28.01.2016

Konkursowy One Shot, wyróżnienie: Patty;* Super

 "Co jedna głupia plotka może zrobić."

  Czy zastanawialiście się kiedyś co słychać u naszych bohaterów? Czy są szczęśliwi? Czy wzięli ślub? Założyli rodziny? Otóż nie. Czy ich drogi się połączą? Sami zobaczcie.
  Miesiąc temu drobna szatynka wraz ze swoimi przyjaciółkami była w klubie. Bawili się. Pili drinki. Violetta, bo tak ma na imię główna bohaterka wypiła trochę. Była pod wpływem alkoholu, ale nie aż tak pijana, żeby nie kontrolować co robi. Tańczyła z pewnym zbudowanym blondynem. Świetnie się ze sobą bawili.
Daniel, bo tak miał na imię pociągnął szatynkę stronę toalet. Niczego nie świadoma udała się z nim. Zaczął ją całować po szyi. Ona jednak nie mogła tego zrobić Leonowi. Wyrywała się, lecz był za silny. Dotykał ją po całym ciele. Niestety zgwałcił ją. Kiedy skończył wyszedł. Violetta opadła na podłogę. Została wykorzystana. Czuła się jak śmieć. Łzy leciały jej strumieniami. Do środka weszła jej najlepsza przyjaciółka. Włoszka przeraziła się stanem 20-latki. Podbiegła do niej.
- Vilu kto Ci to zrobił?- zapytała zaniepokojona Fran. Przytuliła ją do siebie.
- Daniel. - ledwo co powiedziała przez spływające łzy. Czarno włosa pomogła jej wstać. Taksówką pojechali do domu Diegocesci. 
  W salonie siedział brat Argentynki Diego. Chłopak widząc stan siostry wziął ją na ręce. Położył na kanapie. 
- Violetta co się stało. - zadał zmartwiony pytanie. 
- Zgwa... zgwał... zgwałcili mnie. - wychlipała.  
- Kto? Zabiję bydlaka. - w oczach Diego pojawiła się złość na osobę co zrobiła krzywdę jego młodszej siostrze. Była dla niego oczkiem w głowie. Bardzo ją kochał. - Fran zadzwoń do Leona.  - zwrócił się do ukochanej. 
- Nie. Nic mu nie mów. Nie chce go martwić. Obiecajcie mi, że nikomu nie powiecie. - zakomunikowała szatynka. 
- Ale Violu. - powiedziała Francesca.
- Obiecajcie. - powtórzyła Viola. Niechętnie się zgodzili. Zasnęła. Francesca wszystko opowiedziała wszystko swojemu narzeczonemu.
  Na następny dzień wszyscy się dowiedzieli. Lecz nie całej prawdy. Myślą, że drobna dziewczyna zdradziła swojego chłopaka. On wyjechał nie znając prawdy. Cierpiał. Załamał się. Nikt nie wie, gdzie się znajduje.   Przyjaciele, poprawka nie zasłużyli na to mienie. Byli przyjaciele obwiniali ją za wyjazd szatyna. Codziennie z ich ust wydobywały się wyzwiska wobec jej osoby np. od szpat, ku.r. dziw.k i innych nie miłych słów. Przez to jeszcze bardziej się załamała. Jedyne wsparcie miała ze strony swojego brata i przyjaciółki Fran. Bardzo się martwili o Castillo. Nic nie jadła. Schudła, że było widać jej żebra.  Miała nie do wagę.  Cały nocami i dniami zanosiła się płaczem. Już tego nie wytrzymywała. Chciała nie żyć. Najpierw ją wykorzystano, potem chłopak ją rzucił, którego najbardziej potrzebowała i jeszcze wyzwiska od byłych przyjaciół. Od samobójstwa utrzymywali ją Diego i Francesca. 
Powróćmy do teraźniejszości. 
  Violetta obudziła się wcześnie rano. Dokładnie o 6:10. Połowy nocy przepłakała. Jej oczy były całe czerwone i spuchnięte. Pomaszerowała do łazienki. Wzięła prysznic. Ubrała na siebie szare dresy i luźny podkoszulek. Nawet się nie malowała, bo wiedziała, że znowu będzie płakać. Gotowa zeszła na dół. Udała się do kuchni, gdzie była Włoszka. Do szklanki nalała soku pomarańczowego. Wypiła całą zawartość. Puste naczynie włożyła do zlewu.
- Violu może coś zjesz? - zapytała Fran.  Bardzo się bała o swoją przyjaciółkę, że może sobie coś zrobić. 
- Nie jestem głodna. - wyznała bez przekonania. Wróciła do swojego pokoju. W oczy rzuciło się ich wspólne zdjęcie. Kochali się. Świata po za sobą nie widzieli. Byli wtedy tacy szczęśliwi. Co się z nimi stało? A pomyśleć, że głupia plotka wszystko zniszczyła, ale czy to się zmieni? Dlaczego to ją spotkało? Przecież nic złego nie zrobiła. To czemu ją los tak ukarał? Strumienie łez spływały po policzkach. Do rąk chwyciła żyletkę. Trzęsącymi rękami przyłożyła do nadgarstka. Do środka weszła przyszła pani Castillo. Natychmiast pobiegła do roztrzęsionej przyjaciółki wyrywając jej narzędzie z ręki. Przytuliła ją do siebie. 
- Violu nigdy tego nie rób. - zakomunikowała.
- Ale ja nie mam po co żyć. Jestem dla was tylko ciężarem. Już nie daję z tym rady. - zachrypiała Argentynka.
- Nie mów tak. Masz mnie, Diego. Dla nas nie jesteś ciężarem. 
- Dziękuję Ci. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Tylko ty przy mnie zostałaś w tych trudnych chwilach. - wyznała Violetta.- Kocham Cię. Jesteś dla mnie jak siostra. - dodała.
- Ja Ciebie też kocham. Ty też jesteś dla mnie jak siostra. - powiedziała Francesca. - Idziemy na spacer. 
- Ale ja nie chcę. - mówiła szatynka. 
- Musisz wychodzić. Bez żadnego ale. Idziemy. - Włoszka wybrała niebieskie rurki. Białą bluzkę z napisem i czarne baleriny. Castillo się ubrała przygotowany zestaw. Fran zrobiła jej delikatny makijaż. - Pięknie wyglądasz. - skomentowała przyjaciółkę. Razem udały się na spacer po parku. Szatynka nie chciała nigdzie wychodzić, ale wiedziała, że nie wygra z Francescą. W oczach miała smutek. To miejsce jej przypominało jej chwile spędzone z Leonem. Włoszka zauważyła byłą przyjaciółkę Camilę. Ruda ich też spostrzegła. Podeszła do nich.
- Kogo my tu mamy. Dziwka co nie bzykasz się teraz? Może Ci płacić nie chcą? - zapytała z kpiną. Violettę te słowa zabolały. Z płaczem uciekła od nich. 
- Nawet tak nie mów o Violi. Dziwką to możesz być ty. - warknęła stronę Torres. Francesca pobiegła za przyjaciółką.
- No leć do niej, bo to takie biedactwo. - usłyszała od Cam. Znalazła ją w łazience. Z jej nadgarstka leciała krew. Wyrwała ostre narzędzie. Owinęła rękę bandażem. 
- Nigdy tego nie rób. Nie mogę Cię stracić. - wyznała Włoszka. W jej oczach miała łzy. 
- Przepraszam. - szepnęła. - Pójdę się położyć. Jestem trochę zmęczona. - dodała. Położyła się na łóżko. Po chwili zasnęła. Francesca popatrzyła się jeszcze na śpiącą przyjaciółkę. Było jej żal. Kiedy Violetta cierpiała to również ona to przeżywała. Były bardzo ze sobą zżyte. Chciała jej jakoś pomóc, lecz nie wiedziała jak. Przygnębiona usiadła na kanapie w salonie. Do pieszczenia wszedł Diego. 
- Hej kochanie. - pocałował ją w policzek siadając obok jej. - Jak Viola?- zapytał zmartwiony.
- Źle. - odpowiedziała krótko. - Na szczęście śpi. Jest coraz gorzej. Wyciągnęłam ją dzisiaj na spacer. Niestety spotkaliśmy Camilę. Powiedziała nie miłych słów do Violetty. Ona uciekła do domu. Zastałam ją w łazience. Na jej nadgarstku była krew. Nie chcę wiedzieć co by się stało, gdybym przybiegła za późno.  Nadal nie mogę uwierzyć jak oni się zmienili. Przecież to byli nasi przyjaciele. Cami była moją przyjaciółką i Violki również. Co jedna głupia plotka może zrobić. - wtuliła się swojego narzeczonego. 
  Violetta obudziła się w środku nocy z krzykiem. Śnił jej ten koszmar co przeżyła miesiąc temu. Po policzku spływały strumienie łez. Do pokoju szatynki wbiegł zaniepokojony Diego. Przytulił roztrzęsioną siostrę do siebie. Wypłakiwała się jego ramię.
- Ciii to był tylko sen. Jesteś bezpieczna. - wyznał. Doskonale wiedział co jej się śniło. 
- Diego ja chcę z stąd wyjechać. To miejsce kojarzy mi się tylko przykrymi sytuacjami. Chcę zacząć wszystko od nowa. - rzekła.
- Dobrze. Razem wyjedziemy, zaczniemy nowe życie. Zawsze będę przy tobie. - wyznał. Zasnęła czując się bezpieczna. Jej brat przykrył ją kocem. Pocałował ją w czoło. Wrócił do swojej sypialni. Tam czekała na niego Fran.
- Wszystko już dobrze? - zapytała zmartwiona. 
- Jest już dobrze. Śpi. Wyjeżdżamy do Hiszpanii do Madrytu. Ty jak chcesz możesz zostać w Buenos Aires. - wyznał. 
- Lecę z wami. Nie mogę was zostawić. Violetta mnie potrzebuje. - odparła. Wtuliła się w Diego. Bardzo się cieszył, że nie musi z nią rozstawać, że będzie miał ją blisko siebie. 
  Szatynka obudziła się parę minut po 7. Wstała, wykonała poranne czynności. Ubrała na siebie czarne dresy, szarą koszulkę i białe trampki. Zeszła na dół. Tam siedzieli Diecesca. Przywitała się z nimi. Da szklanki nalała wody. Usiadła do stołu. Diego podał jej naleśniki z czekoladą. Jej ulubione. On zajął miejsce przed nią obok Fran. 
- Jedz mała. - uśmiechnął się lekko.
- Nie jestem głodna. - wyznała. 
- Jedz. - powiedział stanowczo. 
- Mówiłam, że nie jestem głodna. - powtórzyła.
- Violu od miesiąca nic nie jeść. Powinnoś coś tknąć. Zaraz twój organizm padnie. Proszę zjedz. - poprosił. Bardzo się bał o nią. Nie chciał jej stracić. Ona nie chętnie zaczęła jeść. Zjadła bardzo malutko. Przynajmniej trochę zjadła. 
- Siostra idź się spakuj. Dziś o 20 lecimy do Madrytu. - oznajmił. Violetta wróciła do siebie. Spakowała do dwóch walizek swoje rzeczy. Nie chciała już nigdy wracać do Buenos Aires. Chciała zacząć nowe życie. Lecz doskonale wiedziała, że szybko się nie pozbiera. Ubrała na siebie czarne spodnie i koszulę w kratę i trampki. Do pokoju wszedł brat szatynki. Zniósł walizki na dół. 
  Przeszli odprawę. Czekają aż samolot wystartuje. Violetta siedzi przy oknie obok niej Fran.
- Żegnaj Buenos Aires. - szepnęła szatynka. Na uszy założyła swoje słuchawki. Włączyła swoją ulubioną playlistę. 
  Po kilku godzinach samolot wylądował. Znajdują się w Madrycie. Odebrali bagaże i pojechali do starego domu. Tam od 5 roku życia do 16 wychowywała. Dom pozostał w rodzinie. Podjechali pod duży dom. Weszli do środka. Nic się nie zmieniło - pomyślała. Salonie panowały odcienie ciemnego brązu, bieli i czarnego. Stał kominek. Jak jeszcze była mała razem z ojcem i bratem siadali z gitarą przy kominku i śpiewali piosenki. Biały dywan, gdzie bawiła się lalkami. W tym domu nie było mamy, więc było jej ciężko. Lecz w tych chwilach pocieszał ją brat. Pomaszerowała do swoje pokoju. Tam też nic się nie zmieniło. Cały pokój był różowy. Rzuciła się na łóżko. Bardzo pragnęła mieć przy swoim boku Leona. 
-Co się z nami stało?- zapytała się w myślach. Bardzo go kochała, kocha i kochać będzie. Nigdy o nim nie zapomni. Chodź by chciała, ale zostanie w jej sercu. 
   Francesca postanowiła udać się na zakupy. W lodówce było pusto. Zakupiła produkty spożywcze. Przed domem wpadła na kogoś. Czuła, że jest zbudowany. Podniosła głowę do góry. Zamarła. Zobaczyła Leona. Leona Verdasa. 
- Francesca? - zapytał nie dowierzając. - Co ty tu robisz? - zadał pytanie.
- Mieszkam. - powiedziała szorstko pokazując na dom. Nie wiedzieli, że są sąsiadami. On mieszkał naprzeciwko domu Castillo.
- Ja mieszkam tam. - pokazał na swój dom.
- Niestety. - szepnęła do siebie. Jednak on to usłyszał. 
- Fran o co ci chodzi? Chodzi Ci o to, że zostawiłem Violettę? Ona mnie zdradziła. - powiedział. Włoszka, gdy usłyszała ostatnie słowa w niej się zagotowało. Była zła.
- Zdradziła? Fajnie, że gwałt zaliczasz za zdradę. Viola cię nie zdradziła. Zmuszono ją do tego. Próbowała uciec lecz był za silny. Usłyszałaś głupią plotkę i ją zostawiłeś. Nie dałeś jej nawet wyjaśnić. Najbardziej Ciebie potrzebowała, a ty tak po prostu wyjechałeś. Nawet nie wiesz jak to przeżywa. Wszyscy byli przyjaciele wyzywając ją od dziwek. Odwrócili się od niej. Załamała się. Od miesiąca nic nie je. Cały czas przepłakuje. To wrak człowieka. Jej organizm słabnie. Nie ma chęci do życia. A ty mi mówisz o zdradzie. Gdzie byłeś jak cię potrzebowała, chciała kończyć z życiem? No pytam gdzie byłeś? - wydarła się Włoszka. Dla Leona te słowa były szokiem. Czuł się z tym źle. Zostawił swoją ukochaną. Teraz zrozumiał jaki błąd popełnił nie wysłuchując Violetty. Po dłuższej chwili nie odpowiadał. - No właśnie wyjechałeś. - odpowiedziała za niego spokojniej. 
  Violetta siedzi w swoim pokoju. Przegląda swoje konto na Facebooku. Na jej tablicy są różne wpisy.
Ludmiła Ferro:
Suka. Najpierw zdradzasz potem uciekasz.
Camila Torres:
Co sponsorzy ci się skończyli ze wyjechałaś?
Natalia Vidal:
Dobrze zrobiłaś wyjeżdżając. Przynajmniej nie musimy cię widzieć na oczy!
Maximiliano Ponte:
Natalia dobrze piszesz skarbie. Nie chcę już jej widzieć na oczy.
Ludmiła Ferro:
Jesteś nikim.
Szatynka zalała się łzami. 
- Mają rację. Jestem nikim.Wykorzystano mnie. Chłopak mnie zostawił. Bardzo go kocham. Beż nie go żyć nie mogę. - myśli Violetty. Dziewczyna udała się do łazienki. Do rąk wzięła żyletkę. Usiadła na podłodze. Pierwsze cięcie. Drugie, trzecie, czwarte, piąte, szóste cięcie. Po szóstym cięciu straciła przytomność. 
  Fran patrzyła na Leona ze wściekłością. Była zła na niego, że zostawił jej przyjaciółkę. W ich stronę szedł Diego. Był zły na niego. Podbiegł do nich. Przywalił z pięści Verdasowi. Szatyn złapał się za obolałe miejsce. Zasłużył na to. 
- Diego zostaw go. - zwróciła się do swojego narzeczonego. Nagle poczuła coś dziwnego. Zawsze tak miała jak się coś działo jej przyjaciółce. - Diego, gdzie Violetta? - zapytała przerażona.
- W swoim pokoju. - powiedział. Fran ruszyła biegiem do sypialni szatynki. Jej tam nie było. Chłopaki za nią biegli. Na podłodze był tablet Violi. Leon wziął go do ręki. Nie mógł uwierzyć jak się zmienili jego przyjaciele. Włoszka weszła do łazienki. To co zobaczyła bardzo ją przeraził. Zalała się łzami.
- Diego, Leon. - zawołała ich. Zaraz pojawili się koło Włoszki. Zobaczyli Violettę na podłodze. Leona ten widok przeraził. Obwiniał się za to. Diego owinął nadgarstek bandażem. Leon wziął swoją ukochaną na ręce. Pobiegł do swojego samochodu. Pojechali do szpitala. Do budynku wleciał jak burza. Natychmiast dziewczynę zabrali. Lekarze walczyli o jej życie. Fran, Diego, Leon czekali przed salą operacyjną. Włoszka chodziła cały czas z jedne kąta do drugiego. 
- Fran uspokój się. - Diego ją przytulił. Leon siedział na krześle załamany. Po jego policzkach leciały łzy bezradności. Obwiniał siebie. Jak by nie wyjechał tylko wysłuchał jej. Teraz by pewnie by nie była szpitala. Niestety czasu nie cofnie. Z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Wszyscy stanęli koło lekarza.
- Co Violettą Castillo? - zapytała Fran.
- Państwo z rodziny? - zadał pytanie.
- Jestem jej bratem. - powiedział Diego. 
- Na szczęście udało nam się uratować panią Violettę. Jest w śpiączce. Pacjentka ma nie do wagę. Przez to są mniejsze szanse na wybudzenie. - wyjaśnił.
- Czy możemy do niej wejść? - zapytał brat Violi. Lekarz się zgodził. Najpierw była Włoszka, potem jej narzeczony, a na samym końcu Leon. Na łóżku zobaczył swoją ukochaną. Nie była taka jak zawsze. Była strasznie wychudzona. Blada. Wrak człowieka. Usiadł na krześle przy jej łóżku. Po jego policzka ciekły łzy rozpaczy. Złapał ją za rękę.
- Przepraszam, przepraszam Ciebie za wszystko. Powinienem Ciebie wysłuchać, a nie wyjeżdżać. Bardzo tego żałuje. Proszę kochanie obudź się. Żyj. Masz żyć. Życie bez Ciebie nie ma sensu. Kocham Cię najmocniej na świecie. Jesteś promyczkiem co oświetla mi dzień. Jestem największym pacanem. Nie zasłużyłem na twoją miłość. Potrzebowałaś mnie w tych najtrudniejszych chwilach. Przepraszam. Ty musisz żyć. Nie możesz odejść potrzebuję Ciebie. Jak ty odejdziesz, to ja też odejdę. - wyznał zapłakany. Bardzo ją kochał. Bardzo żałował, że wyjechał, że ją zostawił. 
  Verdas siedział u Violetty całą noc. Nadal była w śpiączce. Pielęgniarki próbowały go wygonić do domu lecz na marne. On był nie ugięty. 
- Kocham Cię. Proszę nie zostawiaj mnie. Potrzebuję Ciebie. - wyznał. Verdas pocałował ją. Szatynka otworzyła oczy.
- Też Cię Kocham. - na twarzy Violetty pojawił się szczery uśmiech od miesiąca. Kąciki ust Leona uniosły się do góry. Ze szczęścia ją przytulił. Viola go cmoknęła w usta.-Co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona jego obecności.
- Kiedy wyjechałem zamieszkałem w Madrycie. Na przeciwko waszego domu. Wczoraj na mnie wpadła Fran. Na krzyczała na mnie. Diego mi przywalił.-wyjaśnił.
- Czyli już wiesz, że mnie ... - nie mogło jej przejść to słowo przez gardło. Jedna łza spłynęła jej po policzku. 
- Tak wiem. Najchętniej to bym go zabił. - powiedział.- Przepraszam, że Cię opuściłem. Potrzebowałaś mnie, a ja wyjechałem.
- Już Ci wybaczyłam kochanie. - wyznała. Przeniosła się do pozycji siedzącej. On usiadł na jej łóżku.
- Kocham Cię cukiereczku. - powiedział, objął ją ramieniem. 
- Ja Ciebie też. - powiedziała.
  Tydzień później. Violetta dzisiaj wychodzi ze szpitala. Leon ją odebrał ze szpitala. Zawiózł ją do domu.
- Zrobię Ci naleśniki twoje ulubione. - powiedział chłopak szatynki. Violetta usiadła przy stole w kuchni. Do kuchni weszła Diegocesca. Bardzo się cieszyli ze Violetta jest szczęśliwa i to dzięki Leonowi. Chłopak przygotował posiłek. Wszyscy wspólnie zjedli. Viola zjadła 3 porcje. 
- Widać, że byłaś głodna. - powiedział uśmiechnięty Diego.
- Przez miesiąc nic nie jadłam. Więc mam prawo być głodna. - powiedziała Viola.
  6 lat później odwiedzamy naszą główną bohaterkę. Violetta Verdas jest szczęśliwą mężatką od 5 lat. Ma czwórkę dzieci. 2 dziewczynki i 2 chłopców. Alicia ma 4 latka, Clara 2 latka, Martin 3 latka, a Jorge roczek. Bardzo kochają swoje dzieci. Leonetta bardzo się kocha. Mieszkają w Hiszpanii. Diecesca wzięła ślub. Fran urodziła Diego 2 letniego chłopczyka Nikolasa i 1 roczną córeczkę Laurę. Dzisiaj są święta Bożego Narodzenia. Diecesca przychodzi do domu Leonetty. Viola ma szczególny prezent dla Leona. 
  Wieczór. Czas na prezenty. Czas teraz na ostatni prezent. Leon otwiera pudełko. Widzi zdjęcie USG. Tyłu jest napisany napis "Zostaniesz znowu tatusiem. Będziemy mieli trojaczki". Verdas pocałował swoją żonę bardzo namiętnie.
- Będę ojcem. - krzyknął szczęśliwy.
  Jednak w tej historii mamy szczęśliwe zakończenie. Prawdziwa miłość wszystko przezwycięży. Los się uśmiechnął do szatynki. Będą żyli długo i szczęśliwie.

3 komentarze:

  1. Moje. Haah
    Masakra. Ten Os tylko oszpeca twój blog. Ale źle nie jest:/
    Ktoś chce przeczytać moje bzdury zapraszam tu i Ciebie również : http://kochamleonetteforever.blogspot.de/

    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny OS !!!!
    Czekam na więcej
    Pozdrawiam i Całuje.
    Twoja
    Violetta Vilu

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam go wcześniej. Fajny pomysł. Masa literówek, ale jest OK.
    LL

    OdpowiedzUsuń