"Co jedna głupia plotka może zrobić."
Czy
zastanawialiście się kiedyś co słychać u naszych bohaterów? Czy są szczęśliwi?
Czy wzięli ślub? Założyli rodziny? Otóż nie. Czy ich drogi się połączą? Sami
zobaczcie.
Miesiąc
temu drobna szatynka wraz ze swoimi przyjaciółkami była w klubie. Bawili się.
Pili drinki. Violetta, bo tak ma na imię główna bohaterka wypiła trochę. Była
pod wpływem alkoholu, ale nie aż tak pijana, żeby nie kontrolować co robi.
Tańczyła z pewnym zbudowanym blondynem. Świetnie się ze sobą bawili.
Daniel, bo tak
miał na imię pociągnął szatynkę stronę toalet. Niczego nie świadoma udała się z
nim. Zaczął ją całować po szyi. Ona jednak nie mogła tego zrobić Leonowi.
Wyrywała się, lecz był za silny. Dotykał ją po całym ciele. Niestety zgwałcił
ją. Kiedy skończył wyszedł. Violetta opadła na podłogę. Została wykorzystana.
Czuła się jak śmieć. Łzy leciały jej strumieniami. Do środka weszła jej
najlepsza przyjaciółka. Włoszka przeraziła się stanem 20-latki. Podbiegła do
niej.
- Vilu kto Ci to
zrobił?- zapytała zaniepokojona Fran. Przytuliła ją do siebie.
- Daniel. - ledwo
co powiedziała przez spływające łzy. Czarno włosa pomogła jej wstać. Taksówką
pojechali do domu Diegocesci.
W salonie
siedział brat Argentynki Diego. Chłopak widząc stan siostry wziął ją na ręce.
Położył na kanapie.
- Violetta co się
stało. - zadał zmartwiony pytanie.
- Zgwa...
zgwał... zgwałcili mnie. - wychlipała.
- Kto? Zabiję
bydlaka. - w oczach Diego pojawiła się złość na osobę co zrobiła krzywdę jego młodszej
siostrze. Była dla niego oczkiem w głowie. Bardzo ją kochał. - Fran zadzwoń do
Leona. - zwrócił się do ukochanej.
- Nie. Nic mu nie
mów. Nie chce go martwić. Obiecajcie mi, że nikomu nie powiecie. -
zakomunikowała szatynka.
- Ale Violu. -
powiedziała Francesca.
- Obiecajcie. -
powtórzyła Viola. Niechętnie się zgodzili. Zasnęła. Francesca wszystko
opowiedziała wszystko swojemu narzeczonemu.
Na
następny dzień wszyscy się dowiedzieli. Lecz nie całej prawdy. Myślą, że drobna
dziewczyna zdradziła swojego chłopaka. On wyjechał nie znając prawdy. Cierpiał.
Załamał się. Nikt nie wie, gdzie się znajduje. Przyjaciele, poprawka nie
zasłużyli na to mienie. Byli przyjaciele obwiniali ją za wyjazd szatyna.
Codziennie z ich ust wydobywały się wyzwiska wobec jej osoby np. od szpat,
ku.r. dziw.k i innych nie miłych słów. Przez to jeszcze bardziej się załamała.
Jedyne wsparcie miała ze strony swojego brata i przyjaciółki Fran. Bardzo się
martwili o Castillo. Nic nie jadła. Schudła, że było widać jej żebra. Miała
nie do wagę. Cały nocami i dniami zanosiła się płaczem. Już tego nie
wytrzymywała. Chciała nie żyć. Najpierw ją wykorzystano, potem chłopak ją
rzucił, którego najbardziej potrzebowała i jeszcze wyzwiska od byłych
przyjaciół. Od samobójstwa utrzymywali ją Diego i Francesca.
Powróćmy do
teraźniejszości.
Violetta
obudziła się wcześnie rano. Dokładnie o 6:10. Połowy nocy przepłakała. Jej oczy
były całe czerwone i spuchnięte. Pomaszerowała do łazienki. Wzięła prysznic.
Ubrała na siebie szare dresy i luźny podkoszulek. Nawet się nie malowała, bo
wiedziała, że znowu będzie płakać. Gotowa zeszła na dół. Udała się do kuchni,
gdzie była Włoszka. Do szklanki nalała soku pomarańczowego. Wypiła całą
zawartość. Puste naczynie włożyła do zlewu.
- Violu może coś
zjesz? - zapytała Fran. Bardzo się bała o swoją przyjaciółkę, że może
sobie coś zrobić.
- Nie jestem
głodna. - wyznała bez przekonania. Wróciła do swojego pokoju. W oczy rzuciło
się ich wspólne zdjęcie. Kochali się. Świata po za sobą nie widzieli. Byli wtedy
tacy szczęśliwi. Co się z nimi stało? A pomyśleć, że głupia plotka wszystko
zniszczyła, ale czy to się zmieni? Dlaczego to ją spotkało? Przecież nic złego
nie zrobiła. To czemu ją los tak ukarał? Strumienie łez spływały po policzkach.
Do rąk chwyciła żyletkę. Trzęsącymi rękami przyłożyła do nadgarstka. Do środka
weszła przyszła pani Castillo. Natychmiast pobiegła do roztrzęsionej
przyjaciółki wyrywając jej narzędzie z ręki. Przytuliła ją do siebie.
- Violu nigdy
tego nie rób. - zakomunikowała.
- Ale ja nie mam
po co żyć. Jestem dla was tylko ciężarem. Już nie daję z tym rady. -
zachrypiała Argentynka.
- Nie mów tak.
Masz mnie, Diego. Dla nas nie jesteś ciężarem.
- Dziękuję Ci.
Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Tylko ty przy mnie zostałaś w tych trudnych
chwilach. - wyznała Violetta.- Kocham Cię. Jesteś dla mnie jak siostra. -
dodała.
- Ja Ciebie też
kocham. Ty też jesteś dla mnie jak siostra. - powiedziała Francesca. - Idziemy
na spacer.
- Ale ja nie
chcę. - mówiła szatynka.
- Musisz
wychodzić. Bez żadnego ale. Idziemy. - Włoszka wybrała niebieskie rurki. Białą
bluzkę z napisem i czarne baleriny. Castillo się ubrała przygotowany zestaw.
Fran zrobiła jej delikatny makijaż. - Pięknie wyglądasz. - skomentowała
przyjaciółkę. Razem udały się na spacer po parku. Szatynka nie chciała nigdzie
wychodzić, ale wiedziała, że nie wygra z Francescą. W oczach miała smutek. To
miejsce jej przypominało jej chwile spędzone z Leonem. Włoszka zauważyła byłą
przyjaciółkę Camilę. Ruda ich też spostrzegła. Podeszła do nich.
- Kogo my tu
mamy. Dziwka co nie bzykasz się teraz? Może Ci płacić nie chcą? - zapytała z
kpiną. Violettę te słowa zabolały. Z płaczem uciekła od nich.
- Nawet tak nie
mów o Violi. Dziwką to możesz być ty. - warknęła stronę Torres. Francesca
pobiegła za przyjaciółką.
- No leć do niej,
bo to takie biedactwo. - usłyszała od Cam. Znalazła ją w łazience. Z jej
nadgarstka leciała krew. Wyrwała ostre narzędzie. Owinęła rękę bandażem.
- Nigdy tego nie
rób. Nie mogę Cię stracić. - wyznała Włoszka. W jej oczach miała łzy.
- Przepraszam. -
szepnęła. - Pójdę się położyć. Jestem trochę zmęczona. - dodała. Położyła się
na łóżko. Po chwili zasnęła. Francesca popatrzyła się jeszcze na śpiącą
przyjaciółkę. Było jej żal. Kiedy Violetta cierpiała to również ona to
przeżywała. Były bardzo ze sobą zżyte. Chciała jej jakoś pomóc, lecz nie
wiedziała jak. Przygnębiona usiadła na kanapie w salonie. Do pieszczenia wszedł
Diego.
- Hej kochanie. -
pocałował ją w policzek siadając obok jej. - Jak Viola?- zapytał zmartwiony.
- Źle. - odpowiedziała
krótko. - Na szczęście śpi. Jest coraz gorzej. Wyciągnęłam ją dzisiaj na
spacer. Niestety spotkaliśmy Camilę. Powiedziała nie miłych słów do Violetty.
Ona uciekła do domu. Zastałam ją w łazience. Na jej nadgarstku była krew. Nie
chcę wiedzieć co by się stało, gdybym przybiegła za późno. Nadal nie mogę
uwierzyć jak oni się zmienili. Przecież to byli nasi przyjaciele. Cami była
moją przyjaciółką i Violki również. Co jedna głupia plotka może zrobić. -
wtuliła się swojego narzeczonego.
Violetta
obudziła się w środku nocy z krzykiem. Śnił jej ten koszmar co przeżyła miesiąc
temu. Po policzku spływały strumienie łez. Do pokoju szatynki wbiegł
zaniepokojony Diego. Przytulił roztrzęsioną siostrę do siebie. Wypłakiwała się
jego ramię.
- Ciii to był tylko
sen. Jesteś bezpieczna. - wyznał. Doskonale wiedział co jej się śniło.
- Diego ja chcę z
stąd wyjechać. To miejsce kojarzy mi się tylko przykrymi sytuacjami. Chcę
zacząć wszystko od nowa. - rzekła.
- Dobrze. Razem
wyjedziemy, zaczniemy nowe życie. Zawsze będę przy tobie. - wyznał. Zasnęła
czując się bezpieczna. Jej brat przykrył ją kocem. Pocałował ją w czoło. Wrócił
do swojej sypialni. Tam czekała na niego Fran.
- Wszystko już
dobrze? - zapytała zmartwiona.
- Jest już
dobrze. Śpi. Wyjeżdżamy do Hiszpanii do Madrytu. Ty jak chcesz możesz zostać w
Buenos Aires. - wyznał.
- Lecę z wami.
Nie mogę was zostawić. Violetta mnie potrzebuje. - odparła. Wtuliła się w
Diego. Bardzo się cieszył, że nie musi z nią rozstawać, że będzie miał ją
blisko siebie.
Szatynka
obudziła się parę minut po 7. Wstała, wykonała poranne czynności. Ubrała na
siebie czarne dresy, szarą koszulkę i białe trampki. Zeszła na dół. Tam
siedzieli Diecesca. Przywitała się z nimi. Da szklanki nalała wody. Usiadła do
stołu. Diego podał jej naleśniki z czekoladą. Jej ulubione. On zajął miejsce
przed nią obok Fran.
- Jedz mała. -
uśmiechnął się lekko.
- Nie jestem
głodna. - wyznała.
- Jedz. -
powiedział stanowczo.
- Mówiłam, że nie
jestem głodna. - powtórzyła.
- Violu od
miesiąca nic nie jeść. Powinnoś coś tknąć. Zaraz twój organizm padnie. Proszę
zjedz. - poprosił. Bardzo się bał o nią. Nie chciał jej stracić. Ona nie
chętnie zaczęła jeść. Zjadła bardzo malutko. Przynajmniej trochę zjadła.
- Siostra idź się
spakuj. Dziś o 20 lecimy do Madrytu. - oznajmił. Violetta wróciła do siebie.
Spakowała do dwóch walizek swoje rzeczy. Nie chciała już nigdy wracać do Buenos
Aires. Chciała zacząć nowe życie. Lecz doskonale wiedziała, że szybko się nie
pozbiera. Ubrała na siebie czarne spodnie i koszulę w kratę i trampki. Do
pokoju wszedł brat szatynki. Zniósł walizki na dół.
Przeszli
odprawę. Czekają aż samolot wystartuje. Violetta siedzi przy oknie obok niej
Fran.
- Żegnaj Buenos
Aires. - szepnęła szatynka. Na uszy założyła swoje słuchawki. Włączyła swoją
ulubioną playlistę.
Po kilku
godzinach samolot wylądował. Znajdują się w Madrycie. Odebrali bagaże i
pojechali do starego domu. Tam od 5 roku życia do 16 wychowywała. Dom pozostał
w rodzinie. Podjechali pod duży dom. Weszli do środka. Nic się nie zmieniło -
pomyślała. Salonie panowały odcienie ciemnego brązu, bieli i czarnego. Stał
kominek. Jak jeszcze była mała razem z ojcem i bratem siadali z gitarą przy
kominku i śpiewali piosenki. Biały dywan, gdzie bawiła się lalkami. W tym domu
nie było mamy, więc było jej ciężko. Lecz w tych chwilach pocieszał ją brat.
Pomaszerowała do swoje pokoju. Tam też nic się nie zmieniło. Cały pokój był
różowy. Rzuciła się na łóżko. Bardzo pragnęła mieć przy swoim boku Leona.
-Co się z nami
stało?- zapytała się w myślach. Bardzo go kochała, kocha i kochać będzie. Nigdy
o nim nie zapomni. Chodź by chciała, ale zostanie w jej sercu.
Francesca postanowiła udać się na zakupy. W lodówce było pusto. Zakupiła
produkty spożywcze. Przed domem wpadła na kogoś. Czuła, że jest zbudowany.
Podniosła głowę do góry. Zamarła. Zobaczyła Leona. Leona Verdasa.
- Francesca? -
zapytał nie dowierzając. - Co ty tu robisz? - zadał pytanie.
- Mieszkam. -
powiedziała szorstko pokazując na dom. Nie wiedzieli, że są sąsiadami. On mieszkał
naprzeciwko domu Castillo.
- Ja mieszkam
tam. - pokazał na swój dom.
- Niestety. -
szepnęła do siebie. Jednak on to usłyszał.
- Fran o co ci
chodzi? Chodzi Ci o to, że zostawiłem Violettę? Ona mnie zdradziła. -
powiedział. Włoszka, gdy usłyszała ostatnie słowa w niej się zagotowało. Była
zła.
- Zdradziła?
Fajnie, że gwałt zaliczasz za zdradę. Viola cię nie zdradziła. Zmuszono ją do
tego. Próbowała uciec lecz był za silny. Usłyszałaś głupią plotkę i ją
zostawiłeś. Nie dałeś jej nawet wyjaśnić. Najbardziej Ciebie potrzebowała, a ty
tak po prostu wyjechałeś. Nawet nie wiesz jak to przeżywa. Wszyscy byli
przyjaciele wyzywając ją od dziwek. Odwrócili się od niej. Załamała się. Od
miesiąca nic nie je. Cały czas przepłakuje. To wrak człowieka. Jej organizm słabnie.
Nie ma chęci do życia. A ty mi mówisz o zdradzie. Gdzie byłeś jak cię
potrzebowała, chciała kończyć z życiem? No pytam gdzie byłeś? - wydarła się
Włoszka. Dla Leona te słowa były szokiem. Czuł się z tym źle. Zostawił swoją
ukochaną. Teraz zrozumiał jaki błąd popełnił nie wysłuchując Violetty. Po
dłuższej chwili nie odpowiadał. - No właśnie wyjechałeś. - odpowiedziała za
niego spokojniej.
Violetta
siedzi w swoim pokoju. Przegląda swoje konto na Facebooku. Na jej tablicy są
różne wpisy.
Ludmiła Ferro:
Suka. Najpierw
zdradzasz potem uciekasz.
Camila Torres:
Co sponsorzy ci
się skończyli ze wyjechałaś?
Natalia Vidal:
Dobrze zrobiłaś
wyjeżdżając. Przynajmniej nie musimy cię widzieć na oczy!
Maximiliano
Ponte:
Natalia dobrze
piszesz skarbie. Nie chcę już jej widzieć na oczy.
Ludmiła Ferro:
Jesteś nikim.
Szatynka zalała
się łzami.
- Mają rację.
Jestem nikim.Wykorzystano mnie. Chłopak mnie zostawił. Bardzo go kocham. Beż
nie go żyć nie mogę. - myśli Violetty. Dziewczyna udała się do łazienki. Do rąk
wzięła żyletkę. Usiadła na podłodze. Pierwsze cięcie. Drugie, trzecie, czwarte,
piąte, szóste cięcie. Po szóstym cięciu straciła przytomność.
Fran
patrzyła na Leona ze wściekłością. Była zła na niego, że zostawił jej
przyjaciółkę. W ich stronę szedł Diego. Był zły na niego. Podbiegł do nich.
Przywalił z pięści Verdasowi. Szatyn złapał się za obolałe miejsce. Zasłużył na
to.
- Diego zostaw
go. - zwróciła się do swojego narzeczonego. Nagle poczuła coś dziwnego. Zawsze
tak miała jak się coś działo jej przyjaciółce. - Diego, gdzie Violetta? -
zapytała przerażona.
- W swoim pokoju.
- powiedział. Fran ruszyła biegiem do sypialni szatynki. Jej tam nie było.
Chłopaki za nią biegli. Na podłodze był tablet Violi. Leon wziął go do ręki.
Nie mógł uwierzyć jak się zmienili jego przyjaciele. Włoszka weszła do
łazienki. To co zobaczyła bardzo ją przeraził. Zalała się łzami.
- Diego, Leon. -
zawołała ich. Zaraz pojawili się koło Włoszki. Zobaczyli Violettę na podłodze.
Leona ten widok przeraził. Obwiniał się za to. Diego owinął nadgarstek
bandażem. Leon wziął swoją ukochaną na ręce. Pobiegł do swojego samochodu.
Pojechali do szpitala. Do budynku wleciał jak burza. Natychmiast dziewczynę
zabrali. Lekarze walczyli o jej życie. Fran, Diego, Leon czekali przed salą
operacyjną. Włoszka chodziła cały czas z jedne kąta do drugiego.
- Fran uspokój
się. - Diego ją przytulił. Leon siedział na krześle załamany. Po jego
policzkach leciały łzy bezradności. Obwiniał siebie. Jak by nie wyjechał tylko
wysłuchał jej. Teraz by pewnie by nie była szpitala. Niestety czasu nie cofnie.
Z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Wszyscy stanęli koło lekarza.
- Co Violettą
Castillo? - zapytała Fran.
- Państwo z
rodziny? - zadał pytanie.
- Jestem jej
bratem. - powiedział Diego.
- Na szczęście
udało nam się uratować panią Violettę. Jest w śpiączce. Pacjentka ma nie do
wagę. Przez to są mniejsze szanse na wybudzenie. - wyjaśnił.
- Czy możemy do
niej wejść? - zapytał brat Violi. Lekarz się zgodził. Najpierw była Włoszka,
potem jej narzeczony, a na samym końcu Leon. Na łóżku zobaczył swoją ukochaną.
Nie była taka jak zawsze. Była strasznie wychudzona. Blada. Wrak człowieka.
Usiadł na krześle przy jej łóżku. Po jego policzka ciekły łzy rozpaczy. Złapał
ją za rękę.
- Przepraszam,
przepraszam Ciebie za wszystko. Powinienem Ciebie wysłuchać, a nie wyjeżdżać.
Bardzo tego żałuje. Proszę kochanie obudź się. Żyj. Masz żyć. Życie bez Ciebie
nie ma sensu. Kocham Cię najmocniej na świecie. Jesteś promyczkiem co oświetla
mi dzień. Jestem największym pacanem. Nie zasłużyłem na twoją miłość.
Potrzebowałaś mnie w tych najtrudniejszych chwilach. Przepraszam. Ty musisz
żyć. Nie możesz odejść potrzebuję Ciebie. Jak ty odejdziesz, to ja też odejdę.
- wyznał zapłakany. Bardzo ją kochał. Bardzo żałował, że wyjechał, że ją
zostawił.
Verdas
siedział u Violetty całą noc. Nadal była w śpiączce. Pielęgniarki próbowały go
wygonić do domu lecz na marne. On był nie ugięty.
- Kocham Cię.
Proszę nie zostawiaj mnie. Potrzebuję Ciebie. - wyznał. Verdas pocałował ją.
Szatynka otworzyła oczy.
- Też Cię Kocham.
- na twarzy Violetty pojawił się szczery uśmiech od miesiąca. Kąciki ust Leona
uniosły się do góry. Ze szczęścia ją przytulił. Viola go cmoknęła w usta.-Co ty
tu robisz?- zapytała zdziwiona jego obecności.
- Kiedy
wyjechałem zamieszkałem w Madrycie. Na przeciwko waszego domu. Wczoraj na mnie
wpadła Fran. Na krzyczała na mnie. Diego mi przywalił.-wyjaśnił.
- Czyli już
wiesz, że mnie ... - nie mogło jej przejść to słowo przez gardło. Jedna łza
spłynęła jej po policzku.
- Tak wiem.
Najchętniej to bym go zabił. - powiedział.- Przepraszam, że Cię opuściłem.
Potrzebowałaś mnie, a ja wyjechałem.
- Już Ci
wybaczyłam kochanie. - wyznała. Przeniosła się do pozycji siedzącej. On usiadł
na jej łóżku.
- Kocham Cię
cukiereczku. - powiedział, objął ją ramieniem.
- Ja Ciebie też.
- powiedziała.
Tydzień
później. Violetta dzisiaj wychodzi ze szpitala. Leon ją odebrał ze szpitala.
Zawiózł ją do domu.
- Zrobię Ci
naleśniki twoje ulubione. - powiedział chłopak szatynki. Violetta usiadła przy
stole w kuchni. Do kuchni weszła Diegocesca. Bardzo się cieszyli ze Violetta
jest szczęśliwa i to dzięki Leonowi. Chłopak przygotował posiłek. Wszyscy
wspólnie zjedli. Viola zjadła 3 porcje.
- Widać, że byłaś
głodna. - powiedział uśmiechnięty Diego.
- Przez miesiąc
nic nie jadłam. Więc mam prawo być głodna. - powiedziała Viola.
6 lat
później odwiedzamy naszą główną bohaterkę. Violetta Verdas jest szczęśliwą
mężatką od 5 lat. Ma czwórkę dzieci. 2 dziewczynki i 2 chłopców. Alicia ma 4
latka, Clara 2 latka, Martin 3 latka, a Jorge roczek. Bardzo kochają swoje
dzieci. Leonetta bardzo się kocha. Mieszkają w Hiszpanii. Diecesca wzięła ślub.
Fran urodziła Diego 2 letniego chłopczyka Nikolasa i 1 roczną córeczkę Laurę.
Dzisiaj są święta Bożego Narodzenia. Diecesca przychodzi do domu Leonetty.
Viola ma szczególny prezent dla Leona.
Wieczór.
Czas na prezenty. Czas teraz na ostatni prezent. Leon otwiera pudełko. Widzi
zdjęcie USG. Tyłu jest napisany napis "Zostaniesz znowu tatusiem. Będziemy
mieli trojaczki". Verdas pocałował swoją żonę bardzo namiętnie.
- Będę ojcem. -
krzyknął szczęśliwy.
Jednak w tej historii mamy szczęśliwe
zakończenie. Prawdziwa miłość wszystko przezwycięży. Los się uśmiechnął do
szatynki. Będą żyli długo i szczęśliwie.
Moje. Haah
OdpowiedzUsuńMasakra. Ten Os tylko oszpeca twój blog. Ale źle nie jest:/
Ktoś chce przeczytać moje bzdury zapraszam tu i Ciebie również : http://kochamleonetteforever.blogspot.de/
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki:*
Świetny OS !!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej
Pozdrawiam i Całuje.
Twoja
Violetta Vilu
Czytałam go wcześniej. Fajny pomysł. Masa literówek, ale jest OK.
OdpowiedzUsuńLL