zależy już od jej organizmu, ale jeżeli nie wybudzi się w ciągu miesiąca będziemy zmuszeni odłączyć ją od wszystkich maszyn.
-Rozumiem. A czy mogę ją odwiedzić?
-Tak, ale tylko jedna osoba może do niej wejść.
-Dobrze, dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
Po wyjściu z gabinetu lekarza prowadzącego Violetty szedłem pod jej salę wolnym krokiem z głową spuszczoną smętnie w dół. Kiedy doszedłem pod salę Violi usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. To okropne. Osoba bez której nie wyobrażam sobie swojego życia właśnie walczy o życie i może się już nigdy nie wybudzić. Nikomu nie życzę aby znalazł się w takiej sytuacji.
-Leon co z Vilu?-spytała Ludmi
-Viola przeszła operację, ale jest w śpiączce i jeżeli w ciągu miesiąca nie wybudzi się lekarze odłączą ją od wszelkiej aparatury.
Ludmi nic nie powiedziała tylko się rozpłakała.

Trzy tygodnie później

Dziś mija miesiąc odkąd Vilu jest w śpiączce i to dokładnie ostatni dzień kiedy może się wybudzić inaczej odłączą ją od maszyn. A ja? Ciągle tu jestem i przy niej siedzę. Ludmiła przynosi mi jedzenie i picie. Prawie w ogóle nie śpię jedynie po trzy lub cztery godziny. Jestem wrakiem człowieka. Aktualnie patrzę na jej piękną twarz. Ona musi się obudzić, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jest moim światełkiem w tunelu, moim własnym słońcem, moją księżniczką, skarbem, moim tlenem. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Lu:
-Leon nie siedź tu tyle. Rozprostuj nogi i idź sobie coś kup.
-Nie zostawię jej samej.
-Idź ja się nią zajmę, nie będzie sama.
-Dobrze ale dosłownie za chwilę wracam.
Poszedłem do sklepiku i kupiłem sobie bułkę i sok, kiedy byłem już pod drzwiami sali usłyszałem jak Lu mówi coś do Violi, wiem że nieładnie podsłuchiwać to jednak ciekawość zwyciężyła, stałem słuchając o czym do niej mówi:
-Vilu...Tęsknię za Tobą...Dobrze wiem, że mnie słyszysz. Leon ciągle tu jest i martwi się o Ciebie. On Cię kocha a ja wiem że Ty jego też. Nie przestałaś go kochać chociaż się nadal tego wypierasz. Chciałabym wrócić do BA, ale nie zostawię Cię, poza tym dobrze wiem że Ty również chcesz
tam wrócić, ale boisz się konfrontacji z Leonem. Powinnaś sobie z nim to wszystko na spokojnie wyjaśnić-Lu skończyła swój monolog i usiadła na krzesełku trzymając Vilu za rękę. Stałem tak jeszcze dziesięć sekund, a potem wszedłem do sali.
-O Leon wróciłeś. To ja już może pójdę.-powiedziała Lu i wyszła z sali. Stałem tak chwilę i patrzyłem na śpiącą Vilu i po chwili podszedłem do jej łóżka, zakupy odłożyłem na szafkę, usiadłem na krzesełku, złapałem ją za rękę i zacząłem mówić wszystko co mi leży na sercu.
-Violu ja wiem że mnie słyszysz. Chciałbym Ci powiedzieć wszystko co leży mi na sercu. Wszystkie chwile z Tobą zarówno te dobre jak i te złe to najwspanialsze chwile w moim życiu bo były spędzone z Tobą. Pamiętam wszystko pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, dosłownie wszystko. A nasze rozstanie...Eh byłem wielki idiotą nie wierząc Ci i wypuszczając ze swoich tak wielki skarb jakim jesteś Ty. Dlatego proszę obudź się i daj mi szansę, bo to z Tobą chcę spędzić resztę swojego życia, jesteś moim światełkiem w tunelu, moim własnym słońcem, Twój uśmiech sprawia, że moje problemy znikają, nie lubię gdy się smucisz lub płaczesz, jesteś moją księżniczką, skarbem, a co najważniejsze jesteś moim tlenem, a bez tlenu nie da się żyć. Kocham Cię Violetto.-zakończyłem swój monolog nachyliłem się i pocałowałem ją, a potem patrzyłem się na nasze dłonie splecione razem.

Violetta

Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam. Po chwili znowu je otworzyłam, a moją uwagę przykuło to, że nie jestem w swoim pokoju, ponieważ wszystko tu było białe: sufit, ściany, podłoga, dosłownie wszystko. Lecz nagle doznałam uczucia, że ktoś trzyma mnie za rękę, popatrzyłam się w tamtą stronę-to Leon, momentalnie ścisnęłam dłoń, a on podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się szeroko.
-Violu ty żyjesz.
-Tak żyję. Szczerze mówiąc to próbowałam się już wcześniej obudzić ale nie udawało mi się i cały czas wszystko słyszałam.
-Czyli słyszałaś co do Ciebie mówiłem?-zapytał
-Tak słyszałam wszystko co mówiliście do mnie z Ludmiłą.
-Ooo...-odparł trochę zmieszany
-Chcę Ci powiedzieć, że pomimo tych długich trzech lat moje uczucie do Ciebie nie wygasło. Kocham Cię Leon.
-Ja Ciebie też kocham Violu.-powiedział i złączył nasze usta w pocałunku.

6 lat później

-Rose! Alejandro! Uważajcie!-krzyczę za dwójką maluchów, którzy biegną w stronę huśtawki. Tak sobie myślę jakby wyglądało moje życie gdybym nie poznała Leona, czy byłoby takie piękne i kolorowe no bo w końcu dzięki niemu zrozumiałam i poczułam co to prawdziwa miłość.
-Kochanie o czym myślisz?-pyta się mnie mój mąż
-O tym jak wyglądałoby moje życie gdybym nie poznała Ciebie.-odpowiadam
-Na pewno byłoby nudne.-oboje się zaśmialiśmy
-Kocham Cię.

-Ja Ciebie też.--powiedział Leon po czym mnie pocałował.

2 komentarze:

  1. Jakie to piękne.
    Wspaniała historia. Świetny pomysł miała autorka na tego One Shot.
    Jest boski.
    Chętnie poczytała bym więcej takich perełek.
    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję! ❤
    Zajebisty OS.
    Happy end. Happy Leonetta. Happy Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń